Kolejne dni mijały bardzo szybko. Spędziłam cały ten czas z
bratem, bo odkąd wyprowadziłam się do Warszawy nie widywaliśmy się tak często.
On mieszkał w naszym rodzinnym domu w Kołobrzegu, tam miał swoją pracę i
dziewczynę – Angelikę. Nasza mama pracowała we Włoszech przyjeżdżała do Polski
co pół roku z reguły na święta. Wtedy mieliśmy okazję się z nią zobaczyć. Za to
często pisała listy, dzwoniła w miarę możliwości i rozmawiała z nami przez skype'a.
Trudno jej było wyjechać, ale w kraju nie mogła znaleźć pracy, a utrzymanie
dwójki dzieci trochę kosztuje. Gdy zdecydowała się na ten krok ja miałam 15
lat, a Radek 21. Studiował, zajmował się mną i domem, a w weekendy i wieczorami
pracował dorywczo. Nigdy nie narzekałam i nie marudziłam. Cieszyłam się, że mam
takiego brata i czułam się przy nim bezpieczna. On od zawsze był dla mnie
wielkim wsparciem i opoką. Był jedynym facetem w moim życiu, który mnie nigdy
nie zawiódł i zawsze był przy mnie wtedy, gdy go potrzebowałam. Ojca w zasadzie
nie pamiętam… Odszedł od nas gdy miałam 3 lata. Jak przez mgłę nieraz
przypomina mi się ten okres dzieciństwa. Z opowiadań brata wiem, że nie było on
za bardzo udany, bo ojca ciągle nie było w domu. Po pracy wolał włóczyć się
gdzieś z kolegami zamiast zająć się dziećmi i domem, pomóc mamie. Pamiętam jak
się kłócili i krzyczeli… Aż któregoś dnia po prostu spakował swoje rzeczy i
wyszedł z domu. Od tej pory więcej go nie widziałam. Dziadków od strony mamy jak zarówno taty nie zdążyłam poznać . Moja mama była jedynaczką, nie miała rodzeństwa, podobnie jak tato. Co
do mojego ojca to wiedziałam o nim tyle, że wyjechał do Stanów, znalazł sobie
jakąś kobietę i miał z nią dwójkę dzieci. Do nas nie odezwał się ani razu,
przestaliśmy go interesować… Zachowywał się tak jakbyśmy w ogóle nie istnieli.
Od kiedy zaczęłam dorastać i rozumieć pewne rzeczy, to doszłam do wniosku ojca dla mnie nigdy nie
było. Opieką i bezpieczeństwem otaczał mnie za niego mój brat i to w zupełności
mi wystarczało. Zawsze wydawało mi się, że mimo tego co zrobił to mama nigdy
nie przestała go kochać.Od tej pory kiedy nas zostawił postanowiła zamknąć ten etap życia i
więcej do niego nie wracać. Wtedy podjęła decyzję o wyjeździe i gdy miałam 15
lat pojechała do pracy do Włoch. Na początku miała opory, twierdziła, że sobie
nie poradzimy i w ogóle, ale mój brat był pełnoletni i mógł się mną zająć. Zresztą zawsze to robił, a ja nie była już małym dzieckiem. Teraz gdy
zadzwoniłam do niego i przegadaliśmy pół nocy to wyczuł w moim głosie strach i
stres przed rozmową dnia następnego. Bez zastanawiania się wsiadł w samochód i
przyjechał do mnie, aby po prostu ze mną być. Byłam mu wdzięczna za wszystko co
dla mnie zrobił i nadal robi chociaż nie zawsze mu o tym otwarcie mówiłam, ale
wiem, że on to wie. Gdy nadeszła
niedziela z jednej strony bardzo się cieszyłam, bo ja także tego dnia miałam
rozpocząć nowy etap w swoim życiu. Chciałam od teraz się w pełni usamodzielnić,
zarabiać sama nie siebie i nie obciążać za bardzo pomocą mamy i brata. Od czasu
rozstania z Andrzejem nie znalazłam nikogo odpowiedniego i specjalnie nie byłam
z tego powodu zawiedziona. Jak człowiek raz się zrazi, to ma później problem,
żeby zaufać po raz drugi. Siedziałam w pokoju przed otwartą walizką i
rozmyślałam, gdy nagle usłyszałam ciche stukanie do drzwi.
