Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę- powiedziałam odkładając kartoteki na brzeg biurka.
- To tylko my – do pokoju wszedł Kurek i Bartman prowadząc
Winiarskiego.
- Jeju co się stało ? – spojrzałam na podwiniętą do góry
nogę Michała.
- Chciał założyć większe obciążenie i spadła mu na nogę cała
sztanga – relacjonował Zibi.
- Cholera! Posadźcie go tutaj – wskazałam na łóżko lekarskie
stojące w rogu gabinetu – Michał gdzie cię konkretnie boli? – spytałam z troską
w głosie.
- Wszędzie… - jęknął Winiar.
- Musisz dokładnie określić miejsce – zdjęłam delikatnie
but z jego nogi.
- Kostka po wewnętrznej i duży palec – jęczał.
- On sobie chyba rozgniótł tego palucha, bo mu cholernie
krew leci – stwierdził spostrzegawczy Kurek. Dopiero teraz zauważyłam, że
skarpetka Miśka była cała we krwi.
- Gdzie jest doktor? – zapytał Zibi.
- Pojechał razem z Olkiem po sprzęt – rzuciłam ściągając
powoli skarpetkę Winiarowi.
- Ja nie mogę czekać, aż wrócą bo się wykrwawię – jęknął
Misiek. Kurek z Bartmanem spojrzeli po sobie i wybuchnęli śmiechem. Mi też
chciało się śmiać, bo od zarwanego paznokcia nikt jeszcze nie umarł, no ale
zapewne strasznie to bolało.
- Dobra chłopaki dzięki za doprowadzenie pacjenta, a teraz
zmykajcie na trening – spojrzałam na nich.
- Zostaniemy z Miśkiem. Ja go za rękę potrzymam – zaczął
marudzić i nabijać się z chorego Kuraś.
- Spokojnie nic mu się złego tu nie stanie. A teraz sio –
pokazałam im drzwi. Wyszli niechętnie, ale co mieli zrobić, w końcu gabinet
fizjoterapeutyczny to moje miejsce pracy i ja tu rządzę.
- Masz lekko stłuczoną kostkę i zerwanego paznokcia, ale
będziesz żył – uśmiechnęłam się do Winiara.
- To mnie pocieszyłaś – odwzajemnił uśmiech.
- Teraz trochę zaszczypie – przemyłam mu palec wodą
utlenianą i założyłam opatrunek. Kostka lekko spuchła więc obłożyłam ją lodem.
Widać było, że chłód ukoił trochę ból, bo Michał zaczął żartować i się śmiać.
- Napijesz się kawy? – zaproponowałam mu.
- Jak taka ładna dziewczyna proponuje to nie wypada odmówić
– uśmiechnął się do mnie.
- Już się tak nie podlizuj – zaśmiałam się i zajęłam się
robieniem kawy. Po chwili podałam mu kubek, z którego leciała para.
- Dziękuję, kochana jesteś – zaczął mieszać cukier.
- Ja bym tak nie powiedziała – uśmiechnęłam się – Z
treningiem na dzisiaj to musisz sobie raczej odpuścić – spojrzałam na niego.
- Może do 16.00 mi przejdzie co? Zrób jakieś czary mary żeby
było dobrze, bo ja muszę ćwiczyć, żeby być w formie.
- Wróżką niestety nie jestem, chociaż czasami żałuję –
zaśmiałam się – A jak dobrze pójdzie to do ćwiczeń wrócisz jutro.
- Kurde przecież za chwilę gramy naprawdę ważne spotkania, a
ja się tak załatwiłem – widać było, że jest na siebie zły.
- Michał, to był wypadek, nawet najlepszemu się zdarza –
chciałam go jakoś pocieszyć – Jeżeli opuchlizna zejdzie do jutra i nie będzie
cię bolało to możesz w pełni obciążać nogę, ale dzisiaj zostań w ośrodku. Świat
się nie zawali jak raz nie pojawisz się na jednym treningu, a wierz mi, że
trener woli mieć jeden trening bez Michała Winiarskiego niż cały sezon
reprezentacyjny bez niego…
- Może i tak, ale sama wiesz że to dla mnie ważne, nie chcę
wypaść z formy – spojrzał na mnie
- Od jednego treningu z formy na pewno nie wypadniesz. Kto
jak kto, ale nie ty…
- A niby czemu? Przecież nie jestem jakimś „ cudownym
elementem”
- Wierz mi, że jesteś Winiar… Cała wasza drużyna składa się
z takich właśnie cudownych elementów, które po połączeniu dają nam cudowną
całość – uśmiechnęłam się
- Nawet jak przegrywamy ?
- Nawet wtedy… Dla wielu wiernych kibiców będziecie zawsze
najlepsi za to co robicie. – chciałam zakończyć ten temat, bo wiedziałam,że za
chilę za dużo powiem i później będę żałować, ale Michał jakoś się nie pieklił
do jego zakończenia i ciągle go przeciągał.
- A co my niby takiego robimy? Gramy sobie w siatkówkę, nic
więcej…
- No proszę cię? I ty się jeszcze pytasz co wy takiego
robicie? Winiar no! Przecież dobrze wiesz…
- Nie wiem… Oświecisz mnie – poruszał swoimi brwiami
- Dajecie ludziom wiarę w polski sport?- zadałam mu pytanie
z ironią w głosie- Jesteście jedyną
drużyną narodową na którą można liczyć. Jak wspominałam wcześniej każdy z was
jest indywidualnością, a razem tworzycie jedną wspaniałą całość. Każdy z was
wznosi do tej drużyny coś od siebie. Te odrębne osobowości, charaktery łączą
się na boisku w jeden team, który zawsze, ale to zawsze walczy do samego końca.
Nigdy się nie poddajecie, walczycie o każdy punkt, każda piłkę… Nie muszę chyba
dodawać, że to dzięki wam wielu kibiców pokochała tak piękny sport jakim jest
siatkówka. – spojrzałam na niego.
- Naprawdę tak uważasz? Czyli też chociaż troszkę nas
lubisz? – spojrzał na mnie uśmiechając się
- Ja was uwielbiam chłopcy! Wiesz… zanim w ogóle dostałam
ten staż, to jeździłam prawie na każdy mecz reprezentacji, pojawiałam się na
rozgrywkach klubowych. Siatkówka zaczęła mnie kręcić gdy miałam 5 lat i tak
zostało mi do teraz. Jestem dumna z tego, że mamy taką Reprezentację i tak
wspaniałych graczy. – wiedziałam, że czas już zakończyć monolog. Nie mogłam mu
przecież powiedzieć, że kocham ich za wszystko co robią, że są dla mnie
autorytetami i wzorem do naśladowania przez lata. Zawsze jak opowiadałam o wspaniałości tego sportu, drużynie narodowej
i ogólnie o wszystkich tych emocjach jakie dostarcza nam siatkówka to zawsze,
ale to zawsze czułam przysłowiową kluchę w gardle i miałam łzy w oczach. Tak
też było i tym razem, dlatego udałam, że mam lekka chrypę i zaczęłam kaszleć,
ale Misiek i tak zorientował się o co chodzi. Wstał z tego lekarskiego łóżka,
podszedł do mnie i tak po prostu mnie przytulił. Zrobiło mi się strasznie miło.
Wtuliłam się w niego, a on pogłaskał mnie po głowie i powiedział:
- Wiesz? Nigdy nie sądziłem, że spotkam dziewczynę tak młodą
jak ty, która nie będzie prosiła o autograf, zdjęcie, albo krzyczała, że mnie
kocha, chce wziąć ze mną ślub i mieć trójkę dzieci - oboje zaczęliśmy się śmiać
- Nie jestem tą popularną „hotką”, przepraszam – Michał
poczochrał moje włosy i zaczął się śmiać.
