piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 11


Siedziałam tak chyba z pół godziny nie wierząc sama sobie co przed chwilą odważyłam się powiedzieć i do kogo… Nigdy, ale to przenigdy tak nie myślałam, ale Krzysiek tego nie wiedział. W jednej chwili spieprzyłam wszystko to, co udało nam się zbudować przez te dwa tygodnie, całą tą naszą relację… Wiedziałam, że tak tego nie mogę zostawić, ale nie miałam odwagi z nim teraz rozmawiać. Nie miałam pojęcia co mam zrobić. „ Muszę z nim pogadać i wszystko mu wyjaśnić” świtało w mojej głowie. Tylko, że łatwiej powiedzieć, a trudniej zrobić. Zebrałam się w końcu w sobie i ruszyłam w kierunku jego pokoju, zapukałam cicho, bo było już grubo po 23.00. W odpowiedzi usłyszałam ciche „proszę” Ziomka, nacisnęłam klamkę i zajrzałam do środka:
- Hej… Sam jesteś? – spojrzałam na puste łóżko Igły i Łukasza bawiącego się laptopem.
- A no sam. Krzysiek wparował do pokoju jak burza, zabrał kurtkę i powiedział, że musi się przewietrzyć. Był strasznie wkurzony i taki jakiś przybity… Wiesz może co mu się stało?
- Nie… Znaczy chyba tak… Mówił gdzie idzie? – spojrzałam na Łukasza.
- Nie mówił, sam chciałbym to wiedzieć. Jest dorosłym facetem ok, ale zrobiło się późno, a on od dwóch godzin nie wraca. Zastanawiałem się czy powiadomić trenera…
- Nie, lepiej nic mu nie mów, bo po co ma się niepotrzebnie denerwować… Chyba wiem gdzie można znaleźć Krzyśka, dzięki za informacje – wyszłam z pokoju zamykając drzwi. Nie wracałam nawet, aby zamknąć mój pokój, zbiegłam po schodach na sam dół tak jak stałam czyli w krótkich szortach i bluzce z krótkim rękawkiem. Wieczory bywały chłodne, ale teraz to się najmniej liczyło. Wybiegłam z ośrodka i skierowałam się w stronę spalskiego lasu. Gdy dotarłam do rozdroża leśnych ścieżek wybrałam tą, która prowadziła do małego jeziorka na obrzeżach lasku. Przy samym brzegu leżało powalone drzewo prawdopodobnie w wyniku uderzenia pioruna podczas burzy. Tak jak się spodziewałam siedział tam Krzysiek. Podeszłam cicho i usiadłam obok niego nie patrząc w jego stroną tylko wbijając wzrok w księżyc odbijający się w tafli jeziora. Wyjęłam telefon i odszukałam numer do Łukasza. Odebrał bardzo szybko:
- Hej, Krzysztof jest cały i zdrowy nie musisz już się martwić. Idź spać, bo jutro z samego rana macie trening.
- …
- Nie wiem… Za jakąś chwilę, pa – rozłączyłam się i spojrzałam na Krzyśka. Siedział i wpatrywał się tylko w czubki swoich butów.
- Przepraszam… Przepraszam za to wszystko, przecież wiesz, że tak wcale nie myślę… - próbowałam zacząć rozmowę, ale strasznie łamał mi się głos. Nie mogłam się teraz rozpłakać, bo jeszcze mógłby pomyśleć, że biorę go na litość.
- Ale to nie zmienia faktu, że dowiedziałem się kilku rzeczy na mój temat – zawiesił głos i spojrzał na mnie, a w jego oczach nie było wcale złości, wręcz przeciwnie było ogromne rozczarowanie.
- Wiem, że cię zawiodłam i wiem, że nie mogę cofnąć czasu chociaż bardzo bym tego chciała. – po moim policzku spłynęła słona łza.
- Wiesz co? Najbardziej boli mnie nie to co powiedziałaś, ale to, że nie jesteś ze mną szczera… Może to dziwne, bo znamy się niecałe dwa tygodnie ale myślałem, że ta relacja między nami to zalążki prawdziwej przyjaźni – spojrzał na mnie tym swoim smutnym wzrokiem – Ale jak widać myliłem się…
- To nie tak… - po moich policzkach łzy spływały już szerokim strumieniem – Dalsze ukrywanie przed tobą czegokolwiek nie ma sensu – westchnęłam głęboko- Chcesz wiedzieć jak to było naprawdę?- spojrzałam na niego, ale nic nie odpowiedział tylko skinął głową. – Od jakiegoś czasu nie mogłam się dogadać z Tobiaszem, na początku wszystko było ok, ale im bardziej się poznawaliśmy, tym bardziej nie mogliśmy dojść do porozumienia. Ciągle miał do mnie o coś pretensje. Przeszkadzało mu to, że z wami rozmawiam, spotykamy się wieczorami u mnie w pokoju, aby obejrzeć film czy pograć w karty. Coraz częściej czepiał się do mnie i do Bartka, przeszkadzały mu nasze relacje… Dzisiaj przeszedł już samego siebie… Przyszedł do mnie do pokoju i najpierw zaczęliśmy normalnie rozmawiać, później jednak ta rozmowa przerodziła się w kłótnię o pracę z wami. Uważał, że z racji tego iż jego dziadek sponsoruje uszycie nowych strojów dla Reprezentacji, to praca z wami należy się tylko jemu. Od początku nie mógł znieść, że jest jedynym stażystą…
- Mówiłem, żebyś na niego uważała? – wtrącił się w moje zdanie Krzysiek.
- Nie przerywaj mi proszę i wysłuchaj teraz tego co mam ci do powiedzenia – odetchnęłam głęboko i kontynuowałam mój monolog- Pamiętasz jak byliśmy wszyscy razem na basenie?- Krzysiek skinął przytakująco głową – Wygłupialiśmy się wtedy wszyscy, chlapaliśmy wodą i ogólnie było śmiesznie. Bartek wziął mnie wtedy na barana i razem nurkowaliśmy… Tobiasz robił zdjęcia, z których stworzył później fotomontaż, że niby ja i Kurek mamy romans, że się całujemy, obściskujemy – po moich policzkach popłynęły kolejne łzy – Dzisiaj gdy u mnie był pokazał mi te zdjęcie i zagroził, że jak nie zakończę tego stażu i będę składała wniosek o przedłużenie, to zdjęcia ujrzą światło dzienne i powstanie z tego niezła afera… Ja będę miała problemy na uczelni bo niezaliczony staż równa się usunięciem ze studiów, a Bartek może mieć problemy ze swoją pracą, z Przedpełskim i w rezultacie mogą go wywalić z Dynama zanim w ogóle zdąży wyjść na boisko w ich barwach… - wbiłam wzrok w czubki swoich butów, a po policzkach nadal spływały mi łzy – Nie chodzi już nawet o moją uczelnię, opinię stażu, ale o was i o to jak to się może odbić na waszej reputacji. Nie wyobrażam sobie, abyście przeze mnie nie dostali nowych strojów i mieli jakieś problemy… Wolę się usunąć i stąd zniknąć tak jak gdyby mnie nigdy tutaj z wami nie było… Znasz już całą prawdę, a teraz możesz wygarnąć mi co o mnie myślisz – spojrzałam na niego, ale milczał – Rozumiem, że nie chcesz w ogóle ze mną rozmawiać, masz do tego pełne prawo. Przepraszam, że zajęłam ci tyle czasu. Będziesz musiał znieść mój widok jeszcze do niedzieli rano, a potem obiecuję ci, że zniknę i już nigdy więcej mnie nie zobaczycie… - wstałam ocierając łzę z policzka i skierowałam się w stronę drogi powrotnej.
- Lilka stój! – Krzysiek podbiegł w moim kierunku i tak po prostu mnie przytulił. Wtuliłam się w niego i zaczęłam szlochać.
- Dlaczego od razu mi nie powiedziałaś, że ten palant ci groził? – spojrzał na mnie ocierając łzy spływające po moich policzkach.
- Powiedział, że jeżeli powiem któremuś z was to jestem skończona – chlipnęłam.
- Lila – mocno mnie do siebie przytulił – Już dobrze, nie płacz, jakoś to się ułoży. Nie zostawimy tego tak...
- Krzysiu…Raz jeszcze przepraszam cię za to wszystko co powiedziałam wtedy w pokoju. Nigdy tak nie uważałam i ty o tym doskonale wiesz – otarłam łzy z policzków.
- Wiem Lila, wiem – pogłaskał mnie po głowie i narzucił na moje ramiona swoją kurtkę – Zmarzniesz i się przeziębisz, a tego bym sobie nie wybaczył – uśmiechnął się lekko – Wracajmy już co? – pokiwałam tylko głową. Krzysiek objął mnie ramieniem i skierowaliśmy się na leśną ścieżkę. Przez całą drogę milczeliśmy, ja nie miałam odwagi się odezwać, Igła chyba też… Gdy weszliśmy do budynku i wjechaliśmy na nasze piętro odprowadził mnie do pokoju.
- Dzięki za kurtkę – oddałam mu ją z lekkim uśmiechem.
- Jesteś cała zmarznięta, zrobię ci gorącej herbaty.
- Jest już po północy, a wy macie o siódmej trening, idź już spać – spojrzałam na niego – Ja sobie poradzę...
- Chyba  żartujesz? – spojrzał na mnie zdziwiony – Ty idź lepiej wziąć gorący prysznic, a ja zaparzę herbatkę malinową – uśmiechnął się do mnie. Wiedziałam, że targowanie się z nim nie ma sensu bo i tak postawi na swoim. W końcu był starszy. Wzięłam posłusznie ręcznik i poszłam do łazienki. Szybki i gorący prysznic to było to czego mi trzeba. Przebrałam się od razu w pidżamę, bo zamierzałam iść za chwilą spać, ale wiedziałam, że będę miała kłopoty z zaśnięciem. Gdy wyszłam z łazienki na stole stały już dwa kubki gorącej malinowej herbaty i kanapki z dżemem.
- Byłeś w kuchni? – spytałam spoglądając na talerz z kanapkami.
- A no byłem, ale nie mieli dużego wyboru więc musimy się dżemem zadowolić – uśmiechnął się do mnie. Usiadłam obok niego i upiłam łyk herbaty z kubka.
- Krzysiu...
-Hmmm? – spojrzał na mnie
- Dobrze, że jesteś.
- Lila… Ja mogę ci powiedzieć to samo – przyciągnął mnie do siebie i cmoknął w czoło. Oparłam głowę na jego ramieniu i uśmiechnęłam się do niego.
- A myślisz, że te… jak to nazwałeś? Zalążki przyjaźni między nami mają szanse jeszcze się odbudować, czy zniszczyłam je już w całości?- zapytałam cicho.
- Wiesz po czym poznaje się prawdziwego przyjaciela?
- Po czym?
- Po tym, że mu zależy, a tobie zależy i to cholernie. Gdyby ci nie zależało to nie przyszłabyś do mnie nad to jeziorko, nie rozmawiałabyś ze mną i nie odważyłabyś się powiedzieć mi całej prawdy...
-  Bo tak serio nie wyobrażam sobie, żebym mogła być w stosunku do ciebie nieszczera… Komuś innemu może nie powiedziała bym wszystkiego, ale nie tobie…
- Tak? – poruszał charakterystycznie swoimi brwiami- A czym sobie na to zasłużyłem?
- A tak ogólnie – uśmiechnęłam się  - Pokażę ci coś – wstałam z łóżka i otworzyłam walizkę. Z samego jej dna wygrzebałam segregator rozmiarów A4 i wręczyłam go Krzyśkowi – Proszę tutaj jest cały twój życiorys widziany okiem człowiek, dla którego jesteś i zawsze byłeś wzorem do naśladowania. Ten album widzieli nieliczni, ale kiedyś gdy tylko zaczynałam go prowadzić obiecałam sobie, że jeżeli kiedykolwiek będę miała okazję cię  bliżej poznać to ci go pokażę. Muszę dotrzymać swojej obietnicy, więc miłej lektury – uśmiechnęłam się. Igła wziął ode mnie album i zaczął go przeglądać. Były w nim zdjęcia od początków jego kariery siatkarskiej, które udało mi się wyszperać w Internecie, znajdowały się tam też jego słynne i mnie słynne cytaty i powiedzenia. Fotki mojego autorstwa, które udało mi się zrobić mu podczas meczy, szczegółowe opisy wszystkich spotkań z jego udziałem. Wiersze, które pisałam z różnych okazji, moje przemyślenia, rysunki. Przeglądał wszystko i czytał bardzo dokładnie, zajęło mu to jakieś 15 minut. Ja przez ten czas nie mówiłam nic, nie chciałam mu przeszkadzać.
- Liluś – spojrzał na mnie, a w jego oczach błysnęły łzy – Od kiedy prowadzisz ten album?
- Jakoś tak od szóstego roku życia – spojrzałam na niego.
- Nigdy bym nie pomyślał, że mogę by dla kogoś aż tak wielką inspiracją i życiowym guru… Nigdy bym też nie pomyślał, że do jednego siatkarza można mieć aż taki szacunek – raz jeszcze spojrzał na okładkę mojego dzieła.
- Ja mam szacunek do wszystkich siatkarzy, sportowców ogólnie. Bo to co robicie dla nas, swoich kibiców to naprawdę jest coś wielkiego. Tyle emocji, wzruszeń podczas każdego meczu. Zaniedbujecie rodziny i czas, który powinien by przeznaczony dla nich na mordercze treningi  i mecze. A najlepsze w was wszystkich jest to, że nigdy się nie poddajecie mimo chwil słabości… Myśleliście kiedyś o tym jakim „motorkiem napędowym” jesteście dla wielu ludzi? Jak to dzięki wam ludzie mają ochotę i siłę na zmierzenie się z własnymi  życiowymi problemami? Bo ty wy pokazujecie nam, że nigdy nie ma sytuacji bez wyjścia, zawsze znajdzie się jakieś rozwiązanie nawet w bardzo beznadziejnej sprawie… - spojrzałam na Krzyśka i uśmiechnęłam się do niego.
- To co powiedziałaś… Było piękne wiesz? Rzadko mi się to zdarza, ale wzruszyłem się… cholera wzruszyłam się no – spojrzał na mnie ze łzami w oczach i uśmiechem na twarzy.
- Oj Krzysiu – przytuliłam go.
 Później rozmawialiśmy jeszcze długo. Siedział u mnie chyba do drugiej nad ranem, nie pamiętam kiedy wyszedł, bo musiałam chyba wcześniej zasnąć.
 
 
 
 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Witam wszystkich!
Cieszę się, że coraz częściej tutaj zaglądacie i komentujecie. Dzięki za wszystkie miłe słowa. Jeżeli macie jakieś uwagi, skargi, prośby to śmiało - słucham :) Każda Wasza wskazówka jest dla mnie bardzo cenna.  Pozdrawiam i zapraszam częściej ;) Linka :)

 

4 komentarze:

  1. tego całego Tobiasza to uderzyłabym między oczy! Rozpieszczony i zazdrosny dzieciak...
    rozdział świetny:) dobrze, że Lilka powiedziała wszystko Krzysiowi:)
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :) Zapraszam częściej, zapewne będą się działy różne ciekawe rzeczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. wiesz, już drugi rozdział z rzędu mam łzy w oczach;) a co najdziwniejsze jest to, że Lilka jest strasznie podobna do mnie (w sensie tego szacunku do siatkówki i siatkarzy).
    ciekawi mnie co będzie się działo dalej. na pewno przeczytam ;)

    również piszę bloga:
    http://you-used-to-captivate-me.blogspot.com/
    zapraszam do czytania;)
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopiero teraz znalazłam Twój komentarz, przepraszam ;* Obiecuję, że zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)

      Usuń