Byłam chwilę u Olka podpisać papiery potrzebne do
przedłużenia stażu. Plan na najbliższe godziny był taki: obiad, zniesienie
bagaży do autobusu i podróż do Warszawy, Reprezentacja jedzie do hotelu, ja
wracam do domu wymienić trochę garderobę, zrobić ekspresowe pranie i w
poniedziałek o 6.00 spotykamy się na lotnisku i lecimy do Sofii. Nie mogłam
uwierzyć, że to wszystko dzieje się na serio, ale niezmiernie cieszyłam się z
takiego obrotu spraw. Obiad minął w miłej i rozluźnionej atmosferze. Przy
stoliku siedział ze mną Krzysiek, Kuba, Zbyszek, Bartek, Paweł i Marcin. Kuraś
rozmawiał już z Zibim normalnie, śmiali się , żartowali. Wszystko wróciło do
normy. Podczas obiadu trener wręczył mi uroczyście dokument przedłużający staż
i nową umowę na najbliższy sezon Reprezentacyjny. Po obiedzie zapakowaliśmy
swoje bagaże do autobusu i ruszyliśmy do Warszawy. Ja na początku siedziałam z
przodu z całym sztabem szkoleniowym, ale później przesiadłam się na sam tył do
chłopaków. Wbiłam się między Gumę, Możdżiego i Igłę. Winiar oczywiście puszczał
muzę na cały autokar, a Zibi i Kuraś urządzili sobie karaoke. Wszyscy byli
bardzo zmęczeni i po upływie jakiś dwóch godzin pozasypiali. Ja oparłam się o
ramię Pawła, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i nawet nie wiem kiedy ucięłam sobie
drzemkę. Na moim lewym ramieniu opierał się śpiący w najlepsze Marcin, a na
Marcinie, Igła. Ruciu zrobił nam takie zdjęcie, bo naprawdę śmiesznie to
wyglądało. Podróż minęła spokojnie i dość szybko. Obudziliśmy się dopiero, gdy
autokar zaparkował na parkingu przed hotelem. Wszyscy pozabierali swoje rzeczy
i poczłapali na recepcję, a ja pożegnałam się z nimi do rana i poszłam na
przystanek tramwajowy. Gdy tylko dotarłam do mojego kochanego mieszkanka to od
razu rzuciłam się na łóżko. Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Rozpakowałam
swoje rzeczy i zrobiłam szybkie pranie. Na balkonie miałam rozstawianą
suszarkę, a że noce i wieczory były bardzo ciepłe to do rana wszystko pięknie
wyschło. Z szafy spakowałam z powrotem nowe rzeczy, a rano dopakowałam resztę z
suszarki. Wzięłam gorący prysznic i zadzwoniłam do mamy, a potem do Radka, żeby
im o wszystkim opowiedzieć. Zasnęłam grubo po 24.00, a o 4.45 ze snu wyrwał
mnie dźwięk budzika. Wzięłam resztę garderoby, sześć razy sprawdzałam, czy aby na
pewno spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy. Zadzwoniłam po taksówkę i
pojechałam na lotnisko. Była godzina 5.50, a chłopcy już tam byli. Przywitałam
się ze wszystkimi i zajęłam swoimi obowiązkami wytyczonymi przez Olka.
Rozdzieliłam im leki i zrobiłam potrzebne zastrzyki. Z odprawą poszło gładko i
przed 8.00 siedzieliśmy już w samolocie. Podróż minęła szybko i nie była tak
bardzo mecząca. Krzysiu nagrywał wstęp do nowego materiału z Ligi Światowej.
Marcin jak zwykle grał w Diablo, Łukasz i Paweł czytali jakieś książki, a Kuraś
rozgrywał w karty partyjkę ze Zbyszkiem i Dzikiem. Siedziałam w środku między
Kubą, a Bieleckim. Czas upłynął nam na miłej rozmowie i żartach. Wylądowaliśmy
bezpiecznie na lotnisku, wysiedliśmy z samolotu i czekaliśmy na odbiór bagaży.
Później specjalnie podstawionym autobusem udaliśmy się do hotelu. Rozlokowanie
w pokojach zajęło nam trochę czasu. W rezultacie okazało się, że nie dogadano
się do końca ze Związkiem i źle wyliczono ilość zawodników. Brakowało
jednoosobowego pokoju dla mnie, za to był jeden trzyosobowy przeznaczony dla
kadry.
- Lila jest mały problem – poinformował mnie Anastasi – Nie
uwzględnili jednoosobówki dla ciebie w rezerwacji, za to mamy w bonusie
trzyosobówkę dla kadry – wywrócił znacząco oczami spoglądając w kierunku
kobiety pracujące na recepcji.
- No i wygląda na to, że będziesz się musiała przemęczyć
przez ten czas z jakąś dwójka oszołomów – puścił mi oko Bielecki – Możesz sobie
wybrać – zaśmiał się, ale gdy zobaczył karcący wzrok trenera od razu przybrał poważną
minę.
- Jakiś problem? Czemu nie idziemy już do pokojów? – obok
nas znalazł się Ignaczak.
-Nie ma jednoosobowego pokoju dla Lilki, za to jest
trzyosobowy dla kadry – odpowiedział na pytanie Bielecki.
-No to ja nie widzę problemu – zaczął nawijać Ziomek, który
także podszedł do nas zorientować się w sytuacji.
- Problem to my właśnie mamy – westchnął Anastasi – Ale
zaraz coś wymyślimy – uśmiechnął się do mnie pocieszająco.
- A co tu dużo myśleć? – Zdziwił się Łukasz przygarniając
mnie do siebie ramieniem. – My się z Krzysiem nią zaopiekujemy, bierzemy ten
trzyosobowy pokój.
- No właśnie!- przytaknął Igła i złapał mnie pod rękę po
drugiej stronie. – Panienka pójdzie z nami – zachichotał.
- O nie… - zaczęłam się śmiać.
- Recepcjonistka powiedziała, że jeżeli zwolni się jakiś
jednoosobowy to zaraz cię tam mogą zakwaterować, a teraz to tylko chwilowe –
spojrzał na mnie Anastasi.
- No bez przesady, jakoś z nimi te parę dni wytrzymam –
uśmiechnęłam się do chłopaków – Albo oni ze mną…
- Nie chcemy narażać naszej
stażystki na jakieś niedogodności – drążył temat Anastasi.
- Jakie znów niedogodności? Przynajmniej będzie miała
towarzystwo i nie będzie się nudziła sama w pokoju – stwierdził Ziomek – Z nami
nic złego jej nie grozi, oboje jesteśmy odpowiedzialnymi mężami, a Krzysiu jest
odpowiedzialnym tatusiem.
- No pewnie, zajmę się Lilką jak własną córcią – strzelił
uśmiech numer 36262826 Igła.
- No to chyba będę miała fachową opiekę – spojrzałam na nich
i zachichotałam.
- Pełen profesjonalizm – powiedział trener z uśmiechem na
twarzy i wręczył nam klucz do pokoju. Właściwie to kartę, bo w tym hotelu niby
wszystko było na pełnych standardach. Panowie pomogli mi z bagażem i wpuścili
mnie pierwszą do pokoju.
- Moje to pod oknem! – rzuciłam się na łóżko stojące blisko
okna.
- Ja biorę to w środku – zachichotał Igła zajmując swoje
łóżku.
-A ja mam przynajmniej najbliżej do łazienki – stwierdził
Ziomek kładąc się na swoim.
- Chyba wypadałby się trochę rozpakować nie? – spojrzałam na
chłopaków.
- A po co… Jutro rano masz czas, a teraz marzy mi się tylko
dobra kolacja, gorący prysznic i sen… Dużo snu – rozmarzył się Ziomek.
- Nie ma tak dobrze chłopcy, najpierw trening – uśmiechnęłam
się złośliwie w ich kierunku.
- Co?! Jaki trening? – szybko przeszli do pozycji siedzącej.
- No wieczorem macie w planach trening… Nie zapominajcie, że
jutro gracie mecz z Brazylią, a to ciężki przeciwnik – spojrzałam na nich z
uśmiechem .
- Myślałem, że dzisiaj dadzą nam już spokój – marudził Igła.
- To wy sobie podyskutujcie, a ja idę wziąć prysznic –
rzuciłam im jeszcze ciepły uśmiech i zniknęłam w łazience. Prysznic po podróży
to było coś. Odprężyłam się i zrelaksowałam. Później łazienkę zajął Ziomek, a
na końcu Igła. Kiedy wszyscy się już odświeżyli i przebrali do pokoju zapukał
Kurek z Winiarskim.
- Cześć i czołem drużyno! – zawołał Winiar rozkładając się
na moim łóżku – Wygodnie tu masz, nie ma co.
- A w ogóle to dlaczego Ty jesteś z nimi w pokoju co? –
spojrzał na mnie zdziwiony Bartek – Ja na twoim miejscu to bym się gdzieś
przeniósł…
- Niby gdzie? Jednoosobowego pokoju brak także…
- Zawsze możesz przyjść do nas – wyszczerzył ząbki Winiarski
– Kuraś ma duże łóżko, zmieścilibyście się – zachichotał.
- Nie dzięki, nie skorzystam – wystawiłam mu język – Dobra
chłopacy zbieram się na trening – wstałam i zaczęłam pakować torbę.
- Wcale mi się nie chce, ale jak mus to mus – wymamrotał
Ziomek pakując swoją torbę.
- To wy się zbierajcie, a ja zmykam zlokalizować Olka –
uśmiechnęłam się wychodząc z pokoju. Pokój Bieleckiego był na tym samym
piętrze, tylko że po drugiej stronie korytarza. Zabraliśmy wszystkie rzeczy
potrzebne na trening i udaliśmy się na halę jako pierwsi. Obiekt był naprawdę
duży i robił wrażenie. Zaraz za nami pojawił się sztab trenerski i statystycy,
którzy od razu zajęli się swoimi analizami i wykresami. Chłopcy o dziwno szybko
się przebrali i rozpoczęli rozgrzewkę. Podszedł do mnie Winiar, aby zawinąć mu
ten bolący jeszcze palec. Uwinęłam się szybko z powierzonym zadaniem i
chwyciłam za aparat, a drużyna rozpoczęła grę. Trenowali przyjęcie, zagrywkę i
ataki. Rewelacyjnie szło dziś Ruckowi, który co chwilę posyłał asa serwisowego
na drugą stronę siatki. Zibi też był w dobrej formie, kończył każdą piłkę jaką
dostał od Pawła. Spędziliśmy tam blisko dwie godziny, a ja miałam kolejne
ciekawe zdjęcia do kolekcji. Po treningu udaliśmy się prosto na kolację do
hotelowej restauracji, później była jeszcze krótka odprawa z trenerem i
statystykami, a potem już upragniony czas wolny na odpoczynek. Za zegarze
dochodziła godzina 22.30. Próbowałam dodzwonić się do mamy, ale nie odbierała.
Napisałam więc jej krótkiego maila i zadzwoniłam do Radka. Był strasznie
przybity, powiedział mi, że Angela się wyprowadziła. Znowu się o coś pokłócili…
Już od kilku tygodni coś się między nimi stopniowo psuło, pocieszałam go, że
będzie dobrze, ale wiem , że czasami to tylko puste słowa. Chciałabym być teraz
obok niego i móc go przytulić z tym, że nie było to możliwe. Wyszłam porozmawiać
na balkon, żeby nie przeszkadzać Krzysiowi i Łukaszowi. Rozmawiałam z nim
prawie pół godziny. Mimo iż było lato wieczory nawet w Sofii nie należały do
najcieplejszych. Słyszałam szczęk otwieranych drzwi balkonowych i poczułam na
swoich ramionach ciepło polarowej bluzy. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam
Zibiego stojącego tuż obok mnie. Pożegnałam się z Radkiem i skończyłam rozmowę.
-A ty znowu ratujesz mnie swoją bluzą – uśmiechnęłam się do
niego.
-Jestem tam gdzie mnie potrzebują – odwzajemnił uśmiech - Radek to twój brat prawda?
- Tak, widziałeś jego zdjęcia w albumie wtedy w Spale.
- Już sobie przypominam – uśmiechnął się – Zastanawiałem się
gdzie się podziewasz, bo Igła i Ziomek siedzą u mnie i u Miśka w pokoju.
- Już ich wywiało ? –odwróciłam się w stronę pokoju i
zobaczyłam, że nawet światło było wyłączone – A jeszcze trzy godziny temu byli
tacy zmęczeni i śpiący – pokręciłam głową.
- Grają w karty i oglądają jakiś tam film – stwierdził
Zbyszek.
- A ty nie grasz z nimi?
- Chciałem się przejść i przy okazji poszukać ciebie –
uśmiechnął się.
- Spokojnie raczej się nie zgubię – odwzajemniłam uśmiech.
- Wiesz, że jesteś takim naszym oczkiem w głowie i wszyscy
się o ciebie martwimy- spojrzał na mnie.
- No tak… Dość, że najmłodsza to jeszcze kobieta nie? –
skrzywiłam się
- Taka nasza mała kruszynka – zachichotał Zibi za co dostał
dość mocnego kuksańca w bok.
- Ałaaa! Ty mnie chcesz przed jutrzejszym meczem
uszkodzić? - spojrzał na mnie z udawanym
wyrzutem.
- A jak tak to co? – zaśmiałam się – No co ty, gdzież bym śmiała… - ledwo powstrzymywałam
śmiech.
- Oj chyba się pogniewamy… No chyba, że mnie ładnie
przeprosisz – nadstawił swój policzek domagając się buziaka.
- Tak i co jeszcze byś chciał co? – zaśmiałam się i
pokręciłam głową – Nic z tego panie Bartman.
- Tak? No to zobaczymy – złapał mnie na ręce i wchodząc z
powrotem do pokoju rzucił na łóżku i zaczął łaskotać.
- Aaaaa! Zibi przestań proszę – nie mogłam powstrzymać
śmiechu. – Wariat!
- Ale za to jaki kochany wariat – wyszczerzył swoje białe ząbki
i dalej mnie łaskotał. Byłam na tyle sprytna, że zrobiłam fikołka w tył i
uwolniłam się z rąk mojego oprawcy. Nie mogłam opanować napadu śmiechu z resztą
Zbyszek też nie. Po naszych policzkach spływały już łzy, a my nadal nie
mogliśmy przestać się śmiać. Zibi był w o wiele bardziej komfortowej sytuacji
bo nie miał nałożonego tuszu na rzęsy, który teraz nie rozmazywał mu się po
całej twarzy w przeciwieństwie do mnie. Akurat w tym czasie wparował do pokoju
Guma bez pukania oczywiście. Gdy nas zobaczył to stwierdził, że przyjdzie
później i szybko zamkną drzwi. Jego mina mówiła sama za siebie co jeszcze
bardziej nas rozśmieszyło. Zibi przyczołgał się do mnie i usiadł obok na
podłodze. Otarł kciukiem resztki tuszu z mojego policzka i uśmiechnął się do
mnie. Powoli się uspokoiliśmy i siedząc dalej w tej pozycji zaczęliśmy
normalnie rozmawiać. Około północy wrócił Ziomek z Krzyśkiem. Zibi też
stwierdził, że będzie się powoli zbierał, bo przecież jutro ważny mecz i musi
się wyspać. Wstał z podłogi i wyciągnął do mnie rękę pomagając mi się podnieść.
- No to ja się też zbieram spać – podszedł do mnie i cmoknął
mnie w policzek – Dobranoc Liluś, dobranoc chłopaki – rzucił w kierunku Krzyśka
i Łukasza i wyszedł.
- „Dobranoc Liluś” – skrzywił się Ziomek
- No i wygląda na to, że ciebie to na chwilę nawet samej
zostawić nie można – stwierdził Krzysiu – Zibiego nam tu podrywasz…
- Że co? – zaczęłam się śmiać- Zibiego, Kurka i w ogóle was
wszystkich co? – spojrzałam na nich z uśmiechem.
- A jak, mamy branie – zachichotał Ziomek i rzucił we mnie
poduszką.
-Ożż ty! – wzięłam poduszkę ze swojego łóżka i wymierzyłam
mu siarczysty rzut, dostał prosto w głowę.
- Dobra dzieciaki spokój – między nami staną Krzysiek z
rozłożonymi rękami. – Teraz grzecznie pod prysznic i do spania, tak? – Razem z
Ziomkiem pokiwaliśmy twierdząco głowami, a ja pierwsza rzuciłam się w stronę
łazienki. Na zegarze była 00.30 kiedy zgasiliśmy światło i poszliśmy spać.
nono coś mi się tak wydaje, że ten nasz Zbysiu coś kombinuje;)
OdpowiedzUsuńno to Lilka będzie miała wesoło w pokoju:)
rozdział jak zawsze świetny:)))
pozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Zobaczymy jak się akcja potoczy ;) Dziękuję za kolejne miłe słowa z Twojej strony :) Pozdrawiam ciepło mimo śniegu za oknem :D
UsuńLilka będzie miała super w pokoju coś mi się wydaje ;)
OdpowiedzUsuńSuper blog i rozdział ;D
Zapraszam w wolnej chwili do siebie na nowy rozdział http://peryferiesiatkarskie.blog.pl/2013/02/16/rozdzial-25-kazdy-jest-kowalem-wlasnego-losu/
Zapewne ciekawie ;) Dziekuję i z miłą chęcią zajrzę :)
Usuń