- I za to ci dziękuję. Nigdy nie spotkałem dziewczyny, która
w taki sposób i z takimi emocjami mówiła by o tym pięknym sporcie. Widzę, że
bardzo doceniasz to co robimy, widzę, że masz do nas ogromny szacunek –
spojrzał na mnie z uśmiechem.
- A ja nigdy nie sądziłam, że będę miała okazję osobiście
podziękować wam za te wszystkie wspaniałe chwile, które przeżyłam podczas
meczów, chwile radości i smutku, bo jestem kibicem drużyny nie sukcesu –
odwzajemniłam jego uśmiech.
- Jak na razie mówisz to tylko mi, będziesz musiała to
jeszcze powtórzyć chłopakom – zaśmiał się Winiar.
- Może lepiej nie… Jeszcze pomyślą, że mi odwaliło i co wtedy?
Praca z wami to szczyt moich marzeń i wierz mi nie chciałabym tak szybko
wylecieć – oboje zaczęliśmy się śmiać.
- Daj spokój – uśmiechnął się. Chciał jeszcze coś
powiedzieć, ale do gabinetu wpadł bez pukania Igła.
- Co z Winiarem? Co z Winiarem? – krzyknął
- Rany nie drzyj się tak bo ogłuchniemy! – zawołał Misiek –
Jak widzisz drogi Krzysiu żyję i mam się dobrze – wyszczerzył zęby w stronę
Igły.
- Wszystko w porządku, to tylko drobne stłuczenie. Jak
dobrze pójdzie od jutra będzie ćwiczył normalnie – uśmiechnęłam się.
- Uff – Igła otarł teatralnie pot z czoła- Wszyscy się o ciebie
martwiliśmy, ale widzę, że nie potrzebnie bo masz tutaj doskonałą opiekę.
- No ba, pełen zestaw, nawet kawę dostałem –uśmiechnął się
do mnie Winiar. W tym momencie do gabinetu wszedł Olek wraz z doktorem.
- Witam, jesteśmy już – uśmiechnął się – Działo się coś jak
nas nie było?
- Nic szczególnego… Hmm… może oprócz tego, że nam prawie
Winiar na siłowni zszedł – zachichotał rozbawiony Igła. Bielecki i doktor
spojrzeli na mnie a ja tylko pokiwałam głową i się uśmiechnęłam.
- Chciał zwiększyć obciążenie i spadła mu na nogę cała
sztanga. Co prawda zdarł sobie paznokieć z dużego palca i stłukł kostkę po
wewnętrznej stronie, ale zrobiłam mu opatrunek i schłodziłam nogę w lodzie. Jak
dobrze pójdzie jutro będzie mógł wrócić do treningów, bo to naprawdę nie jest
groźny uraz.
- Mówiłem, że w razie czego da sobie radę – Olek szturchnął
doktora – Zuch dziewczyna – oboje się do mnie uśmiechnęli.
- Ehhh a już myślałem, że będę miał nowy materiał do filmu
pt. „Jak to Winiar stracił palca”, albo coś w tym stylu, a tu taka
profesjonalna opieka medyczna – żalił się Igła – A mi się już powoli pomysły
kończą…
- Nieee! Igła nie wierzę, tobie się pomysły na filmiki
kończą? Ściamniasz jak nic – zaśmiałam się.
- To może nakręcisz film o nowych bokserkach Kurka, no tych
wiesz… z prosiaczkiem – zachichotał
Winiar.
