Budzik dał o sobie znać o 5.30. Krzyś i Łukasz o dziwo
szybko wyskoczyli z łóżek i dokończyli pakowanie. Tym razem to ja miałam opory
ze wstawaniem, ale te wredoty ściągnęły
ze mnie kołdrę i zabrały mi poduszkę więc innego wyjścia nie było. Każdy
cieszył się, że wraca do domu. Szybkie śniadanie i podróż na lotnisko upłynęły
w miłym nastroju. Michaś jak zwykle uraczył nas swoimi śpiewami. W autobusie
zmieniłam towarzystwo na „poważniejsze” i siedziałam z przodu razem ze sztabem
medycznym i trenerskim, czyli w sumie
tam gdzie powinnam siedzieć zawsze. Z odprawą na lotnisku też nie było
większych problemów, a o 8.30 wszyscy siedzieliśmy w wygodnym samolocie
zadowoleni z powrotu do kraju. Gdy jechaliśmy na lotnisko zadzwonił do mnie Radek
z informacją, że przyjedzie po mnie do Warszawy. Powiedział, że będzie czekał
na lotnisku, i że ma dla mnie niespodziankę. Gdy zapytałam o szczegóły mój
kochany braciszek jak zwykle nic mi nie powiedział. Lot upłynął spokojnie.
Większa część ekipy ucinała sobie jeszcze drzemkę, ale gdy tylko samolot
znalazł się nad warszawskim lotniskiem wszyscy nagle się ożywili. Widzieliśmy z
góry tysiące samochodów zaparkowanych na parkingach, ludzi ciągnących do portu
lotniczego przybranych w biało-czerwone barwy. Każdy wierny kibic chciał
powitać swoich bohaterów osobiście. Marzyłam o ciepłej kąpieli i własnym,
wygodnym łóżeczku. Chciałam wypocząć i odespać czas spędzony w Sofii. Cieszyłam
się także na spotkanie z bratem, bo dawno go nie widziałam. Kiedy wylądowaliśmy
i skierowaliśmy się do budynku do naszych uszu doszły gromkie okrzyki kibiców i
piski nastolatek, które liczyły na autograf bądź też wspólne zdjęcie z
ulubionym siatkarzem. Gdy weszliśmy na główny hol i zobaczyłam całą masę ludzi
to po raz kolejny doszłam do wniosku, że sportem narodowym powinna oficjalnie
zostać uznana siatkówka, a nie piłka nożna. Pożegnałam się z doktorem, trenerem
i statystykami póki jeszcze miałam okazję, później mogłoby być ciężko.
Odebrałam swój bagaż i przemknęłam po cichu obok rozwrzeszczanego tłumu fanek,
aby nie zostać przez nie staranowaną. Rozglądałam się w poszukiwaniu Radka, ale
w takim tłumie ludzi ciężko było go zlokalizować. Siatkarze rozdawali już w
najlepsze autografy, a prezes Przedpełski ściskał Anastasiego i cały sztab
szkoleniowy składając gratulacje. Radek zauważył mnie pierwszy krzycząc do
mnie:
-Lilka! Tutaj- pomachał biało – czerwonym szalikiem w górze.
Podbiegłam w jego kierunku i rzuciłam się mu na szyję ściskając go serdecznie.
- Radziulaaa! Stęskniłam się za tobą jełopie – cmoknęłam go
w policzek.
- Jełopie? Czekaj ty mała, wredna... – chciał mnie połaskotać,
ale ktoś przerwał mu w połowie zdania wyłaniając się zza jego pleców.
- A wy nadal zachowujecie się jak dzieci? – mama pokręciła
głową uśmiechając się.
- Mama! – wrzasnęłam puszczając Radka i rzucając się jej na
szyję – Mamusiu, no wreszcie – cmoknęłam ja w policzek – Czemu nie dałaś znać,
że przyjeżdżasz?
