środa, 13 lutego 2013

Rozdział 14


- A ty gdzie mi zniknęłaś kwiatuszku? – zaśmiał się Winiar łapiąc mnie w pasie i wyciągając na środek parkietu, gdy tylko pojawiłam się na sali.
- Byłam u tego buraka Kurka, który nas olał bo cierpi na migrenę – spojrzałam na Winiarskiego, który wybuchnął śmiechem.
- Serio? Biedny Batruś… Trzeba mu zanieść etopirynę- obrócił mnie w rytm muzyki.
- Winiar kurde! Uprzedzaj co? Chcesz żebym tu wywinęła orła na tym parkiecie? – zaśmiałam się.
- Nie martw się, ja cię zawsze złapię – znowu mnie obrócił. Igła oczywiście szalał z kamerą i dokumentował całą naszą imprezę. Nie obeszło się bez wspólnego karaoke, gdzie wszyscy razem z Andreą na czele odśpiewaliśmy piosenkę: „Bo wszyscy Polacy to jedna rodzina” .Około godziny 22.00 kiedy impreza trwała już na pełnych obrotach nie mogło zabraknąć hitów disco polo. Winiar – specjalista muzyki zapodał „majteczki w kropeczki” i wszyscy obecni wylegli na parkiet. Z początku wszyscy tańczyliśmy w kole, a potem ja zostałam wrzucona do środka. Szybko dołączył do mnie Kuba i wywijaliśmy razem do kolejnej piosenki zespołu Boys. Gdy z głośników popłynęło „ Lato, lato w Kołobrzegu” szybko znalazł się przy mnie Dziku krzycząc do Kuby: „odbijany”. Bawiliśmy się świetnie. Sztab trenerski i statystycy zwinęli się gdzieś tak o 23.00, a u nas impreza dopiero się rozkręcała. Byliśmy żywym dowodem na to, że bez alkoholu także można się świetnie bawić. Bartek nie pojawił się już do końca imprezy, ale to jego problem. Zabawę i tańce skończyliśmy dopiero o czwartej nad ranem. Zanim trochę posprzątaliśmy, rozłączyliśmy sprzęt i pozbieraliśmy swoje rzeczy było grupo po piątej. Zaczłapałam się do pokoju. Za chwilę wparowali za mną Zibi, Dziku, Piter i Kosa.
-  A wy co tu robicie? – spojrzałam na nich zdziwiona.
- Wpadliśmy w odwiedziny – wyszczerzył zęby Zbysiu.
- Myślałam, że jesteście tak samo padnięci jak ja i chcecie się choć trochę przespać – wywróciłam oczami.
- Nie opłaca się – stwierdził Piter siadając na łóżku i włączając mojego laptopa – Mogę nie?- spojrzał na mnie oczekując potwierdzenia.
- Jasne – spojrzałam na niego i pokręciłam głową – Czujcie się jak u siebie – ucięłam.
- No to ja sobie w takim razie herbaty zrobię -  rzuciła Kosa podchodząc do czajnika stojącego na stoliku.
- Nie krępuj się… Mi też możesz przy okazji.
- No to zrób już wszystkim – wpadł na pomysł Dziku.
- Dobra chłopcy wy się tu bawcie, a ja zmykam pod prysznic – porwałam swój ręcznik i pidżamę wchodząc do łazienki.
- Umyć ci plecki? –ZB9 znów suszył swoje ząbki- Chętnie pomogę.
- Chyba śnisz słońce – weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Myłam się dobre dwadzieścia minut i liczyłam na to, że przez ten czas opuszczą już mój pokój. Niestety myliłam się.
- A wy tu jeszcze siedzicie? – powiedziałam wychodząc z łazienki owinięta w szlafrok od brata.
- A no tak i oglądamy zdjęcia- wychylił się zza laptopa Piter.
- Rozumiem – uśmiechnęłam się – I dzięki za herbatkę Grzesiu – posłałam buziaka w powietrzu do Kosy.
- Dla ciebie wszystko – wyszczerzył ząbki Kosok.
- Dobra chłopcy sunąć dupcie!- wcisnęłam się na moją poduszkę między Piotrka i Zbyszka. Oboje leżeli rozłożeni na moim łóżku, wbiłam się w środek, bo też chciałam pooglądać zdjęcia. W ich nogach drzemał już jednym okiem zwinięty w kłębek Dziku, a obok niego układał się do spania Kosa.
- Chyba nie chcecie tu wszyscy dzisiaj spać? – nie kryłam mojego zdziwienia w głosie.
- Nie no co ty, ma tak tylko na chwilkę – mruknął otwierając jedno oko Michał.
- Taaa jasne – rzucił Bartman opierając się o moje ramie i przykrywając kołdrą.
- Zibi co ty do cholery robisz, mogę wiedzieć? – spojrzałam na niego.
- Przykrywam nas, bo jest zimno – uśmiechnął się i podał drugi koniec kołdry Pitowi. Siedzieliśmy tak jeszcze i rozmawialiśmy jakieś pół godzinki, może trochę dłużej. Sama nie wiem kiedy usnęłam.
 

   _______________________________________________________________________

Obudziłam się z głową na ramieniu Piotrka. Na moich nogach spał zwinięty w kłębek Dziku. Zibi leżał odwrócony na brzuchu, z ręką wyciągniętą na mnie i Picie. Kosy nie było w pokoju, widocznie obudził się wcześniej i poszedł do siebie.
- Chłopaki wstajemy – mruknęłam zaspanym głosem.
- Jeszcze pięć minut – mruknął Misiek przewracając się na drugi bok.
- Piter uważaj! – wrzasnęłam w ostatniej chwili łapiąc mojego laptopa spadającego z jego kolan na ziemię.
- Nie krzycz, błagam… Łeb mi pęka – warknął Zibi i wreszcie wziął ze mnie swoją ciężką łapę.
- Spoko sytuacja pod kontrolą – Piotrek wziął ode mnie laptopa i odłożył go na biurko, potem przetarł oczy- Trzeba się ruszyć – uśmiechnął się do mnie.
- Wypadałoby, mieliśmy tylko pooglądać zdjęcia i o spaniu nie było mowy – mruknęłam wstając z łóżka i owijając się szlafrokiem. – A z resztą nie będę wytykała placami osoby, która stwierdziła, że spać to się już nie opłaca… - posłałam Piotrkowi znaczące spojrzenie.
- Uwielbiam jak się złościsz – poczochrał moje włosy.
- Piter! A z resztą… Jeszcze się nie czasałam – uśmiechnęłam się. Idąc do łazienki wzięłam po drodze przygotowaną wczoraj sukienkę i komplet biżuterii. – Piotruś mam do ciebie prośbę! Jak wyjdę to chciałabym, aby w moim pokoju nie było już  gości – spojrzałam znacząco na śpiących w najlepsze chłopaków –Zrób coś z tym, bo muszę się na spokojnie spakować do reszty – rzuciłam jeszcze wchodząc do łazienki. Spędziałam tam dobre 20 minut, aby doprowadzić się do stanu używalności po nieprzespanej i męczącej nocy. Gdy wyszłam Nowakowskiego i Kubiaka już nie było, ale w moim łóżku spał sobie jeszcze w najlepsze Bartman.
- Zbigniewie! – wrzasnęłam nad jego uchem- Wstajemy, taki piękny dzień – zaczęłam odsłaniać roletę w oknie. Jednocześnie do pokoju zaczęły przebijać jasne promienie porannego słońca.
- Nieeee, wyłącz to światło – mruknął Zibi otwierając jedno oko.
- Wstawaj, zaraz śniadanie- spojrzałam na niego.
- A możesz mi przynieść? – poruszał swoimi brwiami.
- Nie ma tak dobrze leniu! W ogóle to wypad z mojego łóżka, ale to już! – rzuciłam w niego z całej siły poduszką i ściągnęłam z niego jednym, zamaszystym ruchem kołdrę.
- O nie! Teraz to przesadziłaś... – odrzucił we mnie poduszką.
- A masz!!! – w kierunku Zbyszka poleciała kolejna poduszka i koc, który miałam pod ręką. Bitwa zaczęła się na dobre.
- Czekaj… Niech cię tylko złapię – wyskoczył z łóżka i podbiegł do mnie zawijając mnie w koc. Szarpałam się i próbowałam wydostać, ale wygrał swoją siłą. Zawinął mnie w kokon i przerzucił przez swoje ramię. Ze śmiechu nie miałam siły nawet się bronić. Zibi także miał niezły ubaw. Wierzgałam nogami, ale na nic się to zdało. Zadowolony, że dopiął swego wyszedł ze mną na korytarz i skierował się w stronę swojego pokoju. Musieliśmy narobić niezłego hałasu naszymi krzykami i śmiechem, bo momentalnie wszyscy wylegli z pokojów zobaczyć co się dzieje. Guma i Możdzi pokręcili tylko głowami i zaszyli się w pokoju z powrotem. Winiarski stwierdził, że pomoże Bartmanowi i złapał mnie za nogi. Z pokoju wystawił także głowę Kurek, ale gdy tylko zobaczył mnie i Zbyszka szybko ją schował. Zostałam zaniesiona do pokoju chłopaków i rzucona na łóżko Dzika.
- Wygrałem! – powierział z tryumfem w głosie Zbyszek.
- Bo miałeś przewagę siłową – zaczęłam się z nim sprzeczać – Poczekaj następnym razem! Przypakuję trochę na siłowni i się policzymy…- Wszyscy obecni w pokoju wybuchnęli śmiechem. Zbyszek szybko się ogarnął i mogliśmy schodzić na śniadanie.
- Chwila, chwila! Jak już mnie tu przytaszczyłeś, to na stołówkę też możesz – wystawiłam język do Bartmana śmiejąc się.
- Wskakuj na barana! – nachylił się tak, abym mogła sięgnąć.
- No coś ty głupku… Żartowałam tylko – zaczęłam się śmiać.
- Ale ja wcale nie żartuję- zawołał Dziku łapiąc mnie na ręce i wsadzając na plecy Zbyszka.
- Kolejny nienormalny – warknęłam do Dzika – I co sobie trener o nas pomyśli…
- Po nas to już wie czego się może spodziewać, lepiej myśl co pomyśli o tobie – zaczął się nabijać Winiarski.
- No jak to co?- wtrącił się Dziku – Będzie się ciszył, że tak bardzo się lubimy, dobrze dogadujemy i przyjaźnimy z nasza stażystką.
- Taa… Aż za bardzo – ucięłam i kopnęłam Zbyszka lekko w tyłek- No to wio koniku!- Zaczął zbiegać ze mną ze schodów a za nim Winiarski i Kubiak. Wparowaliśmy tak jako ostatni na stołówkę, a Zibi postawił mnie na podłogę przy stoliku.
- Siadaj sobie, a my ci przynaiesiemy śniadanko – wyszczerzył się do mnie Misiek.
- Daj spokój, nie będę was wykorzystywała – spojrzałam na nich.
- Siadaj! – powiedzieli wszyscy trzej chórkiem.
- No dobra, dobra… - zajęłam miejsce przy stoliku, a chłopcy przynieśli mi kanapki i sałatkę. Przysiadł się do nas Rucek z Kosokiem i śniadanko minęło w całkiem dobrym towarzystwie. Po drugiej stronie sali siedział Bartek, który raz po raz spoglądał na nasz stolik, a gdy tylko nasze spojrzenia się spotkały to odwracał wzrok. Chyba nadal jest na mnie wkurzony, z tym, że ja nie wiem o co… Po śniadaniu poszłam do gabinetu fizjoterapeutycznego pozabierać swoje rzeczy. Gdy wracałam do pokoju spotkałam go na korytarzu.
- Bartek! Poczekaj chwilkę- złapałam go za ramię.
- Nie mogę, spieszę się – burknął.
- Gdzie się spieszysz? Przecież nie macie dzisiaj treningu…
- Muszę jeszcze dopakować torbę- rzucił wchodząc do pokoju. Westchnęłam cicho i poszłam do siebie. Nie chce ze mną rozmawiać to nie… Dopakowałam wszystkie możliwe rzeczy jakie jeszcze znalazłam na półkach i domknęłam swoją wielką walizkę. Chciałam zadzwonić do Radka, ale nie odbierał ode mnie telefonu. Włączyłam po cichu muzykę w laptopie i rzuciłam się na łóżko, do obiadu mieliśmy czas, aby się popakować, a po obiedzie mieliśmy wyjechać ze Spały. Byłam kompletnie wykończona po nieprzespanej nocy więc leżąc tak sobie i słuchając muzyki przysnęłam na chwilkę. Ze znu wybudziło mnie ciche pukanie do drzwi.
- Nie ma nikogo! – wrzasnęłam i nakryłam się kocem po same uszy.
- Cześć młoda! – usłyszałam głos Winiarskiego wchodzącego do pokoju – Śpisz?
- Już nie…- usiadłam na łóżku, bo nie miałam ochoty tłumaczyć mu, że jestem zmęczona i w ogóle…
- Wiesz… Przyszedłem pogadać – spojrzał na mnie dość poważnie.
- Stało się coś? –zwlekłam się z łóżka i usiadłam naprzeciwko niego.
- Chodzi o Bartka… Od wczoraj jest jakiś taki dziwny, do wszystkich warczy, nie uśmiecha się…
- Może ma gorszy dzień? Jeżeli liczysz na to, że pójdę z nim pogadać, to od razu uprzedzam twoje pytanie, nie pójdę! Ze mną też nie miał dzisiaj ochoty na rozmowę…
- Najbardziej to czepia się do Zibiego i ja chyba wiem czemu… Wydaje mi się, że Bartek jest…
- Co jest? – spojrzałma na Winiarskiego
- Jest po prostu o ciebie zazdrosny… Ja rozumiem, że my wszyscy traktujemy cię tutaj jak młodszą siostrę, członka rodziny i przyjaciółkę, ale Bartek chyba czuje do ciebie coś więcej…
- Winiar żartujesz sobie? – spojrzałam na niego zdziwiona i zaśmiałam się.  – Posłuchaj… To, że wygłupiałam się wczoraj i dzisiaj rano ze Zbyszkiem i chłopakami, to przecież nic wielkiego. Tak jak powiedziałeś przyjaźnimy się wszyscy i nic poza tym… Jadąc tutaj obiecałam sobie, że nie będę angażowała się za bardzo w relacje damsko- męskie. Nic poza przyjaźnią, wspólną pracą…  - spojrzałam na niego
- Ja to rozumiem, chłopaki z resztą też, ale jak widać chyba nie Bartek… Powiem ci tak między nami, że jemu się ostatnio w życiu prywatnym nie układa. Jakiś czas temu rozstał się z dziewczyną i od tamtej pory nie znalazł nikogo odpowiedniego. Każdy z nas ma kogoś, żonę, dziewczynę, narzeczoną… Tylko nie on i chyba czasami czuje się samotny. No i Igła wpadł na pomysł, żebyśmy was razem wyswatali… - Michał spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Wy naprawdę jesteście nienormalni…
- Dlaczego, ale spójrz na to…
-Nie! Kategoryczne nie! Rozumiemy się? Nie było w ogóle tematu i nic więcej o tym słyszeć nie chcę tak? A z Krzysiem to ja jeszcze sobie porozmawiam…
- Ale nie krzycz na niego za bardzo, bo miałem ci nie mówić – uśmiechnął się lekko – Idę do Marcina pograć w Diablo, a ty zajrzyj do Bartka i spróbuj z nim porozmawiać.
- Taaa… Spróbuję – uśmiechnęłam się do niego gdy wychodził. Posiedziałam jeszcze jakieś 5 minut i sama zwlekłam się w stronę drzwi. Stanęłam przed pokojem Kurasia i cicho zapukałam.
- Winiar kurde nie rób sobie jaj tylko właź – warknął nieźle wkurzony.
- A zamiast Winiara mogę być ja? – zajrzałam do środka pokoju.
- Jak musisz… - uciął po nosem.
- Bartek kurde no! O co ci chodzi? Od wczoraj jesteś jakiś taki… dziwny.
- Wydaje ci się – spojrzał na mnie- Masz jakiś interes do załatwienia? Odwiedzasz mnie w konkretnym celu? Bo nie ukrywam, że nie bardzo mam czas… Chciałbym się spakować i …
- Tak odwiedzam cię w konkretnym celu! Chce z tobą wreszcie porozmawiać, bo od wczoraj mnie unikasz… Tylko nie wiem czemu – spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Wcale cię nie unikam, po prostu mam gorszy dzień i tyle… Nie zawsze muszę chodzić uśmiechnięty i pozytywnie nastawiony do życia, każdy ma czasem jakieś problemy…
- Bartek…Rozmawiałam z Winiarskim i wiem co ci leży na wątrobie – posłałam mu znaczące spojrzenie. – Znam was wszystkich od dwóch tygodniu i wszyscy jesteście dla mnie tak samo ważni. Przyjaźnimy się, i tylko i wyłącznie się przyjaźnimy…Nic więcej rozumiesz?
- Wczoraj ze Zbyszkiem wyglądało to zupełnie inaczej… - spojrzał na mnie.
- Wiedziałam, że ciągle chodzi ci o Zibiego! Rany, my się tylko wygłupialiśmy tak? Gdybyś nie zamknął się w pokoju i nas nie olał to zapewne bawiłbyś się w najlepsze z nami.
- Nie sądzę… Ale dobra, mniejsza z tym. Rozmawiałem z Krzyśkiem i znam szczegóły tej całej sytuacji z Tobiaszem. Mówiłem ci, że musisz na niego uważać prawda?
- Prawda, prawda. Myślałam, że on jest inny, ale pomyliłam się... - wbiłam wzrok w podłogę.
- O tych zdjęciach też mi powiedział… - spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Tak myślałam – oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
-A mógłbym je chociaż zobaczyć?  -wystawił mi język
- Niestety nie, Przedpełski je zabrał i miał zutylizować – uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego na łóżku.
- To musiały być fajne foty… A jaka byłaby afera gdyby ten baran pozwolił im ujrzeć światło dzienne- spojrzał na mnie i znów zaczęliśmy się śmiać.
-Teraz to wydaje się nam śmieszne, ale jakby tak naprawdę było to nie chcę myśleć nawet co mogło by się stać. Ty mógłbyś wylecieć z klubu, ja z uczelni…
- No ale wiesz…Są też tego dobre strony. Niejeden chciałby mieć „foto romans” z taką piękną kobietą – wyszczerzył do mnie swoje białe ząbki- A ja mam to szczęście, że mogę nazywać ją swoją przyjaciółką.
- Oj Bartuś – poczochrałam jego włosy – Kochany jesteś wiesz?
- Wiem – zachichotał i objął mnie ramieniem całując w czoło – No to między nami wszystko po staremu tak? Nie gniewamy się już na siebie?
- Chciałeś powiedzieć, że to ty się już na mnie nie gniewasz i nie obrażasz- szturchnęłam go lekko w bok.
-No dobra, dobra – zaśmiał się – Ale opowiesz mi coś? – spojrzał na mnie.
- A co mam ci opowiedzieć? – uśmiechnęłam się.
- Jak to było z twoim partnerem Andrzejem…
- Skąd ty to wiesz? O nie! Krzychu normalnie już nie żyje…
- Daj spokój, przecież się przyjaźnimy więc mam prawo wiedzieć.
- W sumie masz rację… Ale szczerość za szczerość?
- Jak zawsze – wyszczerzył po raz kolejny swoje ząbki.
- Z Andrzejem to było tak, że na początku nam się nie bardzo układało, potem zaczęło być jak w prawdziwej bajce tylko po to, aby po jakiś trzech latach wspólnej znajomości i bycia ze sobą poinformował mnie, że tak naprawdę nigdy nic do mnie nie czuł i ogólnie to woli chłopców. Kolejnego dnia przedstawił mi swojego wybranka serca, z którym mnie zdradzał… Chociaż nie wiem czy słowo „zdrada” tutaj pasuje… - spojrzałam na Bartka.
- Krzysiek nie podał mi wszystkich szczegółów – Bartek zacisnął usta, aby nie wybuchnąć śmiechem.
- Tak wiem… Z perspektywy czasu też się z tego śmieję, ale wierz mi, że wtedy wcale do śmiechu mi nie było…
- Wiem co czułaś, bo jak także przez coś takiego przeszedłem. No może nie aż tak, ale także przeżyłem bolesne rozstanie z dziewczyną. Byliśmy razem od czterech lat i układało się nieźle, ale ona później stwierdziła, że poświęcam jej za mało czasu. Zaczęła mnie szantażować, że albo ona, albo siatkówka… Wybór był prosty i jednoznaczny… Podziękowałem jej za „współpracę” i nadal robię to co kocham, może nie w pełni szczęśliwy, ale zawsze…
- No to sam wiesz jak to czasami bywa, dlatego ja obiecałam sobie, że już nigdy się nie zakocham… Przynajmniej nie w najbliższym czasie. Dzięki temu wśród płci przeciwnej zyskałam wielu wspaniałych przyjaciół, ale nigdy nie przekraczam tych relacji…
- Ja też mam problem, aby zaufać po raz kolejny. Chłopaki się ze mnie śmieją, bo jako jedyny jestem sam, ale mi to wcale nie przeszkadza. Jest mi dobrze tak jak jest – uśmiechnął się lekk
- Rozumiem cię. – uśmiechnęłam się do niego – Dobra, nie przeszkadzam ci już, pakuj się.
- Ale przecież nikt cię nie wygania, zostań jeszcze – złapał mnie za rękę i lekko pociągnął gdy chciałam wstać.
- Muszę jeszcze sama sprawdzić czy wszystko spakowałam i miałam jeszcze zajrzeć do Olka. – uśmiechnęłam się – Miłego pakowania – cmoknęłam go w policzek i skierowałam się w stronę drzwi – Cieszę się, że wszystko sobie wyjaśniliśmy i jest między nami tak jak dawniej – posłałam mu ciepły uśmiech wychodząc z pokoju.
 
 
 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Dzisiaj troszkę dłuższy rozdział i kilka nutek do przesłuchania, żeby było śmieszniej. W końcu impreza to impreza ;) Pozdrawiam i dziękuję za Waszą obecność :)

 

7 komentarzy:

  1. Witam :)
    Bardzo mi się podoba rozdział! Zapraszam do mnie, na już V rozdział .
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. oj zazdrosny Bartuś;) mi się wydaje, że między Nimi i tak będzie coś więcej:D
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. A mi długość się podoba, bo wolę takie dłuższe :). Czy facet zawsze = się z zazdrością?;p
    Nowe rozdziały na:
    http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/
    http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
    Pozdrawiam i zapraszam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faceci to z pozoru zazdrośnicy ;) Dzięki, również pozdrawiam :)

      Usuń