Około drugiej nad ranem wrócił Zbyszek. Obudziłam się gdy
otwierał drzwi. Od razu skierował się do łazienki, więc postanowiłam wstać i
poczekać na niego w kuchni. Zdążyłam zrobić dwie herbaty malinowe, usiadłam na
kuchennym taborecie i zaczęłam przeglądać gazetki motoryzacyjne walające się po
stole.
- Lilka? Czemu nie śpisz? - zapytał wchodząc do kuchni
ubrany w same spodenki.
- Bo na ciebie czekam? - odpowiedziałam pytanie na pytanie.
Wiem, że on tego nie lubi, ale skoro już razem mieszkamy to mógłby mi chociaż
powiedzieć gdzie się włóczył przez cały dzień.
- Niepotrzebnie - mruknął zabierając swój kubek i kierując
się do pokoju.
- Zbyszek! Nie masz mi nic do powiedzenia? - zapytałam
zatrzymując go w drzwiach.
- Dziękuję za herbatę - posłał mi udawany uśmiech i poszedł
do siebie trzaskając drzwiami. „O nie Bartman! Tak nie będzie! Nie ze mną te
numery…” Wstałam od stołu i zabierając swój kubek zgasiłam światło. Bez pukania
weszłam do pokoju atakującego. Zdążył się już położyć i przykryć kołdrą po same
uszy marudząc, że jest śpiący, i że
pogadamy rano.
- Tak jasne! A rano znowu cię nie będzie- warknęłam siadając
na jego łóżku - Zbyszek no! Powiesz mi wreszcie co cię gryzie?
- Nic - mruknął - Mogę już spać?
- Nie - warknęłam zrzucając z niego kołdrę - Gadaj, ale to
już!
-Lilka zlituj się... - jęknął siadając na łóżku - Jest po
drugiej.
- No i co z tego? - zmierzyłam go.
- Dobra! - westchnął - Co chcesz wiedzieć?
- Najlepiej to wszystko od początku- mruknęłam zaplatając
ręce na klatce piersiowej i wpatrując się w niego - Gdzie byłeś od rana?
- W Jastrzębiu.
-Gdzie? - wbiłam w niego swoje zdziwione oczy.
- W Jastrzębiu - powtórzył spokojnie - Pojechałem bo
myślałem… W sumie to nie wiem co myślałem. Chciałem się spotkać z Miśkiem, ale
nie było go w domu to wróciłem. Znaczy wiesz zadzwonił później jak już dotarłem
na trening, zwyzywał mnie od różnych i powiedział, że mam wypierdalać z jego
życia. Domyśliłem się, że w takim razie był, ale po prostu mi nie otworzył… -
westchnął, a ja miałam coraz to większe oczy słuchając jego monologu - Później
jeszcze zadzwoniła Aśka… Ucieszyłem się, bo myślałem, że może wreszcie się
jakoś dogadamy, ale ona dzwoniła tylko po to, aby poinformować mnie, że ma mnie
serdecznie dość, nie chce mieć ze mną nic wspólnego i najchętniej gdyby mogła
to cofnęłaby czas, żeby mnie w ogóle nie poznać - jego głos zadrżał - No i
powiedziała jeszcze, że żałuje każdej chwili spędzonej ze mną i jeszcze, że… -
nie dałam mu dokończyć bo w moich oczach zakręciły się łzy. Przyciągnęłam go
mocno do siebie i przytuliłam najmocniej jak umiałam. Siedzieliśmy tak chwilę w
milczeniu. Potem pogładziłam jeszcze jego ciemne włosy, zgasiłam światło i
wyszłam z pokoju. O spaniu nie było mowy… Chciałam się usilnie dowiedzieć co
robił dzisiaj mój współlokator - to teraz mam. Nie miałam pojęcia czym on sobie
na to wszystko zasłużył. Poczłapałam się do kuchni i zaparzyłam kolejny kubek
herbaty. Chwilę później, gdy stałam przy
blacie kuchennym poczułam ręce Zbyszka na swojej talii.
- Czemu nie śpisz? - zapytałam cicho zdejmując z suszarki
drugi kubek, aby jemu też zrobić herbatę.
- Pytanie retoryczne - mruknął odgarniając włosy z mojej
szyi - Przepraszam Lila- powiedział cicho. Odwróciłam się przodem do niego i
oparłam o blat.
- Za co?
- Za wszystko. Wiem, że ostatnio jestem nie do życia.
Powinienem napisać, oddzwonić, albo chociaż zostawić ci kartkę. Wiem, że się
martwiłaś - spojrzał mi w oczy - Bo się
martwiłaś prawda? - na jego twarzy zagościł lekki uśmiech.
- Nie wiesz, w ogóle się nie martwiłam, skąd ten pomysł? - odpowiedziałam z ironią w głosie. Zbyszek nie mówił już nic tylko
przyciągnął mnie do siebie i zamknął szczelnie w swoich ramionach. Wtuliłam się
w niego. Każda taka chwila przypominała mi jak bardzo brakuje mi Kurka. Zbyszek
cmoknął mnie w głowę i kazał zabrać ciepłą bluzę. Nie wiedziałam co on
kombinuje, ale gdy powiedział, że to niespodzianka to nie pytałam o szczegóły.
Z racji tego, że nie mogłam znaleźć żadnej z moich Bartman pożyczył mi swoją.
Ubraliśmy się ciepło, Zbyszek zabrał kubki z herbatą, koc, kieliszki, dwie
butelki wina i kilka piw z lodówki.
-Co ty robisz? - zapytałam stając w drzwiach kuchni i
przyglądając się poczynaniom atakującego.
- Cicho - zachichotał - Zobaczysz - puścił mi oko i nadal
pakował koszyk przypominający te, których używa się na piknikach. Załadował go
kanapkami i innymi specjałami jakie znalazł w lodówce. Zabraliśmy też
szarlotkę, którą upiekłam rano i zaczęliśmy się zbierać do wyjścia.
- Jest trzecia w nocy… Ktoś ci kiedyś mówił, że jesteś
nienormalny? - zapytałam stając naprzeciw uśmiechniętego atakującego.
- Zdarzało się - posłał mi pełne zrozumienia spojrzenie -
Weź aparat.
- Po cholerę ci aparat? Bartman to przestało być smieszne… -
mruknęłam niechętnie sięgając po sprzęt.
- Nie marudź i zaufaj mi ok? - zmierzyłam go zabójczym
wzrokiem, ale posłusznie poczłapałam za nim na korytarz. Zawołał windę i
wjechaliśmy na 10 piętro budynku.
- Po co mnie tutaj
przywiozłeś? Zbyszek jest cholernie późno…
- Ciiii- powiedział przykładając palec do moich ust -
Chociaż przez chwilę nic nie mów… - na ostatnim piętrze budynku znajdowała się
suszarnia, a w rogu pomieszczenia jeszcze jedna para drzwi. Podążałam w ciszy
za siatkarzem nie mając pojęcia dokąd mnie prowadzi. Chwilę później znaleźliśmy
się na dachu 10-piętrowegu budynku.
- Jeżeli masz zamiar skakać to proszę bardzo, ale beze mnie
ja wracam- odwróciłam się, ale Zbyszek był szybszy. Złapał mnie za biodra i
ponownie obrócił przodem do panoramy miasta. Podchodziliśmy powoli do brzegu
dachu - Zbyszek - jęknęłam
- Ciiii, nie bój się jestem tuż za tobą - jedyny plus był
taki, że faktycznie nie kłamał, bo czułam jego oddech na swojej szyi.
- Ale obiecaj, że mnie nie puścisz - pisnęłam.
- Obiecuję - powiedział oplatając jeszcze szczelniej ręce na
moich biodrach. Podniosłam oczy ku górze i w tym momencie zaparło mi dech w
piersiach. Staliśmy nad przepiękną panoramą miasta. Niebo powoli się
przejaśniało, ale w dole świeciły się jeszcze wszystkie latarnie uliczne.
Dochodziła godzina czwarta. W pojedynczych oknach zapalały się pierwsze
światła, a na ulicę wychodzili pierwsi ludzi, który szli do pracy. Z naszej
perspektywy wyglądali jak maleńkie mróweczki - Też całkiem niedawno odkryłem to
miejsce - powiedział cicho stając obok mnie.
- Tu jest…- nie byłam w stanie powiedzieć nic więcej.
- Przecudownie - dokończył za mnie - Dopiero tutaj
uświadomiłem sobie co Krzysiek widzi w tym mieście. - staliśmy tak dłuższą
chwilę, a ja podziwiałam widoki. Byłam jak w transie. Nawet nie zauważyłam jak
Zbyszek złapała aparat i zaczął pstrykać mi fotki na tle wschodzącego słońca.
Dach budynku był w tym miejscu płaski i nie musiałam się bać, że z niego
spadnę. Aby tradycji stało się za dość zrobiliśmy sobie wspólną „focię z rąsi”,
a później rozłożyliśmy koc i rozpoczęliśmy piknik.
- Zbyszek? - spojrzałam na niego kończąc pić trzecie piwo.
- Hmmm? - zapytał dobierając się tym razem do butelki z
winem i rozlewając je do kieliszków.
- Dlaczego mnie tu przyprowadziłeś i pokazałeś mi to
miejsce?
- Bo to taka moja odskocznia od codziennym problemów, jak
będziesz miała jakiś i będziesz potrzebowała w spokoju pomyśleć to zawsze
możesz tu przyjść - nie pytałam już o nic więcej. Oparłam głowę o jego ramię i
w milczeniu opróżnialiśmy butelkę wina i wpatrywaliśmy się w Słońce, które
właśnie ukazywało swe poranne promienie nad Rzeszowem. Później opowiedziałam
Bartmanowi o moim stażu i współpracy z Asseco. Do mieszkania wróciliśmy grubo
po 10.00. Od razu położyliśmy się spać.
__________________________________________________________________________
Obudził mnie natrętny dzwonek do drzwi i jednocześnie dźwięk
mojego telefonu. Zbyszek spał jak zabity, dlatego to ja musiałam się zwlec z
łóżka. Głowa napieprzała mnie niemiłosiernie i miałam lekkiego kaca. Uchyliłam
drzwi, a do mieszkania z prędkością światła wpadł nie kto innych, a nasz
kochany Krzysiu.
- Co wy do jasnej cholery robicie? No można się dodzwonić
ani do ciebie, ani do Bartmana! Wiecie, która godzina? Jest po 15.00, a o
16.30 trening! Lilka miałaś jechać ze
mną! - wrzeszczał przemierzają przedpokój.
-Igła błagam przymknij się - mruknął Zbyszek stając w
drzwiach do kuchni.
- Lilka do cholery jak ty wyglądasz? - kontynuował opieprzanie nasz libero. - Podpuchnięte oczy, rozczochrane włosy. Piłaś coś? -
zaczął obwąchiwać okolice mojej szyi.
- Krzysiek wyluzuj dwa piwa! Dwa piwa, nic więcej - powiedziałam
stanowczo odpychając go od siebie.
- Dwa piwa tak? Chyba kurde 20! Zbyszek miałeś jej pilnować,
na tobie to można polegać.
- Ignaczak!- wrzasnął Bartman - Weź się chłopie opanuj ona
nie jest dzieckiem.
- Możecie się oboje zamknąć ? Bo mi zaraz mózg eksploduje! -
warknęłam wychodząc do łazienki i trzaskając drzwiami. Wzięłam zimny prysznic,
który postawił mnie na nogi. No dobra, może to ostatnie wino mogliśmy sobie z
Zibim odpuścić, ale przecież nie stało się nic wielkiego i nie wiem o co
Krzysiek robi wielką awanturę. Wyszłam z łazienki po upływie czterdziestu
minut. W mieszkaniu o dziwo było cicho i spokojnie. Weszłam do kuchni, gdzie
przy stole siedział Zbyszek, popijał kawę i przeglądał prasę.
- Gdzie twój narwany
kolega z drużyny? - zapytałam zdziwiona brakiem Ignaczaka.
- Ładuje pudła z twoimi rzeczami do samochodu - odpowiedział
ze stoickim spokojem Zbyszek zanurzając wzrok z powrotem w gazetę.
- Co? - wrzasnęłam krztusząc się kawą, którą podpijałam z
jego kubka.
- To co słyszałaś - odpowiedział nie podnosząc wzroku. W tym
czasie do domu wrócił zadowolony Ignaczak.
- Już wszystko zniosłem, teraz tylko muszę zabrać ciebie -
powiedział z uśmiechem od ucha do ucha.
-Nieeee - warknęłam mijając go w drzwiach i idąc do mojego
pokoju - O nie kurwa - wrzasnęłam na widok pootwieranych i opróżnionych szaf,
braku kartonów i moich rzeczy na półkach - Igłaaaaaaa! - wydarłam się
najgłośniej jak mogłam.
- Słucham? - zapytał zjawiając się obok, a szeroki uśmiech
nie schodził z jego ust.
- Popierdoliło cię już całkiem? - wrzasnęłam wymijając go i
kierując się z powrotem do kuchni. Usiadłam przy stole naprzeciwko Bartmana i
wbiłam w niego swoje spojrzenie.
- Nie patrz tak na mnie - powiedział odkładając gazetę -
Próbowałam mu tłumaczyć na spokojnie - nie pomogło, później się na niego darłem
- nie pomogło… To co mam zrobić? Walnąć mu w ryj? - zapytał, a Igła spiorunował
go spojrzeniem. Odetchnęłam głęboko i zwróciłam się do Krzyśka.
- Gdzie są moje rzeczy? - wbiłam w niego swój świdrujący
wzrok.
- W bagażniku. Przeprowadzasz się do nas.
- Nie.
-Tak.
- Nie do cholery!
- Lilka posłuchaj…
- Wiesz co? Bujaj się - warknęłam mijając go i wychodząc z
mieszkania z głośnym trzaśnięciem drzwi. Nie miałam ochoty czekać na windę więc
zbiegłam na sam dół schodami. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, gdy
zobaczyłam samochód Krzyśka załatowany kartonami z moimi rzeczami. Oparłam się
o niego i czekałam, aż libero łaskawie się ruszy. Wyszedł z bramy chwilę
później i otworzył samochód. Bez słowa usiadłam na miejscu pasażera i zapięłam
pas.
- Lila… - zaczął, ale przerwałam mu w trakcie.
- Nic do mnie nie mów! Zawieź mnie tylko dla siedziby klubu
- warknęłam i wbiłam wzrok w krajobraz ze oknem. Krzysiek włączyła radio i
zgodnie z życzeniem nie odzywał się do
końca podróży. Dojechaliśmy pod halę, a ja wyskoczyłam jak poparzona z jego
samochodu. Chwilę później zwolniłam jednak kroku, bo byłam tu pierwszy raz.
Krzysiek wyciągnął torbę treningową z bagażnika i dołączył do mnie uśmiechając
się tryumfalnie.
- Prezes będzie dzisiaj na treningu - oznajmił i wyminął
mnie.
- Igła! - wrzasnęłam za nim. Poskutkowało, bo obrócił się i
spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Coś się stało?
- Tak! Tak jakby jestem tu pierwszy raz wiesz? -
powiedziałam z ironią i poczłapałam na nim. Krzysiek zniknął w szatni, a ja
weszłam na halę. Z jednej strony cieszyłam się niezmiernie, bo wiedziałam, że
za chwilę poznam wszystkich członków klubu, ale z drugiej strony byłam mega
wkurzona na Krzyśka. Usiadłam na trybunach i czekałam aż prezes pojawi się
łaskawie na hali. Chwilę później wszedł Zbyszek.
- Co ty tu robisz? - spojrzałam na niego - Miałeś mieć
wolne.
- Miałem, ale przecież wy się z Igłą pozabijacie, ktoś musi
was pilnować - powiedział z uśmiechem. Później zjawili się inni siatkarze oraz
trener. Kosa i Piter wyściskali mnie mocno, a reszta dziwnie się nam
przyglądała. Zostałam przedstawiona Wojtkowi, Jochenowi, Paulowi, Nikoli,
Łukaszowi, Maciejowi, Alkowi, Rafałowi, Lukasowi, trenerowi Kowalowi drugiemu
trenerowi - Marcionowi Ogonowskiem.
Prezes pojawił się z prawie pół godzinnym spóźnieniem. Podpisał ze mną umowę od
ręki i przedstawił jako oficjalną strażystkę. Poznałam się bliżej z sztabem
medycznym, bo to z nimi będę współpracowała. Po treningu Igła zadowolony
zawiózł mnie do siebie. Prosiłam Iwonę, aby o nic nie pytała. Poszłam od razu
do pokoju na górze, gdzie czekała na mnie już czysta pościel i rozesłane łóżko.
„A więc pani Ignaczak wiedziała o wszystkim? Uduszę ją, ale dopiero rano, bo
teraz strasznie chce mi się spać”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - Witajcie! Rozdział dość optymistyczny :) Mam już serdecznie dosyć tej okropnej pogody za oknem. Ciągle tylko pada i pada, a do tego ta wstrętna burza, która się chyba gdzieś w tych moich górach zawiesiła i co chwilę wraca. Do tego jeszcze stan zdrowia, który nie wpływa korzystanie na samopoczucie. No i mecz...
Chociaż nie! O meczu nic złego powiedzieć nie mogę. Tak, wiem że wynik jest korzystny dla Brazylii, że mamy na obecną chwilę najmniej punktów w tabeli i w ogóle... Ale co z tego? Przecież jak to powiedział Zibi we wczorajszym wywiadzie - " Jest progres". Jest i to bardzo zauważalny, jak sobie porównamy piątkowy mecz z wczorajszym to różnice widać gołym okiem. Przed chłopakami trudny tydzień w Spale, który wykorzystają na treningi i poprawę tego, co jeszcze trzeba poprawić. Jak już się w pełni zgrają to będzie tylko lepiej :) Za dwa tygodnie ruszamy na podbój Francji i mam nadzieję, że wrócimy z kompletem punktów, bo nie ukrywam, że się przydadzą :)
We wczorajszym meczu prawie w ogóle nie było gry Kurasia - rozumiem słabszy dzień, Piter miał taki w piątek. Za to na wyróżnienie według mnie zasługują trzy osoby - Możdżi, Winiar i Zati. Chłopaki dali czadu, a "Winiar show" w pewnym momencie nieźle zakręciło Brazylijczyków. Ruckowi dziękujemy za pięknego asa serwisowego. A pana sędziego to bym... udusiła? Wkurzył mnie wczoraj, oj wkurzył...
No dobra, kończę to moje podsumowanie, zostawiam Was z rozdziałem i życzę miłego czytania. Buziaki ;*
no to fajnie sie robi :D
OdpowiedzUsuńnowy blog, zapraszam do siebie ;)
http://siatkarskielovestory.blogspot.com/
Dzięki ;)
UsuńSuper! :P
OdpowiedzUsuńKrzysiek mógłby chyba trochę bardziej zaufać Lili i Zbyszkowi, jak on to powiedział? nie jest dzieckiem, czy jakoś tak .:)
ale tam fajnie musiało być na dachu, sama chciałabym zobaczyć Rzeszów nocą z góry. :)
ale Zbyszkowi dowaliła dziewczyna, ;( może i nie była z nim szczęśliwa, ale nie musiała po nim tak jeździć ;/ przecież Zbyszek to też człowiek, nie?
Pozdrawiam :*
Żyję chwilą.
No pewnie, że Zbyszek to też człowiek :D Na ufoludka mi raczej nie wygląda :D A Rzeszów nocą musi być piękny :) Pozdrawiam ;*
UsuńAle się w pewnym momencie robiło romantycznie, pewnie musieli mieć niezłe widoki z tego budynku;d Igła trochę chamsko się zachował nie pytając o zdanie Lilki ani nic. Czekam na kolejny, pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńKrzysiu jak to Krzysiu działał pod wpływem impulsu :D Pozdrawiam :)
UsuńRozdział świetny! Znowu! Nie wiem jak Ty to robisz :P
OdpowiedzUsuńNa początku było mi strasznie szkoda Zbyszka :(, a potem zrobiło się tak miło i romantycznie :p. Szczerze to obawiałam się czegoś innego :P I jeszcze reakcja Krzyśka :p Zdecydowanie za bardzo wziął sobie rolę 'opiekuna', ale liczę, że wyjdzie to Lilce na dobre :P :)
Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na http://zaslugujesz-na-wiecej.blogspot.com/ pozdrawiam :)
Hihi :D Krzysiowi jestem w stanie wybaczyć wszystko :) Dziękuję i pozdrawiam ;*
UsuńPoprawiłaś mi humor tym rozdziałem, serio :D Ignaczak rozwalił system! Kocham tego człowieka! :D Z jednej strony trochę przesadził i nie dziwię się reakcji Lilki, ale z drugiej... przecież to Igła, jemu chyba można to wybaczyć? :)
OdpowiedzUsuńZbysiu, jak Ci będzie smutno samemu mieszkać, to ja się do Ciebie wprowadzę, dopóki Łukasza ruskie nie wypuszczą, hahhaha.
Buziaki! :*
Dokładnie :) Tak jak pisałam wyżej jemu mogę wybaczyć wszystko :) Ziomek chyba sobie jeszcze na tym swoim Sybirze posiedzi niestety;/
UsuńBuziaki ;*
Brakuje mi już komplementów do twoich rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńNa początku byłam sceptycznie nastawiona do jej mieszkania z Bartmanem. Ale w sumie to na dachu byłoby takie romantyczne, gdyby nie fakt, że to Zbigniew :D
Igła jaki troskliwy :D Aż za bardzo chyba. No ale jemu się wszystko wybaczy xD
Rzeszów...*__* Zazdroszczę Lilce. Oj trzeba się tam kiedyś wybrać. Jeszcze nie wiem jak, ale to najmniej ważne xD
Pozdrawiam ;*
No bez przesady. Właśnie spieprzyłam tą scenę na dachu ;/ Miało być zwykłe przyjacielskie spotkanie, a wyszło jak wyszło. Przepraszam! Dla Krzysia wszystko :D
UsuńJa Ci całkiem poważnie pisałam o tym wyjeździe. Jeszcze nie wiem jak, kiedy i z kim, ale pojadę! :D
Buziaki ;*
Nie spieprzyłaś :P Nie było żadnej orgii czy coś, więc w czym problem xD
UsuńJa też nie mam pojęcia jak to zrobić, ale coś trzeba wymyślić! Mamy jeszcze trochę czasu xD A jak nie to idziemy na spontan - pakujemy się i na stopa do Rzeszowa :D
A miał być orgia? :D W sumie to takowej w wykonaniu tej dwójki nie planowałam, ale może pomyślimy w przyszłości xD
UsuńOooooo! Na stopa! Uwielbiam Cię i te Twoje genialne pomysły! :D W akcie desperacji jestem zdolna do wszystkiego :)
Błagam nie... Ja się może lepiej nie odzywam, bo jeszcze palnę jakąś głupotę znowu, a lepiej żebyś nie próbowała tego wykorzystywać w przyszłości :P
UsuńOminęło mnie tyle meczów, że już jestem dość zdesperowana. Jeszcze coś i jestem zdolna do wszystkiego, pakujemy się i na stopa :D No ewentualnie zostaje PKP ;d
Hihi :D Nie będzie tak źle :P
UsuńNo właśnie PKP i te rozpadające się pociągi <3 Ale dla meczu jestem zdolna do poświęceń :)
Uff trzymałaś mnie w napięciu, bo już sie bałam, że na tym dachu do czegoś dojdzie! Będziesz mnie miała na sumieniu ;p
OdpowiedzUsuńTak z czystej przyzwoitości, żal mi Zbyszka co do wyznań przyjaciela i Aśki. Niech znowu nie przesadzają, bo dla najbliższych na pewno jest genialny! :)
Igła -mistrz! Tak, Krzysiu przypilnujesz Lilę i może wybierze się do Rosiji na weekend ;p
Kolejne mecze będą nasze! :) Mimo obu przegranych z Brazylią widać potencjał! :) Zawsze z chłopakami! Machina dopiero ruszyła, nie krytykujmy ich na starcie :)
Pozdrawiam ;*
Wybacz ;* Seks z Bartmanem na dachu o tej porze roku? Bez przesady, tyłki by im zmarzły :D Lilka w Rosji? Ciekawa propozycja :D
UsuńNo pewnie, że będą nasze! Oni się dopiero rozpędzają i z meczu na mecz jest coraz lepiej :)
Buziaki ;*
Dzięki ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuń