Długi i zimny prysznic postawił mnie trochę na nogi. Wzięłam
proszki przeciwbólowe, ale nie pomogło. „Trudno! Trzeba było myśleć wcześniej
o kacu mordercy dnia kolejnego…” Ubrałam się w szorty i czerwoną bokserkę.
Wskoczyłam w trampki i związałam włosy w kucyka. Spakowałam do reklamówki filmy
Zbyszka i zabrałam aparat. Zamknęłam mieszkanie i z butelką wody mineralnej w
ręce popędziła na tramwaj. Chwilę później przemierzałam już halę, na której od
ponad godziny trenowali chłopcy. Ciemne okulary ani na chwilę nie zniknęły z
moich oczu. Były jedyną ochroną przez zabójczym światłem rozsadzającym mi mózg.
Gdy weszłam na boisko chłopaki akurat mieli 15 minut przerwy.
- Oooo jest i nasza fizjoterapeutka – zachichotał Krzysiu
podbiegając do mnie i mnie obejmując – Tak wiem nie tłumacz się, ciężka noc –
szepnął mi do ucha.
- Cześć – spojrzałam na niego zza moich ciemnych okularów –
Rozmawiałeś z Zibim?- zapytałam z lekkim niepokojem w głosie.
- Tak, wyjaśnił mi czemu się spóźniłaś…- uśmiechnął się, a
na jego twarzy malował się wyraz współczucia – Żyjesz?
- Ja tak, ale Bartman zaraz przestanie…- warknęłam.
- Czekaj! – Krzysiek złapał mnie za rękę – Nikomu nic nie
powiedział oprócz mnie, a ja chyba mam prawo wiedzieć prawda? – spojrzał na mnie.
- Chyba tak – wyszeptałam – Mogę mieć prośbę? – spojrzałam
na niego.
-Wal śmiał – uśmiechnął się.
- Jak jeszcze kiedykolwiek będę chciała tknąć alkohol to weź
mnie tak porządnie jebnij w łeb – ucięłam.
- Obiecuję – powiedział zanoszący się od śmiechu Krzysiek.
Minęłam go i poszłam przywitać się z resztą ekipy. Myślałam, że będzie gorzej,
ale łatwo dali sobie wcisnąć kit, że od rana mam napad silnej migreny i stąd te
ciemne okulary. Nawet Kuraś był cholernie milutki i starał się mnie
niepotrzebnie nie denerwować. Zrobiłam kilka zdjęć, ale bieganie z aparatem po
całym boisku nie było mi dzisiaj w głowie. Kiedy chłopaki poszli do szatni
pomogłam Olkowi spakować sprzęt. I umówiłam się z trenerem, że o 18.00
spotykamy się na lotnisku. Wyszłam w kierunku szatni i trafiłam idealnie, bo
właśnie wychodził z niej Zibi.
- Bartman! – zawołałam za nim, a ten odwrócił się i
uśmiechnął idąc w moim kierunku.
- No cześć – z jego twarzy nie schodził szeroki uśmiech –
Żyjesz? – zapytał z troską w głosie.
- Przez ciebie to ledwo
– syknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Ja cię nie upiłem – trafnie zauważył.
- No dobra już dobra – pokręciłam głową – Nachyl się trochę,
bo nie sięgam- spojrzałam na niego.
- O nie! Chcesz mi sprzedać liścia za zaopiekowanie się tobą
i zrobienie śniadania? – zrobił smutną minkę.
- Rany… - jęknęłam łapiąc go za kołnierzyk koszulki i
przyciągając do siebie. Profilaktycznie zamknął oczy, bo rzeczywiście bał się,
że oberwie. Zdziwił się gdy cmoknęłam go mocno w policzek – Dziękuję –
powiedziałam cicho.
- Aaa i wszystko jasne to ten obiecany całus za śniadanko i
zakupy?
- Nie tylko, tak ogólnie – uśmiechnęłam się.
- Lilka wiesz co?
- Hmm?
- Ty naprawdę źle dzisiaj wyglądasz… - pokręcił głową i
uśmiechnął się.
- No co ty kur… A z resztą… nie mam siły się z tobą kłócić –
westchnęłam i oparłam głowę na jego torsie. Zbyszek objął mnie ramieniem i
przytulił do siebie.
- Będzie dobrze mała – powiedział dźwięcznym głosem – A tak
poza tym to żartowałem z tym Andrzejem i 7 centymetrowym penisem – gdy tylko to
powiedział poczuł moją zaciśniętą pięść na swojej klatce piersiowej.
- Świnia! Normalnie świnia! To ja się tu zadręczam myśląc co
ci jeszcze nagadałam za głupoty, a ty sobie tak po prostu jaja robisz? –
spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Nie wkurzaj się już. Chciałem sprawdzić czy pamiętasz
cokolwiek z tego wieczoru, ale niestety.
- Pamiętam dobrze jak po pierwszej butelce opowiadałeś mi o
swoich ekscesach seksualnych Zbigniewie – wbiłam w niego swoje ostre jak
żyletka spojrzenie.
- Fakt, mnie też
trochę poniosło, ale ty nie byłaś gorsza – zachichotał.
- Może oboje oszczędzimy sobie szczegółów i dla dobra naszej
przyjaźni zapomnimy o sprawie? – spojrzałam na niego z nadzieją w oczach.
- Szkoda byłby zapomnieć taki przyjemny wieczór – westchnął.
- Przyjemny? Przecież rano mówiłeś , że my nic z tych
rzeczy…
- O rozmowę mi chodzi głupolu – potarmosił moje włosy –
Myślisz, że jestem aż taką męską świnią, aby wykorzystać seksualnie kobietę pod
wpływem dużej ilości alkoholu, która w dodatku jest moją przyjaciółką? – spojrzał
mi w oczy.
- Nie jesteś Zibi – uśmiechnęłam się do niego i z powrotem
oparłam głowę na jego klatce piersiowej – Ja się tylko zastanawiam jak przeżyję
ten lot samolotem.
- No najwyżej nas tam zarzygasz – zaśmiał się zadowolony z
żartu.
- Śmieszne jak cholera – wbiłam w niego swoje spojrzenie.
- Tak trochę – poklepał mnie po ramieniu.
- Dobra spadam się dopakować – z trudem odkleiłam głowę od
jego klatki piersiowej – Widzimy się na lotnisku- posłała mu uśmiech.
- No trzymaj się tam jakoś – odwzajemnił mój uśmiech wielkim
bananem na swojej mordce.
- Aaa czekaj chwilę – rzuciłam w jego kierunku – Oddaję do
rąk właściciela- podałam mu reklamówkę z filmami.
- Dzięki –rzucił z tym swoim uśmiechem i wyszedł z hali. Ja
też skierowałam się powoli do wyjścia, ale zatrzymał mnie rozbawiony Krzyś:
- A co to za przytulanki z Bartmanem na środku korytarza co?
Czuje się zazdrosny – na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
-Niepotrzebnie – ucięłam – Podglądałeś nas?
- Gdzież bym śmiał – zachichotał.
- Dobra Krzysiu widzimy się na lotnisku, cześć – rzuciłam
kierując się do wyjścia.
- Ej no! A mnie to nie przytulisz? – zrobił smutną minkę
niczym mały psiak wyrzucony na deszcz.
- Krzysiek nie wygłupiaj się ja nie mam czas… - nawet nie
zdążyłam dokończać zdania kiedy ten podbiegł do mnie i chwycił mnie w swoje
objęcia podnosząc do góry.
- Dobra starczy tych czułości ok?
- Jeszcze tu – nadstawił swój policzek.
- Krzysiek!
- A Bartman dostał buziaka… - kolejna mina z cyklu dziecko w
przedszkolu, któremu ktoś zabrał lizaka. Cmoknęłam go lekko w policzek.
- Lepiej?
- Zdecydowanie.
- Lecę, pa
-Paaa! – pomachał w moim kierunku.
- Lilkaaaa! – wydarł się za mną Dziku.
- Co znowu? – odwróciłam się w jego stronę.
- Dzisiaj jest dzień przytulania, ale widzę, że tylko
nieliczni z kadry mają specjalne względy... – uciął z przekąsem. Temat podchwycili
chłopcy wychodzący z szatni i wszyscy ruszyli w moim kierunku. W tym momencie
miałam ochotę zabić Igłę. Chyba to wyczuł bo dość szybko i sprawnie ewakuował
się z hali. Musiałam przytulić każdego z nich, nawet Kurka ( bleeee). Kiedy
Andrea dowiedział się o „polskim dniu przytulania” jak mu to nakręcili chłopcy
i gdy Dziku uświadomił go, że święto to
jest tak ważne dla Polaków prawie jak 11 listopada, to on mieszkający w Polsce
i trenujący polską kadrę Włoch nie mógł sobie odmówić wyściskania mnie… Dziku
był na tyle cwany iż powiedział mu, że w tradycji tego święta przytula się
tylko osoby płci przeciwnej. Tym samym cała kadra uniknęła uścisków od trenera
z okazji „polskiego dnia przytulania”.
Podszedł też do mnie śmiejący się cały czas Olek:
- No to chodź tu z okazji tego naszego prawie narodowego
święta – rozłożył szeroko ramiona. Przytuliłam się do niego mrucząc:
- Igła nie żyje… Kubiak też nie…
- Nie będę tłumaczył trenerowi, że to czysty wkręt, za
bardzo się nakręcił – usprawiedliwił się Olek patrząc na zadowolonego
Anastasiego ściskającego panią z portierni.
- Jak chcesz, ale jak się rzuci na jakąś laskę na ulicy i
zacznie ją przytulać niczym dziki zwierz, to żeby później nie było na mnie –
oboje wybuchnęliśmy śmiechem – Widzimy się wieczorem, paaa – pożegnałam się i
wybiegłam z hali. Na zewnątrz stał Zibi i Igła czekając na resztę teamu.
Rzuciłam im mordercze spojrzenia znad moich okularów. Igła na wszelki wypadek
stanął za Zibim.
- Na moją obronę nie licz – powiadomił go Zbyszek pokazując
sztamę na swoim ramieniu.
- To jej sprawka? – spytał Igła z niedowierzaniem w
głosie...
- Tak – pokiwał głową Zbyszek - A konkretniej jej pazurków.
- Zibi! – pogroziłam mu palcem – A ciebie Krzysiu i tak
jeszcze dorwę – posłałam Igle słodki uśmiech i ruszyłam na przystanek
tramwajowy. W ciągu 30 minut dojechałam do domu, wzięłam raz jeszcze zimny
prysznic i kolejną dawkę środków przeciwbólowych. Czułam się już znacznie
lepiej, ale mimo wszystko obawiałam się podróży. Zadzwoniłam do mamy
informując, że u mnie wszystko dobrze, i że odezwę się jak będę już w Londynie.
Dopakowałam resztę rzeczy i o 17.30 wyszłam z domu kierując się na postój
taksówek. Był blisko mojego bloku więc nie było problemu. Wsiadłam w taksówkę i
pojechałam na lotnisko. Cała ekipa była jak zwykle przed czasem. Po odprawie
siedzieliśmy i się nudziliśmy. Rozmawiałam z Marcinem na temat niżu
demograficznego, problemów z politykami i infrastruktury polskich dróg. Gdy wreszcie
wsiedliśmy do samolotu wcisnęłam się w moje siedzenie i od razu zasnęłam. Lot
nie trwał długo więc za bardzo się wyspać nie mogłam. Kiedy już wylądowaliśmy i
opuściliśmy teren lotniska zadzwoniłam do mamy z informacją, że doleciałam
szczęśliwe. Pogadałam chwilę z Radkiem, ale szybko się rozłączyłam, bo właśnie
dotarliśmy do wioski olimpijskiej. Kiedy zaprowadzono nas do naszej bazy
noclegowej i gdy dostałam klucz do jednoosobowego pokoju odetchnęłam z ulgą i
zaczłapałam się na górę zanieść swój bagaż. Rozpakowałam się prowizorycznie i
rzuciłam zmęczona na łóżko. Ktoś zapukał do drzwi.
-Nieee tylko nie to – mruknęłam – W drzwiach pojawiła się
uśmiechnięta postać Krzyśka z kamerą w ręce.
- A tak mieszka nasza fizjoterapeutka Lilianna – nakręcił
cały mój pokój – Lilka przywitaj się z państwem – pomachałam do kamery i ze
sztucznym uśmiechem na twarzy powiedziałam radosne „ dzień dobry”. Chwilę
później zjawił się Bartman, Ryszy, Ziomek i Dziku. Później już nawet nie wiem w
jakiej kolejności przyłazili. Ostatecznie w moim pokoju po upływie niecałych
trzydziestu minut siedziała cała kadra z Olkiem na czele i świetnie się bawiła
sypiąc żartami i anegdotkami. Dzisiejszego wieczoru jednak podjęłam ostatecznie
działanie i delikatnie mówiąc wyrzuciłam ich dokładnie o 21.45 informując, że
mają jeszcze piętnaście minut na prysznic do ciszy nocnej. Kiedy już sobie
poszli sama z ulgą wskoczyłam pod prysznic i przebrałam się w koszulkę.
Włączyłam muzykę
w słuchawkach na mp3 i szybko zasnęłam.
Akcja z arcyważnym przytulaniem się powaliła mnie na łopatki :D
OdpowiedzUsuńZibi wciął mi się w kadr, ale nie przeczuwam zagrożenia, Ziomek nadal ma szansę, hahah.
Pozdrawiam :)
Ależ oczywiście, że ma :D Ale spokojnie tak jak wspominałam wcześniej - wszystko w swoim czasie :) Pozdrawiam :)
UsuńKrzyś - największy dzieciak Polskiej kadry :D, hehe. A akcję z przytulaniem chciałabym zobaczyć na własne oczy :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na ostatni rozdział na: http://i-do-not-know-what-i-want.blogspot.com/ Pozdrawiam serdecznie ;)
Dokładnie. Cała kadra to takie "domowe przedszkole" :D Pozdrawiam! ;)
UsuńJEJU!!! *_*
OdpowiedzUsuńŚwietny i mega wciągający!!!
Częściej zapraszam do mnie!!!
Pozdrawiam :)))
Dziękuję bardzo :) Ja również zapraszam! :)
Usuń