Obudziłam się o 7.00 i jako pierwsza wcisnęłam do
łazienki. Umyłam włosy i szybko je
wysuszyłam. Związałam je w kitkę i założyłam na siebie czarne legginsy i
obowiązkowo koszulkę sztabu Reprezentacji. Na ramiona narzuciłam biało- czerwoną
bluzę z orzełkiem na piersi, a wychodząc z łazienki trzasnęłam głośno drzwiami.
- Ziomek patrz jakie to, to wredne… Zamiast jakiś buziak na
dzień dobry w policzek chociaż i cicho powiedziane: „wstajemy chłopcy” to nie…
Jeb drzwiami i po sprawie – spojrzał na mnie z udawanym wyrzutem Krzysiek.
- Wstajemy chłopcy – wydarłam się na cały pokój – A na
buziaka to nawet nie liczcie – zachichotałam i ściągnęłam z nich kołdry –
Ruchy! Ruch! Śniadanie, trenign i mecz do wygrania!
- Jeszcze pięć minut – Ziomek naciągnął na siebie kołdrę.
- Idę obudzić resztę, a jak wrócę to chcę was widzieć
zwartych i gotowych. - wyszłam z pokoju
i skierowałam się do pokoju obok, który zajmowali Kurek z Winiarskim. Zapukałam
i nie czekając na słowo „proszę” weszłam do środka.
- Cześć drużyno! Wstajemy!
- No dobra, zaraz – mruknął Kurek.
- No właśnie, chwilka jeszcze – przebudził się Winiar –
która godzina?
- Dokładnie to – spojrzałam na zegarek - 7.30, a o 8.00 mamy śniadanko. – odsłoniłam roletę w ich pokoju wpuszczając
promienie słoneczne do środka.
- Lilka – wydali z siebie cichy pomruk.
- Taki piękny dzionek, wstawać – uśmiechnęłam się do niech –
Idę zbudzić resztę lenie! – wychodząc trzasnęłam drzwiami i skierowałam się do
pokoju Michała i Zbyszka. Zapukałam cicho i znów nie czekając na „proszę”
wparowałam do środka.
- Wstaje… Oooo nie
śpicie już? – Misiek siedział na łóżku z laptopem na kolanach, a Zibi
leżał z książką.
- Jak widać już nie – uśmiechnął się ZB9.
- Łeee, a ja was chciałam obudzić i mi się nie udało –
zrobiłam smutną minkę.
- A w jakiż to sposób chciałaś nas obudzić? Jeżeli zedrzeć z
nas brutalnie kołdrę, to nie dzięki… - wystawił mi język Misiek – No chyba że…
Jakiś buziak na dzień dobry? Bo jeżeli to drugie, to ja nadal nie wstałem –
szybko zmienił pozycje z siedzącej na leżącą, zamknął oczy i udawał, że
chrapie.
-Chciałby się co?- zaśmiałam się – Nie ma tak dobrze – i
rzuciłam w niego poduszką.- W takim razie ja zmykam budzić resztę ekipy. Do
zobaczenia na śniadanku – posłałam im uśmiech i skierowałam się do pokoju
Marcina i Pawła, zapukałam i weszłam do środka.
- Witam tą najlepszą część drużyny – wyszczerzyłam zęby w
uśmiechu.
- Najlepszą? Haha lizus – Guma nie omieszkał skomentować
mojego wcześniejszego komplementu.
- No dobra tą najwyższą – spojrzałam na Marcina, który znowu
grał w Diablo – I tą najbardziej doświadczoną – mój wzrok spoczął na Pawle.
- Się wie – rzucił znad swojego laptopa Marcin.
- Myślałam, że jeszcze śpicie, ale jednak się myliłam. Lenie
z mojego pokoju miały problem ze wstaniem – uśmiechnęłam się.
- Nic dziwnego, u nich to norma – roześmiał się Paweł.
- No dobra to nie przeszkadzam wam i idę zobaczyć czy
reszta śpiochów już też na nogach –
uśmiechnęłam się do nich i wyszłam na korytarz. Spotkałam tam Pita, Kosę, Rucka
i Jarskiego.
- A wy już nie śpicie? – spojrzałam na nich ze smutną
minką.- A tak was chciałam obudzić.
- Następnym razem słońce
- uśmiechnął się Piotruś – Idziemy na śniadanko. Idziesz z nami?
- Już? – spojrzałam na zegarek – O cholera 7.55. Spotkamy
się na dole, muszę jeszcze wziąć rzeczy – z uśmiechem pobiegłam do pokoju. – Igła, Ziomek na śniadanie! – wrzasnęłam od
progu, ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza. Nie wierzę poszli już? Wzięłam
swoją torbę i zbiegłam na dół do restauracji. Wszyscy byli już na dole więc przywitałam
się ze sztabem szkoleniowym i zajęłam miejsce obok Aleksandra. Po śniadaniu
chłopcy mieli trening, który trwał 2 godziny. Ćwiczyli jeszcze ostatnie
przyjęcia, rozegrania i zagrywki przed meczem z Brazylią. Po treningu wszyscy
wróciliśmy na obiad, a później mieli czas wolny przed meczem. Nie chciałam
przeszkadzać moim współlokatorom w koncentracji, dlatego zmyłam się do Olka.
Siedział u niego cały sztab szkoleniowy wraz ze statystykami i ustalali
ostatnie szczegóły. Gdy dobiegała godzina wyjazdu na halę poszłam do pokoju po
rzeczy. Ziomek rozłożony na łóżku słuchał muzyki, a Krzyś siedział przy
laptopie także ze słuchawkami na uszach. Weszłam po cichu i wzięłam swoją
torbę.
- Nie musisz chodzić na paluszkach, nam zupełnie nie
przeszkadza tu twoja obecność, wręcz przeciwnie – uśmiechnął się do mnie
Łukasz.
- Nie chcę was rozpraszać – posłałam mu ciepły uśmiech.
- Koniec tego dobrego, zbieramy się kochani – stwierdził
Igła wyłączając laptopa. - Ziomek trzeba ich dzisiaj rozgromić… Nie damy się
prawda?
- Prawda! – stanowczo powiedział Ziomek.
- Trzymam kciuki
kochani, z resztą tak jak zawsze – uśmiechnęłam się do nich – A to tak
symbolicznie – i sprzedałam im lekkiego kopniaka w tyłek – Na szczęście,
chociaż i tak wiem, że wygracie.
- A skąd ta pewność kwiatuszku ? – zmierzył mnie Ziomek
- Bo wy jesteście najlepsi, powtarzam po raz kolejny. Ale
dosyć słodzenia, bo popadniecie w samouwielbienie – zaśmiałam się - Widzimy się
na dole – posłałam im uśmiech zamykając drzwi pokoju. Podróż na halę minęła
dość szybko. Byłam bardzo podekscytowana od samego rana, ponieważ to mój
pierwszy mecz na stanowisku fizjoterapeuty Reprezentacji. Pierwszy raz w swoim
życiu będę siedziała na ławce tuż przy boisku i z tej perspektywy będę mogła
podziwiać ten siatkarski teatr. Obowiązkowo zabrałam ze sobą aparat, aby
udokumentować dzisiejsze wydarzenie. Gdy dotarliśmy na miejsce chłopcy poszli
do szatni, a chwilę później rozgrzewali się już na boisku. Potem było już tylko
lepiej, oficjalne rozpoczęcie meczu, Hymny Narodowe obu Reprezentacji i
pierwszy meczowy gwizdek. Cykałam fotki, w przerwach technicznych podawałam im
wodę, chłodziłam po raz kolejny bolący palec Winiara i starałam się ich
wspierać jak tylko mogłam. Polscy kibice jak zwykle nie zawiedli, a z trybun
płynęło znane wszystkim : „Polska biało-czerwoni”. Pierwszy set padł łupem
Brazylijczyków, drugi należał już do nas. Trzecie partia znów przypadła
Brazylii, za to w czwartym secie dostali łupnia do 17. Przed nami był
tie-break, emocje sięgnęły zenitu. Chłopcy byli cholernie zmęczeni, ale jak
zawsze dzielnie walczyli do końca. Walczyli i… wygrali. Cały sztab szkoleniowy
wbiegł na boisko i zaczął skakać wraz z nimi. Wyściskałam trenera, Olka i
Oskara, a potem podbiegłam do chłopaków, aby złożyć im gratulacje. Wskoczyłam na
plecy Ziomkowi i cmoknęłam go w policzek.
