Kurek przeprosił mnie za swoje głupie zachowanie, zdziwił
się, że wcale nie byłam na niego tak bardzo zła. Wręcz przeciwnie podziękowałam mu za
dobrą zabawę. Po kolacji chłopcy mieli spotkanie ze statystykami, a ja
upragnioną wolną chwilę. Z Tobiaszem nie widziałam się już do końca dnia, no
ale cóż… Poszłam do pokoju, włączyłam po cichu muzykę w laptopie, rozścieliłam
łóżko i postanowiłam, że położę się dzisiaj wcześniej spać. Wzięłam szybki
prysznic i wskoczyłam w moją pidżamkę i ciepły szlafroczek. Wzięłam telefon i
wykręciłam numer do Radka
- No cześć braciszku! Co tam?
-…
- U mnie też dobrze, zapoznałam się dzisiaj z wszystkimi i
mówimy sobie po imieniu… Wiesz? Jeszcze wczoraj rano nie pomyślałabym, że to
może się kiedykolwiek stać, że będę miała okazję ich poznać, poznać Igłę… A tu
nagle rozmawiamy ze sobą jakbyśmy znali się ładnych parę lat.
-….
-Tak wiem, wiem ty zawsze masz rację – zaśmiałam się – W
takim razie kładź się i wypoczywaj skoro wstajesz jutro o 5.00 do pracy. Nawet
nie masz pojęcia jak mi cię szkoda, szczególnie że ja dzień zaczynam dopiero o 8.00 - zachichotałam do słuchawki.
-….
- Ja ciebie też, pa – rozłączyłam się i położyłam telefon na
stoliku. Mimo, że dobiegała dopiero 21.00 zdecydowałam się położyć, bo byłam
kompletnie wykończona. Nie mogłam spać, wstałam rano, a potem jeszcze ten
basen. Westchnęłam i nakryłam się kołdrą. Zaczęłam rozmyślać i analizować
wszystko co się dzisiaj wydarzyło. „Pracuję z ludźmi, których podziwiam i
szanuję, którzy są dla mnie wzorem do naśladowania i odkąd pamiętam zawsze
byli. Mam okazję się z nimi zakuplować, pogadać, pobyć razem… Wreszcie poznałam
Igłę, mojego siatkarskiego guru. Spełniło się moje największe marznie więc
czego chcieć od życia więcej? „ – z rozmyślań wyrwał mnie straszny hałas na
korytarzu, na początku to ignorowałam, ale jak już ktoś zaczął się tłuc
drzwiami i wrzeszczeć to nie wytrzymałam, ubrałam szlafrok i wyszłam na
korytarz go opieprzyć:
- Yy Winiar? Co wy tu wszyscy robicie z tymi tobołami? –
spytałam zdziwiona patrząc na siatkarzy wnoszących swoje walizki na piętro
- Wyrzucili nas na trzecie, bo na drugim ma zamieszkać młoda
kadra… Mają zgrupowanie w tym samym czasie co my… - wysapał Winiar
-Aha –rzuciłam Ale moglibyście się tak nie tłuc co? Ludzie
chcą spać, noc jest...
- Jeszcze nie ma ciszy nocnej – wtrącił się Kuraś ładując
się do pokoju 317, obok mojego. Za nim wszedł Winiarki. Igła i Ziomek ulokowali
się w 315 także miałam gości… Pokręciłam głową i wróciłam do łóżka gasząc po
drodze światło. Nakryłam się kołdrą i próbowałam zasnąć, ale z pokoju obok
dochodziły wrzaski i krzyki zmieszane z czyimś śpiewem… „Winiar” – pomyślałam i
wstałam zapalając światło. Wyszłam na korytarz i zapukałam do 317.
- Hasło! – usłyszałam głos Kurka. Uchyliłam drzwi i
krzyknęłam
-Zamkniecie się wreszcie?
- Źle! Spróbuj raz jeszcze – weszłam bez zaproszenie i
zmierzyłam ich groźnym spojrzeniem. Winiar stał w drzwiach od łazienki w
ręczniku przewiązanym w pasie, a Kurek huśtał się na krześle bez koszulki.
-Taa… To może ja wpadnę później – rzuciłam i odwróciłam się
na pięcie w stronę drzwi
-Czekaj, no chyba nie wystraszyłaś się dwóch facetów? –
zagadnął Winiar
- Chciałeś powiedzieć dwóch prawie gołych facetów –
poprawiłam go
- Prawie robi wielką różnicę – wyszczerzył się Kurek – Kiedy
pokażesz zdjęcia? Obiecałaś!
- Dobra! To ja idę po laptopa, a wy w tym czasie się
ogarnijcie ok? – wyszłam do siebie i wróciłam po chwili z laptopem w ręce.
Winiar ubrał spodenki, ale obaj nadal świecili gołymi klatami. Weszłam i
usiadłam na łóżku obok Miśka, włączając laptopa. Bartek nadal huśtał się na
krześle śpiewając „Białego misia”. Spojrzałam znacząco na Michała, który tylko
zaczął się śmiać.
- Tak… Ja też się czasami zastanawiam czy on jest do końca
normalny – i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Kuraś był tak zajęty wyciem „
Nieszczęśliwego oooooo białego misia aaaaaaaa” , że nawet nie zorientował się
iż nabijamy się z niego. Gdy włączyłam zdjęcia, przymknął się w końcu i razem z Winiarskim zajęli się ich oglądaniem.
- Masz zdolności, faje fotki robisz – uśmiechnął się Misiek
- Dziękuję bardzo – odwzajemniłam uśmiech
- Mi też się podobają – wtrącił się Bartek - I to nawet bardziej niż jemu – wskazał
palcem Michała
- Serio?
-Serio, serio – i wszyscy troje wybuchnęliśmy śmiechem.
Chwilę później do pokoju wparował Dziku, Możdżi, Igła, Ziomek i Piter. Potem
przyczłapał się Zibi, Kosa, Ryszy i Rucek. Nawet Guma zaszczycił nas swoją
obecnością. Pokój chłopaków był strasznie mały, dlatego Krzysztof wpadł na inteligenty pomysł przeniesienia się do mnie, bo mój jest większy, gdyż stoi w nim tylko jedno łóżko. Jego koledzy nie pytając mnie o zgodę władowali się do pokoju.
- No to sobie pospałaś księżniczko – rzucił Zibi biorąc mnie
pod pachę i prowadząc do pokoju.
- Właśnie widzę… - skwitowałam.
- Chłopaki, a co z Zatorem? – wszyscy nagle się
zorientowali, że miał dojechać dzisiaj rano.
- Rozchorował się, ma początek zapalenia płuc i nie
przyjedzie, dzwonił do mnie – poinformował wszystkich Piter
- Biedny Zati… - wypaliłam
- No i nie poznasz tego drugiego – zaśmiał się Igła – musi
ci wystarczyć jeden libero
- Za to środkowych masz aż trzech – wtrącił się Kosa
poprawiając włosy
- I tak dominuje przyjęcie – zaśmiał się Ruciak. Rozmowa
nawet się kleiła. Igła oczywiście latał z kamerą. Było miło i przyjemnie,
śmialiśmy się i opowiadaliśmy różne historie. Dopiero o drugiej nad ranem
zorientowaliśmy się, że wypadałoby iść spać. Jak już wszyscy wynieśli się do
swoich pokojów, położyłam się do łóżka i od razu zasnęłam.
Budzik odezwał się o 7.00. Wyłączyłam go i stwierdziłam, że
jeszcze chwilkę mogę podrzemać. Ta „chwilka” przeciągnęła się do trzydziestu
minut i gdy do śniadania zostało mi tylko pół godziny zerwałam się z łóżka jak
poparzona. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy, wciągnęłam na siebie
jasne szorty i koszulkę. Włosy tylko rozczesałam, bo nie miałam czasu ich teraz układać. Zamknęłam
pokój i zbiegłam na dół. Wszyscy już siedzieli na stołówce i zajadali się
sałatką ziemniaczaną. Podeszłam do okienka, a sympatyczna pani kucharka
nałożyła mi porcję na talerz. Odwróciłam się, aby zlokalizować jakieś wolne
miejsce. Pomachał do mnie Guma, pokazując krzesło obok siebie. Usiadłam więc z
nim, Możdżim, Ruckiem, Ryszym i Kosą.
- Cześć chłopcy – przywitałam się posyłając im ciepły
uśmiech
- Cześć i czołem! – uśmiechnął się Guma – Jak się spało?
- Wyśmienicie – spojrzałam na niego z szerokim, udawanym
uśmiechem
- Ale nie powiesz, że wczoraj wieczorem nie było miło –
wtrącił się Kosa
- A czy ja coś takiego w ogóle zamierzałam powiedzieć?
Pewnie, że było miło, ale nie wiem jak ja będę dzisiaj funkcjonować –
uśmiechnęłam się
- Oj kochana nie narzekaj, my zaraz mamy dwie godziny
siłowni, a ty w tym czasie wolne- zaczął Ruciak
- Ja w tym czasie drogi Michale będę zajmowała się robotą
papierkową. Muszę zapoznać się wnikliwie z waszymi kartami zdrowia i w ogóle
- Serio? Chyba wolałbym się z tobą zamienić – zaśmiał się
Możdżi
- Chcesz wnikliwie analizować karty zdrowia czy po prostu
nie iść na siłownię? – zapytałam z uśmiechem
- Raczej to drugie – zaśmiał się Kuba
- Wiesz Marcinku gdybym to ja była w reprezentacji, to
pewnie bym się z tobą zamieniła, no ale przykro mi… Nie jestem – puściłam oko
do Jarosza – Także… Miłego treningu
chłopcy – posłałam w ich kierunku buziaka w powietrzu i dokończyłam
jeść, po czym odniosłam. Po drodze podeszłam do Olka zapytać za ile mam przyjść
do gabinetu fizjoterapeutycznego. Miałam jeszcze jakieś dwadzieścia minut więc
wpadłam na chwilę do pokoju po sweter, bo zrobiło się chłodno. Po drodze
spotkałam Igłę idącego po pokoju.
- Cześć Liluś! – uśmiechnął się
- Cześć Krzysiu –odwzajemniłam uśmiech– A coś ty taki
milutki co?
- Ja zawsze jestem dla wszystkich milutki – wyszczerzył ząbki – Idziesz do pokoju?
- Ja zawsze jestem dla wszystkich milutki – wyszczerzył ząbki – Idziesz do pokoju?
- Tak, a coś się stało?
- Chciałem ci tylko przypomnieć o aparacie, bo fotek w
siłowni jeszcze nie mamy – mrugnął do mnie
- I dzisiaj mieć nie będziecie, bo ja w tym czasie gdy wy
będziecie sobie powiększać muskuły będę zapoznawać się z waszymi kartami
zdrowia w fizjoterapeutycznym – spojrzałam na niego z uśmiechem – Następnym
razem
- Trzymam za słowo.
- Ok, ok tymczasem wybacz, ale muszę cię pożegnać, bo trochę
się spieszę – pomachałam mu i wpadłam do pokoju. Zabrałam swoją teczkę z
dokumentami i torbę podręczną. Gabinet fizjoterapeutyczny mieścił się na parterze.
Zapukałam cicho i weszłam do środka
- Ooo jesteś – uśmiechnął się Aleksander – Nie pukaj
następnym razem, bo to twoje miejsce pracy
-Sorki, to tak z grzeczności i przyzwyczajenia –
uśmiechnęłam się – To od czego mam zacząć?
- Od zrobienia kawy dla nas obojga? – popatrzył na mnie
proszącym wzrokiem – Od rana taki zapierdziel, że nawet nie zdążyłem się napić
- Dobra szefie – uśmiechnęłam się i zaczęłam robić kawę. Na
szczęście czajnik bezprzewodowy, słoik z kawą, kubki i bieżąca woda w gabinecie
fizjoterapeutycznym były, więc nie musiałam nigdzie iść. Zaparzyłam kawę i
usiadłam na krześle obok Olka.
- Na początek przejrzyj ich karty zdrowia – podał mi pokaźny
plik papierów – A to ci może trochę zająć, później możesz pouzupełniać w nich
wpisy od początku zgrupowania, bo tego jeszcze nie zrobiłem i przygotować spis
sprzętu jakim dysponujemy.
- Ok – uśmiechnęłam się – postaram się to ogarnąć
-Nie karzę ci tego kończyć dzisiaj, bo to strasznie dużo
roboty, spokojnie.
- Dzięki, że jesteś taki łaskawy
- Widzisz jak dbam o moje stażystki? – oboje zaczęliśmy się
śmiać – Tak swoją drogą bardzo dobrze, że masz skończony kurs pierwszej pomocy
i podstawowy kurs medyczny, bo w sumie możesz pomagać też doktorowi.
- A no mogę – uśmiechnęłam się.
- Bardzo dobrze się składa, bo ja z doktorem musimy pojechać
po nowe zaopatrzenie na to zgrupowanie. Kupili nam też nowy stół do masażu, bo
ten – wskazał ja jeden ze stołów stojących w gabinecie – trochę się już
wysłużył. No i ktoś to musi przywieść.
- Nie dostarczą tego tutaj?– spytałam zdziwiona
- No właśnie nie… Przedpełski powiedział, że mamy się
cieszyć, że w ogóle coś dostaliśmy… No i my jedziemy to odebrać, a ty zostajesz
tu z chłopakami na posterunku – uśmiechnął się
- A kiedy wrócicie? – zapytałam z nadzieję, w głosie, że
powie „ za chwilę”
- Może nas nie być jakieś
dwie i pół godzinki, ale spokojnie na pewno dasz sobie radę – poklepał
mnie po ramieniu. – To ja zmykam, trzymaj się i jak coś to dzwoń, mój numer
komórki masz. Paa – rzucił i wyszedł, a ja zastałam ze stosem papierów do
ogarnięcia. Minęło trochę czasu, może godzina, może więcej, nie wiem bo byłam
zajęta czytaniem kartotek chłopaków. Usłyszałam jakiś wrzask na korytarzu:
- Ałaaaa! Debilu to naprawdę boli, uważaj! – po głosie
domyślałam się, że to Winiarski
- No staram się, nie moja wina… - usprawiedliwiał się Kurek
Bardzo podoba mi się ten rozdział!-zresztą, przeczytałam wszystkie od początku i ani jeden nie był nudny.
OdpowiedzUsuńBardzo bym prosiła, aby autorka informowała mnie na moim blogu o kolejnych rozdziałach :)
Pozdrawiam! ♥-Angela.
Dziękuję Ci bardzo za miłe słowa :) Rozdziały pojawiają się jak do tej pory codziennie, ale możliwie, że będą pojawiały się rzadziej ze względu na ograniczoną liczbę czasu wolnego. Pozdrawiam - Linka :D
Usuń