- Bo chcieliśmy ci zrobić niespodziankę – wyszczerzył ząbki
Radzio.
- No to się wam udało – uściskałam mamę raz jeszcze, a
Radkowi wręczyłam mój bagaż – Kochani zbierajmy się już stąd bo zaraz tu
ogłuchnę – zrobiłam proszącą minkę. Przystali na moją propozycję, ale gdy
przeszliśmy parę metrów ktoś złapał mnie
za ramię. Odwróciłam się i…
- A ty gdzie się wybierasz bez pożegnania? – stał za mną
uśmiechnięty Olek.
- Do domu mój drogi, wreszcie do domu – uśmiechnęłam się i
uściskałam go serdecznie, dając mu buziaka w policzek. – Widzimy się za tydzień
w Spale.
- No jasne, że się widzimy – posłał mi swój ciepły uśmiech –
A to zapewne jest ten sławny Radek – spojrzał na mojego brata.
- Sławny? – tym razem to Radek miał wymalowane na twarzy
pytanie „what the fuck?”
- No chłopie słyszałem o tobie dużo dobrego – uśmiechnął się
Bielecki podając rękę mojemu bratu. – Olek jestem.
- Witam, Radek miło mi – odwzajemnił uśmiech, ale nadal miał
dziwną minę.
- A to piękna kobieta to zapewne twoja mama Liluś, prawda? –
spojrzał na moją rodzicielkę – Jak dwie krople wody…
- Niezmierni mi miło –moja mamuśka podała mu rękę z uśmiechem
– Anna jestem.
- Aleksander – wyszczerzył swoje śnieżnobiałe uzębienie. -
Ma pani wspaniałą córkę i cieszę się bardzo, że to właśnie ona trafiła
do mnie na staż.
- Miło mi słyszeć tak ciepłe słowa o mojej córce. Nie
sprawiała kłopotów?
- Lilka? Skądże, to anioł – zachichotał Bielecki i puścił mi
oko za co został zgromiony moim spojrzeniem. – Dobra nie zatrzymuję was, bo
widzę, że Lili spieszy się do domu. Miło była poznać – zwrócił się do mamy i
brata. – A ciebie widzę za tydzień – posłał mi szeroki uśmiech.- Paaa.
- Dobra zmywam się stąd zanim reszta przypomni sobie o
pożegnaniach… - chwyciłam mamę i Radka pod ramiona i szliśmy przeciskając się
miedzę kibicami do wyjścia.
- Liliannaaaaa! – „O nie…” pomyślałam, słysząc
wydzierającego się za mną Krzyśka. Ledwo zdążyłam się odwrócić w kierunku z
którego płynął głos, a on już rzucił się na mnie i zaczął ściskać w swoich
ramionach. Przedstawiłam mu brata i mamę, którzy nie kryli swojego zadowolenia
z możliwości poznania naszego libero. Krzysiek porwał mnie na chwilę do swojej
rodziny, bo niby jego żona chciała mnie bardzo poznać. Na pierwszy rzut oka
Iwona wydała mi się naprawdę bardzo sympatyczną kobietą. Jednego jestem pewna –
Krzysiek ma słodkie dzieciaki. Sebastian jest strasznie do niego podobny, a Dominika
odziedziczyła jego oczy. Porozmawiałam z nimi chwilę i już chciałam wracać do
mamy i Radka, ale wypatrzył mnie Ziomek i także nie obeszło się bez pożegnać i
poznania jego szanownej małżonki Agnieszki. Później samo jakoś poleciało i
wychodząc z lotniska znałam też Oliwię, Joannę, Aleksandrę, Hannę, Agnieszkę
,Justynę, Dagmarę, Monikę i Kasię – siostrę Zibiego. Z lotniska pojechaliśmy
prosto do mojego mieszkania, przepakowałam rzeczy i zjedliśmy obiad, aby
późnym popołudniem ruszyć do rodzinnego Kołobrzegu. Auto jak zwykle prowadził Radek,
mama siedziała obok niego, a ja ulokowałam się z tyłu.
- Mamuś zostajesz z nami długo?
- A co już chcesz się mnie pozbyć? – spojrzał na mnie.
- Nie! Chcę tylko wiedzieć ile będziemy mogli się tobą
nacieszyć.
- Wzięłam urlop i trochę zostanę w Polsce – odpowiedziała z
uśmiechem.
- Cieszymy się, prawda Radziu – walnęłam w jego siedzenie.
- No pewnie! – odpowiedział z entuzjazmem w głosie. Podróż
minęła szybko i spokojnie. Późnym wieczorem byliśmy w naszym domu rodzinnym. Mimo godziny 23.00 na zegarku od razu
przebiegłam się po ogrodzie, moim ulubionym miejscu zabaw z dzieciństwa. Każdy
był zmęczona podróżą więc wieczór skończył się na kolacji i spaniu. Przez cały
tydzień spędzaliśmy ze sobą wspólnie czas. Mama poprosiła Radka, aby wziął na
ten czas urlop w pracy. Na początku trochę marudził, ale w końcu się zgodził.
Odwiedzaliśmy rodzinę, chodziliśmy do teatru, kina, opery. Czułam się jak za
czasów dzieciństwa, kiedy to matka chciała nam wynagrodzić w jakiś sposób brak
ojca. W sobotę mama powiedziała, że ma dla nas niespodziankę. Zabrała nas na
koncert swojego ulubionego muzyka – Piotra Rubika. Oboje z Radkiem nie wiemy co
ona widzi w jego muzyce, ale mówi, że „ jest taka życiowa”. Poszliśmy, aby nie
robić jej przykrości w końcu dzisiaj były jej imieniny. Impreza odbywała
się w restauracji, także grono kameralne
i dość okrojone. Sławny dyrygent wraz ze swoimi wokalistami instalował się na
podeście. Nie zabrał całego chóru. Wszystkich w sumie było ok 20 osób.
Zajęliśmy swoje miejsca przy stoliku. Zamówiliśmy kolację i czekaliśmy na
rozpoczęcie występu gościa specjalnego. Po chwili poczułam na swoim ramieniu
czyjąś dłoń, a tuż za moimi plecami zabrzmiał tak dobrze mi znany głos:
- Lilianna? Cóż za spotkanie…
- Andrzej… Co ty tu robisz? – spojrzałam na niego, a gdyby
mój wzrok zabijał to leżał by już martwy.
- Yyyy przyszedłem z Maksymilianem, ale wy się już chyba
znacie prawda? – spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem.
- Tak – powiedziałam cicho – Przedstawiałeś mi już swojego
chłopaka…
- Narzeczonego – poprawił mnie tamten bezczelny typ stojący
obok Andrzeja.
- Witam pani Anno – wyszczerzył zęby do mojej mamy i podał
jej rękę Andrzej – Cześć Radku – strzelił uśmiechem w mojego brata, który
zmierzył go wzrokiem mordercy, a potem wbił wzrok w stół. Moja mama także była
ogromnie zaskoczona i nie była w stanie odezwać się słowem. – Możemy się do was przysiąść? – myślałam, że
go zabiję! Po tym co mi zrobił ma teraz czelność przyłazić tu, zaczepiać mnie i
zakłócać mój spokój? Spojrzałam na Radka błagalnym wzrokiem, bo mama nadal była
w ciężkim szoku.
- Właściwie to my… - zaczął Radek, ale Maks przerwał mu w
połowie zdania dostawiając krzesła do naszego stolika.
- Nam też będzie miło spędzić z wami ten wieczór, a ja
wreszcie poznam bliżej Liliannę, przyjaciółkę mojego Andrzeja. – spojrzał na
mnie z przyklejonym do ryja uśmiechem.
- „Mojego Andrzeja?” No kurwa mać… - mruknęłam pod nosem za
co zostałam zlinczowana wzrokiem przez matkę.
- Mówiłaś coś Lulusiu? – mój eks usadawiał się na krześle
obok mnie.
- Nie mów do mnie Lulusiu! – syknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Jakoś kiedyś to zdrobnienie ci nie przeszkadzało…
- Kiedyś to kiedyś- zawarczałam. Chciałam mu powiedzieć coś
jeszcze, ale jak na złość do naszego stolika przyczepiła się kolejna
nieproszona osoba.
- Anusiu czy to ty? – jakaś kobieta próbowała nawiązać
konwersację z moją matką.
- Krysia? O rany 15 lat cię nie widziałam, prawie się nie
zmieniłaś…
- Ty też kochana! Słyszałam, że we Włoszech pracujesz. I jak
ci tam?
- A no wiesz jakoś się żyje… - odpowiedziała wymijająco
mamuśka.
- Mogę się do was dosiąść? – dopiero po chwili zorientowała
się, że nie ma miejsca przy naszym stoliku, a Andrzej z Maksem wcisnęli się „
na czwartego”. – Albo wiesz co? Chodź
moja droga do nas, jest też Jolka i Jadzia, no wiesz… Ta z liceum. Pogadamy,
powspominamy, a młodzież nich się tu sama bawi – strzeliła do nasz szeroki
uśmiech.
- Wolałabym nie, przyszłam tu z rodziną i…
- No przecież to już nie są dzieci, poradzą sobie. Nie
potrzebują nadgorliwej matczynej opieki, pewnie chcą sobie z kolegami na
spokojnie porozmawiać – spojrzała w tym momencie w stronę intruzów okupujących
nasz stolik.
- Mamusiu idź jak chcesz, dzisiaj jest Twoje święto! Baw
się, a my damy sobie tu jakoś radę – spojrzałam
na Radka. Ten tylko pokiwał głową, widać było jego ogromne zaskoczenie,
ale nie mieliśmy wpływu na dalszy rozwój sytuacji. Mama na początku nie chciała
nas zostawiać, ale za naszą namową
przysiadła się do swoich koleżanek z liceum, a ja zostałam przy stoliku
z bratem, Maksem i Andrzejem. Nie chciałam jej psuć tego wieczoru, były
przecież jej imienyny…
- No to opowiadaj jak ci się żyje Lilka? – Andrzej nie dawał
za wygraną.
- Dzięki. Nie narzekam. – ucinałam każde zdanie jak tylko
mogłam.
- A co Ty teraz robisz tak w ogóle? – kontynuował.
- Uczę się, pracuję.
- Pracujesz? – był wyraźnie zdzwiony, a ja zagotowałam się
ze złości. Radek na szczęście to zauważył i postanowił zakończyć rozmowę za
mnie.
-Tak, pracuje z siatkarską Reprezentacją Polski –
odpowiedział z nieukrywanym zadowoleniem i czekał na reakcje Andrzeja.
- Tak? – zachichotał z mogłabyś mi załatwić autografy? –
spojrzał na mnie i mówił to z kpiną w głosie. Ewidentnie mi nie wierzył, nie
wierzył Radkowi…Na szczęście nie zdążyłam odpowiedzieć, bo na scenę wszedł
sławny kompozytor wraz ze swoim zespołem i zaczęli od piosenki. Myślałam, że nie wyrobię… Widok mojego byłego faceta z jego nowym…
narzeczonym przyprawiał mnie o zawał serca i mdłości. „Wybudujmy most dwojga
serc” wył niemiłosiernie wokalista, a Maksymilian nie omieszkał złapać za rękę
Andrzeja i zgrywać zakochanej pary. Nawet nie kryli się ze swoim związkiem…
Poczułam jak dzisiejsza kolacja podchodzi mi do gardła.
-Muszę do toalety, zaraz wrócę – syknęłam przez zaciśnięte
zęby w kierunku Radka.
-Lilka, wszystko ok?
- Tak – rzuciłam wybiegając z sali. Wpadłam na korytarz i
skierowałam się do damskiej toalety. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i wybuchnęłam
głośnym płaczem. Słyszałam, że do pomieszczenie ktoś wchodzi, ale teraz miałam
to głęboko gdzieś. Chciałam zapaść się pod ziemię… Zniknąć…
- Przepraszam czy wszystko w porządku? – do mojej kabiny
ktoś zastukał i usłyszałam ciepły kobiecy głos.
- Tak – burknęłam i po chwili dotarło do mnie, że gdzieś ten
głos już słyszałam.
- Na pewno nic pani nie jest? – kontynuowałam wywiad osoba
po drugiej stronie drzwi.
- Na pewno… - posiedziałam jeszcze chwilę w zamknięciu, ale
wiedziałam, że czas najwyższy wracać do Radka, przecież zostawiłam go tam
samego z dwoma pedałami. Wyszłam niepewnie z kabiny myśląc, że moja
„wybawicielka” już dawno sobie poszła. Niestety myliłam się.
- Lilianna? – spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem – Co się
stało?
- Iwona? Co ty tu robisz? -
byłam cholernie zdziwiona spotykając żonę Krzyśka, którą kilka dni temu
poznałam na lotnisku.
- Przyjechaliśmy z Krzysiem nad nasze polskie morze, bo
oboje mamy trochę czasu wolnego i zaciągnęłam go dzisiaj na ten koncert, bo
większych planów na wieczór nie mieliśmy… A Ty co tu robisz? – spojrzała na mnie
badawczo.
- Ja tu mieszkam. W Kołobrzegu jest mój dom rodzinny…
Krzysiek też tu jest?
- Tak siedzi na sali zasłuchany w rubikowe piosenki, chociaż
na początku wcale mu do gustu nie przypadły… - westchnęła i spojrzała na mnie-
Powiesz mi wreszcie co ci się stało – wyjęła ze swojej torby chusteczki i
podała mi całą paczkę. Podziękowałam i wyjęłam sobie od razu dwie. Kiedy
zobaczyłam się w lustrze doznałam szoku. Cały tusz spływał po mojej twarzy, a
oczy miałam podkrążone i zaczerwienione. – Lilka- z zamyślenia wyrwał mnie głos
Iwony – No powiesz wreszcie?
- Nic się nie stało… - odpowiedziałam wycierając tusz z
policzków.
- Słuchaj… wiem, że się praktycznie nie znamy, ale wiem też,
że przyjaźnisz się z Krzyśkiem, a jego przyjaciele są moimi przyjaciółmi… Może
mogę ci jakoś pomóc? – spojrzała na mnie z troską.
- Na moje dolegliwości nie ma żadnego lekarstwa – chlipnęłam
zakrywając twarz w dłoniach.
- Ej Lilka! – Iwona podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła
– To przez jakiegoś faceta tak? Zostawił cię? – pokiwałam tylko głową, a ona
mocniej przycisnęłam mnie do siebie – Nie martw się, jakoś to będzie. Nie był
ciebie wart…
- A skąd to możesz wiedzieć? Przecież w ogóle mnie nie
znasz…
- To prawda, nie znam cię dobrze, ale na pierwszy rzut oka
wydajesz się niezwykle ciepłą i otwartą osobą – uśmiechnęła się do mnie
serdecznie – I liczę na to, że będziemy w końcu mogły się lepiej poznać. – Chcesz wracać na salę czy masz ochotę na
spacer?
- Zostawisz tam Krzysztofa samego?
- Jak trochę posiedzi to nic mu się nie stanie – zagarnęła
mnie ramieniem i wyszłyśmy na zewnątrz lokalu. Spacerowałyśmy w pobliskim parku
i rozmawiałyśmy. Opowiedziałam jej całą historię z Andrzejem, jak dostałam się
na staż do Reprezentacji. Ona opowiadała o swoim życiu i dzieciństwie, o tym
jak poznała Igłęi jak zaczęli ze sobą chodzić. Miała do niego ogromne zaufanie
i wiedziała, że miedzy mną, a nim jest tylko i wyłącznie przyjaźń. Chodziłyśmy
tak z dobre dwie godziny, aż w końcu rozdzwoniły się nam telefony. Do niej
dzwonił zdenerwowany Krzyś, a do mnie mama z Radkiem. Nie chciałam już wracać
na salę, a Iwona poczekała ze mną na zwewnątrz, aż wszyscy wyjdą. Krzysiek gdy tylko zobaczył nas razem cholernie się
zdziwił i zaraz przybiegł. Opowiedziałyśmy mu w skrócie co i jak, a on mnie
mocno przytulił i obiecał, że pogada z Andrzejem mimo tego, że mu tu
odradzałam. Prosiłam go, aby dał sobie spokój, ale wpadł w niezły szał.
Dołączył do niego Radek, który także czekał na sposobność aby sobie go
„wypożyczyć”. Podeszli do niego i chcieli zacząć konwersację, ale Andrzej
musiał się ich wystraszyć bo najnormalniej w świecie zwiał wraz ze swoim
kochankiem do wolnej taksówki na postoju obok restauracji. Chłopcy nie ruszali
„w pościg” za nim bo i tak dużo by to nie dało. Ostatecznie postanowiłam
postarać się zapomnieć o całej sprawie. Mama zaprosiła Krzysia i Iwonę na obiad
do nas następnego dnia.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Znalazłam chwilkę więc wrzucam kolejny rozdział ;) Miłej lektury, pozdrawiam - Linka :)
ale chora sytuacja w klubie:/ postać Iwony jak dla mnie najbardziej na plus :) szkoda, że temu całemu Andrzejkowi nie obili buźki :p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Nie może być za słodko ;) Siatkarzowi nie wypada robić rozpierdzielu w klubie, przynajmniej do czasu ;p
UsuńPozdrawiam! :)
Dzięki, już czytam :)
OdpowiedzUsuńJestem i ja :) Zaległości nadrobiłam, ale czyta się to tak fajnie, że nie było z tym żadnego problemu. Wręcz przeciwnie, aż nie mogę się doczekać kolejnej części :) No Lilka na nudę narzekać z pewnością nie może. I trochę się dziwie, że Andrzejowi się jeszcze porządnie nie oberwało xD
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło z tego pozowu :) Nowy rozdział powinien pojawić się dzisiaj ( jak dobrze pójdzie) Pozdrawiam i zapraszam częściej :)
UsuńNieźle! Nie wyobrażam sobie takiej akcji z klubu! Czyżby Lilka zaprzyjaźniła się również z Iwoną?:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/ oraz na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/ Pozdrawiam :)
Wygląda na to, że złapały wspólny język ;) A Andrzej zdecydowanie przesadził... Też mnie już zaczął wkurzać :D Pozdrawiam! :)
UsuńHej, znalazłam twojego bloga przez przypadek, a ściślej mówiąc tak z nudów. :) I wcale nie żałuję. Czytam wszystko od początku i bardzo mi się podoba. Czyta się lekko i nie zauważyłam większych błędów, co bardzo ułatwia czytanie. :)
OdpowiedzUsuńZostawiam komentarz, żeby było że trochę przeczytałam, ale nie mam pewności , że wszystko zdążę przeczytać dzisiaj. :)
Powód? - Nauka. :/
Na pewno przeczytam wszystko, jak nie teraz to w nocy pod kołdrą na telefonie. :P
I zostawię komentarz. :)
Pozdrawiam. :)
A ja dopiero teraz odnajduję Twój komentarz. Dzięki za wszystkie miłe słowa ;*
Usuń