- Proszę – powiedziałam zamykając wieko walizki. Do pokoju
wszedł Radek uśmiechając się do mne.
- Gotowa? Czy potrzebujesz jeszcze kolejnych dwóch godzin? –
zaśmiał się
- Nie no co ty – odwzajemniłam uśmiech – Zastanawiam się czy
wszystko zabrałam… Dokumenty mam, apteczkę pierwszej pomocy i podręczny sprzęt
fizjoterapeuty mam, ubrania, kosmetyki i te wszystkie pierdoły też, buty
spakowane więc chyba wszystko – spojrzałam na ledwo domykającą się torbę.
- Kurtka przeciwdeszczowa spakowana? – spojrzał na mnie
Radek
- Po co mi kurtka przeciwdeszczowa? Mamy końcówkę czerwca
człowieku… - wywróciłam oczami. Radek oczywiście musiał postawić na swoim i upchnąć
mi do torby kurtkę. Stwierdziłam, że nie będę się już z nim kłócić i po prostu
ją zabiorę.
- Album siatkarski zabrany?
- Rany po co? – spojrzałam na niego jak na kosmitę
- Jak to po co? Po autografy – wyszczerzył się
- Ja tam jadę do pracy, a nie autografy zbierać… Z resztą
mam już podpisy ich wszystkich. Nie będę sobie robiła siary zabierając te
wszystkie zdjęcia…
- Rób jak chcesz, tylko żeby potem nie było, że ci nie
przypomniałem – uśmiechnął się – Idę zaparzyć herbatę, napijemy się jeszcze przed
wyjazdem- poszedł do kuchni, a ja próbowałam domknąć walizkę. Kiedy udało mi
się osiągnąć ten cel rozejrzałam się po pokoju w celu zlokalizowania jeszcze
ewentualnie czegoś, co mogłaby wziąć ze sobą do Spały. Mój wzrok spoczął na
albumie siatkarskim, który swoją wielkością wyróżniał się na półce. Wyjęłam go
i ponownie zaczęłam przeglądać. Doszłam do wniosku, że zabiorę tylko te
zdjęcia, które są dla mnie najważniejsze i rzadko się z nimi rozstaję na
dłużej. Perspektywa dwóch tygodni bez możliwości przeglądania mojego cacuszka
trochę mnie dobijała, no ale cóż. Wyjęłam zdjęcia z Arkiem, Igłą, kilkoma
innymi siatkarzami i schowałam je do małego albumu, który zabierałam ze sobą.
Były tam zdjęcia z Radkiem, mamą i Angeliką. Zdjęłam jeszcze wielki plakat
Reprezentacji wiszący na ścianie mojego pokoju
i starannie go poskładałam. Jego także umieściłam w albumie, który
schowałam do torebki. Nigdy nie rozstawałam się też z albumem o Igle, który już na początku pakowania wrzuciłam na samo dno torby. Wzięłam walizkę w jedną rękę, a torbę i torebkę w drugą i
zeszłam na dół.
- Zaraz ci pomogę – krzyknął mój brat zalewając woreczki
herbaty w kubkach
- Dzięki! Już sobie poradziłam – powiedziałam wchodząc do
kuchni. Wypiliśmy herbatę. Zegarek wskazywał godzinę 14.00 więc zaczęliśmy się
powoli zbierać. Radek zniósł moje bagaże do auta, a ja zamknęłam mieszkanie.
Gdy wsiedliśmy do samochodu mój zapobiegliwy braciszek musiał jeszcze zrobić
wywiad typu: „ Ale czy na pewno zakręciłaś gaz?” , „ Ale czy na pewno
rozłączyłaś wszystko z prądu?” , ‘ Ale czy na pewno wszystko zabrałaś?”
- Jedźmy już do cholery! – nie wytrzymałam nerwowo
- Nie krzycz no, tylko pytam czy na pewno o wszystkim
pamiętałaś…. – spojrzał na mnie
- Jeju pamiętałam no! Jedźmy już, naprawdę nie chce się
spóźnić, a ty i tak już po nocy będziesz wracał do Kołobrzegu… - popatrzyłam na
niego z lekkim uśmiechem.
Podróż minęła nam spokojnie, obeszło się bez
większych korków i utrudnień w ruchu drogowym. Do Spały dojechaliśmy kilka
minut po godzinie 20.00, bo po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na kawę i
podwieczorek. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam wyciągać swoje bagaże. Radek
dzielnie mi w tym pomagał, bo moja walizka ważyła chyba ze sto kilo.
- Dziewczyno coś ty tam spakowała? Połowę mieszkania?
- Same potrzebne rzeczy – odpowiedziałam z szerokim
uśmiechem na ustach. Wzięłam ostatnią torbę i zamknęłam bagażnik. – To co braciszku
wypadałaby się pożegnać – spojrzałam na niego
- No dobra już dobra. Wiesz, że tego nie lubię. Chodź tu –
rozłożył swoje ramiona, a ja wtuliłam się w niego bardzo mocno.
- Dobrze, że jesteś braciszku – pocałowałam go w policzek
- Się wie– powiedział miękkim
głosem – Obiecaj mi, że będziesz grzeczna i będziesz słuchała trenera dobrze? –
uśmiechnął się do mnie
- Obiecuję – odwzajemniłam uśmiech- A ty obiecaj, że
będziesz do mnie dzwonił i że wreszcie weźmiesz ten zasłużony urlop i
pojedziesz się gdzieś zrelaksować z Angeliką.
- Obiecuje – uśmiechnął się i cmoknął mnie w czółko. – No
zmykaj już i daj im popalić- wzięłam swoje bagaże i skierowałam się w stronę
wejścia do ośrodka szkoleniowego. Radek wsiadł do samochodu, ale nie odjechał
jeszcze, czekał, aż wejdę do środka. Pomachałam mu i zniknęłam za ogromnymi
drzwiami. Byłam tu pierwszy raz w życiu, a ośrodek wydawał się być ogromny.
Zastanawiałam się jak tu się nie zgubić, gdy nagle usłyszałam jakiś głos na
korytarzu. Spostrzegłam, że w moim kierunku zmierzał właśnie doktor Jan Sokal
razem z Aleksandrem Bieleckim. Zawzięcie o czymś dyskutowali, ale gdy mnie
spostrzegli przerwali swoją pogawędkę i oboje się uśmiechnęli
- Witam serdecznie, zapewne pani Lilianna tak? – zaczął rozmowę
Bielecki
- Tak to ja – uśmiechnęłam się, a słynny Olo wyciągnął w
moim kierunku dłoń, którą lekko uścisnęłam. To samo uczynił doktor
przedstawiając się.
- Cieszymy się, że już do nas pani dotarła. I widzę, że będę
miał bardzo ładną stażystkę – uśmiechnął się pan Aleksander
- Oj bez przesady – lekko się zarumieniłam i wzięłam swoje
bagaże
- Zaprowadzimy panią do pokoju – przejęli od mnie moje torby
jak to na prawdziwych dżentelmenów przystało. Ruszyłam za nimi powoli w
kierunku windy rozglądając się uważnie po ośrodku. Doktor Sokal wcisnął guzik i
czekaliśmy, aż winda zjedzie na dół.
- Cieszę się, że będę współpracował z najlepszą młodą
fizjoterapeutką warszawskiej uczelni – zagadnął Bielecki
- To ja cieszę się, że będę mogła mój staż odbyć właśnie pod
panów okiem – uśmiechnęłam się – i proszę mi mówić po imieniu, bo na „ pani” to
czuje się staro – zaśmiałam się.
- Dobrze, a więc Lilianna tak? – zapytał doktor
- Szczerze to mało jestem przyzwyczajona do tej formy
imienia, bo wszyscy z reguły wołają do mnie Lilka, albo Lila – uśmiechnęła się.
- Lila zdecydowanie szybciej wymówić – zaśmiał się Bielecki.
Winda w końcu przyjechała i mogliśmy do niej wsiąść. Doktor nacisnął 3 piętro i wjechaliśmy na górę. Gdy
dotarliśmy do celu panowie przepuścili mnie w drzwiach, a sami zajęli się moim
bagażem. Aleksander poprowadził mnie długim korytarzem pod drzwi numer 316 i wręczył mi klucz.
Otworzyłam pokój, a oni wnieśli moje torby i zostawili je przy szafie.
- No to tutaj spędzisz najbliższe dwa tygodnie swojego życia
– uśmiechnął się Olek – Mam nadzieję, że ci się spodoba, warunki są naprawdę
bardzo dobre. Czuj się jak w domu, my się bynajmniej tutaj już tak czujemy –
zaśmiał się i spojrzał na zegarek – Mamy równo 20.30. O 21.30 trener zaplanował
spotkanie w sali konferencyjnej, chce przedstawić wszystkim zawodnikom nowych
stażystów, czyli ciebie i Tobiasza. Tobiasz współpracuje ze statystykami i
mieszka w 325 na drugim końcu korytarza, na pewno go poznasz. Teraz masz
godzinkę dla siebie, zostawiamy cię i do zobaczenia na dole- podziękowałam im
za pomoc przy bagażach i pożegnałam się zamykając drzwi. Miałam godzinę czasu
więc postanowiłam wziąć prysznic już teraz, bo chciałam się odświeżyć po
podróży. Wygrzebałam z torby ręcznik i kosmetyczkę. Wzięłam szybki prysznic i
przebrałam się w jasne szorty i niebieski top. Włosy wysuszyłam i
pozwoliłam im swobodnie opadać na ramiona. Gdy zorientowałam się, że mam
jeszcze trochę czasu w ekspresowym tempie rozpakowałam swoje bagaże. W łazience
porozkładałam kosmetyki i zostawiłam tam apteczkę pierwszej pomocy. Szlafrok i
ręczniki zawiesiłam na wieszaczkach przy lustrze. Ubrania poukładałam w
szafkach, a sukienki powiesiłam na wieszakach w szafie. Buty wcisnęłam do
najniższej szafki i z zadowoleniem stwierdziłam, że mam nawet przytulny pokoik.
Był w kolorze niebieskim – moim ulubionym. W oknie miałam śnieżnobiałe firanki
i fiołkowe zasłony. W tym samym kolorze była roleta. Wyjęłam z torebki album ze
zdjęciami i ustawiłam go na półce. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał
21.20. Postanowiłam się powoli zbierać, nie chciałam się spóźnić na pierwsze
spotkanie, a nie byłam pewna czy od razu trafię na tą salę konferencyjną. Za chwilę miałam poznać
tych wszystkich wielkich ludzi, których od zawsze podziwiałam. Niby znałam ich
już wcześniej, bo przecież z każdym z nich miałam zdjęcie i posiadałam
autografy ich wszystkich, ale to nie było to. Teraz będę przebywała z nimi
przez całe dwa tygodnie, będę na każdym ich treningu, każdym wspólnym posiłku na
jednej jadalni… Na samą myśl o tym wszystkim na mojej twarzy zagościł uśmiech,
ale nie zmieniało to faktu, że miałam lekką tremę. Zamknęłam pokój i poszłam w
kierunku windy, nacisnęłam guzik i czekałam aż przyjedzie. W tym samym czasie
usłyszałam na korytarzu jakieś rozmowy. W kierunku windy kierował się jakże
sławny z „Igła szyte” Jarząbek i jakiś młody chłopak. Domyśliłam się, że to
jest właśnie ten Tobiasz, wnuczek tego bogatego biznesmena, który zaoferował
zakup nowych strojów dla Reprezentacji. Oboje uśmiechnęli się w moim kierunku i
przedstawili. Uścisnęłam im dłonie i wspólnie zjechaliśmy na pierwsze piętro,
gdzie znajdowała się sala konferencyjna.
Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca przy ogromnym okrągłym stole stojącym w
prawym rogu sali. Tobiasz na pierwszy rzut oka wydawał się być sympatyczny.
Miło mi się rozmawiało z nimi dwoma. Jak na razie byliśmy sami, ale po chwili
drzwi się otworzyły i wszedł doktor, fizjoterapeuta Bielecki, jeszcze dwaj
statystycy i sztab trenerski z Andreą Anastasim na czele. Skierowali się w
naszą stronę. Aleksander przedstawił trenerowi i całej reszcie mnie i Tobiasza.
Andrea obdarzył mnie swoim uśmiechem i powiedział, że cieszy się iż
rozpoczynamy współpracę. Ja także odwzajemniłam uśmiech i wyraziłam moją
radość. Byłam jedyna dziewczyną wśród tego całego grona facetów i czułam się na
początku trochę niezręcznie. Chwilę później zaczęli schodzić się siatkarze.
Każdy z nich wchodząc na salę witał się z trenerami, doktorem i resztą ekipy.
Moją dłoń także ściskali jak podejrzewam z grzeczności, ponieważ stałam między
Tobiaszem, a doktorem Janem. Nie obyło się bez zdziwionych spojrzeń w moim
kierunku, ale starałam się to ignorować. Jako pierwsi w sali pojawili się
Bartman, Kurek i Możdżonek. Za nimi wszedł Żygadło razem z Zagumnym i
Nowakowskim. Potem wparował lekko spóźniony już Ignaczak jak zwykle robiąc masę
zamieszania wokół. Spóźnili się także Kubiak, Winiarski, Jarosz, Ruciak, Kosok
i tłumacząc, że dopiero co przyjechali.
Zatorski miał dojechać w poniedziałek rano. Trener powitał wszystkich i
przedstawił drużynie stażystów. Byli nieco zdziwieni moja płcią, ale ja
starałam się to zlekceważyć. Potem trener wpadł na genialny pomysł, abyśmy z
Tobiaszem powiedzieli coś o sobie i o oczekiwaniach co do pracy tutaj. Z racji
tego, że jestem kobietą dżentelmen Tobiasz mi jako pierwszej pozwolił
poprowadzić monolog. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić trochę niepewnym
głosem: „ Nie spodziewałam się, że na wstępie będę coś opowiadała i niestety
nie przygotowałam sobie żadnej mowy powitalnej, za co przepraszam. – uśmiechnęłam
się lekko, a w sali zabrzmiał cichy śmiech- No to teraz może tak bardziej
oficjalnie. Witam panów bardzo serdecznie – skierowałam się w stronę siatkarzy-
Jestem nową stażystką pana Bieleckiego i mam nadzieję, że nasza współpraca
będzie się układała pomyślnie.” – tak chciałam zakończyć, ale Igła wyskoczył z
propozycją, aby opowiedziała o sobie coś więcej, jakie są moje zainteresowania,
coś o studiach i jak się tu znalazłam. Wszyscy obecni zgodzili się z nim i
siedzieli w milczeniu gapiąc się na mnie. „ Dobrze – zaczęłam. Studiuję
fizjoterapię obecnie jestem na drugim roku warszawskiego uniwersytetu.
Dodatkowy robię też drugi kierunek – fotografię”
- No to czuję, że się dogadamy – powiedział z uśmiechem Igła
za co został zlinczowany przez kolegów, bo przerwał moją wypowiedź – kontynuuj
proszę- uśmiechnął się.
„ Fotografią
interesuję się w sumie już od dzieciństwa i tak zostało mi do tej pory, ale tak
na poważnie zaczęłam się tym zajmować w liceum. W wolnych chwilach czytam
książki, podróżuję… Jeżeli chodzi o wymagania co do pracy tutaj to raczej
takowych nie posiadam. Mój opiekun stażu – tu zwróciłam się do Aleksandra
Bieleckiego – powinien mieć raczej wymagania w stosunku co do mnie. Tak jak
wspominałam wcześniej mam nadzieję, że będzie nam się wszystkim dobrze i miło
współpracowało. A teraz to już naprawdę nie wiem co mogłabym jeszcze
powiedzieć” – spojrzałam błagalnym spojrzeniem w stronę trenera. Ten wstał i
podziękował mi. Chłopaki mimo to protestowali, że chcieli by wiedzieć coś
jeszcze, ale trener skarcił ich za to, że niepotrzebnie jeszcze bardziej mnie
stresują. Byłam szczęśliwa, że ten okropny moment mam już za sobą i mogę zająć
swoje miejsce. Teraz wstał Tobiasz i on musiał się produkować przed tym całym
towarzystwem. Gdy tylko usiadłam na swoim krzesełku wyłączyłam się całkowicie i
szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia o czym mówił. Na koniec trener w ramach formalności
przedstawił naszej dwójce wszystkich zawodników i cały sztab szkoleniowy.
Niepotrzebnie, bo nazwiska ich
wszystkich znałam już dawno. Trener poinformował, że śniadanie jest jutro o
8.00 i że chce widzieć wszystkich punktualnie na stołówce. Podziękował za
spotkanie i powiedział, że możemy iść do siebie. Porozmawiałam jeszcze chwilę z
doktorem i fizjoterapeutami, umówiliśmy się o 7.45, aby zapoznać się ze
szczegółowym planem dnia i naszymi obowiązkami. Tobiasz czekał na mnie przy
drzwiach, siatkarze także już wychodzili w kierunku wind. Wsiadłam do windy
razem z Tobiaszem, doktorem, panem Bieleckim i drugim trenerem. Wjechaliśmy na
3 piętro i mnie jako pierwszą przepuścili w drzwiach. Podziękowałam i
pożegnałam się życząc dobrej nocy. Zniknęli w swoich pokojach, ponieważ były
blisko windy. Ja do swojego musiałam przeczłapać całą długość korytarza.
Usłyszałam czyjeś kroki z drugiego końca od strony schodów i urywane fragmenty
rozmowy:
- Oni chyba oszaleli? Kobieta ma być naszym fizjoterapeutą?
– lamentował Winiar
- Chciałeś powiedzieć jedyna kobieta w sztabie szkoleniowym…
- rzucił Kurek
- Pogięło ich jak nic! I oni sobie myślą, że jak będę miał
skurcze to pójdę do niej i zapytam czy mi nóżkę wymasuje? – żalił się Ruciak.
Kiedy wyszli zza zakrętu i zauważyli, że idę strasznie się speszyli i zaczęli
nawijać o siatkówce.
- To na czym skończyłem? Aaa tak na zagrywce chłopaki, dobra
zagrywka to podstawa jutro to będziemy ćwiczyli – plątał się w słowach
Winiarski.
- No jasne! – przytaknęli mu zgodnie Kurek z Ruciakiem.
Kiedy to usłyszałam mało nie parsknęłam śmiechem. Otworzyłam drzwi do pokoju w
czasie gdy tamci mnie mijali. Wszyscy trzej w nadziei, że nie słyszałam ich
poprzedniej rozmowy powiedzieli chórkiem „ dobranoc” i zniknęli w pokoju
Bieleckiego. Odpowiedziałam z grzeczności wchodząc do siebie i zamykając za
sobą drzwi. Przebrałam się szybko w pidżamę i wskoczyłam do łóżka. Dziękowałam
sobie, że prysznic wzięłam przed tym całym spotkaniem. Nakryłam się kołdrą i
szybko zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz