niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 6


Spotkanie nie trwało długo. Prezes Przedpełski zaoferował mi dodatkową funkcję fotografa Reprezentacji. Trochę mu pomarudziłam, że fotki cykam bardziej amatorsko i że się nie nadaję, ale w końcu się zgodziłam. Po spotkaniu poszliśmy na halę. Chłopaki skierowali się prosto do szatni, a ja razem ze sztabem medycznym weszliśmy na boisko. Obiekt zrobił na mnie duże wrażenie, był ładny i bardzo dobrze przystosowany do potrzeb graczy. Rozłożyliśmy na krzesłach torbę z lekami, bandażami i innymi rzeczami, które mogły się przydać podczas 3-godzinnego treningu. Chwilę za nami na halę weszli trenerzy i statystycy, którzy od razu zajęli się swoją pracą. Tobiasz chciał podejść i pogadać, ale Jarząbek zarzucił go pracą na wejście i nie było okazji. Później przyszli chłopcy i zaczęli rozciąganie. Potem ćwiczyli zagrywkę, atak i przyjęcie. Ja oczywiście w tym czasie robiłam zdjęcia. Po 1,5 godzinie trener pozwolił im trochę odpocząć, zmęczeni zeszli z boiska i dorwali się do wodopoju. Był to trochę śmieszny widok więc postanowiłam go uwiecznić swoim aparatem. Usiadłam  na krzesełku obok Olka i zaczęliśmy rozmawiać, gdy nagle ktoś stanął za mną i wychylił się przez moje lewe ramię krzycząc mi do ucha:
- Pokażesz foty? – ody odwróciłam głowę zobaczyłam wyszczerzoną mordkę Kurka. Wystraszył mnie jak nie wiem co.
- Oszalałeś? – warknęłam – Nie podchodzi się do ludzi od tyłu i nie wrzeszczy się im do ucha. Chcesz mnie na zawał wykończyć ? – posłałam mu mordercze spojrzenie
- Przepraszam – wymamrotał – Chciałem tylko zobaczyć zdjęcia…
- Bartuś jak chcesz mieć całe ząbki to więcej tak nie rób – wtrącił się Olek – Wierz mi, wiem coś na ten temat – i zaczął się śmiać. Ja także wybuchnęłam śmiechem, bo przypomniała mi się poranna sytuacja w lesie kiedy to jemu chciałam zasunąć „plaskacza”.
- Słuchaj Olka – powiedziałam z uśmiechem – A zdjęcia mogę Ci pokazać jak już je zrzucę na kompa. W tym momencie podszedł do nas Winiar przysłuchujący się całej rozmowie:
- No proszę Bartek, naszą panią stażystkę znamy jeden dzień, a ty się już zdążyłeś zaprzyjaźnić? – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- A co zazdrościsz? –odciął się tamten
- Ależ skąd, ponieważ ja także zamierzam się oficjalnie przedstawić – podszedł do mnie i wyciągnął rękę – Michał jestem – wstałam z krzesełka i uścisnęłam jego dłoń
- Lilianna, miło mi – uśmiechnęłam się
- Może od razu przejdziemy na „ty”, będzie się nam lepiej współpracowało – wyszczerzył się – A więc po prostu Winiar
- Dobra Winiar mów mi Lilka – oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Oczywiście musiał się też zjawić Igła, bo jego zawsze jest wszędzie pełno:
- Czołem sztabie medyczny- rzucił – A wy chłopaki co? Do roboty i ćwiczyć zagryweczki, a nie mi tu Lilkę bajerujecie – zaśmiał się
- Z tym staruchem też jesteś na „ty”? – zdziwił się Winiar
- Winiarski! Ja cię kiedyś…- nie zdążył dokończyć Krzysio, bo w pół zdania wszedł mu Dziku, który zjawił się nie wiedzieć skąd.
- Ja w takim razie też się z miłą chęcią zapoznam z panią Lilianną – spojrzał na mnie z uśmiechem i wyciągnął do mnie rękę- Michał, miło mi – uścisnęłam jego dłoń i odwzajemniłam uśmiech.
- Lila i też jest mi bardzo miło.
- Mów mu „Dziku” na to reaguje sto razy lepiej, bo jak mówisz „Michał” to Winiarski, Kubiak i Ruciak krzyczą „co?” i wtedy musisz tłumaczyć, o którego z nich chodzi – wtrącił swoją teorię Bartek. Uśmiechnęłam się do niego.
- Dzięki za radę, na pewno zapamiętam. – Trener zaczął ich wołać z powrotem na boisku i musieliśmy zakończyć naszą rozmowę. Do końca treningu robiłam im zdjęcia, trochę porozmawiałam z trenerem, trochę z doktorem i jakoś zleciało. Chłopaki poszli się przebrać, a my zabraliśmy wszystkie rzeczy. Wszyscy razem wyszliśmy z hali. Dogonił mnie Tobiasz i razem poszliśmy do ośrodka. Mieliśmy się spotkać za dwadzieścia minut na stołówce, wiec szybko zostawiłam rzeczy w pokoju i zeszłam na obiad. Podeszłam do okienka po swoją porcję i zaczęłam się rozglądać za wolnym stolikiem, sztabu szkoleniowego jeszcze nie było.
- Lilaaaa! Chodź do nas – wołał w moim kierunku Bartek. Siedział przy największym stole razem z Igłą, Winiarem, Gumą, Możdżim i Nowakowskim. Stwierdziłam, że co mi szkodzi, przecież mnie nie zjedzą i ruszyłam w ich kierunku. Zajęłam wolne miejsce
- Dzięki bardzo – uśmiechnęłam się
-Zajęliśmy specjalnie dla ciebie – wyszczerzył się Winiarski
- Tak? No to czuję się wyróżniona – zaśmiałam się cicho
- Widzę, że z większością mojej drużyny się już zapoznałaś i tylko ja i jeszcze paru innych formalnie się nie przedstawialiśmy? – zaczął rozmowę Możdżonek
- Jeżeli Krzysiu, Łukasz, Michał W., Michał K., i Bartek stanowią większość to tak – uśmiechnęłam się i wyciągnęłam do niego rękę – Lilianna, ale wszyscy mówią mi Lilka.- Marcin uścisnął moją dłoń i także się przedstawił:
- Marcin, Możdżi, a odkąd ten głąb ( tu wskazał na Krzyśka) kręci „Igłą Szyte” to także i Magneto bądź El Capitan – zaśmiał się
- Zapamiętam- odpowiedziałam z jeszcze większym uśmiechem.
- No to ja jestem Piotrek zwany Cichym Pitem – zaśmiał się Nowakowski podając mi rękę
- Lilka, miło mi- odwzajemniłam uśmiech
- Paweł – wyciągnął rękę Zagumny – Mów mi wujek Guma – wyszczerzył się.
- Hahaha wujek Guma? Ok, ok – zaśmiałam się ściskając jego rękę
-Skoro mamy razem pracować to w miłej atmosferze – skwitował Bartek i zaczęliśmy jeść obiad. Po obiedzie chłopcy mieli pół godziny przerwy, a potem zaplanowany basen. Liczyłam na to, że jak oni będą na basenie to stażyści dostaną chwilę wolnego. Tak też się stało, podszedł do nas Olek i powiedział mi, że nie muszę iść z nimi na basen chyba, że mam taką ochotę. Zaraz zawrzał ogólny protest:
-Jak to nie musi? – wrzasnął Kurek – A jak się nam coś stanie i będzie trzeba  hmmm… opatrzeć, pomasować czy coś?
- To będzie z wami przecież doktor i Olek. – powiedziałam z lekkim uśmiechem – A z resztą co wam się może stać na basenie?
- Oj dużo się może stać –zachichotał Winiar – Kurek chciał ci się po prostu swoją gołą klatą pochwalić, a ty nie chcesz z nami iść.- Wszyscy parsknęli głośnym śmiechem z wyjątkiem Bartka oczywiście, który na początku próbował protestować, ale gdy zobaczył, że nie ma siły przebicia zrobił się czerwony jak burak i ucichł. Do naszego stolika podszedł Tobiasz:
- Lila masz ochotę wypić ze mną kawę, albo herbatę?  Mamy teraz trochę czasu bo drużyna ewakuuje się na basen więc pomyślałem, że moglibyśmy posiedzieć, porozmawiać i bliżej się poznać…
-Lilianna zapewne z miłą chęcią poszłaby z tobą na kawę gdyby swój staż odbywała u statystyków. Bardzo mi jednak przykro z tego powodu, ale ona swój staż ma w sztabie medycznym, który na basenie musi być obowiązkowo! – powiedział stanowczo Igła.Tobiasz zmieszał się, przeprosił i szybko się zmył. W biegu powiedział jeszcze, że zajrzy do mnie wieczorem i czym prędzej wyszedł ze stołówki. Spojrzałam na Igłę lekko zdziwiona
-Yyyy co to miało znaczyć?
- To, że idziesz z nami na basen – wyszczerzył się w szerokim uśmiechu
- Nie, nie idę. Słyszałeś co powiedział Olek? Mam wolne więc mam chyba prawo zdecydować co będę w tym czasie robić – spojrzałam na niego znacząco, ale tan nadal cieszył mordkę i nie sposób było patrząc na niego się nie uśmiechnąć
- Krzysiek dobrze zrobił – odezwał się Bartek – Ewidentnie ten koleś się do ciebie przystawia – w tym momencie zakrztusiłam się kompotem, który piłam
- Co? Rany człowieku ja go znam tyle co was – jeden dzień! – wkurzyli mnie trochę swoim zachowaniem.
- I o jeden dzień za dużo – mruknął pod nosem Guma. Spojrzałam na niego, ale nie odezwałam się już słowem. Dokończyłam pić kompot, podziękowałam za towarzystwo i poszłam odnieść talerze do okienka. Chłopaki też się zbierali. Gdy wyszłam ze stołówki oni czekali na windę. Ja postanowiłam się przejść schodami, bo jakoś nie miałam ochoty z nimi jechać.
-  No weź się nie wygłupiaj tylko wsiadaj – powiedział Marcin trzymając drzwi
- Nie dziękuję, wolę się przejść – rzuciłam mu lekki uśmiech i skierowałam się w stronę schodów.
- W którym pokoju mieszkasz? – krzyknął w moim kierunku Igła
- 316, trzecie piętro – rzuciłam wbiegając na pierwszy schodek i nawet nie odwracając głowy w ich kierunku. Po dotarciu na pierwsze piętro zaczynałam żałować, że nie wsiadłam z nimi do windy, a gdy dotarłam na trzecie to byłam na siebie wściekła. Weszłam do pokoju i od razu rzuciłam się na łóżko. Nie miałam totalnie siły, ale przecież nie mogłam tak leżeć w nieskończoność. Wyjęłam z torby laptopa i włączyłam go. Zgrałam zdjęcia z treningu, a trochę to trwało bo cyknęłam ich ok 300. Nie chciało mi się teraz ich przeglądać, stwierdziłam, że później to zrobię. Między czasie sprawdziłam fejsa i maila, ale nic ciekawego tam nie zastałam. Zadzwoniłam do Radka zapytać czy szczęśliwie dojechał do domu. Opowiedziałam mu co robiłam i zapewniłam milion razy, że u mnie wszystko ok. Napisałam krótką wiadomość do mamy, żeby się nie martwiła i włączyłam muzykę. Zapodałam Happysad „Mów mi dobrze” i znów padłam na łóżko. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Wcale nie chciało mi się wstawać, dlatego zmieniłam tylko pozycję na siedząc i krzyknęłam: „proszę” ściszając muzykę. Zza drzwi wychyliła się głowa Krzyśka, Winiara i Bartka
-Możemy trochę poprzeszkadzać? – zapytali wchodząc do pokoju
- No możecie, możecie – uśmiechnęłam się mimowolnie.
-Słuchaj… - zaczął Igła – Bo na tej stołówce to trochę głupio wyszło… I chyba należą ci się wyjaśnienia…
- No nie ukrywam, że by się przydały – spojrzałam na niego
- Chodzi o to, że my chcemy dla ciebie jak najlepiej – wypalił Bartek. Spojrzałam na niego nieco zaskoczona.
- No właśnie i chcieliśmy ci tylko powiedzieć, żebyś uważała na tego całego Tobiasza- dodał Michał
- Do tej pory mnie nie zjadł i chyba już tego nie zrobi – skomentowałam ich słowa
- Oj wiesz, że to nie o to chodzi… - ciągnął Igła
- W takim razie o co? – spojrzałam na niego
- No rany powiecie jej w końcu? – nie wytrzymał Bartek – Z tego twojego Tobiasza to niezły kobieciarz jest i uważaj na niego, a  najlepiej to nie spędzaj z nim za dużo czasu – wypalił. Patrzyłam na niego wielkimi oczami
- Po pierwsze… To nie jest „mój” Tobiasz, po drugie znam go tyle co was, a po trzecie pracujemy razem więc trudno, żebym go nie spotykała. Ten ośrodek, aż tak wielki nie jest bądź co bądź…A poza tym to wy też chyba go dopiero wczoraj poznaliście prawda? – wszyscy trzej przytaknęli – W takim razie nie wiem na jakiej podstawie tak sądzicie, ale nich wam będzie… Ja i Tobiasz jesteśmy tu stażystami i jesteśmy najmłodsi, to logiczne, że staramy się trzymać razem… A z resztą i tak najbardziej poszkodowana to tu jestem ja. Sama jedna i prawie 25 facetów wraz ze sztabem szkoleniowym.
- Pfffi i ty to nazywasz poszkodowaniem? – zaczął Igła – Ja bym to nazwał szczęściem, możesz przebierać ile wlezie – zaczął się śmiać
- Taaa… A wy przypadkiem nie musicie już iść na ten basen? – spytałam z nadzieję, że już się wyniosą z mojego pokoju i będę miała chwilę na to, aby odpocząć
- Pod warunkiem, że pójdziesz z nami – wyszczerzył się Winiar
- To muszę was zmartwić, ale idziecie sami- popatrzyłam na nich znacząco. Igła z Bartkiem w tym czasie spacerowali sobie już po moim pokoju.
- Całkiem przytulnie tu masz, prawie jak w domu – prawił komplementy Bartek
- Całkiem znośnie – ucięłam
- A kiedy mi pokażesz zdjęcia, zgrałaś już? – ciągnął temat
- Zgrałam, ale przed chwilą wyłączyłam laptopa. Obiecałam, że pokażę to słowa dotrzymam, ale później ok?
- To ja wpadnę wieczorem pooglądać – wyszczerzył ząbki
- No dobra, ale nie zbyt późno – spojrzałam na niego – Muszę się wyspać, bo dzisiaj wstałam o 5.00
- Po co tak wcześnie? – zdziwił się Igła
- Nie mogłam spać, zawsze tak mam gdy jestem w nowym miejscu.
- To trzeba było przyjść do wujka Winiara, to bym ci bajkę opowiedział – zaczął się śmiać Misiek
- Następnym razem skorzystam – skwitowałam jego pomysł
- A co to? – Krzysiek dorwał w ręce mój album.
- Nic, nic – szybko  go zabrałam z jego rąk – Nie ważne, takie tam moje prywatne sprawy
- Wygląda jak album na zdjęcia… Myślałem, że dasz obejrzeć – spojrzał na mnie
- Nie… Yyyy znaczy może lepiej nie – uśmiechnęłam się – A w ogóle to zbierajcie się już bo nie zdążycie- spojrzałam na nich
- No, ale idziesz z nami tak? – Winiar nie dawał za wygraną. Wiedziałam, że jak nie powiem im, że z nimi pójdę, to nie dadzą mi żyć. Wiec dla świętego spokoju zgodziłam się. Uradowani wyszli z pokoju i powiedzieli, że czekają na mnie na dole. Byłam na siebie wściekła, ale nie mogłam pozwolić, aby zobaczyli mój siatkarski album… Co to, to nie. Wygrzebałam z szafy strój kąpielowy, spakowałam go do torby razem z ręcznikiem, klapkami i paroma innymi rzeczami. Zamknęłam pokój i poszłam do windy, bo zjechać na dół. Gdy tylko z niej wysiadłam i zobaczyłam całą ekipę stojącą na dole zaczęłam żałować, że dałam się namówić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz