Wstałam dość wcześnie i jako jedna z pierwszych pojawiłam
się na śniadaniu. Chwilę później usiadł obok mnie Olek wraz z trenerem.
Rozmawialiśmy o dzisiejszym meczu, o nastrojach i nadziei na wygraną. Po śniadaniu standardowo trening, ale tym
razem tylko na siłowni. Robiłam fotki jak chłopcy męczyli się podnosząc ciężary
czy rozciągając się. Z Bartkiem nie rozmawiałam od rana. Skończyło się tylko na
powitalnym „cześć” na stołówce. Chłopcy oczywiście to zauważyli, ale na
szczęście nie wypytywali o szczegóły. Krzysiek wiedział, że się pokłóciliśmy,
bo tylko jemu opowiedziałam całą sytuację. Po obiedzie udaliśmy się na halę.
Siatkarze standardowo do szatni, a my na boisko. Trybuny pełne kibiców, po raz
kolejny ciarki na plecach i ścisk a gardle podczas hymnu. Potem pierwszy
gwizdek sędziego i rozpoczęte spotkanie z Argentyną. Pierwsza zagrywka Kurka
wpadła w siatkę. Później nie mógł skończyć żadnego ataku. Kiedy trener go
zmienił miałam lekkie wyrzuty sumienia, że może to wszystko przez tą naszą
kłótnię. Szybko jednak się ich pozbyłam, bo przecież Bartek jest doświadczonym
graczem i wie, że życia osobistego nie można wiązać z zawodowym. Gdy tylko
zszedł z boiska poziom gry biało- czerwonych znacznie się poprawił i pierwszy
set był nasz. Podobnie zresztą jak drugi i trzeci. Bartek do końca spotkania
nie wszedł już na boisko. Spotkanie wygrane 3:0 i chwila radości. Do ośrodka
wracaliśmy w dobrych nastrojach. Winiar najpierw poleciał swoją ulubioną piosenką, a potem
przerzucił się na bardziej polskie nuty. W duecie z Zibim odśpiewali „Złoty krążek” , a Krzyś nie omieszkał tego uwiecznić swoją kamerką. Wróciliśmy do
ośrodka i poszliśmy na kolację. Potem trzeba było popracować z mięśniami
chłopaków, bo powoli zaczynały im dokuczać. Przez mój stół do masażu przewinął
się Kuba, Rucek, Piter i Kosa. Do późnych godzin nocnych uzupełniałam kartoteki
i po 23.00 padłam zmęczona na łóżko.
_____________________________________________________________________
Budzik odezwał się o 6.00. Z trudem opuściłam łóżko i
skierowałam się do łazienki. Standardowo szybki prysznic i spotkanie na
jadalni. Wychodząc z windy wpadłam na Rucka:
- Cześć Lilka! - uśmiechnął się promiennie.
- Cześć Michał, jak się spało?
- Nawet dobrze, gdyby tylko Paweł tak nie chrapał… -
zachichotał - A tobie?
- Krótko, ale dobrze - odpowiedziałam z uśmiechem - Gratuluję
wczorajszego meczu, bo w sumie wczoraj nie miała okazji - spojrzałam na niego.
- Dzięki, a no właśnie wczoraj tak szybko się zwinęłaś do
autokaru… Stało się coś?
- Nie, wszystko ok. Bolała mnie trochę głowa i ogólnie
jakoś tak kiepsko z samopoczuciem.-
powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Ale dzisiaj już ok? - zapytał z troską w głosie.
- Tak- pokiwałam głową uśmiechając się. Poszliśmy razem na
śniadanie. Przechodząc obok stolika chłopaków przywitałam się z uśmiechem i
usiadłam na swoim stałym miejscu obok Olka. Po śniadaniu trening na hali.
Chłopcy zaczęli od rozgrzewki i rozciągania się. Robiłam fotki wszystkim.
Kurkowi też, bo przecież to na oficjalną stronę PZPS-u. Potem podzielili się na
dwie drużyny i zagrali mini meczyk. Marcin skacząc do bloku Winiara źle stanął
i dość mocno wykręcił kostkę. Zaraz znalazłam się przy nim razem z Olkiem.
- Cholera boli -
mruknął rozcierając miejsce urazu.
- Czekaj, czekaj - przytrzymałam jego kostkę ściągając but i
skarpetkę - Gdzie cię boli?
- Cała kostka - syknął gdy tylko próbowałam ją dotknąć.
Razem z Olkiem pomogliśmy mu zejść z boiska. Zaraz obok nas zjawił się Andrea
pytając o stan Marcina.
- Ma skręconą kostkę - stwierdził Olek - I jutro raczej nie
zagra.
- Dobra wy wracacie na boisko, a ty i Lila zajmijcie się
Marcinem. Najlepiej to nich Lilka z nim wróci do ośrodka i tam zajmie się jego
nogą.
- Jak chcesz możesz zostać na hali, ja tym razem mogę wrócić
do ośrodka - zaproponował Olek.
- Lepiej ty tu z nimi zastań, a ja pójdę z Marcinem -
uśmiechnęłam się lekko. Zdecydowania wolałam ten czas spędzić z Możdżonem niż
siedzieć na hali i patrzeć na naburmuszoną mordkę Kurka. Poszliśmy powoli do
szatni. Odprowadziłam go i sama usiadłam na ławeczce pod szatnią czekając na
Marcina. Wyszedł po kilku chwilach.
- Serio nie musisz ze mną wracać, może to zrobić Olek, a ty
zostaniesz z chłopakami na treningu - powiedział z uśmiechem.
- Nie chcesz mojego towarzystwa? - zrobiłam smutną minkę.
- Nie, Liluś źle mnie zrozumiałaś - podszedł do mnie
utykając i położył rękę na moim ramieniu - Myślałem tylko, że wolisz zostać z
resztą ekipy na sali, bo jak się coś stanie, to zawsze ty nas odprowadzasz do
ośrodka i nie masz okazji pooglądać treningów.
- Dzisiaj jakoś nie mam nastroju ani na oglądanie treningu,
ani na robienie zdjęć - westchnęłam obejmując Marcina pod żebrami bo mniej
więcej na taką wysokość sięgała moja ręka. Marcin objął mnie swoim ramieniem i
poszliśmy bardzo powoli ze względu na jego chorą kostkę w stronę ośrodka.
- Lila mogę cię o coś zapytać? - przerwał chwilę milczenia.
- Jasne - odpowiedziałam mu z uśmiechem.
- Ty się znowu pokłóciłaś z Bartkiem i między innymi dlatego
nie chciałaś zostać z nimi na hali prawda? - spojrzał mi głęboko w oczy.
- Prawda - mruknęłam - Ale to jest akurat mało ważne,
najważniejsza jest teraz twoja kostka.
- Niby tak, ale widać po ostatnim meczu, że Kuraś jakiś taki
nieswój. Nic mu kompletnie nie wychodzi - spojrzał na mnie znacząco.
- Marcin jeżeli liczysz na to, że z nim pogadam, albo go
przeproszę to się mylisz. Bo tak naprawdę nie mam za co go przepraszać. A
zresztą Bartek jest już dużym chłopcem i doświadczonym graczem więc chyba
doskonale wie, że życia zawodowego z prywatnym mieszać nie należy - spojrzałam
na Marcina
- Czasami jest tak, że problemy z życia osobistego bardzo
przekładają się na to zawodowe - mruknął.
- Nie sądzą, aby nasza kolejna sprzeczka miała aż taki wpływ
na jego grę… Każdemu się może zdarzyć słabszy dzień i tyle - ucięłam. Zanim
dotarliśmy do ośrodka żadne z nas nie odezwało się już słowem. W ciszy udaliśmy
się do gabinetu fizjoterapeutycznego, gdzie zrobiłam Marcinowi zimny okład na opuchniętą już trochę kostkę. Posmarowałam
ją żelem chłodzącym i rozmasowałam obrzęk.
- Dzięki Lilka, co ja bym bez ciebie zrobił - powiedział z
szerokim uśmiechem.
- Nie masz za co dziękować. Jestem tu po to, aby się wami
zająć w takich sytuacjach - odwzajemniłam jego uśmiech.
- Co będziesz teraz robiła?
- Muszę uzupełnić
twojaąkartę zdrowia, a potem nie wiem, a co?
- Obejrzymy jakiś film? Chłopaki mówili, że zawsze
„poszkodowany” może liczyć na pyszną herbatkę i jakiś fajny film, a przede
wszystkim na towarzystwo jakże miłej pani fizjoterapeutki - powiedział z
uśmiechem.
- Tak mówili? Z herbatą i filmem mieli rację, ale to czy
jestem miła to ja bym tam kwestionowała - zaśmiałam się zabierając rzeczy z
gabinetu. Poszliśmy razem do mojego pokoju. Marcin włączył „Lęk wysokości”, ja
zrobiłam herbatkę i poczęstowałam go paluszkami, które znalazłam w torbie.
Siedzieliśmy tak, oglądaliśmy film, piliśmy herbatę i rozmawialiśmy między
czasie. Gdy chłopcy wrócili z treningu zaraz wpadli do nas zobaczyć jak się
czuje Magneto.
- Fiu, fiu a u niej jak zwykle pełen serwis - herbatka,
film, paluszki - zachichotał Igła.
- Jak tak dalej pójdzie to my specjalnie się będziemy
kontuzjowali - dorzucił swoje Jarosz.
- Kubusiu jeżeli masz ochotę obejrzeć ze mną jakiś film i
napić się herbatki oraz porozmawiać to po prostu przyjdź, a nie chcesz sobie
krzywdę robić - puściłam oko do Ryszego.
- A żebyś wiedziała, że przyjdę i to dzisiaj wieczorem -
powiedział zadowolony - Za 10 minut obiad kochani - rzucił wychodząc z pokoju.
Wyłączyłam laptopa i odprowadziłam Marcina do pokoju. Kazałam mu się położyć i
trzymać nogę w górze na poduszkach. Obłożyłam jego kostkę woreczkami z lodem.
- Lila nie rób mi teraz okładu, bo zaraz muszę iść na obiad
- zaczął marudzić.
- Taaa jasne i gdzie jeszcze chcesz iść? Leżysz tutaj
grzecznie i chłodzisz nóżkę, a obiad ci zaraz przyniosę - powiedziałam patrząc
na niego.
- Nie mogę cię wykorzystywać, sam przecież… - przerwałam mu
w połowie zdania.
- Tak sam przecież możesz sobie iść, jeszcze bardziej
nadwyrężyć nogę i do końca Olimpiady nie wyjść już z ośrodka, a każdy kolejny
mecz oglądać w TV - ucięłam mierząc go wzrokiem - Zaraz wracam z obiadem -
rzuciłam wychodząc z pokoju. Poszłam na stołówkę i zabrałam porcję na wynos.
Poczłapałam z nią do pokoju Marcina, który najwyraźniej grzecznie mnie
posłuchał, bo nie ruszał się z miejsca.
- Smacznego! - życzyłam podając mu obiad. Sama wróciłam na
stołówkę, aby zjeść posiłek. Po obiedzie chłopaki mieli chwilę wolnego, potem
spotkanie ze statystykami i basen przed kolacją. Kiedy cała drużyna analizowała
zagrywki i ataki przeciwnika ja wraz z Olkiem zajmowaliśmy się uzupełnianiem
kartotek i wypisywaniem wszystkich dokumentów medycznych. Dużo tego było, bo w
naszym kraju na każdym kroku można spotkać biurokrację. Gdy uporaliśmy się z
robotą papierkową zajrzałam do Marcina i zmieniłam mu okład. Chciałam z nim
zostać w ośrodku, ale stwierdził, że nie ma takiej potrzeby, i że mogę iść z
resztą ekipy na basen, a on w tym czasie się zdrzemnie. Tak też zrobiłam.
Wróciłam do pokoju pakując torbę do wyjścia. O 17.00 spotkaliśmy się wszyscy
przed budynkiem i ruszyliśmy na pływalnię.
- Proszę państwa teraz cała nasza drużyna udaje się na basen,
aby dalej pracować nad naszymi mięśniami i ogólnie tężyzną fizyczną - nawijał
Igła do kamery.
- On chyba serio pracuje na tego Oscara - mruknęłam do Pawła
i oboje zaczęliśmy się śmiać. Gdy weszliśmy na pływalnię każdy udał się do
swojej kabiny i chwilę później Reprezentacja szalała w wodzie. Przyjemności tej
nie odmówił sobie także sztab trenerski, Oskar i Olek. Bawiliśmy się całkiem nieźle. Zrobiłam kilka
nowych fotek, które zamierzałam umieścić w albumie Reprezentacyjnym.
- Lilka! - wrzasnął w moim kierunku Dziku - My chyba musimy
dokończyć nasze zawody pływackie - zachichotał obejmując mnie mokrym ramieniem.
- No przecież był remis i ja bym przy tym pozostała -
uśmiechnęłam się.
- Boisz się, że przegrasz? Oj te kobiety… - mruknął patrząc
na mnie kątem oka. Wiedział doskonale jak mnie wyprowadzić z równowagi.
- Poczekaj chwilę - rzuciłam
biegnąc w stronę Oskara, który wyszedł już z wody i siedział na brzegu
basenu mocząc nogi i poprosiłam o przypilnowanie aparatu.
- Mogę pocykać fotki? - zapytał z uśmiechem - Bo ty prawie w
ogóle nie masz zdjęć, a przecież należysz do kadry.
- Jasne, że możesz - odwzajemniła uśmiech - Tak to już jest,
że ktoś robi zdjęcia, a ktoś na nich jest- krzyknęłam biegnąc w kierunku Dzika i
wskakując mu na barana. - No dobra panie Kubiak… Marsz do basenu i kończymy
rywalizację - Miśkowi nie trzeba było powtarzać wskoczył ze mną do basenu, a
Ziomek dał sygnał do startu. Na początku płynęliśmy łeb w łeb, ale później udało mi
się go wyprzedzić i jako pierwsza dopłynęłam do Ziomka, który był naszą „metą”.
- No i co Kubiak? - zachichotałam… Kobiety boją się
przegranej tak? - zmrużyłam oczy patrząc na ciężko oddychającego Miśka.
- Dałem ci fory i tyle - wydyszał.
- Jasne - mruknęłam wychodząc z basenu - To co teraz?
Idziemy na zjeżdżalnię?- Miśkowi nie trzeba było powtarzać kilka razy, chwilę
później oboje znów całkiem nieźle się bawiliśmy. Po basenie wszyscy wróciliśmy
strasznie głodni i zmęczeni. Gdy już wzięłam prysznic i przebrałam się,
zajrzałam do Marcina. Spał w najlepsze, dlatego nie budziłam go. Poszliśmy na
kolację, a ja standardowo zabrałam też porcję dla naszego kapitana. Wieczorem położyłam się szybko do łóżka.
Zasypiałam już prawie gdy zadzwonił mi telefon. Zlokalizowałam go na półce obok
łóżka i spojrzałam na wyświetlacz „Radziula” no tak, ten to zawsze wyczuje
chwilę na rozmowę…
- Halo - mruknęłam zaspanym głosem.
-…
- No wszystko ok jutro mamy ostatni mecz w fazie grupowej i
zobaczymy co dalej. A jak u was? Jak tam mama?
-…
- Cholera… Ale nic jej nie przeszło po tych lekarstwach?
Dalej tak źle się czuje?
- …
- No mam nadzieję, że będzie dobrze… Dzięki i wy też się
trzymajcie. Kocham was i całuję paaaa - cmoknęłam w słuchawkę i rozłączyłam
się. Przykryłam się kołdrą po same uszy, ale tym razem nie mogłam już tak łatwo
zasnąć. Dręczyło mnie to, że mama jest nadal chora, mimo otrzymanych leków nic
jej nie przechodzi. Kręciłam się tak z boku na bok prawie do pierwszej, później
wreszcie zasnęłam.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Witam serdecznie! No to doczekałyście się kolejnego rozdziału z mojej strony ;) Życzę miłej lekturki.
Jak tam przygotowania do świąt? U mnie idą pełną parą i normalnie nie mam już siły...
A'propos dzisiejszego meczu to... Cholera, blisko było! Gratulacje dla Zaksy w każdym bądź razie, a Jastrzębski Węgiel proszę jutro o troszkę więcej ;)
Kolejny świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńOna chyba nie zdaje sobie sprawy jaki ma wpływ na Bartka. Czy oni zawsze muszą się kłócić? Uparciuchy xD
Ciekawe co z jej mamą...Mam nadzieję, że nie szykujesz nam jakiegoś dramatu :D
Dramat to będzie po meczu z Rosją ;/ Ale z drugiej strony to niby przeciwieństwa się przyciągają nie? :D Pozdrawiam! :)
Usuńno sytuacja między Lilką a Bartkiem napięta na maksa:/ jedno bardziej uparte od drugiego ;)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że mama wyzdrowieje i wszystko z Nią będzie dobrze:)
pozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Takie dwa uparciuchy :D Pozdrawiam :)
UsuńLilka ma zlewe (przynajmniej mam takie wrażenie) co do Bartosza, a mi się to podoba :D Co się będzie dziewczyna martwić, jeszcze jej siwych włosów przybędzie.
OdpowiedzUsuńZaniepokoiła mnie trochę sytuacja z jej mamą. :c
PS. Co do Ziomka-SuperHero, to ja jeszcze to wszystko sobie dopracuję :D
No właśnie jeszcze będzie siwa i co? :D Dobra, to pracuj nad tym Ziomkiem ;D
Usuńhttp://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/03/osiem.html ósemka się pojawiła, więc zapraszam do czytania i komentowania ;D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam poziomkowa ;)
Dziękuję bardzo, z miłą chęcią :)
UsuńPojawił się 2 rozdział na http://zagubiona-zatracona.blogspot.com :) Zapraszam serdecznie !
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńRozdział ŚWIETNY jest :)
OdpowiedzUsuńNajlepszy był basen i wyścig z Dzikiem ;D Kobiety boją się przegranej? Chyba cię pogięło, kochany ty mój Miśku :)
Atmosfera między Bartoszem i Lilą jest napięta i to do się zauważyć (przeczytać) gołym okiem ;D
A u mnie, uwaga.... POJAWIŁ SIĘ NOWY ROZDZIAŁ!!! http://me-and-my-volleyball-dreams.blogspot.com/ Cieszysz się, prawda?
Pozdrawiam i do następnego ;*
Pewnie, że się cieszę! Zabiorę się do lektury, gdy tylko znajdę chwilkę czasu wolnego, bo jak na razie to mam cały dom gości. Pozdrawiam! ;*
UsuńOj no no relacje między Lilą, a Bartkiem to przepaść.Powinni ze sobą pogadać.Mam małą nadzieję, że Lila mogłaby być z Bartmanem ;p Czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zyskałam nową Czytelniczkę :) Pozdrawiam serdecznie! :)
UsuńKocham Twojego bloga! Jest po prostu cudowny. Nie mogę się doczekać co się dalej stanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie! :*
http://latwiej-jest-uciec.blogspot.com/
Bardzo mi miło, dziękuję :) Z ogromną przyjemnością odwiedzę Twojego bloga, gdy znajdę chwilkę czasu wolnego, bo jak już wspominałam wcześniej teraz mam lekki zamęt w domu. Pozdrawiam :)
Usuń