- Mówiłam, że wygracie, mówiłam? –uśmiechnęłam się.
-No mówiłaś, mówiłaś. Oby częściej takie przepowiednie Lilka
– wyściskał mnie i postawił na ziemi, a ja podbiegłam do Rucka i zaczęłam mu
gratulować.
- Jesteście najlepsi! – cmoknęłam go w policzek – Twoje
rękawki czynią cuda!
- To zasługa całej drużyny, nie przesadzajmy – lekko się
zarumienił. Zawsze był nieśmiały.
- Michał, ale to twoje asy serwisowe rozbroiły przeciwnika!
Jesteś moim bohaterem! – posłałam mu szczery uśmiech. Chciał mi coś jeszcze
powiedzieć, ale nie zdążył, bo w szale
radości podbiegł do mnie Zbyszek i zaczął mnie przytulać. Jemu także
pogratulowałam i podbiegłam do Bartka rzucając się na niego.
- Witaj mistrzu ataków z drugiej linii – cmoknęłam go w
policzek – Moje gratulacje – Przytulił mnie i poczochrał moje włosy. Później
gratulowałam każdemu z osobna. Miałam ochotę wyściskać Gumę, ale nie wiedziałam
czy wypada. W rezultacie jednak on także zrobił ze mną przysłowiowego „
niedźwiadka” i dostał promocyjnego całusa w policzek. Do hotelu wróciliśmy w
dobrych nastrojach, ale każdy wiedział, że nie ma co się za bardzo cieszyć.
Trzeba było skupić się teraz na jutrzejszym meczu z Bułgarami. Po kolacji odprawa
ze statystykami i czas wolny. Ja uzupełniłam kartoteki, a gdy wróciłam od Ola
cała Reprezentacja siedziała w naszym pokoju i grała w butelkę.
- A czy czemu nie odpoczywacie przed jutrzejszym spotkaniem?
– spojrzałam na nich uważnie.
- Z nią to gorzej niż z moją mamuśką – zaśmiał się Kurek.
- Ja się tylko o was martwię – odcięłam się- Ale widzę, że
niepotrzebnie, bo świetnie sobie radzicie.
- Grasz z nami? – zapytał z uśmiechem Winiar.
- A na jakich zasadach się bawicie? – spojrzałam uważnie na
chłopaków siedzących w kole na dywanie i butelkę po małej niegazowanej na
środku.
- Gramy na pytania, ale jak się dołączysz to możesz zagrać
na zadania – wyszczerzył się Jarosz.
- Albo na buziaki – wpadł jak zwykle na swój kolejny
„błyskotliwy” pomysł Kuraś.
- Tu się puknij! – popukałam się palcem wskazującym w czoło,
aby mu pokazać jak. – Ty naprawdę za mocno oberwałeś dzisiaj tą piłką w łeb. –
wszyscy obecni parsknęli śmiechem, bo zapewne zaraz przed oczami ukazała im się
akcja jak to Kuraś chciał odebrać zagrywkę
Ricardo na główkę. – Czuję się, jakbym była w przedszkolu, bo wszyscy tak
grzecznie siedzicie – zaczęłam się śmiać i wcisnęłam się między Marcina i
Piotrka.
- Dobra chłopcy gram od początku, skoro Lila się zdecydowała
– Winiar chwycił butelkę i wyciągnął ją w moim kierunku – Zaczynasz!
- Ale kto wam powiedział, że gram? Ja się tylko przyglądam –
wystawiłam język Michałowi, ale wzięłam od niego butelkę. – Ja zakręcę, a ty Winiarku wymyślaj sobie
pytanie – zachichotałam i zakręciłam mocno butelką. Pech chciał, że padło na
Zbyszka.
- A ty Liluś nie masz do mnie żadnych osobistych pytań? –
Zibi poruszał tymi swoimi brewkami.
- Zbysiu jak będę chciała porozmawiać z tobą o osobistych
sprawach to na osobności, a nie przy tłumie twoich kolegów – puściłam mu oko i
całusa w powietrzu uśmiechając się.
- Dobrze, czekam więc na taką rozmowę w cztery oczy –
wyszczerzył się Bartman – I już nie mogę się doczekać bejbe – wymruczał
zmysłownie.
- Cierpliwości mój drogi, cierpliwości – starałam się
przybrać tajemniczy ton głosu. Wszyscy siedzieli i dziwnie patrzyli to na mnie,
to na Zbyszka, a my ledwo powstrzymywaliśmy swój śmiech. Najlepsze z tego
wszystkiego była mina Kurasia, który gdyby zabijał wzrokiem, to oboje ze
Zbyszkiem leżeli byśmy już martwi od 5 minut. Zadzwonił mi telefon. Kubuś
siedział najbliżej mojej półki więc nie omieszkał go sięgnąć i sprawdzić kto
dobija się o tej porze.
- Kto to jest ”Radziula”-zacytował słowo z wyświetlacza z
przekąsem.
- Jej bra… bratnia
dusza – wypalił Zibi obserwując minę Bartka. Kurek spojrzał na mnie jeszcze
bardziej zdezorientowany.
- Dawaj to! – wrzasnęłam do Jarskiego, który obracał mój
telefon w rękach.
- Skoro to twoja bratnia dusza, to sobie z nim porozmawiam –
nacisnął zieloną słuchawkę i powiedział stanowcze „Halo”. Na jego twarzy
malował się uśmiech i ledwo powstrzymywał napad śmiechu. „ Lilianna nie może w
tej chwili podejść, przekazać coś?”
- Dawaj ten telefon! – wkurzyłam się nie na żarty, wstałam i
skierowałam się w kierunku Ryszego, który kontunuował rozmowę z moim bratem. „
No przecież jasno się wyraziłem, że nie może podejść, zajęta jest… Nawet
bardzo”. Ponownie próbował opanować śmiech. Podeszłam i starałam się mu wyrwać
telefon z ręki, ale skubany był sprytniejszy i przerzucił go na drugą stronę
koła do Kosy, który kontunuował wkręcanie moje brata. „ Nie, wydawało się panu
to nie był głos Lilianny”. Odwróciłam się w stronę Kosoka i spiorunowałam go
moim spojrzeniem. „ Lila bierze prysznic z naszym atakującym” wykrztusił.
- Zamknij się! – wrzasnęłam i rzuciłam się w stronę Kosoka.
„ Radziula muszę kończyć, bo Lilka się na mnie rzuca, chyba chce mnie
zgwałcić” zachichotał, gdy wydzierałam
mu telefon z ręki.
- Halo Radek? – powiedziałam niepewnym głosem – Jesteś tam
jeszcze?
-…
- Nie no przestań! Oni po prostu jak zwykle zrobili sobie
jaja – pokręciłam głową i popatrzyłam po siedzących w kole chłopaka, którzy
mieli niezły ubaw. – Ale wiesz chociaż z kim rozmawiałeś?-
-…
- No właśnie może lepiej nie… Ale dobrze ci się wydaje
kochany Radziu, Kubuś jest atakującym – zaśmiałam się do słuchawki i spojrzałam
na Jarosza, który właśnie spalił buraka. – Dobra, kończę bo my ty gramy…Znaczy
się oni tu grają w butelkę.
-…
- Nie no, spokojnie! Na żadne rozbieranki tylko na pytania –
chłopcy wybuchnęli jeszcze większym śmiechem, a ja zgromiłam ich wzrokiem.
-…
-Radek, zlituj się! Ty zawsze bierzesz wszystko na poważnie
ciołku.
-…
-Dobra, dobra też cię kocham! Trzymaj się i wielkie
buziaczki – zaczęłam cmokać do telefonu po czy się rozłączyłam i spojrzałam po
chłopcach, którzy bawili się w najlepsze.
- No to nie wpadliśmy, żeby pograć w rozbieranego –
zachichotał Igła – Liluś grasz z nami? – wyszczerzył do mnie rząd swoich
białych zębów. –Twój braciszek to jednak ma same dobre pomysły.
- Braciszek? –spytał lekko zdezorientowany Kurek.
-A coś ty myślał, że Królewna Śnieżka, albo książę z bajki na białym rumaku? – wypalił krztusząc się ze
śmiechu Zibi. – A tak poza tym to nie tylko Jarosz jest atakującym w tym
teamie- spojrzał na mnie świdrującym wzrokiem, ale nadal nie mógł opanować
śmiechu.
- O Boże! –
westchnęłam.
- O Boże, Boże, Boże, Bożenko… - zaczął śpiewać Winiarski.
- Gorzej niż dzieci… - spojrzałam na nich – Normalnie gorzej
niż dzieci…
- Takie nasze domowe przedszkole- nadal nabijał się Zibi.
-„Radziula, Lilka się na mnie rzuca i chce mnie zgwałcić” –
spojrzałam z politowaniem na Kosoka – Ciekawe kurwa jak skoro jeszcze chwilę
temu brałam prysznic z atakującym! – sama już nie wytrzymałam i wybuchnęłam
gromkim śmiechem. Wszyscy wpadliśmy w niezłą głupawkę i śmialiśmy się przez
dobre 10 minut sami nie wiedząc z czego. Kiedy się już lekko ogarnęłam i
starłam spływający po policzkach tusz doszłam do wniosku, że chyba się muszę
przejść.
- Gdzie się wybierasz ślicznotko? – zapytał dławiąc się
jeszcze od śmiechu Pit.
-Jak najdalej od was… - zarzuciłam na ramiona bluzę reprezentacyjną
i schowałam telefon do kieszeni.
- Ej, ej, ej no chyba się nie obraziliśmy co? – spojrzał na
mnie rozbawiony Marcin.
- Nie, tylko boli mnie już cały brzuch od śmiania się –
posłałam mu lekki uśmiech – Ale wy się bawcie dalej- podeszłam do drzwi.
- Lilaaaaaaa! „ Zostańmy razem, zooostańmyyy razem” – zaczął
wyć Winiarski.- pokręciłam tylko głową.
- Całe życie z debilami… Idę się zamknąć w sobie –
nacisnęłam klamkę i już chciałam wychodzić, ale usłyszałam głos Kurasia:
- Tylko nie trzaskaj drzwiami, jak się już w sobie zamykasz
– wykrztusił i znów zaczął się śmiać. Myślał, że jest zabawny, ale wcale nie
był…
-Palant! – rzuciłam zamykając drzwi.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
No to leci do Was kolejny rozdział stworzony przez moją chorą wyobraźnię :D. Dziękuję Wam za miłe słowa, które do tej pory otrzymałam. Jeżeli coś Wam się nie podoba, to piszacie śmiało. Każda Wasza uwaga i wskazówka jest dla mnie na wagę złota. Pozdrawiam cieplutko! :)
nie powiem ale się uśmiałam czytając ten rozdział:) Bartosz jest ewidentnie zazdrosny o Lilkę:)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam na kolejny rozdział:)
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Cieszę się, że Ci się podoba :) Za chwilę powinien pojawić się kolejny rozdział :)
Usuńja to bym się nie obraziła jakby coś się narodziło między Lilką a naszym kochanym Ziomkiem :)
OdpowiedzUsuńpowiadamiasz o rozdziałach? jak coś, mój nr. GG: 25880484
Zobaczymy jak to się wszystko potoczy ;) Gdybym tylko miała czas to z miłą chęcią informowałabym wszystkich o nowych rozdziałach na moim blogu, ale niestety czasu brak. Komputer w tydoniu włączam tylko na chwilę, aby wrzucić nowy rozdział i to by było na tyle. GG już dawno odinstalowałam, bo nie było czasu z niego korzystać ;/ Jedyna rzecz, którą codziennie sprawdzam to poczta, także jeżeli odpowiada Ci taka forma powiadomień to proszę o maila :) Pozdrawiam :)
UsuńMmm, Bartek mnie całkowicie rozwala :D Ogółem fajny, śmiechowy rozdział ;) czekam na kolejne ;) jeśli możesz, informuj mnie.
OdpowiedzUsuńvolleyballinmyheart.blogspot.com
zaczynam "nowe życie" na Bloggerze, tutaj historia toczy się od początku, więc zapraszam ;)
Kolejny powinien się zaraz pojawić ;) Dziękuje Ci bardzo! :) Z miłą chęcią poczytam, a jeżeli chodzi o informowanie o nowych rozdziałach to sytuacja podobna jak odpisywałam wyżej Fleur. Jeżeli jesteś zainteresowana taką forma powiadomień to proszę o maila. Pozdrawiam i zapraszam częściej :)
Usuń