piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 4


Kolejne dni mijały bardzo szybko. Spędziłam cały ten czas z bratem, bo odkąd wyprowadziłam się do Warszawy nie widywaliśmy się tak często. On mieszkał w naszym rodzinnym domu w Kołobrzegu, tam miał swoją pracę i dziewczynę – Angelikę. Nasza mama pracowała we Włoszech przyjeżdżała do Polski co pół roku z reguły na święta. Wtedy mieliśmy okazję się z nią zobaczyć. Za to często pisała listy, dzwoniła w miarę możliwości i rozmawiała z nami przez skype'a. Trudno jej było wyjechać, ale w kraju nie mogła znaleźć pracy, a utrzymanie dwójki dzieci trochę kosztuje. Gdy zdecydowała się na ten krok ja miałam 15 lat, a Radek 21. Studiował, zajmował się mną i domem, a w weekendy i wieczorami pracował dorywczo. Nigdy nie narzekałam i nie marudziłam. Cieszyłam się, że mam takiego brata i czułam się przy nim bezpieczna. On od zawsze był dla mnie wielkim wsparciem i opoką. Był jedynym facetem w moim życiu, który mnie nigdy nie zawiódł i zawsze był przy mnie wtedy, gdy go potrzebowałam. Ojca w zasadzie nie pamiętam… Odszedł od nas gdy miałam 3 lata. Jak przez mgłę nieraz przypomina mi się ten okres dzieciństwa. Z opowiadań brata wiem, że nie było on za bardzo udany, bo ojca ciągle nie było w domu. Po pracy wolał włóczyć się gdzieś z kolegami zamiast zająć się dziećmi i domem, pomóc mamie. Pamiętam jak się kłócili i krzyczeli… Aż któregoś dnia po prostu spakował swoje rzeczy i wyszedł z domu. Od tej pory więcej go nie widziałam. Dziadków od strony mamy jak  zarówno taty nie zdążyłam poznać . Moja mama była jedynaczką, nie miała rodzeństwa, podobnie jak tato. Co do mojego ojca to wiedziałam o nim tyle, że wyjechał do Stanów, znalazł sobie jakąś kobietę i miał z nią dwójkę dzieci. Do nas nie odezwał się ani razu, przestaliśmy go interesować… Zachowywał się tak jakbyśmy w ogóle nie istnieli. Od kiedy zaczęłam dorastać i rozumieć pewne rzeczy, to  doszłam do wniosku ojca dla mnie nigdy nie było. Opieką i bezpieczeństwem otaczał mnie za niego mój brat i to w zupełności mi wystarczało. Zawsze wydawało mi się, że mimo tego co zrobił to mama nigdy nie przestała go kochać.Od tej pory kiedy nas zostawił postanowiła zamknąć ten etap życia i więcej do niego nie wracać. Wtedy podjęła decyzję o wyjeździe i gdy miałam 15 lat pojechała do pracy do Włoch. Na początku miała opory, twierdziła, że sobie nie poradzimy i w ogóle, ale mój brat był pełnoletni i mógł się mną zająć. Zresztą zawsze to robił, a ja nie była już małym dzieckiem. Teraz gdy zadzwoniłam do niego i przegadaliśmy pół nocy to wyczuł w moim głosie strach i stres przed rozmową dnia następnego. Bez zastanawiania się wsiadł w samochód i przyjechał do mnie, aby po prostu ze mną być. Byłam mu wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobił i nadal robi chociaż nie zawsze mu o tym otwarcie mówiłam, ale wiem, że on to wie.  Gdy nadeszła niedziela z jednej strony bardzo się cieszyłam, bo ja także tego dnia miałam rozpocząć nowy etap w swoim życiu. Chciałam od teraz się w pełni usamodzielnić, zarabiać sama nie siebie i nie obciążać za bardzo pomocą mamy i brata. Od czasu rozstania z Andrzejem nie znalazłam nikogo odpowiedniego i specjalnie nie byłam z tego powodu zawiedziona. Jak człowiek raz się zrazi, to ma później problem, żeby zaufać po raz drugi. Siedziałam w pokoju przed otwartą walizką i rozmyślałam, gdy nagle usłyszałam ciche stukanie do drzwi.
- Proszę – powiedziałam zamykając wieko walizki. Do pokoju wszedł Radek uśmiechając się do mne.
- Gotowa? Czy potrzebujesz jeszcze kolejnych dwóch godzin? – zaśmiał się
- Nie no co ty – odwzajemniłam uśmiech – Zastanawiam się czy wszystko zabrałam… Dokumenty mam, apteczkę pierwszej pomocy i podręczny sprzęt fizjoterapeuty mam, ubrania, kosmetyki i te wszystkie pierdoły też, buty spakowane więc chyba wszystko – spojrzałam na ledwo domykającą się torbę.
- Kurtka przeciwdeszczowa spakowana? – spojrzał na mnie Radek
- Po co mi kurtka przeciwdeszczowa? Mamy końcówkę czerwca człowieku… - wywróciłam oczami. Radek oczywiście musiał postawić na swoim i upchnąć mi do torby kurtkę. Stwierdziłam, że nie będę się już z nim kłócić i po prostu ją zabiorę.
- Album siatkarski zabrany?
- Rany po co? – spojrzałam na niego jak na kosmitę
- Jak to po co? Po autografy – wyszczerzył się
- Ja tam jadę do pracy, a nie autografy zbierać… Z resztą mam już podpisy ich wszystkich. Nie będę sobie robiła siary zabierając te wszystkie zdjęcia…
- Rób jak chcesz, tylko żeby potem nie było, że ci nie przypomniałem – uśmiechnął się – Idę zaparzyć herbatę, napijemy się jeszcze przed wyjazdem- poszedł do kuchni, a ja próbowałam domknąć walizkę. Kiedy udało mi się osiągnąć ten cel rozejrzałam się po pokoju w celu zlokalizowania jeszcze ewentualnie czegoś, co mogłaby wziąć ze sobą do Spały. Mój wzrok spoczął na albumie siatkarskim, który swoją wielkością wyróżniał się na półce. Wyjęłam go i ponownie zaczęłam przeglądać. Doszłam do wniosku, że zabiorę tylko te zdjęcia, które są dla mnie najważniejsze i rzadko się z nimi rozstaję na dłużej. Perspektywa dwóch tygodni bez możliwości przeglądania mojego cacuszka trochę mnie dobijała, no ale cóż. Wyjęłam zdjęcia z Arkiem, Igłą, kilkoma innymi siatkarzami i schowałam je do małego albumu, który zabierałam ze sobą. Były tam zdjęcia z Radkiem, mamą i Angeliką. Zdjęłam jeszcze wielki plakat Reprezentacji wiszący na ścianie mojego pokoju  i starannie go poskładałam. Jego także umieściłam w albumie, który schowałam do torebki. Nigdy nie rozstawałam się też z albumem o Igle, który już na początku pakowania wrzuciłam na samo dno torby. Wzięłam walizkę w jedną rękę, a torbę i torebkę w drugą i zeszłam na dół.
- Zaraz ci pomogę – krzyknął mój brat zalewając woreczki herbaty w kubkach
- Dzięki! Już sobie poradziłam – powiedziałam wchodząc do kuchni. Wypiliśmy herbatę. Zegarek wskazywał godzinę 14.00 więc zaczęliśmy się powoli zbierać. Radek zniósł moje bagaże do auta, a ja zamknęłam mieszkanie. Gdy wsiedliśmy do samochodu mój zapobiegliwy braciszek musiał jeszcze zrobić wywiad typu: „ Ale czy na pewno zakręciłaś gaz?” , „ Ale czy na pewno rozłączyłaś wszystko z prądu?” , ‘ Ale czy na pewno wszystko zabrałaś?”
- Jedźmy już do cholery! – nie wytrzymałam nerwowo
- Nie krzycz no, tylko pytam czy na pewno o wszystkim pamiętałaś…. – spojrzał na mnie
- Jeju pamiętałam no! Jedźmy już, naprawdę nie chce się spóźnić, a ty i tak już po nocy będziesz wracał do Kołobrzegu… - popatrzyłam na niego z lekkim uśmiechem.
Podróż minęła nam spokojnie, obeszło się bez większych korków i utrudnień w ruchu drogowym. Do Spały dojechaliśmy kilka minut po godzinie 20.00, bo po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze na kawę i podwieczorek. Wysiadłam z samochodu i zaczęłam wyciągać swoje bagaże. Radek dzielnie mi w tym pomagał, bo moja walizka ważyła chyba ze sto kilo.
- Dziewczyno coś ty tam spakowała? Połowę mieszkania?
- Same potrzebne rzeczy – odpowiedziałam z szerokim uśmiechem na ustach. Wzięłam ostatnią torbę i zamknęłam bagażnik. – To co braciszku wypadałaby się pożegnać – spojrzałam na niego
- No dobra już dobra. Wiesz, że tego nie lubię. Chodź tu – rozłożył swoje ramiona, a ja wtuliłam się w niego bardzo mocno.
- Dobrze, że jesteś braciszku – pocałowałam go w policzek

- Się wie– powiedział miękkim głosem – Obiecaj mi, że będziesz grzeczna i będziesz słuchała trenera dobrze? – uśmiechnął się do mnie
- Obiecuję – odwzajemniłam uśmiech- A ty obiecaj, że będziesz do mnie dzwonił i że wreszcie weźmiesz ten zasłużony urlop i pojedziesz się gdzieś zrelaksować z Angeliką.
- Obiecuje – uśmiechnął się i cmoknął mnie w czółko. – No zmykaj już i daj im popalić- wzięłam swoje bagaże i skierowałam się w stronę wejścia do ośrodka szkoleniowego. Radek wsiadł do samochodu, ale nie odjechał jeszcze, czekał, aż wejdę do środka. Pomachałam mu i zniknęłam za ogromnymi drzwiami. Byłam tu pierwszy raz w życiu, a ośrodek wydawał się być ogromny. Zastanawiałam się jak tu się nie zgubić, gdy nagle usłyszałam jakiś głos na korytarzu. Spostrzegłam, że w moim kierunku zmierzał właśnie doktor Jan Sokal razem z Aleksandrem Bieleckim. Zawzięcie o czymś dyskutowali, ale gdy mnie spostrzegli przerwali swoją pogawędkę i oboje się uśmiechnęli
- Witam serdecznie, zapewne pani Lilianna tak? – zaczął rozmowę Bielecki
- Tak to ja – uśmiechnęłam się, a słynny Olo wyciągnął w moim kierunku dłoń, którą lekko uścisnęłam. To samo uczynił doktor przedstawiając się.
- Cieszymy się, że już do nas pani dotarła. I widzę, że będę miał bardzo ładną stażystkę – uśmiechnął się pan Aleksander
- Oj bez przesady – lekko się zarumieniłam i wzięłam swoje bagaże
- Zaprowadzimy panią do pokoju – przejęli od mnie moje torby jak to na prawdziwych dżentelmenów przystało. Ruszyłam za nimi powoli w kierunku windy rozglądając się uważnie po ośrodku. Doktor Sokal wcisnął guzik i czekaliśmy, aż winda zjedzie na dół.
- Cieszę się, że będę współpracował z najlepszą młodą fizjoterapeutką warszawskiej uczelni – zagadnął Bielecki
- To ja cieszę się, że będę mogła mój staż odbyć właśnie pod panów okiem – uśmiechnęłam się – i proszę mi mówić po imieniu, bo na „ pani” to czuje się staro – zaśmiałam się.
- Dobrze, a więc Lilianna tak? – zapytał doktor
- Szczerze to mało jestem przyzwyczajona do tej formy imienia, bo wszyscy z reguły wołają do mnie Lilka, albo Lila – uśmiechnęła się.
- Lila zdecydowanie szybciej wymówić – zaśmiał się Bielecki. Winda w końcu przyjechała i mogliśmy do niej wsiąść. Doktor  nacisnął 3 piętro i wjechaliśmy na górę. Gdy dotarliśmy do celu panowie przepuścili mnie w drzwiach, a sami zajęli się moim bagażem. Aleksander poprowadził mnie długim korytarzem  pod drzwi numer 316 i wręczył mi klucz. Otworzyłam pokój, a oni wnieśli moje torby i zostawili je przy szafie.
- No to tutaj spędzisz najbliższe dwa tygodnie swojego życia – uśmiechnął się Olek – Mam nadzieję, że ci się spodoba, warunki są naprawdę bardzo dobre. Czuj się jak w domu, my się bynajmniej tutaj już tak czujemy – zaśmiał się i spojrzał na zegarek – Mamy równo 20.30. O 21.30 trener zaplanował spotkanie w sali konferencyjnej, chce przedstawić wszystkim zawodnikom nowych stażystów, czyli ciebie i Tobiasza. Tobiasz współpracuje ze statystykami i mieszka w 325 na drugim końcu korytarza, na pewno go poznasz. Teraz masz godzinkę dla siebie, zostawiamy cię i do zobaczenia na dole- podziękowałam im za pomoc przy bagażach i pożegnałam się zamykając drzwi. Miałam godzinę czasu więc postanowiłam wziąć prysznic już teraz, bo chciałam się odświeżyć po podróży. Wygrzebałam z torby ręcznik i kosmetyczkę. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w jasne szorty i niebieski top. Włosy wysuszyłam i pozwoliłam im swobodnie opadać na ramiona. Gdy zorientowałam się, że mam jeszcze trochę czasu w ekspresowym tempie rozpakowałam swoje bagaże. W łazience porozkładałam kosmetyki i zostawiłam tam apteczkę pierwszej pomocy. Szlafrok i ręczniki zawiesiłam na wieszaczkach przy lustrze. Ubrania poukładałam w szafkach, a sukienki powiesiłam na wieszakach w szafie. Buty wcisnęłam do najniższej szafki i z zadowoleniem stwierdziłam, że mam nawet przytulny pokoik. Był w kolorze niebieskim – moim ulubionym. W oknie miałam śnieżnobiałe firanki i fiołkowe zasłony. W tym samym kolorze była roleta. Wyjęłam z torebki album ze zdjęciami i ustawiłam go na półce. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 21.20. Postanowiłam się powoli zbierać, nie chciałam się spóźnić na pierwsze spotkanie, a nie byłam pewna czy od razu trafię na tą salę konferencyjną. Za chwilę miałam poznać tych wszystkich wielkich ludzi, których od zawsze podziwiałam. Niby znałam ich już wcześniej, bo przecież z każdym z nich miałam zdjęcie i posiadałam autografy ich wszystkich, ale to nie było to. Teraz będę przebywała z nimi przez całe dwa tygodnie, będę na każdym ich treningu, każdym wspólnym posiłku na jednej jadalni… Na samą myśl o tym wszystkim na mojej twarzy zagościł uśmiech, ale nie zmieniało to faktu, że miałam lekką tremę. Zamknęłam pokój i poszłam w kierunku windy, nacisnęłam guzik i czekałam aż przyjedzie. W tym samym czasie usłyszałam na korytarzu jakieś rozmowy. W kierunku windy kierował się jakże sławny z „Igła szyte” Jarząbek i jakiś młody chłopak. Domyśliłam się, że to jest właśnie ten Tobiasz, wnuczek tego bogatego biznesmena, który zaoferował zakup nowych strojów dla Reprezentacji. Oboje uśmiechnęli się w moim kierunku i przedstawili. Uścisnęłam im dłonie i wspólnie zjechaliśmy na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się  sala konferencyjna. Weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca przy ogromnym okrągłym stole stojącym w prawym rogu sali. Tobiasz na pierwszy rzut oka wydawał się być sympatyczny. Miło mi się rozmawiało z nimi dwoma. Jak na razie byliśmy sami, ale po chwili drzwi się otworzyły i wszedł doktor, fizjoterapeuta Bielecki, jeszcze dwaj statystycy i sztab trenerski z Andreą Anastasim na czele. Skierowali się w naszą stronę. Aleksander przedstawił trenerowi i całej reszcie mnie i Tobiasza. Andrea obdarzył mnie swoim uśmiechem i powiedział, że cieszy się iż rozpoczynamy współpracę. Ja także odwzajemniłam uśmiech i wyraziłam moją radość. Byłam jedyna dziewczyną wśród tego całego grona facetów i czułam się na początku trochę niezręcznie. Chwilę później zaczęli schodzić się siatkarze. Każdy z nich wchodząc na salę witał się z trenerami, doktorem i resztą ekipy. Moją dłoń także ściskali jak podejrzewam z grzeczności, ponieważ stałam między Tobiaszem, a doktorem Janem. Nie obyło się bez zdziwionych spojrzeń w moim kierunku, ale starałam się to ignorować. Jako pierwsi w sali pojawili się Bartman, Kurek i Możdżonek. Za nimi wszedł Żygadło razem z Zagumnym i Nowakowskim. Potem wparował lekko spóźniony już Ignaczak jak zwykle robiąc masę zamieszania wokół. Spóźnili się także Kubiak, Winiarski, Jarosz, Ruciak, Kosok i  tłumacząc, że dopiero co przyjechali. Zatorski miał dojechać w poniedziałek rano. Trener powitał wszystkich i przedstawił drużynie stażystów. Byli nieco zdziwieni moja płcią, ale ja starałam się to zlekceważyć. Potem trener wpadł na genialny pomysł, abyśmy z Tobiaszem powiedzieli coś o sobie i o oczekiwaniach co do pracy tutaj. Z racji tego, że jestem kobietą dżentelmen Tobiasz mi jako pierwszej pozwolił poprowadzić monolog. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić trochę niepewnym głosem: „ Nie spodziewałam się, że na wstępie będę coś opowiadała i niestety nie przygotowałam sobie żadnej mowy powitalnej, za co przepraszam. – uśmiechnęłam się lekko, a w sali zabrzmiał cichy śmiech- No to teraz może tak bardziej oficjalnie. Witam panów bardzo serdecznie – skierowałam się w stronę siatkarzy- Jestem nową stażystką pana Bieleckiego i mam nadzieję, że nasza współpraca będzie się układała pomyślnie.” – tak chciałam zakończyć, ale Igła wyskoczył z propozycją, aby opowiedziała o sobie coś więcej, jakie są moje zainteresowania, coś o studiach i jak się tu znalazłam. Wszyscy obecni zgodzili się z nim i siedzieli w milczeniu gapiąc się na mnie. „ Dobrze – zaczęłam. Studiuję fizjoterapię obecnie jestem na drugim roku warszawskiego uniwersytetu. Dodatkowy robię też drugi kierunek – fotografię”
- No to czuję, że się dogadamy – powiedział z uśmiechem Igła za co został zlinczowany przez kolegów, bo przerwał moją wypowiedź – kontynuuj proszę- uśmiechnął się.
 „ Fotografią interesuję się w sumie już od dzieciństwa i tak zostało mi do tej pory, ale tak na poważnie zaczęłam się tym zajmować w liceum. W wolnych chwilach czytam książki, podróżuję… Jeżeli chodzi o wymagania co do pracy tutaj to raczej takowych nie posiadam. Mój opiekun stażu – tu zwróciłam się do Aleksandra Bieleckiego – powinien mieć raczej wymagania w stosunku co do mnie. Tak jak wspominałam wcześniej mam nadzieję, że będzie nam się wszystkim dobrze i miło współpracowało. A teraz to już naprawdę nie wiem co mogłabym jeszcze powiedzieć” – spojrzałam błagalnym spojrzeniem w stronę trenera. Ten wstał i podziękował mi. Chłopaki mimo to protestowali, że chcieli by wiedzieć coś jeszcze, ale trener skarcił ich za to, że niepotrzebnie jeszcze bardziej mnie stresują. Byłam szczęśliwa, że ten okropny moment mam już za sobą i mogę zająć swoje miejsce. Teraz wstał Tobiasz i on musiał się produkować przed tym całym towarzystwem. Gdy tylko usiadłam na swoim krzesełku wyłączyłam się całkowicie i szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia o czym  mówił. Na koniec trener w ramach formalności przedstawił naszej dwójce wszystkich zawodników i cały sztab szkoleniowy. Niepotrzebnie, bo  nazwiska ich wszystkich znałam już dawno. Trener poinformował, że śniadanie jest jutro o 8.00 i że chce widzieć wszystkich punktualnie na stołówce. Podziękował za spotkanie i powiedział, że możemy iść do siebie. Porozmawiałam jeszcze chwilę z doktorem i fizjoterapeutami, umówiliśmy się o 7.45, aby zapoznać się ze szczegółowym planem dnia i naszymi obowiązkami. Tobiasz czekał na mnie przy drzwiach, siatkarze także już wychodzili w kierunku wind. Wsiadłam do windy razem z Tobiaszem, doktorem, panem Bieleckim i drugim trenerem. Wjechaliśmy na 3 piętro i mnie jako pierwszą przepuścili w drzwiach. Podziękowałam i pożegnałam się życząc dobrej nocy. Zniknęli w swoich pokojach, ponieważ były blisko windy. Ja do swojego musiałam przeczłapać całą długość korytarza. Usłyszałam czyjeś kroki z drugiego końca od strony schodów i urywane fragmenty rozmowy:
- Oni chyba oszaleli? Kobieta ma być naszym fizjoterapeutą? – lamentował Winiar
- Chciałeś powiedzieć jedyna kobieta w sztabie szkoleniowym… - rzucił Kurek
- Pogięło ich jak nic! I oni sobie myślą, że jak będę miał skurcze to pójdę do niej i zapytam czy mi nóżkę wymasuje? – żalił się Ruciak. Kiedy wyszli zza zakrętu i zauważyli, że idę strasznie się speszyli i zaczęli nawijać o siatkówce.
- To na czym skończyłem? Aaa tak na zagrywce chłopaki, dobra zagrywka to podstawa jutro to będziemy ćwiczyli – plątał się w słowach Winiarski.
- No jasne! – przytaknęli mu zgodnie Kurek z Ruciakiem. Kiedy to usłyszałam mało nie parsknęłam śmiechem. Otworzyłam drzwi do pokoju w czasie gdy tamci mnie mijali. Wszyscy trzej w nadziei, że nie słyszałam ich poprzedniej rozmowy powiedzieli chórkiem „ dobranoc” i zniknęli w pokoju Bieleckiego. Odpowiedziałam z grzeczności wchodząc do siebie i zamykając za sobą drzwi. Przebrałam się szybko w pidżamę i wskoczyłam do łóżka. Dziękowałam sobie, że prysznic wzięłam przed tym całym spotkaniem. Nakryłam się kołdrą i szybko zasnęłam.

 

 

 

 

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz