środa, 13 marca 2013

Rozdział 25


- Zbyszek? Co ty tu robisz? – spojrzałam na niego, a moje oczy miały rozmiar pięciozłotówek.
- Wpadłem w odwiedziny? – odpowiedział pytaniem na pytanie wchodząc do środka bez zaproszenia.
- Aha. Nie no całkiem fajnie, a co na to trener? – spojrzałam na niego.
- Myśli, że jestem w swoim domu… Zapomniałaś już skarbie, że to moje miasto? – poruszał znacząco brewkami – I znam tutaj prawie każdy zakamarek…
- Super – ucięłam zamykając drzwi, bo zrobił się przeciąg – A może powiesz mi skąd masz mój adres?
- Uruchomiłem swoje kontakty  - mrugnął do mnie okiem i poszedł do kuchni. Nadal oszołomiona tak niespodziewaną wizytą poczłapałam za nim.
- Emmm… Napijesz się czegoś? – zapytałam nastawiając wodę do czajnika.
- Przyniosłem winko – pomachał mi przed oczami butelką trunku.
- Pytałam czy napijesz się czegoś bezprocentowego, bo o tym to możesz zapomnieć –spojrzałam na butelkę czerwonego wina trzymaną w jego rękach – Przynajmniej do czasu powrotu z Olimpiady.
- Daj spokój, jedna buteleczka jeszcze nikomu nie zaszkodziła – skierował się w stronę szafki kuchennej otwierając ją – Gdzie masz kieliszki?
- Nie tutaj, w szafce po twojej lewej na trzeciej półce od góry – odpowiedziałam na pytanie – Ale po cholerę ci one skoro mówiłam chwilę temu, że nie możesz pić…
- Sam nie, ale z tobą to co innego- zaśmiał się cwaniacko
- Zbyszek…Andrea cię zabije jak…
- Jak co? Do jutro nawet nic nie poczuje – zachichotał nalewając wina.
- Mimo wszystko nie powinniśmy, bo wiesz ja… - spojrzałam na niego, ale przerwał mi w połowie zdania.
- Nie panikuj, jak się bawić to się bawić. – spojrzał na mnie- No chyba, że wolisz, abym sobie poszedł? Wiesz… w sumie to jest noc, ktoś może mnie napaść w ciemnej uliczce, obić mi ryj, albo jeszcze coś gorszego… - poruszał znacząco brewkami – Wtedy to by się może i Andrea wkurzył…
- Dobra już! – spojrzałam na niego kręcąc głową – Ale będziesz musiał się zadowolić paluszkami i rogalikami z marmoladą, bo raczej więcej ciekawych rzeczy u mnie w domu do żarcia nie znajdziesz – wetchnęłam wykładając na stół wymienione przekąski.
- Damy radę – mruknął Zibi, zabrał wino, kieliszki i skierował się do salonu. – Masz jakieś filmy na DVD?
- Wszystkie w zostały w domu – skrzywiłam się wchodząc za nim do salonu z rogalikami i paluszkami.
- Tak myślałem, dlatego się zaopatrzyłam – wyszczerzył ząbki wyjmując z torby kilka opakowań z filmami.
- Mam nadzieję, że jakieś normalne, a nie twoje prywatne porno – zacisnęłam usta w sztucznym uśmiechu.
- Wiesz ogólnie jakbyś preferowała jakiś striptiz w moim wykonaniu, to zawsze mogę na żywo – znów poruszał tymi swoimi brewkami, a na jego twarzy zagościł banan.
- Dzięki Zbyszku, ale chyba obejdzie się bez – popatrzyłam na niego z politowaniem – To włączysz jakiś film czy będziemy tak stać?
- Wybierz sobie – podał mi wszystkie filmy jaki przyniósł.
- Postawmy na klasykę polskiego kina- podałam mu trzy płyty – Włącz coś z tego.
- „Kiler”, „Kilerów 2” i „Chłopaki nie płaczą” ? No to lecimy maratonikiem filmowym po kolei – zachichotał wkładając „Kilera” do DVD.
- Taaa jasne, a jutro będziemy chodzili na rzęsach – pokręciłam głową i usiadłam na kanapie. Zbyszek włączył film i usadowił się obok mnie. W miarę upływu czasu w butelce zostawało coraz mniej wina. O dziwo rozmowa zaczęła się kleić lepiej niż na początku. Gadaliśmy o wszystkim… O wrednych kobietach i zdradzieckich facetach, o przyjaźniach damsko-męskich, męsko-męskich i damsko-damskich. Zibi poruszył chyba wszystkie możliwe kombinacje. Opowiadał jak to ostatnio nie może dogadać się z Dzikiem, opowiadał o Joannie, o jego podejrzeniach co do jej romansu, o czasach liceum i początkach studiów. O tym jak zaczął grać w siatkówkę i o swoim pierwszym klubie. Gdy skończyła się pierwsza butelka Zibi ze swojej torby wyjął drugą. Nie protestowałam długo, bo zbyt dobrze się bawiliśmy. Po opróżnieniu drugiej butelki znałam całe życie erotyczne Zbyszka łącznie ze wszystkimi pikantnymi szczegółami. Jeszcze chwila, a dałby mi numery do wszystkich panienek, które przewinęły się przez jego łóżko w czasach studenckich. Ja nie pozostawałam mu dłużno opowiadając historie z mojego życia o ojcu, który miał nas głęboko w dupie, o pracy mamy we Włoszech, o nadopiekuńczym bracie, studiach, Andrzeju i jego narzeczonym… Gdy skończył się drugi film skończyła się też druga butelka wina.
- Czekaj, czekaj… - wstałam choć kręciło mi się w głowie – Ja tu powinnam mieć coś jeszcze – obijając się o stół poczłapałam do barku, z którego udało mi się wyciągnąć 0,5l  Jacka Danielsa.
-Łaaa skąd ty masz takie cudeńka w barku? –zapytał Zibi.
- Kupiłam kiedyś na specjalne okazje i tak stoi… Miała być na upojną noc z Andrzejem, a będzie na wieczór filmowy z Zibim – zachichotałam wracając na swoje miejsce.
- Lilka słuchaj, nie to żebym ci żałował czy coś, ale… Ty może już dzisiaj więcej nie pij ok?
- Niby czemu? – popatrzyłam na niego mętnym wzrokiem – Sugerujesz, że jestem pijana?
- Nie, ale sama chwilę temu pouczałaś mnie, że jutro lecimy na Olimpiadę – spojrzał na mnie gdy właśnie udało mi się otworzyć trunek i zaciągnąć się tym wspaniałym zapachem.
- Słuchaj mój drogi – wbiłam paznokieć w jego klatkę piersiową – Dobrze powiedziane, wy lecicie do Londynu – wymruczałam.
- A ty razem z nami pragnę ci przypomnieć – świdrował mnie tymi swoimi zielonymi tęczówkami.
- Nie! Ja dzisiaj się bawię. Życie nauczyło mnie, że nie należy wybiegać w przyszłość tylko żyć chwilą bo i tak twoje plany zawsze się spierdolą… Bo widzisz Zbysiu – objęłam go ramieniem – Tak to już na tym świecie jest… Miał być mąż i kochający ojciec – machnęłam palcem – A jest przyjaciel pedał – wybuchnęłam histerycznym śmiechem i wychyliłam spory łyk trunku z butelki– Chcesz trochę? – pomachałam butelką przed nosem siatkarza.
- Nie, dzięki – odpowiedział uważnie mi się przyglądając.
- Nie to nie, wypiję sama – zachichotałam i znów przyssałam się do butelki…

 _______________________________________________________________________

Obudziłam się grubo po 9.00. Otworzyłam lekko prawą powiekę jednak szybką ją zamknęłam, bo światło słoneczne, które dostało się do mojego oka powodowało okropny ból. Przez chwilę byłam pewne, że straciłam wzrok i do końca życia będę ślepa. Mimo zamkniętego oka ból nasilał się. Starałam się zlokalizować jego miejsce i dopiero po upływie dłuższej chwili zorientowałam się, że to wcale nie oko tylko głowa. Na siłę otworzyłam powieki rozglądając się po pomieszczeniu. „ Co ja do cholery robię w salonie? Dlaczego leżę przykryta kocem tutaj, a nie w moim własnym łóżeczku? Skąd się wzięły te puste butelki po winie i brudne kieliszki na stole? Dlaczego są dwa, a nie jeden…” W mojej głowie rodziło się tysiące pytań, ale nie byłam w stanie sama sobie na nie odpowiedzieć. Wstałam powoli z łóżka i pierwszym miejscem w pokoju jakie udało mi się zlokalizować był barek. Czułam ogromną suchość w gardle i jedyne o czym marzyłam to łyk czegokolwiek mokrego i zimnego. Otworzyłam barek w poszukiwaniu buteleczki wódki, którą trzymałam tam na specjalne okazje. Niestety nie znalazłam tego czego szukałam. Wkurzona trzasnęłam drzwiczkami od barku i poczłapałam do kuchni skąd dobiegał jakiś bliżej niezidentyfikowany zapach. W przedpokoju mało nie zabiłam się o męskie buty sportowe wielkości kajaka co zostało przypieczętowane siarczystym „ kurwa mać”. Weszłam do kuchni i…
- Zbyszek? Co ty co do cholery robisz? – wymruczałam trzymając się za głowę.
- Śniadanko – odpowiedział z uśmiechem nakładając na dwa talerze jajecznicę.
- Nie pytam co robisz w mojej kuchni w tym momencie, ale ogólnie co robisz w moim mieszkaniu? – spojrzałam na niego zdziwiona – I błagam… Pół tonu ciszej bo mi zaraz łeb pęknie.
 -Siadaj, zaraz zaparzę herbatę – powiedział z uśmiechem stawiając na stole talerze z jajecznicą i koszyk ze świeżymi bułkami. Nie miałam siły tłumaczyć mu, że wcale nie chce mi się jeść tylko rzygać, dlatego posłusznie zajęłam wskazane miejsce. Zibi zaparzył herbatę i postawił przede mną kubek, z którego wydobywała się para. Zjedliśmy w milczeniu. Dopiero po skończeniu śniadania spojrzałam na niego:
- Zbysiu…Przyjaźnimy się prawda?
- A co cię wzięło na takie pytania? – zachichotał – No pewnie, że tak.
- I jesteś ze mną zawsze szczery?
- Zawsze – odpowiedział z uśmiechem tak jakby wiedział do czego zmierzam robiąc swój wywiad.
- To oświeć mnie proszę co ja wczoraj robiłam… Najlepiej od początku – spojrzałam na niego proszącym spojrzeniem.
- Od początku powiadasz? Więc rano zapewne wstałaś bo o 6.00 miałaś pociąg z Kołobrzegu do Warszawy.
- Nie aż od takiego początku do cholery – wbiłam w niego swoje zmrużone oczy – Przyjechałam tu, byłam na treningu, wróciłam do domu i…?
- Wieczorem wpadłem w odwiedziny…
- Z butelką wina i filmami na DVD, to jeszcze pamiętam. Oglądaliśmy „Kilera”, piliśmy winko, jedliśmy paluszki i rozmawialiśmy… A potem?
- A potem wypiliśmy drugie winko… Znaczy w sumie to ty wypiłaś, bo ja z tej drugiej butelki chlipnąłem tylko jedną małą lampkę z racji obowiązków i naszego dzisiejszego wyjazdu…
- Jakiego kurwa wyjazdu? – wbiłam w niego swoje spojrzenie.
- Lecimy do Londyny na Igrzyska Olimpijskie – ostatnie dwa wyrazy wypowiedział sylabizując. Oparłam głowę na rękach patrząc na niego.
- I to tyle z wczorajszego wieczoru tak?
- Niezupełnie… - zawiesił głos – doczłapałaś się do barku i wyciągnęłaś z niego wódkę, która miała być i uwaga tu cytuję „ Na upojną noc z Andrzejem, ale będzie na wieczór filmowy z Zibim”.
-Nieee… - byłam w stanie tylko tyle z siebie wydusić.
- Właśnie tak! – powiedział zadowolony – I oczywiście wypiłaś całą zawartość butelki 0,5l.
- Nie mogłeś mi jej zabrać? – wrzasnęłam na niego, ale po chwili pożałowałam tego bo poczułam jakby po mojej głowie biegało stado słoni afrykańskich.
- Wierz mi, że próbowałem – podwinął koszulkę pokazując sztamę na prawym ramieniu.
- To ja ci tak…?
- Co jak co, ale o swoje walczyć potrafisz. Następnym razem przyjdę z nożyczkami i obetnę ci te pazurki – uśmiechnął się lekko. Zapadła chwila milczenia, starałam się przypomnieć sobie co było potem, ale nie byłam w stanie odtworzyć ani jednego wydarzenia. Najzwyczajniej w świecie urwał mi się film…
- Zibi, ale my nie… - spojrzałam na niego niepewnie.
- Co my nie? – poruszał tymi swoimi brewkami.
- No wiesz… To co robią pszczółki…
- Miód? – ewidentnie się ze mną bawił – Nie robiliśmy, ani nie jedliśmy miodu, niestety nie miałaś go w zasobach swojej lodówki. W sumie to poza światłem nic ciekawego tak nie znalazłem i żeby cokolwiek zrobić na śniadanie musiałem się ruszyć do sklepu za co należy mi się buziak – pokazał swój policzek.
- Później – burknęłam – Teraz powiedz mi czy ja wczoraj nie… czy my nie… no wiesz…
- Aaaa! – palnął się teatralnie w czoło – chodzi ci o namiętny, wyuzdany seks do białego rana, wszystkie przeżyte orgazmy, uniesienia i pobudzenie wszystkich mieszkańców w promieniu pięciu kilometrów? – zrobił śmiertelnie poważną minę, a pode mną nogi się ugięły.
- Chcesz powiedzieć, że… - miałam ochotę się rozpłakać.
- No właśnie nie… Byłaś niestety za bardzo pijana – westchnął i wybuchnął gromkim śmiechem – Żartowałem głupolu! Zasnęłaś zaraz po wypiciu całej wódki, przykryłem cię kocem i sam przenocowałem na krześle. No początku miałem niecny plan przenieść cię do łóżka, ale bałem się, że zarzygasz sobie pół sypialni zważywszy na ilość alkoholu jaką w siebie wlałaś – spojrzał na mnie i pokręcił głową – Swoją drogę nigdy bym nie przypuszczał, że kobieta jest w stanie tyle wypić.
- Oj Zbysiu to ty mnie jeszcze dobrze nie znasz  - uśmiechnęłam się lekko i kamień spadł mi z serca, że obyło się bez nocy pełnej seksualnych uniesień w męskich i umięśnionym ramionach Zibiego… Chociaż z drugiej strony to…  „Lilka do cholery opanuj się” pomyślałam uśmiechając się do Zbyszka.
- Hahaha wierz mi, że po tych dzisiejszych nocnych rozmowach wiem o tobie dużo… Bardzo dużo – zachichotał – patrzyłam na niego ze strachem w oczach i zastanawiałam się co ja mu mogłam nagadać pod wpływem alkoholu. Głupio mi było zapytać wprost, na szczęście Zibi jest zajebiście bezpośrednim człowiekiem i sam zaczął mówić.
- Wiesz co Lilka… Tak szczerze po tym co się wczoraj dowiedziałem to współczuję temu Maksowi… Zero przyjemności z seksu z Andrzejem, który ma tylko 7 centymetrowego penisa – spojrzał na mnie śmiertelnie poważnie, a ja w tym momencie zbladłam – Musze lecieć na trening, jak się już ogarniesz to też wpadnij, bo Andrea może się wkurzyć. Paa – cmoknął mnie w czoło i wyszedł zabierając swoją torbę. Siedziałam jak przykuta do kuchennego krzesła i nie miała siły się ruszyć. „Boże jaka siara… Co ja mu nagadałam” przez moją głowę przepływały setki myśli. Po jakimś czasie zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz  „Olo”. „Nie kurwa! Tylko nie to” jęknęłam sama do siebie, ale zmusiałam się do odebrania.
- Tak – powiedziałam cichym i niewyraźnym głosem.
- …
- Nic mi nie jest, tylko trochę mnie boli głowa – skłamałam Aleksandrowi.
-…
-Jasne, będę tak gdzieś na 11.00.Do zobaczenia. – rozłączyłam się i zaczłapałam pod prysznic.

  - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Kolejny rozdział specjalnie dla Was! :D

12 komentarzy:

  1. Łeee, Zibi? :c Zawiedziona jestem. Tak szczerze, to nie spodziewałam się właśnie Bartmana (przyznam, że narobiłaś mi nadziei na Ziomka :D). Dobre tyle, że nic "złego" się nie stało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko w swoim czasie :) Ziomek zapewne też będzie miał swój epizod :D Pozdrawiam! :)

      Usuń
    2. Musi mieć, bo jak inaczej pocieszy Lilkę? Jak widzisz mam już swoją wizję, której się skrupulatnie trzymam :D Również pozdrawiam.

      Usuń
    3. A Ty tylko o tym pocieszaniu Lilki :D Spokojnie obiecuję Ci tutaj publicznie, że nasz Ziomuś będzie miał swoje 5 minut ;)

      Usuń
    4. Nic nie poradzę, już to sobie wbiłam do głowy :D To ja czekam z niecierpliwością i mam nadzieję, że to 5 minut trochę dłużej potrwa.

      Usuń
    5. Ok :D Zobaczymy ile potrwa, obecnie czekam na wenę twórczą ;)

      Usuń
  2. No zdecydowanie mój ulubiony rozdział! :D Nie mogłam przestać się śmiać :D. Ja też zaczynam współczuć Maksowi :P, Lilka teraz ma zagadkę - co jeszcze mu naopowiadała?:D

    Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/,
    a także na pierwszy rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba :) I ja też współczuję Maksowi, a Lilka ma teraz niezły problem do przemyślenia :D

      Usuń
  3. no Zibiego to się nie spodziewałam...ale myślałam, że między Nimi dojdzie do czegoś więcej :p
    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie teraz to może innym razem? ;) Pozdrawiam! :)

      Usuń
  4. Świetny!!
    Zapraszam do siebie!!
    http://4volleyball4.blogspot.com/2013/03/rozdzia-ix.html
    ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Nadrobię zaległości w wolnej chwili. Pozdrawiam! :)

      Usuń