- Zbyszek? Co ty tu robisz? – spojrzałam na niego, a moje
oczy miały rozmiar pięciozłotówek.
- Wpadłem w odwiedziny? – odpowiedział pytaniem na pytanie
wchodząc do środka bez zaproszenia.
- Aha. Nie no całkiem fajnie, a co na to trener? – spojrzałam
na niego.
- Myśli, że jestem w swoim domu… Zapomniałaś już skarbie, że
to moje miasto? – poruszał znacząco brewkami – I znam tutaj prawie każdy
zakamarek…
- Super – ucięłam zamykając drzwi, bo zrobił się przeciąg –
A może powiesz mi skąd masz mój adres?
- Uruchomiłem swoje kontakty
- mrugnął do mnie okiem i poszedł do kuchni. Nadal oszołomiona tak
niespodziewaną wizytą poczłapałam za nim.
- Emmm… Napijesz się czegoś? – zapytałam nastawiając wodę do
czajnika.
- Przyniosłem winko – pomachał mi przed oczami butelką
trunku.
- Pytałam czy napijesz się czegoś bezprocentowego, bo o tym
to możesz zapomnieć –spojrzałam na butelkę czerwonego wina trzymaną w jego
rękach – Przynajmniej do czasu powrotu z Olimpiady.
- Daj spokój, jedna buteleczka jeszcze nikomu nie
zaszkodziła – skierował się w stronę szafki kuchennej otwierając ją – Gdzie
masz kieliszki?
- Nie tutaj, w szafce po twojej lewej na trzeciej półce od
góry – odpowiedziałam na pytanie – Ale po cholerę ci one skoro mówiłam chwilę
temu, że nie możesz pić…
- Sam nie, ale z tobą to co innego- zaśmiał się cwaniacko
- Zbyszek…Andrea cię zabije jak…
- Jak co? Do jutro nawet nic nie poczuje – zachichotał
nalewając wina.
- Mimo wszystko nie powinniśmy, bo wiesz ja… - spojrzałam na
niego, ale przerwał mi w połowie zdania.
- Nie panikuj, jak się bawić to się bawić. – spojrzał na
mnie- No chyba, że wolisz, abym sobie poszedł? Wiesz… w sumie to jest noc, ktoś
może mnie napaść w ciemnej uliczce, obić mi ryj, albo jeszcze coś gorszego… -
poruszał znacząco brewkami – Wtedy to by się może i Andrea wkurzył…
- Dobra już! – spojrzałam na niego kręcąc głową – Ale
będziesz musiał się zadowolić paluszkami i rogalikami z marmoladą, bo raczej
więcej ciekawych rzeczy u mnie w domu do żarcia nie znajdziesz – wetchnęłam
wykładając na stół wymienione przekąski.
- Damy radę – mruknął Zibi, zabrał wino, kieliszki i
skierował się do salonu. – Masz jakieś filmy na DVD?
- Wszystkie w zostały w domu – skrzywiłam się wchodząc za
nim do salonu z rogalikami i paluszkami.
- Tak myślałem, dlatego się zaopatrzyłam – wyszczerzył ząbki
wyjmując z torby kilka opakowań z filmami.
- Mam nadzieję, że jakieś normalne, a nie twoje prywatne
porno – zacisnęłam usta w sztucznym uśmiechu.
- Wiesz ogólnie jakbyś preferowała jakiś striptiz w moim
wykonaniu, to zawsze mogę na żywo – znów poruszał tymi swoimi brewkami, a na
jego twarzy zagościł banan.
- Dzięki Zbyszku, ale chyba obejdzie się bez – popatrzyłam
na niego z politowaniem – To włączysz jakiś film czy będziemy tak stać?
- Wybierz sobie – podał mi wszystkie filmy jaki przyniósł.
- Postawmy na klasykę polskiego kina- podałam mu trzy płyty
– Włącz coś z tego.
- „Kiler”, „Kilerów 2” i „Chłopaki nie płaczą” ? No to
lecimy maratonikiem filmowym po kolei – zachichotał wkładając „Kilera” do DVD.
- Taaa jasne, a jutro będziemy chodzili na rzęsach –
pokręciłam głową i usiadłam na kanapie. Zbyszek włączył film i usadowił się
obok mnie. W miarę upływu czasu w butelce zostawało coraz mniej wina. O dziwo
rozmowa zaczęła się kleić lepiej niż na początku. Gadaliśmy o wszystkim… O
wrednych kobietach i zdradzieckich facetach, o przyjaźniach damsko-męskich,
męsko-męskich i damsko-damskich. Zibi poruszył chyba wszystkie możliwe
kombinacje. Opowiadał jak to ostatnio nie może dogadać się z Dzikiem, opowiadał
o Joannie, o jego podejrzeniach co do jej romansu, o czasach liceum i
początkach studiów. O tym jak zaczął grać w siatkówkę i o swoim pierwszym
klubie. Gdy skończyła się pierwsza butelka Zibi ze swojej torby wyjął drugą.
Nie protestowałam długo, bo zbyt dobrze się bawiliśmy. Po opróżnieniu drugiej
butelki znałam całe życie erotyczne Zbyszka łącznie ze wszystkimi pikantnymi
szczegółami. Jeszcze chwila, a dałby mi numery do wszystkich panienek, które
przewinęły się przez jego łóżko w czasach studenckich. Ja nie pozostawałam mu
dłużno opowiadając historie z mojego życia o ojcu, który miał nas głęboko w
dupie, o pracy mamy we Włoszech, o nadopiekuńczym bracie, studiach, Andrzeju i
jego narzeczonym… Gdy skończył się drugi film skończyła się też druga butelka wina.
- Czekaj, czekaj… - wstałam choć kręciło mi się w głowie –
Ja tu powinnam mieć coś jeszcze – obijając się o stół poczłapałam do barku, z
którego udało mi się wyciągnąć 0,5l
Jacka Danielsa.
-Łaaa skąd ty masz takie cudeńka w barku? –zapytał Zibi.
- Kupiłam kiedyś na specjalne okazje i tak stoi… Miała być
na upojną noc z Andrzejem, a będzie na wieczór filmowy z Zibim – zachichotałam
wracając na swoje miejsce.
- Lilka słuchaj, nie to żebym ci żałował czy coś, ale… Ty
może już dzisiaj więcej nie pij ok?
- Niby czemu? – popatrzyłam na niego mętnym wzrokiem –
Sugerujesz, że jestem pijana?
- Nie, ale sama chwilę temu pouczałaś mnie, że jutro lecimy
na Olimpiadę – spojrzał na mnie gdy właśnie udało mi się otworzyć trunek i
zaciągnąć się tym wspaniałym zapachem.
- Słuchaj mój drogi – wbiłam paznokieć w jego klatkę
piersiową – Dobrze powiedziane, wy lecicie do Londynu – wymruczałam.
- A ty razem z nami pragnę ci przypomnieć – świdrował mnie
tymi swoimi zielonymi tęczówkami.
- Nie! Ja dzisiaj się bawię. Życie nauczyło mnie, że nie
należy wybiegać w przyszłość tylko żyć chwilą bo i tak twoje plany zawsze się
spierdolą… Bo widzisz Zbysiu – objęłam go ramieniem – Tak to już na tym świecie
jest… Miał być mąż i kochający ojciec – machnęłam palcem – A jest przyjaciel pedał
– wybuchnęłam histerycznym śmiechem i wychyliłam spory łyk trunku z butelki–
Chcesz trochę? – pomachałam butelką przed nosem siatkarza.
- Nie, dzięki – odpowiedział uważnie mi się przyglądając.
- Nie to nie, wypiję sama – zachichotałam i znów przyssałam się
do butelki…
_______________________________________________________________________
Obudziłam się grubo po 9.00. Otworzyłam lekko prawą powiekę
jednak szybką ją zamknęłam, bo światło słoneczne, które dostało się do mojego
oka powodowało okropny ból. Przez chwilę byłam pewne, że straciłam wzrok i do
końca życia będę ślepa. Mimo zamkniętego oka ból nasilał się. Starałam się
zlokalizować jego miejsce i dopiero po upływie dłuższej chwili zorientowałam
się, że to wcale nie oko tylko głowa. Na siłę otworzyłam powieki rozglądając
się po pomieszczeniu. „ Co ja do cholery robię w salonie? Dlaczego leżę
przykryta kocem tutaj, a nie w moim własnym łóżeczku? Skąd się wzięły te puste
butelki po winie i brudne kieliszki na stole? Dlaczego są dwa, a nie jeden…” W
mojej głowie rodziło się tysiące pytań, ale nie byłam w stanie sama sobie na
nie odpowiedzieć. Wstałam powoli z łóżka i pierwszym miejscem w pokoju jakie
udało mi się zlokalizować był barek. Czułam ogromną suchość w gardle i jedyne o
czym marzyłam to łyk czegokolwiek mokrego i zimnego. Otworzyłam barek w
poszukiwaniu buteleczki wódki, którą trzymałam tam na specjalne okazje.
Niestety nie znalazłam tego czego szukałam. Wkurzona trzasnęłam drzwiczkami od
barku i poczłapałam do kuchni skąd dobiegał jakiś bliżej niezidentyfikowany
zapach. W przedpokoju mało nie zabiłam się o męskie buty sportowe wielkości
kajaka co zostało przypieczętowane siarczystym „ kurwa mać”. Weszłam do kuchni
i…
- Zbyszek? Co ty co do cholery robisz? – wymruczałam
trzymając się za głowę.
- Śniadanko – odpowiedział z uśmiechem nakładając na dwa
talerze jajecznicę.
- Nie pytam co robisz w mojej kuchni w tym momencie, ale
ogólnie co robisz w moim mieszkaniu? – spojrzałam na niego zdziwiona – I
błagam… Pół tonu ciszej bo mi zaraz łeb pęknie.
-Siadaj, zaraz
zaparzę herbatę – powiedział z uśmiechem stawiając na stole talerze z
jajecznicą i koszyk ze świeżymi bułkami. Nie miałam siły tłumaczyć mu, że wcale
nie chce mi się jeść tylko rzygać, dlatego posłusznie zajęłam wskazane miejsce.
Zibi zaparzył herbatę i postawił przede mną kubek, z którego wydobywała się
para. Zjedliśmy w milczeniu. Dopiero po skończeniu śniadania spojrzałam na
niego:
- Zbysiu…Przyjaźnimy się prawda?
- A co cię wzięło na takie pytania? – zachichotał – No
pewnie, że tak.
- I jesteś ze mną zawsze szczery?
- Zawsze – odpowiedział z uśmiechem tak jakby wiedział do
czego zmierzam robiąc swój wywiad.
- To oświeć mnie proszę co ja wczoraj robiłam… Najlepiej od
początku – spojrzałam na niego proszącym spojrzeniem.
- Od początku powiadasz? Więc rano zapewne wstałaś bo o 6.00
miałaś pociąg z Kołobrzegu do Warszawy.
- Nie aż od takiego początku do cholery – wbiłam w niego
swoje zmrużone oczy – Przyjechałam tu, byłam na treningu, wróciłam do domu i…?
- Wieczorem wpadłem w odwiedziny…
- Z butelką wina i filmami na DVD, to jeszcze pamiętam.
Oglądaliśmy „Kilera”, piliśmy winko, jedliśmy paluszki i rozmawialiśmy… A
potem?
- A potem wypiliśmy drugie winko… Znaczy w sumie to ty
wypiłaś, bo ja z tej drugiej butelki chlipnąłem tylko jedną małą lampkę z racji
obowiązków i naszego dzisiejszego wyjazdu…
- Jakiego kurwa wyjazdu? – wbiłam w niego swoje spojrzenie.
- Lecimy do Londyny na Igrzyska Olimpijskie – ostatnie dwa
wyrazy wypowiedział sylabizując. Oparłam głowę na rękach patrząc na niego.
- I to tyle z wczorajszego wieczoru tak?
- Niezupełnie… - zawiesił głos – doczłapałaś się do barku i
wyciągnęłaś z niego wódkę, która miała być i uwaga tu cytuję „ Na upojną noc z
Andrzejem, ale będzie na wieczór filmowy z Zibim”.
-Nieee… - byłam w stanie tylko tyle z siebie wydusić.
- Właśnie tak! – powiedział zadowolony – I oczywiście
wypiłaś całą zawartość butelki 0,5l.
- Nie mogłeś mi jej zabrać? – wrzasnęłam na niego, ale po
chwili pożałowałam tego bo poczułam jakby po mojej głowie biegało stado słoni
afrykańskich.
- Wierz mi, że próbowałem – podwinął koszulkę pokazując
sztamę na prawym ramieniu.
- To ja ci tak…?
- Co jak co, ale o swoje walczyć potrafisz. Następnym razem
przyjdę z nożyczkami i obetnę ci te pazurki – uśmiechnął się lekko. Zapadła
chwila milczenia, starałam się przypomnieć sobie co było potem, ale nie byłam w
stanie odtworzyć ani jednego wydarzenia. Najzwyczajniej w świecie urwał mi się
film…
- Zibi, ale my nie… - spojrzałam na niego niepewnie.
- Co my nie? – poruszał tymi swoimi brewkami.
- No wiesz… To co robią pszczółki…
- Miód? – ewidentnie się ze mną bawił – Nie robiliśmy, ani
nie jedliśmy miodu, niestety nie miałaś go w zasobach swojej lodówki. W sumie
to poza światłem nic ciekawego tak nie znalazłem i żeby cokolwiek zrobić na
śniadanie musiałem się ruszyć do sklepu za co należy mi się buziak – pokazał
swój policzek.
- Później – burknęłam – Teraz powiedz mi czy ja wczoraj nie…
czy my nie… no wiesz…
- Aaaa! – palnął się teatralnie w czoło – chodzi ci o
namiętny, wyuzdany seks do białego rana, wszystkie przeżyte orgazmy, uniesienia
i pobudzenie wszystkich mieszkańców w promieniu pięciu kilometrów? – zrobił
śmiertelnie poważną minę, a pode mną nogi się ugięły.
- Chcesz powiedzieć, że… - miałam ochotę się rozpłakać.
- No właśnie nie… Byłaś niestety za bardzo pijana –
westchnął i wybuchnął gromkim śmiechem – Żartowałem głupolu! Zasnęłaś zaraz po
wypiciu całej wódki, przykryłem cię kocem i sam przenocowałem na krześle. No
początku miałem niecny plan przenieść cię do łóżka, ale bałem się, że zarzygasz
sobie pół sypialni zważywszy na ilość alkoholu jaką w siebie wlałaś – spojrzał
na mnie i pokręcił głową – Swoją drogę nigdy bym nie przypuszczał, że kobieta jest
w stanie tyle wypić.
- Oj Zbysiu to ty mnie jeszcze dobrze nie znasz - uśmiechnęłam się lekko i kamień spadł mi z
serca, że obyło się bez nocy pełnej seksualnych uniesień w męskich i
umięśnionym ramionach Zibiego… Chociaż z drugiej strony to… „Lilka do cholery opanuj się” pomyślałam
uśmiechając się do Zbyszka.
- Hahaha wierz mi, że po tych dzisiejszych nocnych rozmowach
wiem o tobie dużo… Bardzo dużo – zachichotał – patrzyłam na niego ze strachem w
oczach i zastanawiałam się co ja mu mogłam nagadać pod wpływem alkoholu. Głupio
mi było zapytać wprost, na szczęście Zibi jest zajebiście bezpośrednim
człowiekiem i sam zaczął mówić.
- Wiesz co Lilka… Tak szczerze po tym co się wczoraj
dowiedziałem to współczuję temu Maksowi… Zero przyjemności z seksu z Andrzejem,
który ma tylko 7 centymetrowego penisa – spojrzał na mnie śmiertelnie poważnie,
a ja w tym momencie zbladłam – Musze lecieć na trening, jak się już ogarniesz
to też wpadnij, bo Andrea może się wkurzyć. Paa – cmoknął mnie w czoło i
wyszedł zabierając swoją torbę. Siedziałam jak przykuta do kuchennego krzesła i
nie miała siły się ruszyć. „Boże jaka siara… Co ja mu nagadałam” przez moją
głowę przepływały setki myśli. Po jakimś czasie zadzwonił mój telefon.
Spojrzałam na wyświetlacz „Olo”. „Nie
kurwa! Tylko nie to” jęknęłam sama do siebie, ale zmusiałam się do odebrania.
- Tak – powiedziałam cichym i niewyraźnym głosem.
- …
- Nic mi nie jest, tylko trochę mnie boli głowa – skłamałam
Aleksandrowi.
-…
-Jasne, będę tak gdzieś na 11.00.Do zobaczenia. – rozłączyłam
się i zaczłapałam pod prysznic.
Łeee, Zibi? :c Zawiedziona jestem. Tak szczerze, to nie spodziewałam się właśnie Bartmana (przyznam, że narobiłaś mi nadziei na Ziomka :D). Dobre tyle, że nic "złego" się nie stało :)
OdpowiedzUsuńWszystko w swoim czasie :) Ziomek zapewne też będzie miał swój epizod :D Pozdrawiam! :)
UsuńMusi mieć, bo jak inaczej pocieszy Lilkę? Jak widzisz mam już swoją wizję, której się skrupulatnie trzymam :D Również pozdrawiam.
UsuńA Ty tylko o tym pocieszaniu Lilki :D Spokojnie obiecuję Ci tutaj publicznie, że nasz Ziomuś będzie miał swoje 5 minut ;)
UsuńNic nie poradzę, już to sobie wbiłam do głowy :D To ja czekam z niecierpliwością i mam nadzieję, że to 5 minut trochę dłużej potrwa.
UsuńOk :D Zobaczymy ile potrwa, obecnie czekam na wenę twórczą ;)
UsuńNo zdecydowanie mój ulubiony rozdział! :D Nie mogłam przestać się śmiać :D. Ja też zaczynam współczuć Maksowi :P, Lilka teraz ma zagadkę - co jeszcze mu naopowiadała?:D
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/,
a także na pierwszy rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ Pozdrawiam :)
Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :) I ja też współczuję Maksowi, a Lilka ma teraz niezły problem do przemyślenia :D
Usuńno Zibiego to się nie spodziewałam...ale myślałam, że między Nimi dojdzie do czegoś więcej :p
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Jak nie teraz to może innym razem? ;) Pozdrawiam! :)
UsuńŚwietny!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie!!
http://4volleyball4.blogspot.com/2013/03/rozdzia-ix.html
;)))
Dziękuję :) Nadrobię zaległości w wolnej chwili. Pozdrawiam! :)
Usuń