- Z czym? – zapytałam chórkiem z Krzyśkiem, doktorem i
Olkiem
- No z prosiaczkiem z „ Kubusia Puchatka” – odpowiedział
krztusząc się ze śmiechu Winiarski. Wszyscy obecni wybuchnęli śmiechem, a
chwilę później Krzysiek pobiegł szukać Kurasia. Winiar podziękował za pomoc i
także się zmył. Ja do obiadu zajmowałam się kartotekami, uzupełniałam wszystkie
papiery i zrobiłam ten cholerny spis. Po obiedzie chłopaki szykowali się na
halę, a ja miałam trochę czasu dla siebie. Zaniosłam Olkowi wszystkie teczki z
dokumentami, zdziwił się, że tak szybko mi poszło. Zajrzałam do Winiara, aby
sprawdzić ja się czuje. Stwierdził, że wpadnie do mnie jak chłopaki pójdą na
trening. Jak obiecał tak też zrobił, gdy siedziałam w pokoju i uzupełniałam
kolejny stos papierów jakimi uraczył mnie Olo, słyszałam pukanie do drzwi
- Proszę, proszę – odwróciłam się w stronę drzwi.
- To tylko jak – do pokoju wszedł Michał – Obiecałem, więc
jestem – uśmiechnął się i usiadł na łóżku.
- Napijesz się czegoś? – spojrzałam na niego. Miałam to
szczęście, że w moim pokoju także był czajnik bezprzewodowy i kilka kubków,
więc mogłam zaoferować mu herbatę czy kawę.
- Herbaty to bym się napił, ale tym razem ja zrobię – wstał
z łóżka i podszedł do stolika, na którym stał czajnik, zagotował wodę i zajął
się zaparzaniem herbaty. – A ty co znowu uzupełniasz? – spojrzał na stos
papierów leżących na biurku.
- Olo uraczył mnie kolejną porcją dokumentów, tak swoją
drogą fajne zaległości w raportach macie – uśmiechnęłam się – Robię to, co z
reguły robią stażyści – odłożyłam na bok kolejny wypełniony już arkusz. Michał
zaparzył herbatę i zajął swoje poprzednie miejsce, a właściwie to wyłożył się
na moim łóżku.
- Nie za wygodnie? – rzuciłam kątem oka na zadowolonego
Miśka.
- Nie, jest w sam raz – wyszczerzy swoje białe ząbki. –
Dobrze, że zostałaś bo tak to bym się zanudził. Mogę obejrzeć twoje zdjęcia?
- Tak, są już zgrane na laptopa, włącz sobie - uśmiechnęłam się do niego znad stosu
dokumentów. Michał obejrzał wszystkie zdjęcie jakie miałam na kompie, trochę
się pośmiał z prywatnych sesji rodzinnych, trochę z tych pomeczowych. Później
doszedł do wniosku, że obejrzymy jakiś film. Z całą dokumentacją poszło mi dość
szybko więc mogłam sobie pozwolić na taką chwilę wytchnienia. Zdecydowaliśmy
się na „Wyjazd integracyjny”. Film nie należał do najambitniejszych, ale my po
prostu chcieliśmy się zrelaksować i trochę pośmiać. Skończyliśmy chwilę przed
kolacją, dlatego razem zeszliśmy na dół. Reszta ekipy już tam była i w
najlepsze zajadał się pysznymi kanapkami. Dosiedliśmy się do Kurka, Dzika i
Bartmana. Pogadaliśmy, trochę się pośmialiśmy. Generalnie było miło. Po kolacji
chłopcy mieli krótką odprawę ze statystykami, a ja w tym czasie dostarczyłam
Olkowi wypełnione papiery.
- Wszystko skończyłaś? – był lekko zdziwiony.
- Chyba, że jeszcze zarzucisz mnie kolejną stertą dokumentów
– uśmiechnęłam się.
- Nie tym razem to już naprawdę wszystkie. Szybko ci poszło,
dlatego w nagrodę masz wolny wieczór – podziękowałam i poszłam do pokoju.
Liczyłam na to, że może chociaż dzisiaj się wyśpię, ale jak zwykle się
przeliczyłam… Sprawdziłam szybko fejsa, odpisałam bratu na wiadomość, wysłałam
maila do mamy i chciałam iść pod prysznic, ale do pokoju bez pukania wpadł
roześmiany Kurek.
- Puka się! – wrzasnęłam na dzień dobry.
- No dobra, dobra nie
marudź – skrzywił się – Zbieraj się, idziemy!
- Niby gdzie? – spojrzałam na niego zdziwiona.
- Jak to gdzie? Do Gumy i Możdżiego grać w karty.
- O nie, nie ja odpadam. Chcę się wyspać, pobawcie się sami
– uśmiechnęłam się i liczyłam na to, że sobie pójdzie, ale on podbiegł do mnie, podniósł mnie do góry i przerzucił przez swoje ramię podobnie jak to zrobił
na basenie.
- Bartek! Pogięło cię? Puść mnie w tej chwili!
- Nie marudź tylko daj się porwać – zaczął się śmiać i
zaniósł mnie do pokoju Marcina i Pawła. Tam dopiero zostałam postawiona na
stabilnym gruncie. Wszyscy oczywiście już tam byli i rozgrywali pierwszą
kolejkę. Tradycyjnie wyrozbierani do bokserek i spodenek.
- Ooo jednak ci się udało ją namówić? – zaczął Guma – Bardzo
dobrze, siadaj proszę – posunął się na łóżku robiąc mi miejsce.
- Skoro mam już tu zostać to moglibyście się chociaż trochę
ubrać? – spojrzałam proszącym wzrokiem na nich wszystkich.
- Ubrać to nie, ale rozebrać bardziej to zawsze – zaczął
nabijać się Bartman.
- Nie dzięki, oszczędźcie mi tego widoku – spiorunowałam go
spojrzeniem – A zwłaszcza ty Zbyszku...
- Uuuuuu mistrz ciętej riposty – wtrącił się Igła – Dobra
jest, broni swojego – wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Wieczór upłynął w miłej
atmosferze. Rozegraliśmy kilka partyjek w wojnę, tysiąca czy makao. Ok 23.00
podziękowałam za towarzystwo i zmyłam się do pokoju. Wzięłam szybki prysznic,
wbiłam się w pidżamkę i wskoczyłam pod kołdrę. Niestety nie mogłam zasnąć tak
szybko jak chciałam. Ciągle nie docierało do mnie, że jestem tu gdzie jestem i
robię to co robię. Teraz mam okazję pracować z ludźmi, których wcześniej mogłam
podziwiać tylko z trybun na hali, bądź też przed telewizorem. Nasze relacje są
naprawdę dobre i znacznie wykraczają poza te wzorcowe kibic – zawodnik. Dobrze
się dogadujemy i myślę, że już tak będzie…Zaczęłam słuchać muzyki na mp3,
zasnęłam sama nie wiem kiedy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Cieszę się, że kolejne osoby decydują się zostawić komentarz po swoich odwiedzinach. Dziękuję za Wasze komplementy, ale liczę najbardziej na szczerość, bo Wasze zdanie na prawdę dużo dla mnie znaczy. Jest to mój pierwszy blog i na dobrą sprawę nie wiem czy jest w ogóle sens prowadzić go dalej, proszę o Wasze zdanie na ten temat. Pozdrawiam -Linka :)
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Cieszę się, że kolejne osoby decydują się zostawić komentarz po swoich odwiedzinach. Dziękuję za Wasze komplementy, ale liczę najbardziej na szczerość, bo Wasze zdanie na prawdę dużo dla mnie znaczy. Jest to mój pierwszy blog i na dobrą sprawę nie wiem czy jest w ogóle sens prowadzić go dalej, proszę o Wasze zdanie na ten temat. Pozdrawiam -Linka :)
dzięki za zaproszenie na przeczytanie Twojego opowiadania:) zaległości już nadrobiłam:)) na pewno będę stałym gościem:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Dziękuję, miło mi :) Zapraszam serdecznie i pozdrawiam :)
Usuńprzeczytałam od początku ;) podoba mi się jak piszesz :) dodaje do obserwowanych, dobrze? :d
OdpowiedzUsuńProszę bardzo :) Dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam i zapraszam częściej :)
Usuń