wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 19


Budzik dał o sobie znać o 5.30. Krzyś i Łukasz o dziwo szybko wyskoczyli z łóżek i dokończyli pakowanie. Tym razem to ja miałam opory ze wstawaniem, ale te wredoty  ściągnęły ze mnie kołdrę i zabrały mi poduszkę więc innego wyjścia nie było. Każdy cieszył się, że wraca do domu. Szybkie śniadanie i podróż na lotnisko upłynęły w miłym nastroju. Michaś jak zwykle uraczył nas swoimi śpiewami. W autobusie zmieniłam towarzystwo na „poważniejsze” i siedziałam z przodu razem ze sztabem medycznym i trenerskim, czyli  w sumie tam gdzie powinnam siedzieć zawsze. Z odprawą na lotnisku też nie było większych problemów, a o 8.30 wszyscy siedzieliśmy w wygodnym samolocie zadowoleni z powrotu do kraju. Gdy jechaliśmy na lotnisko zadzwonił do mnie Radek z informacją, że przyjedzie po mnie do Warszawy. Powiedział, że będzie czekał na lotnisku, i że ma dla mnie niespodziankę. Gdy zapytałam o szczegóły mój kochany braciszek jak zwykle nic mi nie powiedział. Lot upłynął spokojnie. Większa część ekipy ucinała sobie jeszcze drzemkę, ale gdy tylko samolot znalazł się nad warszawskim lotniskiem wszyscy nagle się ożywili. Widzieliśmy z góry tysiące samochodów zaparkowanych na parkingach, ludzi ciągnących do portu lotniczego przybranych w biało-czerwone barwy. Każdy wierny kibic chciał powitać swoich bohaterów osobiście. Marzyłam o ciepłej kąpieli i własnym, wygodnym łóżeczku. Chciałam wypocząć i odespać czas spędzony w Sofii. Cieszyłam się także na spotkanie z bratem, bo dawno go nie widziałam. Kiedy wylądowaliśmy i skierowaliśmy się do budynku do naszych uszu doszły gromkie okrzyki kibiców i piski nastolatek, które liczyły na autograf bądź też wspólne zdjęcie z ulubionym siatkarzem. Gdy weszliśmy na główny hol i zobaczyłam całą masę ludzi to po raz kolejny doszłam do wniosku, że sportem narodowym powinna oficjalnie zostać uznana siatkówka, a nie piłka nożna. Pożegnałam się z doktorem, trenerem i statystykami póki jeszcze miałam okazję, później mogłoby być ciężko. Odebrałam swój bagaż i przemknęłam po cichu obok rozwrzeszczanego tłumu fanek, aby nie zostać przez nie staranowaną. Rozglądałam się w poszukiwaniu Radka, ale w takim tłumie ludzi ciężko było go zlokalizować. Siatkarze rozdawali już w najlepsze autografy, a prezes Przedpełski ściskał Anastasiego i cały sztab szkoleniowy składając gratulacje. Radek zauważył mnie pierwszy krzycząc do mnie:
-Lilka! Tutaj- pomachał biało – czerwonym szalikiem w górze. Podbiegłam w jego kierunku i rzuciłam się mu na szyję ściskając go serdecznie.
- Radziulaaa! Stęskniłam się za tobą jełopie – cmoknęłam go w policzek.
- Jełopie? Czekaj ty mała, wredna... – chciał mnie połaskotać, ale ktoś przerwał mu w połowie zdania wyłaniając się zza jego pleców.
- A wy nadal zachowujecie się jak dzieci? – mama pokręciła głową uśmiechając się.
- Mama! – wrzasnęłam puszczając Radka i rzucając się jej na szyję – Mamusiu, no wreszcie – cmoknęłam ja w policzek – Czemu nie dałaś znać, że przyjeżdżasz?
- Bo chcieliśmy ci zrobić niespodziankę – wyszczerzył ząbki Radzio.
- No to się wam udało – uściskałam mamę raz jeszcze, a Radkowi wręczyłam mój bagaż – Kochani zbierajmy się już stąd bo zaraz tu ogłuchnę – zrobiłam proszącą minkę. Przystali na moją propozycję, ale gdy przeszliśmy parę metrów  ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się i…
- A ty gdzie się wybierasz bez pożegnania? – stał za mną uśmiechnięty Olek.
- Do domu mój drogi, wreszcie do domu – uśmiechnęłam się i uściskałam go serdecznie, dając mu buziaka w policzek. – Widzimy się za tydzień w Spale.
