sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 18


Znów budzik odzywający się o 8.00 rano i tym razem całkowity brak entuzjazmu… Raczej chęć rozwalenia go o ścianę. Ledwo zwlekłam się z łóżka, podobnie jak moi współlokatorzy. Każdemu z nas ten turniej dawał się we znaki. Sztab statystyczny pracował po nocach obmyślając nowe strategie i taktyki. Trenerzy także do późnych godzin nocnych analizowali wszystkie ewentualności. Sztab medyczny z doktorem i Olkiem na czele zasuwał praktycznie cały czas, masaż, papiery, masaż, trening, masaż, stabilizatory, rozciąganie, masaż, znowu papiery, zastrzyk, leki, masaż… I tak w koło. Ciąg wysiłków i codziennych meczy dawał w kość wszystkim, ale nikt nie narzekał tylko spinał tyłek najbardziej jak mógł. Po śniadaniu jak zwykle czekał nas trening, potem obiad i chwila wolnego czasu… Czas do wyjazdu na halę spędziłam w pokoju fizjoterapeutycznym, przygotowanym przez Olka. Uzupełniałam dokumentu, gdy usłyszałam pukanie do drzwi:
- Proszę – rzuciłam znad stosu papierów.
- Cześć, mogę? – do środka zajrzał Paweł.
- Jasne, wchodź – uśmiechnęłam się i odłożyłam na chwilę swoją pracę – To co masujemy tym razem?
- Nic Liluś – uśmiechnął się – Przyszedłem pogadać.
- Słucham w takim razie – usiadłam naprzeciwko niego.
- Bo wiesz… zauważyłem, że chyba wpadłaś w oko naszemu Bartkowi i…
-Nie! I ty przeciwko mnie? Paweł no błagam…
- Ale doszliśmy do wniosku, że wy do siebie pasujecie…
- Pawełku… Idź się zrelaksuj przed meczem, posłuchaj sobie muzyki, poczytaj książkę nie wiem… Cokolwiek, ale na pewno nie próbuj mnie swatać z Kurkiem! –wywróciłam oczami.
- Jak chcesz – rzucił wstając z krzesła – Ja tylko chciałem…
- Chciałeś mi powiedzieć, że dzisiaj wygracie? – przerwałam mu w połowie zdanie – I ja bardzo w to wierzę! – uśmiechnęłam się.
- Ty sobie zawsze z poważnych rzeczy żarty robisz, ale bez ciebie byłoby tu nudno, pusto i szaro – uśmiechnął się Zagumny. – Dobrze, że z nami jesteś Lilka- odwzajemniłam jego uśmiech. Zrobiło mi się bardzo miło więc podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
- Powodzenia Paweł i pamiętaj, że nie ważne co się stanie… Dla mnie i tak jesteście i będziecie najlepszą drużyną pod Słońcem – uśmiechnął się raz jeszcze i wyszedł, a ja wróciłam do swoich zajęć. „Co oni się tak uparli na tego Kurka” pomyślałam. Skończyłam robotę papierkową i poszłam do pokoju po torbę. Chłopcy byli już spakowani i gotowi do wyjazdu na halę. Nie rozmawiałam z nimi dużo, nie chciałam ich rozpraszać. W autobusie każdy założył słuchawki i oddał się ulubionej muzyce. Ja także odpłynęłam wraz z nutami Lennona. Dojechaliśmy do hali. Chłopcy skierowali się do szatni, a my rozpakowaliśmy sprzęt przy linii boiska. Rozgrzewka, przywitanie zespołów, hymny, pierwszy gwizdek i rozpoczęcie meczu. Miałam ciarki na plecach od samego początku. Pierwszy set wygrany gładko i nieziemska radość na trybunach. W przerwie zdążyłam wyściskać Rucia za jego asy serwisowe i Ziomka za wspaniałe wystawy. Igła dostał buziaka za obronę, a Kuraś kopa na szczęście w kolejnym secie. W drugiej partii wcale nie było łatwo, ale ostatecznie wygraliśmy 26:25. „Jeszcze jeden, Boże jeszcze tylko jeden” w mojej głowie krążyły tysiące myśli. Nie mogłam usiedzieć spokojnie na krześle obok Olka i kręciłam się jak głupia niedaleko linii boiska robiąc zdjęcia. Bartuś na zagrywce, pełne skupienie i… as serwisowy. Fota wyszła piękna. Potem uwieczniłam doskonałą obronę Igły, rewelacyjne rozegranie Pawła i atomowy atak Winiara. Nasi chłopcy wysunęli się na prowadzenie i przy stanie 24:20 dla Polski cały siatkarski świat wstrzymał oddech. Serce waliło mi jak młot. Aparat już dawno leżał na ławce obok trenera, bo bałam się, że z tego stresu spuszczę go na ziemię. Andrea nie mógł wystać w miejscu i kręcił się przy linii boiska. Na zagrywkę poszedł Clayton Stanley. Wszyscy obecni obserwowali każdy jego ruch, to jak podrzuca piłkę, jak w nią uderza i… do moich uszu dobiegł gwizdek sędziego pokazującego zagrywkę autową, krzyk kibiców i całego sztabu szkoleniowego. Rzuciłam się na Olka i zaczęliśmy skakać w miejscu, zaraz obok nas pojawił się Oskar i dołączył się do tańca radości. Wbiegliśmy na boisko do chłopaków gdzie już w całości poniosło ich szaleństwo. Nagle te wszystkie emocje, napięcie i stres opadły. Czułam jak moje ciśnienie wraca do normy, a serce zaczyna bić normalnym rytmem. Po moim policzku spłynęły łzy szczęścia, musiałam jakoś odreagować. Pierwszy w objęcia chwycił mnie Igła:
- Wygraliśmy Lila! Wygraliśmy!
- Krzysiu gratuluję! – wtuliłam się w niego najmocniej jak mogłam – Jesteście najlepsi!
- Lilkaaaa! – rzucił się na mnie Dziku – Jest! Udało się!
- Misiek! – wrzasnęłam przytulając go do siebie.
- Kto jest najlepszy? Polska! Kto? Polska! Kto? Polska, Polska, Polska – wrzeszczał podekscytowany Winiarski, którego także serdecznie wyściskałam.
- Pawełkuuuu! – krzyknęłam rzucając się na szyję Gumie i obdarowywując go całusem w policzek – Wiedziałam!- przycisnął mnie do siebie mocno i poczochrał moje włosy.
- El Capitanoooo! Niech cię uściskam! – wskoczyłam na nasze reprezentacyjne 212 centymetrowe „Drzewko”
- I czemu ty ryczysz wariatko? – wydarł się do mojego ucha, abym go usłyszała. Na hali był ogromny hałas stwarzany przez kibiców i cieszącą się drużynę.
- Boże to ze szczęścia! – przytuliłam go mocno, a on pogładził moje włosy.
- Lila, Lila, Lila – w moim kierunku biegł Piotruś, którego także mocno wyściskałam i pogratulowałam zwycięstwa. Odwróciłam się i zobaczyłam Grzesia chwilowo nie obściskiwanego przez kolegów z drużyny więc postanowiłam wykorzystać chwile na moje gratulacje. Podbiegłam do niego mocno go przytulając:
- Grzesiu gratulacje! Wiedziałam, że wygracie – szczęśliwy Kosa uściskał mnie serdecznie i chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył, bo z jego ramion wyrwał mnie Zibi śliniąc mój policzek.
- Udało się! Lilaaaaaa! – wrzeszczał podekscytowany ściskając mnie mocno.
- Zbysiuuuuu! Jesteście najlepsi! Najlepsi! – mocno się w niego wtuliłam. Chwilę później ściskał mnie już Jarosz i czochrał moje włosy. Potem wpadłam prosto w ramiona trenera, który mimo mojego zaskoczenia obdarzył mnie ogromnym całusem w policzek krzycząc, „że mnie kocha i ogólnie kocha wszystkich Polaków…”. Później wyściskałam Rucka i jego także uraczyłam całusem w policzek. Ziomek także padł moją „ofiarą”. Bartek z początku trzymał się z daleka i przyjmował gratulacje od swoich kolegów, sztabu trenerskiego, a później od rodziny. Ja specjalnie też nie wyrywałam się do gratulowania mu na siłę. Chłopaki po zwycięskim meczu poszli do szatni przygotować się do ceremonii wręczenia nagród. Dopiero wtedy w holu udało mi się złapać Kurka.
- Bartek! Bartek czekaj! – krzyknęłam za nim. Odwrócił się, na jego twarzy pojawił się szeroki promienny uśmiech i rozłożył ręce w moim kierunku:
- Lilka!  No wreszcie!
- Gratulacje królu zagrywek – wskoczyłam na niego i oplotłam go nogami wokół bioder. – Jesteście najlepsi! – cmoknęłam go w policzek. Zakręcił się ze mną na rękach wokół własnej osi i mocno mnie przytulił. Zeskoczyłam z jego ramion i uśmiechnęłam się kierując się z nim do szatni. Zapukałam do chłopaków, a gdy Winiar wrzasnął „Włazić” zasłoniłam sobie oczy dłonią i weszłam niepewnie do środka.
- Powiedzcie mi czy jesteście na tyle ubrani, abym mogła na was patrzeć – skrzywiłam się.
- Jesteśmy na tyle rozebrani, żebyś mogła nas podziwiać – zachichotał Zibi podchodząc do mnie i odrywając moją rękę od oczu. Nie było tak źle, widok faceta w bokserkach nie przerażał mnie zbytnio. Faceta owiniętego w ręcznik też nie…
- Moi drodzy chciałam wam serdecznie pogratulować, wiedziałam, że wygracie bo jesteście najlepsi! Kocham Was! – to ostatnie krzyknęłam dobitnie głośno po czym podziękowałam i wyszłam z szatni kierując się na halę do sztabu szkoleniowego. Po upływie godziny chłopcy stali już przed podium gdy wręczano nagrody indywidualne. Na początek najlepszy blokujący… Nie kto inny jak nasz kapitan – Marcin Możdżonek. „ Brawo Magnetooo!” – wrzasnęłam stojąc przy linii boiska i trzaskając foty. Prowadzący kontynuował, kolej na najlepiej zagrywającego. Okazał się nim Stanley i w sumie to wcale nie byłam tym faktem zdziwiona. Pokazał facet klasę. Jemu także zrobiłam kilka dobrych fotek. Następnie przyszedł czas na wręczenie nagrody dla najlepszego rozgrywającego. Powędrowała ona w ręce Bułgara Georgija Bratojewa. Później nagrodę dla najlepszego przyjmującego otrzymał Todor Aleksijew. Nadszedł czas, aby wyróżnić najlepszego libero. Polska -Krzysztof Ignaczak i nic więcej nie trzeba dodawać. „Igłaaaaa! Jesteś wielki!” wykrzyczałam w jego kierunku. Cyknęłam kilka fotek gdy odbierał nagrodę. Najlepszym punktującym okazał się Aleksijew, który odbierał drugą nagrodę indywidualną. Czas na atakującego, a w mojej głowie tysiące myśli… Tak ,Zbigniew Bartman proszę państwa. „ Zibiiii! Mordo ty  moja!” jak zwykle musiałam dorzucić coś od siebie. Aż Olek parsknął śmiechem gdy zobaczył z jakim zapałem machałam do chłopaków. Najważniejsza nagroda… MVP! Nie kto inny jak… Bartosz Kurek? „Rany Kuraś! Gratulacje” nie byłabym sobą, gdybym tego nie powiedziała, a właściwie nie wykrzyczała. Trzecie miejsca dla Kuby. Brązowy medal zawisł na szyi każdego z zawodników. Srebro dla USA, walczyli dzielnie, ale na naszych chłopaków nie ma mocnych! I w końcu na najwyższym podium stają ci najlepsi…Złote medale zdobią ich dumnie wypięte piersi, a wszyscy obecni na hali Polacy śpiewają Mazurka Dąbrowskiego odprowadzając wzrokiem naszą Flagę Narodową, która wzbija się w powietrze, aby zawisnąć najwyżej, ponad głowami wszystkich zgromadzonych. W moim gardle czuję ścisk, w sercu ogromną radość, a w oczach łzy szczęścia i ciarki na plecach. „Boże dziękuje Ci, że tu jestem” – różne myśli przepływają przez moją głowę, a ja czuję, że jestem szczęśliwa… Bardzo szczęśliwa… Powrót do hotelu minęła w iście radosnych nastrojach. Nieważne było to, że rano mieliśmy samolot do Polski, musieliśmy uczcić to wspaniałe zwycięstwo. Symboliczna lampka szampana, tańce i śpiewy do późnych godzin nocnych. A potem wybieganie w przyszłość myślami… Przecież teraz czekają nas Igrzyska Olimpijskie w Londynie! Wymknęłam się po cichu z  naszego pokoju, w którym oczywiście zgromadzili się wszyscy, dosłownie wszyscy. Od siatkarzy zaczynając, a na sztabie trenerskim kończąc. Hotel miał taras widokowy, na który się zaczłapałam i usiadłam na ławeczce obserwując rozgwieżdżone niebo. Po upływie kilku chwil poczułam czyjąś dłoń ma moim ramieniu.
- Zbyszek? Co ty tu robisz? –spojrzałam na niego zdziwiona.
- Aaaa spaceruję – uśmiechnął się – A ty?
- Siedzę i podziwiam gwiazdozbiory – odwzajemniłam uśmiech. – Powinieneś świętować z chłopakami.
- Nawet nie zauważyli, że wyszedłem . Mogę się przysiąść? – zerknął na wolne miejsce obok mnie.
- Proszę, siadaj – poklepałam lekko drewnianą ławkę. Usiadł i…. przesiedzieliśmy tak chyba z dobre dwie godziny, gapiąc się w gwiazdy i rozmawiając o wszystkim. O życiu, naszych planach, marzeniach. O naszych domach rodzinnych i rodzinach, szkołach, przyjaciołach, partnerach przyszłych, niedoszłych. Czułam, że mogłabym tu zapuścić korzenie i przesiedzieć z nim całą wieczność. Zbyszek należy do tych osób, które w trakcie rozmowy utrzymują kontakt wzrokowy z rozmówcą. Świdrował mnie tymi swoimi niebieskimi oczętami, a ja wcale nie czułam się niezręcznie, wręcz przeciwnie bardzo mi się to podobało. Zamyśliłam się… Myślałam o tym jak Joanna musi być z nim zajebiście szczęśliwa, bo taki facet to prawdziwy skarb. Nie chodzi tu już nawet o urodę, którą także ma nieziemską. Nie chodzi o budowę, umięśnioną klatę czy seksowny tyłeczek niczym grecki bóg. Chodzi o jego charakter i sposób bycia, co prawda nie wszystkim odpowiadający. Czy jest wulgarny? Tak, czasami tak. Pewny siebie, potrafi walczyć o swoje? W 100 procentach prawda. Na boisku daje z siebie wszystko co ma najlepsze? Zawsze, ale to zawsze… Dogaduję się z nim rewelacyjnie, bo podobnie jak on potrafię pokazać pazur kiedy trzeba. Z wierzchu posiada mocny pancerz i zgrywa twardziela, ale tak naprawdę w środku jest przemiłym, przesympatycznym i czułym osobnikiem płci męskiej o ogromnym serduchu. Chciałabym kiedyś spotkać takiego faceta jak on i być z nim tak po prostu szczęśliwą. Życie jednak pisze różne scenariusze, a skoro od rozstania z Andrzejem nie znalazłam jeszcze tego jedynego to widocznie tak ma być. Bóg jeszcze czeka, bo chce obdarzyć mnie kimś wyjątkowym i niepowtarzalnym… Doceniam i dostosuję się, ale Boże błagam nie czekaj tak długo! Nie chcę być starą panną… Jednak do ślubnego kobierca też mi się jeszcze nie spieszy. To jeszcze nie jest ten moment, aby odbudować w pełni zaufanie do mężczyzn, jeszcze nie czas…  Cieszę się, że Zbyszek to mój przyjaciel i mam nadzieję, że nasza przyjaźń przetrwa próbę czasu… Niby przyjaźnimy się wszyscy, ale Krzysiek i Zibi to moje dwie bratnie dusze. Nie mogę powiedzieć niczego złego o reszcie, ale lepiej mieć kilku przyjaciół, a prawdziwych…
- Lila… Ty mnie w ogóle słuchasz?- wyrwał mnie z zamyślenia głos Zbyszka.
-Tak, tak – spojrzałam na niego lekko zdezorientowana – Staram się przynajmniej…
- No właśnie widzę – skrzywił się – Ja ci tu od pół godziny nawijam o Olimpiadzie w Londynie, a ty nic…
- Przepraszam, zamyśliłam się – uśmiechnęłam się lekko.
- A mogę wiedzieć co owładnęło Twoje myśli? Albo kto…?
- Wszystko i wszyscy po kolei –odpowiedziałam wymijająco.
- Lilianno… Coś cię trapi, widzę to – wypowiedział te słowa z iście poetyckim akcentem.
- Zbigniewie… - spojrzałam na jego głupią minę i zaczęłam się śmiać –Wariat! Ja tu już się zastanawiam jak wy wytrzymacie fizycznie tą Olimpiadę.
- Jakoś to będzie, pomożesz nam swoimi masażami prawda? – wyszczerzył swoje białe ząbki.
- No jasne, czego się nie robi dla dobra drużyny narodowej – zasalutowałam zabawnie ręką, a Zbyszek zaczął się śmiać.
- Wiesz co mała? – spojrzał mi w oczy.
- Tylko nie mała… - syknęłam przez zaciśnięte zęby.
- No za wysoka to ty nie jesteś… - zanim pomyślał co powiedział, oberwał kuksańca w bok prosto pod żebra.
- Cholera Lilka czułości trochę! – spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Nie ma czułości! Jest siatkówka! – powiedziałam teatralnie i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. – Chciałeś coś wcześniej powiedzieć? – przypomniałam sobie, gdy opanowałam pierwszy napad śmiechu.
- Tak… Chciałem ci powiedzieć, że bardzo się cieszę iż miałem okazję poznać tak wspaniałą osobę jak ty – uśmiechnął się do mnie. – Od zawsze myślałem, że przyjaźń damsko- męska nie istnieje, ale jak widać myliłem się. Jesteś naprawdę wspaniałą kobietą zasługującą na naprawdę wspaniałego faceta, a nie na byle dupka. I pamiętaj, że jeżeli ktoś kiedykolwiek odważy się zrobić ci coś złego, skrzywdzić cię tak jak na przykład Tobiasz, albo spróbuje złamać ci serce tak jak ten cały Andrzej… To będzie miał do czynienia ze mną!
- Zibi? – powiedziałam cicho.
-Słucham?
- To było piękne…
-Co?
-No to co powiedziałeś… Żaden facet nazywający się moim przyjaciele nie złożył mi jeszcze takiej gwarancji – uśmiechnęłam się – No może z wyjątkiem mojego brata, ale to inna bajka, rodziny nie wliczamy.
- Ale to co powiedziałem to tylko i wyłącznie prawda – objął mnie ramieniem i przytulił – Jesteś wyjątkowa Lila, wyjątkowa…


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
No to jest obiecany 18 rozdział. Pozdrawiam i zapraszam do Waszej oceny :)
 

8 komentarzy:

  1. kolejny świetny rozdział :) no coś jest na rzeczy z Bartoszem skoro wszyscy to widzą :))
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo :) Ty to normalnie jesteś moją stałą czytelniczką i komentatorką :) Aż miło się pisze ze świadomością, że ktoś to czyta. :D Dziękuję i pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. i na pewno to się w najbliższym czasie nie zmieni :D

      Usuń
    3. Bardzo mi miło z tego powodu :)

      Usuń
  2. jestem ciekawa, jak potoczy się relacja na linii Lila-Bartek.
    Zibi, jaki koooochany! :)
    to do następnego. :* pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak szczerze to ja także jestem tego ciekawa :) Zobaczymy jak to będzie :D Zibi - przyjaciel dobra rada :) Dziękuje i również pozdrawiam :)

      Usuń
  3. No, ciekawie czy Lilka w końcu posłucha się innych :p. Przyjaźń ze Zbyszkiem? Czemu ja nie wierzę w przyjaźń damsko - męską?:p Może zamiast relacji Lilka-Bartek należy też spodziewać się czegoś na linii Lilka-Zbyszek?:D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy mówią, że przyjaźń damsko - męska nie istnieje... Zobaczymy jak będzie w tym przypadku ;p Pozdrawiam! :D

      Usuń