czwartek, 14 lutego 2013

Rozdział 15


Byłam chwilę u Olka podpisać papiery potrzebne do przedłużenia stażu. Plan na najbliższe godziny był taki: obiad, zniesienie bagaży do autobusu i podróż do Warszawy, Reprezentacja jedzie do hotelu, ja wracam do domu wymienić trochę garderobę, zrobić ekspresowe pranie i w poniedziałek o 6.00 spotykamy się na lotnisku i lecimy do Sofii. Nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się na serio, ale niezmiernie cieszyłam się z takiego obrotu spraw. Obiad minął w miłej i rozluźnionej atmosferze. Przy stoliku siedział ze mną Krzysiek, Kuba, Zbyszek, Bartek, Paweł i Marcin. Kuraś rozmawiał już z Zibim normalnie, śmiali się , żartowali. Wszystko wróciło do normy. Podczas obiadu trener wręczył mi uroczyście dokument przedłużający staż i nową umowę na najbliższy sezon Reprezentacyjny. Po obiedzie zapakowaliśmy swoje bagaże do autobusu i ruszyliśmy do Warszawy. Ja na początku siedziałam z przodu z całym sztabem szkoleniowym, ale później przesiadłam się na sam tył do chłopaków. Wbiłam się między Gumę, Możdżiego i Igłę. Winiar oczywiście puszczał muzę na cały autokar, a Zibi i Kuraś urządzili sobie karaoke. Wszyscy byli bardzo zmęczeni i po upływie jakiś dwóch godzin pozasypiali. Ja oparłam się o ramię Pawła, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i nawet nie wiem kiedy ucięłam sobie drzemkę. Na moim lewym ramieniu opierał się śpiący w najlepsze Marcin, a na Marcinie, Igła. Ruciu zrobił nam takie zdjęcie, bo naprawdę śmiesznie to wyglądało. Podróż minęła spokojnie i dość szybko. Obudziliśmy się dopiero, gdy autokar zaparkował na parkingu przed hotelem. Wszyscy pozabierali swoje rzeczy i poczłapali na recepcję, a ja pożegnałam się z nimi do rana i poszłam na przystanek tramwajowy. Gdy tylko dotarłam do mojego kochanego mieszkanka to od razu rzuciłam się na łóżko. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Rozpakowałam swoje rzeczy i zrobiłam szybkie pranie. Na balkonie miałam rozstawianą suszarkę, a że noce i wieczory były bardzo ciepłe to do rana wszystko pięknie wyschło. Z szafy spakowałam z powrotem nowe rzeczy, a rano dopakowałam resztę z suszarki. Wzięłam gorący prysznic i zadzwoniłam do mamy, a potem do Radka, żeby im o wszystkim opowiedzieć. Zasnęłam grubo po 24.00, a o 4.45 ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika. Wzięłam resztę garderoby, sześć razy sprawdzałam, czy aby na pewno spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy. Zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam na lotnisko. Była godzina 5.50, a chłopcy już tam byli. Przywitałam się ze wszystkimi i zajęłam swoimi obowiązkami wytyczonymi przez Olka. Rozdzieliłam im leki i zrobiłam potrzebne zastrzyki. Z odprawą poszło gładko i przed 8.00 siedzieliśmy już w samolocie. Podróż minęła szybko i nie była tak bardzo mecząca. Krzysiu nagrywał wstęp do nowego materiału z Ligi Światowej. Marcin jak zwykle grał w Diablo, Łukasz i Paweł czytali jakieś książki, a Kuraś rozgrywał w karty partyjkę ze Zbyszkiem i Dzikiem. Siedziałam w środku między Kubą, a Bieleckim. Czas upłynął nam na miłej rozmowie i żartach. Wylądowaliśmy bezpiecznie na lotnisku, wysiedliśmy z samolotu i czekaliśmy na odbiór bagaży. Później specjalnie podstawionym autobusem udaliśmy się do hotelu. Rozlokowanie w pokojach zajęło nam trochę czasu. W rezultacie okazało się, że nie dogadano się do końca ze Związkiem i źle wyliczono ilość zawodników. Brakowało jednoosobowego pokoju dla mnie, za to był jeden trzyosobowy przeznaczony dla kadry.
- Lila jest mały problem – poinformował mnie Anastasi – Nie uwzględnili jednoosobówki dla ciebie w rezerwacji, za to mamy w bonusie trzyosobówkę dla kadry – wywrócił znacząco oczami spoglądając w kierunku kobiety pracujące na recepcji.
- No i wygląda na to, że będziesz się musiała przemęczyć przez ten czas z jakąś dwójka oszołomów – puścił mi oko Bielecki – Możesz sobie wybrać – zaśmiał się, ale gdy zobaczył karcący wzrok trenera od razu przybrał poważną minę.
- Jakiś problem? Czemu nie idziemy już do pokojów? – obok nas znalazł się Ignaczak.
-Nie ma jednoosobowego pokoju dla Lilki, za to jest trzyosobowy dla kadry – odpowiedział na pytanie Bielecki.
-No to ja nie widzę problemu – zaczął nawijać Ziomek, który także podszedł do nas zorientować się w sytuacji.
- Problem to my właśnie mamy – westchnął Anastasi – Ale zaraz coś wymyślimy – uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
- A co tu dużo myśleć? – Zdziwił się Łukasz przygarniając mnie do siebie ramieniem. – My się z Krzysiem nią zaopiekujemy, bierzemy ten trzyosobowy pokój.
- No właśnie!- przytaknął Igła i złapał mnie pod rękę po drugiej stronie. – Panienka pójdzie z nami – zachichotał.
- O nie… - zaczęłam się śmiać.
- Recepcjonistka powiedziała, że jeżeli zwolni się jakiś jednoosobowy to zaraz cię tam mogą zakwaterować, a teraz to tylko chwilowe – spojrzał na mnie Anastasi.
- No bez przesady, jakoś z nimi te parę dni wytrzymam – uśmiechnęłam się do chłopaków – Albo oni ze mną…
 - Nie chcemy narażać naszej stażystki na jakieś niedogodności – drążył temat Anastasi.
- Jakie znów niedogodności? Przynajmniej będzie miała towarzystwo i nie będzie się nudziła sama w pokoju – stwierdził Ziomek – Z nami nic złego jej nie grozi, oboje jesteśmy odpowiedzialnymi mężami, a Krzysiu jest odpowiedzialnym tatusiem.
- No pewnie, zajmę się Lilką jak własną córcią – strzelił uśmiech numer 36262826 Igła.
- No to chyba będę miała fachową opiekę – spojrzałam na nich i zachichotałam.
- Pełen profesjonalizm – powiedział trener z uśmiechem na twarzy i wręczył nam klucz do pokoju. Właściwie to kartę, bo w tym hotelu niby wszystko było na pełnych standardach. Panowie pomogli mi z bagażem i wpuścili mnie pierwszą do pokoju.
- Moje to pod oknem! – rzuciłam się na łóżko stojące blisko okna.
- Ja biorę to w środku – zachichotał Igła zajmując swoje łóżku.
-A ja mam przynajmniej najbliżej do łazienki – stwierdził Ziomek kładąc się na swoim.
- Chyba wypadałby się trochę rozpakować nie? – spojrzałam na chłopaków.
- A po co… Jutro rano masz czas, a teraz marzy mi się tylko dobra kolacja, gorący prysznic i sen… Dużo snu – rozmarzył się Ziomek.
- Nie ma tak dobrze chłopcy, najpierw trening – uśmiechnęłam się złośliwie w ich kierunku.
- Co?! Jaki trening? – szybko przeszli do pozycji siedzącej.
- No wieczorem macie w planach trening… Nie zapominajcie, że jutro gracie mecz z Brazylią, a to ciężki przeciwnik – spojrzałam na nich z uśmiechem .
- Myślałem, że dzisiaj dadzą nam już spokój – marudził Igła.
- To wy sobie podyskutujcie, a ja idę wziąć prysznic – rzuciłam im jeszcze ciepły uśmiech i zniknęłam w łazience. Prysznic po podróży to było coś. Odprężyłam się i zrelaksowałam. Później łazienkę zajął Ziomek, a na końcu Igła. Kiedy wszyscy się już odświeżyli i przebrali do pokoju zapukał Kurek z Winiarskim.
- Cześć i czołem drużyno! – zawołał Winiar rozkładając się na moim łóżku – Wygodnie tu masz, nie ma co.
- A w ogóle to dlaczego Ty jesteś z nimi w pokoju co? – spojrzał na mnie zdziwiony Bartek – Ja na twoim miejscu to bym się gdzieś przeniósł…
- Niby gdzie? Jednoosobowego pokoju brak także…
- Zawsze możesz przyjść do nas – wyszczerzył ząbki Winiarski – Kuraś ma duże łóżko, zmieścilibyście się – zachichotał.
- Nie dzięki, nie skorzystam – wystawiłam mu język – Dobra chłopacy zbieram się na trening – wstałam i zaczęłam pakować torbę.
- Wcale mi się nie chce, ale jak mus to mus – wymamrotał Ziomek pakując swoją torbę.
- To wy się zbierajcie, a ja zmykam zlokalizować Olka – uśmiechnęłam się wychodząc z pokoju. Pokój Bieleckiego był na tym samym piętrze, tylko że po drugiej stronie korytarza. Zabraliśmy wszystkie rzeczy potrzebne na trening i udaliśmy się na halę jako pierwsi. Obiekt był naprawdę duży i robił wrażenie. Zaraz za nami pojawił się sztab trenerski i statystycy, którzy od razu zajęli się swoimi analizami i wykresami. Chłopcy o dziwno szybko się przebrali i rozpoczęli rozgrzewkę. Podszedł do mnie Winiar, aby zawinąć mu ten bolący jeszcze palec. Uwinęłam się szybko z powierzonym zadaniem i chwyciłam za aparat, a drużyna rozpoczęła grę. Trenowali przyjęcie, zagrywkę i ataki. Rewelacyjnie szło dziś Ruckowi, który co chwilę posyłał asa serwisowego na drugą stronę siatki. Zibi też był w dobrej formie, kończył każdą piłkę jaką dostał od Pawła. Spędziliśmy tam blisko dwie godziny, a ja miałam kolejne ciekawe zdjęcia do kolekcji. Po treningu udaliśmy się prosto na kolację do hotelowej restauracji, później była jeszcze krótka odprawa z trenerem i statystykami, a potem już upragniony czas wolny na odpoczynek. Za zegarze dochodziła godzina 22.30. Próbowałam dodzwonić się do mamy, ale nie odbierała. Napisałam więc jej krótkiego maila i zadzwoniłam do Radka. Był strasznie przybity, powiedział mi, że Angela się wyprowadziła. Znowu się o coś pokłócili… Już od kilku tygodni coś się między nimi stopniowo psuło, pocieszałam go, że będzie dobrze, ale wiem , że czasami to tylko puste słowa. Chciałabym być teraz obok niego i móc go przytulić z tym, że nie było to możliwe. Wyszłam porozmawiać na balkon, żeby nie przeszkadzać Krzysiowi i Łukaszowi. Rozmawiałam z nim prawie pół godziny. Mimo iż było lato wieczory nawet w Sofii nie należały do najcieplejszych. Słyszałam szczęk otwieranych drzwi balkonowych i poczułam na swoich ramionach ciepło polarowej bluzy. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam Zibiego stojącego tuż obok mnie. Pożegnałam się z Radkiem i skończyłam rozmowę.
-A ty znowu ratujesz mnie swoją bluzą – uśmiechnęłam się do niego.
-Jestem tam gdzie mnie potrzebują – odwzajemnił uśmiech -  Radek to twój brat prawda?
- Tak, widziałeś jego zdjęcia w albumie wtedy w Spale.
- Już sobie przypominam – uśmiechnął się – Zastanawiałem się gdzie się podziewasz, bo Igła i Ziomek siedzą u mnie i u Miśka w pokoju.
- Już ich wywiało ? –odwróciłam się w stronę pokoju i zobaczyłam, że nawet światło było wyłączone – A jeszcze trzy godziny temu byli tacy zmęczeni i śpiący – pokręciłam głową.
- Grają w karty i oglądają jakiś tam film – stwierdził Zbyszek.
- A ty nie grasz z nimi?
- Chciałem się przejść i przy okazji poszukać ciebie – uśmiechnął się.
- Spokojnie raczej się nie zgubię – odwzajemniłam  uśmiech.
- Wiesz, że jesteś takim naszym oczkiem w głowie i wszyscy się o ciebie martwimy- spojrzał na mnie.
- No tak… Dość, że najmłodsza to jeszcze kobieta nie? – skrzywiłam się
- Taka nasza mała kruszynka – zachichotał Zibi za co dostał dość mocnego kuksańca w bok.
- Ałaaa! Ty mnie chcesz przed jutrzejszym meczem uszkodzić?  - spojrzał na mnie z udawanym wyrzutem.
- A jak tak to co? – zaśmiałam się – No co ty,  gdzież bym śmiała… - ledwo powstrzymywałam śmiech.
- Oj chyba się pogniewamy… No chyba, że mnie ładnie przeprosisz – nadstawił swój policzek domagając się buziaka.
- Tak i co jeszcze byś chciał co? – zaśmiałam się i pokręciłam głową – Nic z tego panie Bartman.
- Tak? No to zobaczymy – złapał mnie na ręce i wchodząc z powrotem do pokoju rzucił na łóżku i zaczął łaskotać.
- Aaaaa! Zibi przestań proszę – nie mogłam powstrzymać śmiechu. – Wariat!
- Ale za to jaki kochany wariat – wyszczerzył swoje białe ząbki i dalej mnie łaskotał. Byłam na tyle sprytna, że zrobiłam fikołka w tył i uwolniłam się z rąk mojego oprawcy. Nie mogłam opanować napadu śmiechu z resztą Zbyszek też nie. Po naszych policzkach spływały już łzy, a my nadal nie mogliśmy przestać się śmiać. Zibi był w o wiele bardziej komfortowej sytuacji bo nie miał nałożonego tuszu na rzęsy, który teraz nie rozmazywał mu się po całej twarzy w przeciwieństwie do mnie. Akurat w tym czasie wparował do pokoju Guma bez pukania oczywiście. Gdy nas zobaczył to stwierdził, że przyjdzie później i szybko zamkną drzwi. Jego mina mówiła sama za siebie co jeszcze bardziej nas rozśmieszyło. Zibi przyczołgał się do mnie i usiadł obok na podłodze. Otarł kciukiem resztki tuszu z mojego policzka i uśmiechnął się do mnie. Powoli się uspokoiliśmy i siedząc dalej w tej pozycji zaczęliśmy normalnie rozmawiać. Około północy wrócił Ziomek z Krzyśkiem. Zibi też stwierdził, że będzie się powoli zbierał, bo przecież jutro ważny mecz i musi się wyspać. Wstał z podłogi i wyciągnął do mnie rękę pomagając mi się podnieść.
- No to ja się też zbieram spać – podszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek – Dobranoc Liluś, dobranoc chłopaki – rzucił w kierunku Krzyśka i Łukasza i wyszedł.
- „Dobranoc Liluś” – skrzywił się Ziomek
- No i wygląda na to, że ciebie to na chwilę nawet samej zostawić nie można – stwierdził Krzysiu – Zibiego nam tu podrywasz…
- Że co? – zaczęłam się śmiać- Zibiego, Kurka i w ogóle was wszystkich co? – spojrzałam na nich z uśmiechem.
- A jak, mamy branie – zachichotał Ziomek i rzucił we mnie poduszką.
-Ożż ty! – wzięłam poduszkę ze swojego łóżka i wymierzyłam mu siarczysty rzut, dostał prosto w głowę.
- Dobra dzieciaki spokój – między nami staną Krzysiek z rozłożonymi rękami. – Teraz grzecznie pod prysznic i do spania, tak? – Razem z Ziomkiem pokiwaliśmy twierdząco głowami, a ja pierwsza rzuciłam się w stronę łazienki. Na zegarze była 00.30 kiedy zgasiliśmy światło i poszliśmy spać.

 

 

4 komentarze:

  1. nono coś mi się tak wydaje, że ten nasz Zbysiu coś kombinuje;)
    no to Lilka będzie miała wesoło w pokoju:)
    rozdział jak zawsze świetny:)))
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy jak się akcja potoczy ;) Dziękuję za kolejne miłe słowa z Twojej strony :) Pozdrawiam ciepło mimo śniegu za oknem :D

      Usuń
  2. Lilka będzie miała super w pokoju coś mi się wydaje ;)
    Super blog i rozdział ;D
    Zapraszam w wolnej chwili do siebie na nowy rozdział http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/02/16/rozdzial-25-kazdy-jest-kowalem-wlasnego-losu/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne ciekawie ;) Dziekuję i z miłą chęcią zajrzę :)

      Usuń