- No jasne, że się widzimy – posłał mi swój ciepły uśmiech – A to zapewne jest ten sławny Radek – spojrzał na mojego brata.
- Sławny? – tym razem to Radek miał wymalowane na twarzy pytanie „what the fuck?”
- No chłopie słyszałem o tobie dużo dobrego – uśmiechnął się Bielecki podając rękę mojemu bratu. – Olek jestem.
- Witam, Radek miło mi – odwzajemnił uśmiech, ale nadal miał dziwną minę.
- A to piękna kobieta to zapewne twoja mama Liluś, prawda? – spojrzał na moją rodzicielkę – Jak dwie krople wody…
- Niezmierni mi miło –moja mamuśka podała mu rękę z uśmiechem – Anna jestem.
- Aleksander – wyszczerzył swoje śnieżnobiałe  uzębienie. -  Ma pani wspaniałą córkę i cieszę się bardzo, że to właśnie ona trafiła do mnie na staż.
- Miło mi słyszeć tak ciepłe słowa o mojej córce. Nie sprawiała kłopotów?
- Lilka? Skądże, to anioł – zachichotał Bielecki i puścił mi oko za co został zgromiony moim spojrzeniem. – Dobra nie zatrzymuję was, bo widzę, że Lili spieszy się do domu. Miło była poznać – zwrócił się do mamy i brata. – A ciebie widzę za tydzień – posłał mi szeroki uśmiech.- Paaa.
- Dobra zmywam się stąd zanim reszta przypomni sobie o pożegnaniach… - chwyciłam mamę i Radka pod ramiona i szliśmy przeciskając się miedzę kibicami do wyjścia.
- Liliannaaaaa! – „O nie…” pomyślałam, słysząc wydzierającego się za mną Krzyśka. Ledwo zdążyłam się odwrócić w kierunku z którego płynął głos, a on już rzucił się na mnie i zaczął ściskać w swoich ramionach. Przedstawiłam mu brata i mamę, którzy nie kryli swojego zadowolenia z możliwości poznania naszego libero. Krzysiek porwał mnie na chwilę do swojej rodziny, bo niby jego żona chciała mnie bardzo poznać. Na pierwszy rzut oka Iwona wydała mi się naprawdę bardzo sympatyczną kobietą. Jednego jestem pewna – Krzysiek ma słodkie dzieciaki. Sebastian jest strasznie do niego podobny, a Dominika odziedziczyła jego oczy. Porozmawiałam z nimi chwilę i już chciałam wracać do mamy i Radka, ale wypatrzył mnie Ziomek i także nie obeszło się bez pożegnać i poznania jego szanownej małżonki Agnieszki. Później samo jakoś poleciało i wychodząc z lotniska znałam też Oliwię, Joannę, Aleksandrę, Hannę, Agnieszkę ,Justynę, Dagmarę, Monikę i Kasię – siostrę Zibiego. Z lotniska pojechaliśmy prosto do mojego mieszkania, przepakowałam rzeczy i zjedliśmy obiad, aby późnym popołudniem ruszyć do rodzinnego Kołobrzegu. Auto jak zwykle prowadził Radek, mama siedziała obok niego, a ja ulokowałam się z tyłu.
- Mamuś zostajesz z nami długo?
- A co już chcesz się mnie pozbyć? – spojrzał na mnie.
- Nie! Chcę tylko wiedzieć ile będziemy mogli się tobą nacieszyć.
- Wzięłam urlop i trochę zostanę w Polsce – odpowiedziała z uśmiechem.
- Cieszymy się, prawda Radziu – walnęłam w jego siedzenie.
- No pewnie! – odpowiedział z entuzjazmem w głosie. Podróż minęła szybko i spokojnie. Późnym wieczorem byliśmy w naszym domu rodzinnym. Mimo godziny 23.00 na zegarku od razu przebiegłam się po ogrodzie, moim ulubionym miejscu zabaw z dzieciństwa. Każdy był zmęczona podróżą więc wieczór skończył się na kolacji i spaniu. Przez cały tydzień spędzaliśmy ze sobą wspólnie czas. Mama poprosiła Radka, aby wziął na ten czas urlop w pracy. Na początku trochę marudził, ale w końcu się zgodził. Odwiedzaliśmy rodzinę, chodziliśmy do teatru, kina, opery. Czułam się jak za czasów dzieciństwa, kiedy to matka chciała nam wynagrodzić w jakiś sposób brak ojca. W sobotę mama powiedziała, że ma dla nas niespodziankę. Zabrała nas na koncert swojego ulubionego muzyka – Piotra Rubika. Oboje z Radkiem nie wiemy co ona widzi w jego muzyce, ale mówi, że „ jest taka życiowa”. Poszliśmy, aby nie robić jej przykrości w końcu dzisiaj były jej imieniny. Impreza odbywała się  w restauracji, także grono kameralne i dość okrojone. Sławny dyrygent wraz ze swoimi wokalistami instalował się na podeście. Nie zabrał całego chóru. Wszystkich w sumie było ok 20 osób. Zajęliśmy swoje miejsca przy stoliku. Zamówiliśmy kolację i czekaliśmy na rozpoczęcie występu gościa specjalnego. Po chwili poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń, a tuż za moimi plecami zabrzmiał tak dobrze mi znany głos:
- Lilianna? Cóż za spotkanie…
- Andrzej… Co ty tu robisz? – spojrzałam na niego, a gdyby mój wzrok zabijał to leżał by już martwy.
- Yyyy przyszedłem z Maksymilianem, ale wy się już chyba znacie prawda? – spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem.
- Tak – powiedziałam cicho – Przedstawiałeś mi już swojego chłopaka…
- Narzeczonego – poprawił mnie tamten bezczelny typ stojący obok Andrzeja.
- Witam pani Anno – wyszczerzył zęby do mojej mamy i podał jej rękę Andrzej – Cześć Radku – strzelił uśmiechem w mojego brata, który zmierzył go wzrokiem mordercy, a potem wbił wzrok w stół. Moja mama także była ogromnie zaskoczona i nie była w stanie odezwać się słowem.  – Możemy się do was przysiąść? – myślałam, że go zabiję! Po tym co mi zrobił ma teraz czelność przyłazić tu, zaczepiać mnie i zakłócać mój spokój? Spojrzałam na Radka błagalnym wzrokiem, bo mama nadal była w ciężkim szoku.
- Właściwie to my… - zaczął Radek, ale Maks przerwał mu w połowie zdania dostawiając krzesła do naszego stolika.
- Nam też będzie miło spędzić z wami ten wieczór, a ja wreszcie poznam bliżej Liliannę, przyjaciółkę mojego Andrzeja. – spojrzał na mnie z przyklejonym do ryja uśmiechem.
- „Mojego Andrzeja?” No kurwa mać… - mruknęłam pod nosem za co zostałam zlinczowana wzrokiem przez matkę.
- Mówiłaś coś Lulusiu? – mój eks usadawiał się na krześle obok mnie.
- Nie mów do mnie Lulusiu! – syknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Jakoś kiedyś to zdrobnienie ci nie przeszkadzało…
- Kiedyś to kiedyś- zawarczałam. Chciałam mu powiedzieć coś jeszcze, ale jak na złość do naszego stolika przyczepiła się kolejna nieproszona osoba.
- Anusiu czy to ty? – jakaś kobieta próbowała nawiązać konwersację z moją matką.
- Krysia? O rany 15 lat cię nie widziałam, prawie się nie zmieniłaś…
- Ty też kochana! Słyszałam, że we Włoszech pracujesz. I jak ci tam?
- A no wiesz jakoś się żyje… - odpowiedziała wymijająco mamuśka.
- Mogę się do was dosiąść? – dopiero po chwili zorientowała się, że nie ma miejsca przy naszym stoliku, a Andrzej z Maksem wcisnęli się „ na czwartego”.  – Albo wiesz co? Chodź moja droga do nas, jest też Jolka i Jadzia, no wiesz… Ta z liceum. Pogadamy, powspominamy, a młodzież nich się tu sama bawi – strzeliła do nasz szeroki uśmiech.
- Wolałabym nie, przyszłam tu z rodziną i…
- No przecież to już nie są dzieci, poradzą sobie. Nie potrzebują nadgorliwej matczynej opieki, pewnie chcą sobie z kolegami na spokojnie porozmawiać – spojrzała w tym momencie w stronę intruzów okupujących nasz stolik.
- Mamusiu idź jak chcesz, dzisiaj jest Twoje święto! Baw się, a my damy sobie tu jakoś radę – spojrzałam  na Radka. Ten tylko pokiwał głową, widać było jego ogromne zaskoczenie, ale nie mieliśmy wpływu na dalszy rozwój sytuacji. Mama na początku nie chciała nas zostawiać, ale za naszą namową  przysiadła się do swoich koleżanek z liceum, a ja zostałam przy stoliku z bratem, Maksem i Andrzejem. Nie chciałam jej psuć tego wieczoru, były przecież jej imienyny…
- No to opowiadaj jak ci się żyje Lilka? – Andrzej nie dawał za wygraną.
- Dzięki. Nie narzekam. – ucinałam każde zdanie jak tylko mogłam.
- A co Ty teraz robisz tak w ogóle? – kontynuował.
- Uczę się, pracuję.
- Pracujesz? – był wyraźnie zdzwiony, a ja zagotowałam się ze złości. Radek na szczęście to zauważył i postanowił zakończyć rozmowę za mnie.
-Tak, pracuje z siatkarską Reprezentacją Polski – odpowiedział z nieukrywanym zadowoleniem i czekał na reakcje Andrzeja.
- Tak? – zachichotał z mogłabyś mi załatwić autografy? – spojrzał na mnie i mówił to z kpiną w głosie. Ewidentnie mi nie wierzył, nie wierzył Radkowi…Na szczęście nie zdążyłam odpowiedzieć, bo na scenę wszedł sławny kompozytor wraz ze swoim zespołem i zaczęli od piosenki. Myślałam, że nie wyrobię… Widok mojego byłego faceta z jego nowym… narzeczonym przyprawiał mnie o zawał serca i mdłości. „Wybudujmy most dwojga serc” wył niemiłosiernie wokalista, a Maksymilian nie omieszkał złapać za rękę Andrzeja i zgrywać zakochanej pary. Nawet nie kryli się ze swoim związkiem… Poczułam jak dzisiejsza kolacja podchodzi mi do gardła.
-Muszę do toalety, zaraz wrócę – syknęłam przez zaciśnięte zęby w kierunku Radka.
-Lilka, wszystko ok?
- Tak – rzuciłam wybiegając z sali. Wpadłam na korytarz i skierowałam się do damskiej toalety. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i wybuchnęłam głośnym płaczem. Słyszałam, że do pomieszczenie ktoś wchodzi, ale teraz miałam to głęboko gdzieś. Chciałam zapaść się pod ziemię… Zniknąć…
- Przepraszam czy wszystko w porządku? – do mojej kabiny ktoś zastukał i usłyszałam ciepły kobiecy głos.
- Tak – burknęłam i po chwili dotarło do mnie, że gdzieś ten głos już słyszałam.
- Na pewno nic pani nie jest? – kontynuowałam wywiad osoba po drugiej stronie drzwi.
- Na pewno… - posiedziałam jeszcze chwilę w zamknięciu, ale wiedziałam, że czas najwyższy wracać do Radka, przecież zostawiłam go tam samego z dwoma pedałami. Wyszłam niepewnie z kabiny myśląc, że moja „wybawicielka” już dawno sobie poszła. Niestety myliłam się.
- Lilianna? – spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem – Co się stało?
- Iwona? Co ty tu robisz? -  byłam cholernie zdziwiona spotykając żonę Krzyśka, którą kilka dni temu poznałam na lotnisku.
- Przyjechaliśmy z Krzysiem nad nasze polskie morze, bo oboje mamy trochę czasu wolnego i zaciągnęłam go dzisiaj na ten koncert, bo większych planów na wieczór nie mieliśmy… A Ty co tu robisz? – spojrzała na mnie badawczo.
- Ja tu mieszkam. W Kołobrzegu jest mój dom rodzinny… Krzysiek też  tu jest?
- Tak siedzi na sali zasłuchany w rubikowe piosenki, chociaż na początku wcale mu do gustu nie przypadły… - westchnęła i spojrzała na mnie- Powiesz mi wreszcie co ci się stało – wyjęła ze swojej torby chusteczki i podała mi całą paczkę. Podziękowałam i wyjęłam sobie od razu dwie. Kiedy zobaczyłam się w lustrze doznałam szoku. Cały tusz spływał po mojej twarzy, a oczy miałam podkrążone i zaczerwienione. – Lilka- z zamyślenia wyrwał mnie głos Iwony – No powiesz wreszcie?
- Nic się nie stało… - odpowiedziałam wycierając tusz z policzków.
- Słuchaj… wiem, że się praktycznie nie znamy, ale wiem też, że przyjaźnisz się z Krzyśkiem, a jego przyjaciele są moimi przyjaciółmi… Może mogę ci jakoś pomóc? – spojrzała na mnie z troską.
- Na moje dolegliwości nie ma żadnego lekarstwa – chlipnęłam zakrywając twarz w dłoniach.
- Ej Lilka! – Iwona podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła – To przez jakiegoś faceta tak? Zostawił cię? – pokiwałam tylko głową, a ona mocniej przycisnęłam mnie do siebie – Nie martw się, jakoś to będzie. Nie był ciebie wart…
- A skąd to możesz wiedzieć? Przecież w ogóle mnie nie znasz…
- To prawda, nie znam cię dobrze, ale na pierwszy rzut oka wydajesz się niezwykle ciepłą i otwartą osobą – uśmiechnęła się do mnie serdecznie – I liczę na to, że będziemy w końcu mogły się lepiej poznać.  – Chcesz wracać na salę czy masz ochotę na spacer?
- Zostawisz tam Krzysztofa samego?
- Jak trochę posiedzi to nic mu się nie stanie – zagarnęła mnie ramieniem i wyszłyśmy na zewnątrz lokalu. Spacerowałyśmy w pobliskim parku i rozmawiałyśmy. Opowiedziałam jej całą historię z Andrzejem, jak dostałam się na staż do Reprezentacji. Ona opowiadała o swoim życiu i dzieciństwie, o tym jak poznała Igłęi jak zaczęli ze sobą chodzić. Miała do niego ogromne zaufanie i wiedziała, że miedzy mną, a nim jest tylko i wyłącznie przyjaźń. Chodziłyśmy tak z dobre dwie godziny, aż w końcu rozdzwoniły się nam telefony. Do niej dzwonił zdenerwowany Krzyś, a do mnie mama z Radkiem. Nie chciałam już wracać na salę, a Iwona poczekała ze mną na zwewnątrz, aż wszyscy wyjdą. Krzysiek  gdy tylko zobaczył nas razem cholernie się zdziwił i zaraz przybiegł. Opowiedziałyśmy mu w skrócie co i jak, a on mnie mocno przytulił i obiecał, że pogada z Andrzejem mimo tego, że mu tu odradzałam. Prosiłam go, aby dał sobie spokój, ale wpadł w niezły szał. Dołączył do niego Radek, który także czekał na sposobność aby sobie go „wypożyczyć”. Podeszli do niego i chcieli zacząć konwersację, ale Andrzej musiał się ich wystraszyć bo najnormalniej w świecie zwiał wraz ze swoim kochankiem do wolnej taksówki na postoju obok restauracji. Chłopcy nie ruszali „w pościg” za nim bo i tak dużo by to nie dało. Ostatecznie postanowiłam postarać się zapomnieć o całej sprawie. Mama zaprosiła Krzysia i Iwonę na obiad do nas następnego dnia.
 
 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Znalazłam chwilkę więc wrzucam kolejny rozdział ;) Miłej lektury, pozdrawiam - Linka :)

9 komentarzy:

  1. ale chora sytuacja w klubie:/ postać Iwony jak dla mnie najbardziej na plus :) szkoda, że temu całemu Andrzejkowi nie obili buźki :p
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie może być za słodko ;) Siatkarzowi nie wypada robić rozpierdzielu w klubie, przynajmniej do czasu ;p
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Jestem i ja :) Zaległości nadrobiłam, ale czyta się to tak fajnie, że nie było z tym żadnego problemu. Wręcz przeciwnie, aż nie mogę się doczekać kolejnej części :) No Lilka na nudę narzekać z pewnością nie może. I trochę się dziwie, że Andrzejowi się jeszcze porządnie nie oberwało xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło z tego pozowu :) Nowy rozdział powinien pojawić się dzisiaj ( jak dobrze pójdzie) Pozdrawiam i zapraszam częściej :)

      Usuń
  3. Nieźle! Nie wyobrażam sobie takiej akcji z klubu! Czyżby Lilka zaprzyjaźniła się również z Iwoną?:)
    Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/ oraz na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/ Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygląda na to, że złapały wspólny język ;) A Andrzej zdecydowanie przesadził... Też mnie już zaczął wkurzać :D Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Hej, znalazłam twojego bloga przez przypadek, a ściślej mówiąc tak z nudów. :) I wcale nie żałuję. Czytam wszystko od początku i bardzo mi się podoba. Czyta się lekko i nie zauważyłam większych błędów, co bardzo ułatwia czytanie. :)
    Zostawiam komentarz, żeby było że trochę przeczytałam, ale nie mam pewności , że wszystko zdążę przeczytać dzisiaj. :)
    Powód? - Nauka. :/
    Na pewno przeczytam wszystko, jak nie teraz to w nocy pod kołdrą na telefonie. :P
    I zostawię komentarz. :)
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dopiero teraz odnajduję Twój komentarz. Dzięki za wszystkie miłe słowa ;*

      Usuń