niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 49


Obudziłam się dość wcześnie. Zbyszek jeszcze spał, dlatego tym razem to ja przygotowałam śniadanie i zaparzyłam kawę. Kiedy już zwlekł się z łóżka zjedliśmy kanapki i zastanawialiśmy się co będziemy robić przez cały dzień, gdy nagle zadzwonił telefon atakującego.
- Halo- powiedział radosnym głosem do słuchawki.
-…
 - Tak już dawno, a co?
- ...
- Jasne, że przyjdziemy, do później - rozłączył się i spojrzał na mnie - Mamy zaproszenie na obiad do Ignaczaków na 13.00.
- Ooo  całkiem miło z ich strony - wyszczerzyłam się - A skąd wiedzą, że jestem w Rzeszowie?
- Nic nie umknie uwadze Krzyśka- zaśmiał się Zbyszek - I proponuję się zbierać, bo dochodzi 12.30.
- Pięć minut i jestem - posłałam mu uśmiech wbiegając do pokoju. Przebrałam się w zieloną sukienkę i chwilę później jechaliśmy już w stronę domu Ignaczaków. Dokładnie o 12.50 Zbyszek wjechał na pokaźnych rozmiarów podwórko, na którym stała już Iwona z mężem i dzieciakami. Po drodze zatrzymaliśmy się w sklepie zabawkowym i kupiliśmy dla Sebastiana i Dominiki drobne upominki. Mała Ignaczak dostała lalkę z akcesoriami fryzjerskimi, a Sebastian ciężarówkę sterowaną pilotem. Gdy tylko wysiadłam z samochodu podbiegł do mnie Sebek i uwiesił mi się na szyi krzycząc głośno: „cześć ciociu”. Nie znał mnie przecież tak dobrze, więc zapewne był to pomysł Krzyśka, ale nie zmienia to faktu, że zrobiło mi się bardzo miło. Uściskałam go i wręczyłam prezent. Trochę później podeszła także Dominika, który na początku się wstydziła, ale gdy tylko zobaczyła lalkę to i ona zawisła na mojej szyi. Później wyściskałam Krzysia i Iwonę, Zbyszek zrobił to samo i razem udaliśmy się do salonu.
- No i wreszcie jesteś, a już myślałem, że nigdy mnie tu nie odwiedzisz - zaczął marudzić Igła, gdy pomagał żonie w ustawianiu na stole półmisków z jedzeniem.
- Obiecałam to jestem - wystawiłam mu język.
- Tylko ja się pytam czemu tak późno? - spojrzał na mnie Iwona - Z tego co wiem w Rzeszowie jesteś od wczoraj prawda?
- Tak jakoś wyszło - posłałam jej niewinne spojrzenie - Wczoraj załatwiałam wszystkie sprawy na uczelni.
- Wiem, wiem rozmawiałem z Radkiem, zresztą z Kurkiem też - wyszczerzył się Krzysiek siadając do stołu. Jedliśmy obiad i rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach, aż nagle Igła jak gdyby nigdy nic wyleciał z pytaniem: - To kiedy się do nas wprowadzasz? - spojrzał na mnie z uśmiechem, to samo uczyniła Iwona.
- Ja? - zapytałam zdziwiona - Nie wprowadzam się do was.
- Jak to? To gdzie ty teraz mieszkasz? - zapytała pani Ignaczak świdrując mnie wzrokiem.
- Tak jakby u mnie - wyratował mnie z opresji Bartman.
- O nie! Czyli dzisiaj przenosisz się do nas - powiedział stanowczo Igła.
- Krzysiek daj spokój - mruknęłam i dokończyłam jeść surówkę - Na razie zostanę u Zbyszka, sama nie wiem jak długo będę w Rzeszowie, to zależy od wielu czynników - wywróciłam oczami - Ale dziękuję za troskę - posłałam w stronę państwa Ignaczaków ciepły uśmiech.
- Przecież jej krzywdy nie zrobię. Mnie częściej nie ma w domu niż jestem to będzie miała mieszkanie do swojej dyspozycji. Zresztą obiecałem Kurkowi i Radkowi, że się nią zaopiekuję - wyszczerzył swoje białe ząbki.
- Też im to obiecałem! - zauważył Igła karcąc go spojrzeniem - I dlatego lepiej będzie jak Lilka…
- Krzysiu daj spokój - jęknęłam patrząc na niego błagalnym wzrokiem.
- No dobra, ale jak tylko coś przeskrobiecie to… - zmierzył nas swoim wzrokiem libero.
- Tak wiem dostanę szlaban - prychnęłam i pokręciłam głową po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Ja się tylko martwię - zaczął się tłumaczyć Krzysiek.
- Niepotrzebnie - powiedziałam uśmiechając się do niego. Później panowie zajęli się dyskusją o siatkówce i nowym sezonie ligowym, a ja razem z Iwoną posprzątałyśmy po obiedzie. Po południu przenieśliśmy się do ogrodu. Miałam okazję bliżej poznać dzieciaki naszego libero. Z Dominiką bawiłam się jej nową lalką, z Sebastian namówił mnie na mini meczyk siatkówki. Jak na posesję siatkarza przystało na tyłach ogrodu nie mogło zabraknąć profesjonalnego boiska do siatkówki. Później do zabawy włączył się Igła i Zbyszek, a Iwona wraz z Dominiką sędziowały nasz turniej. Ja grałam w drużynie z małym Ignaczakiem, a libero i atakujący razem. Mój współzawodnik nieźle rozwalał swoich rywali zagrywką jak na dziesięciolatka przystało. Krzysiek usilnie udawał, że nie może sobie z nią poradzić, a Zbyszek atakował w siatkę. Tym samym wygraliśmy 3:0 ku wielkiej uciesze Sebastiana oczywiście. Po meczu i podwieczorku mieliśmy się z Zibim zbierać do jego mieszkania, ale wcześniej odebrałam telefon. Dzwoniła kobieta zainteresowana wynajęciem mieszkania w Warszawie. Postanowiłam  podjąć ostateczne kroki w swoim życiu i po rozmawie z Radkiem przekonałam się do tego, aby mieszkanie w Warszawie wynająć. Mimo tego, że w stolicy miałam już doskonale unormowane życie i wielu znajomych z uczelni to jednak w Rzeszowie mieszkali moi najlepsi przyjaciele. Nie przepadałam za zmianami w moim życiu, ale ta wydawała się być zmianą na lepsze. Radek uświadomił mi, że będąc w Rzeszowie nigdy nie będę sama. W sumie to miał rację bo jakby na to nie spojrzeć to on siedzi sobie w Stanach i do końca sam nie wie kiedy wróci, Bartek jest w Moskwie, a Ignaczakowie i Bartman właśnie tutaj, w stolicy Podkarpacia. No i tutaj jest też moja kochana Asseco  Resovia. Nie zastanawiałam się już dłużej nad tym i umówiłam się z nią na spotkanie dnia następnego na 16.00.
- Nie dam rady z tobą pojechać - powiedział Bartman uderzając się otwartą dłonią w czoło - Jutro mam te cholerne badania przed sezonem klubowym - wymamrotał.
- Żaden problem, ja pojadę - zaoferował Igła - Zastanawiam się tylko, dlaczego tej kobietce tak się spieszy z tym wynajęciem?
- To studentka, przeniosła się do Warszawy i potrzebuje lokum na już - odpowiedziałam zgodnie z informacjami jakie przekazała mi przez telefon.
- W takim razie wyjeżdżamy jutro o 6.00 skoro musisz być na 16.00 - powiedział z uśmiechem Igła.
- Serio chce ci się ze mną jechać? Przecież zawsze mogę jechać pociągiem.
- Taa jasne - przerwała Iwona kręcąc głową - Nawet o tym nie myśl, mieliśmy cię pilnować zapomniałaś już? - spojrzałam na nią z lekkim uśmiechem. „Rany i ty przeciwko mnie?” - pomyślałam kręcąc głową.
- Nie jestem już dzieckiem - zauważyłam i chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale wszyscy troje mnie ubiegli.
- Wiemy, wiemy dasz sobie radę, jesteś samodzielna i takie tam... - wyrecytowali chórkiem po czym wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Umówiłam się z Krzysiem, że przyjedzie po mnie do mieszkania Zbyszka. Posiedzieliśmy jeszcze z atakującym pół godzinki i wróciliśmy do domu. Było kilka minut po 20.00. Wzięłam gorący prysznic i wskoczyłam w moją ulubioną koszulkę i spodenki. Razem ze Zbyszkiem obejrzeliśmy jakiś film, który akurat leciał w tv i około 23.00 znalazłam się w łóżku. Prawie zasypiałam, gdy usłyszałam dźwięk telefonu oznajmujący, że dostałam wiadomość. „Cześć Słoneczko ;* Mam nadzieję, że dobrze bawisz się w Rzeszowie. Rozmawiałem z Radkiem i wiem też, że wynajmujesz mieszkanie w stolicy. Cieszę się, że zostajesz w podkarpackim na dłużej, bo przynajmniej chłopcy będą sprawowali nad Tobą pieczę podczas mojej nieobecności. Mam nadzieję, że się niedługo zobaczymy. Jak na razie jest nawet fajnie, ale nie ma przy mnie osoby, która opieprzałaby mnie za byle co, powtarzała mi cały czas jak bardzo ją wkurzam, i która wkurzałaby się na mnie gdy kradłbym jej buziaki. Lili strasznie za Tobą tęsknię! Mam nadzieję, że się niedługo zobaczymy. Kocham Cię! B.” Westchnęłam głośno po przeczytaniu wiadomości od Bartka. Ja też za nim strasznie tęskniłam, brakowało mi jego dotyku, ciepła, smaku jego ust… Odpisałam mu dość długą wiadomość i nastawiłam budzik na 5.00. Odłożyłam telefon na półkę i odpłynęłam do krainy marzeń sennych.
__________________________________________________________________

 Budzik dał o sobie znać dokładnie o tej godzinie, na którą został nastawiony. Zwlekłam się z łóżka i poczłapałam pod prysznic. Chłodna woda spływające po moim ciele szybko postawiła mnie na nogi. Ubrałam się w rybaczki, luźniejszą tunikę i wygodne baletki. Wbiegłam do kuchni, żeby zjeść coś na szybko. Zbyszek jeszcze spał, nie chciałam go budzić. Na kuchennym stole znalazłam przygotowane kanapki na talerzyku okryte folią aluminiową, która chroniła je przed wysuszeniem. Obok leżała kartka: „Wiem, że wstaniesz później niż powinnaś i nie zdążysz sobie zrobić sama, dlatego pomyślałem o Twoim śniadaniu wczoraj wieczorem. Smacznego! - Z.” "Jaki on jest kochany, nawet śniadanie mi zrobił" - uśmiechnęłam się sama do siebie i pochłonęłam zawartość talerza. Naskrobałam na szybko kartkę: „ Śniadanko było przepyszne, dziękuję Zbysiu! Wracam w niedzielę wieczorem, jak dojedziemy to dam znać. Do zobaczenia - Lilka. P.s. Miłych badań :)’’ Przywiesiłam ją na lodówce, zabrałam torbę, zamknęłam drzwi, bo Zbyszek ofiarował mi już wczoraj zapasową parę kluczy i równo o 6.00 wyszłam przed bramę. Krzysiek już siedział w samochodzie i czekał na mnie.
- Minuta spóźnienia - zaśmiał się gdy wsiadłam do auta.
- A może by tak jakieś „cześć”? - zmierzyłam go zapinając pas.
- Cześć Lila - wyrecytował z szerokim uśmiechem na ustach - Dobrze, że jesteś!
- Teraz to się czuję jak na jakimś spotkani anonimowych alkoholików - mruknęłam - „Jestem Lila, jestem alkoholiczką i nie piję od trzech lat - cześć Lila” - parodiowałam Krzyśka. Po chwili oboje nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy się śmiać. Ruszyliśmy w podróż do Warszawy. Około 9.00 zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, aby napić się kawy i zjeść śniadanie. Iwona to złota kobieta i przygotowała nam niezły zapas kanapek na drogę i kawę w termosie. Po śniadaniu pokręciliśmy się trochę po parkingu prostując kości. Krzysiek usiadł na masce samochodu i zadzwonił do Iwony zdać raport z dotychczasowej podróży, a ja korzystając z okazji odpaliłam laptopa i namierzyłam Radka. Porozmawiałam z nim chwilę ze wzglądu na różnicę czasową i wyłączyłam sprzęt, a potem spakowałam z powrotem do samochodu. Usiadłam obok Krzyśka i zaczęłam rozciągać obolałe kości.
- Nie podoba mi się to mieszkanie twoje mieszkanie z Bartmanem - wypalił prosto z mostu - Dlaczego od razu nie przyjechałaś do nas? - spojrzał na mnie z wyrzutem.
- To długo historia - mruknęłam kopiąc kamyk leżący obok mojej stopy.
- Mamy czas - libero założył ręce na piersi i wbił we mnie swój świdrujący wzrok.
- Nie patrz tak na mnie - zmierzyłam go - W sumie to może zacznę od tego, że do Zibiego próbowałam się dodzwonić od kilku dni jak jeszcze Bartek był w Polsce. Później, gdy już odporowadziłam go na lotnisko, a konkretniej tego dnia wieczorem oddzwonił Zbychu. Powiedział, że jest w Warszawie więc zaprosiłam go do siebie….
- Zaprosiłaś go do siebie tak? - mruknął mierząc mnie.
- Na kawę - spiorunowałam go spojrzeniem za to, że mi przerywa - Opowiedział mi dokładnie jak to się stało, że pokłócił się z Asią, że nadal się do niego nie odzywa i nie chce nawet odpisać na głupiego sms-a. O Miśku i rodzicach też wspominał - westchnęłam - Następnego dnia musiałam jechać na uczelnię, więc Zbigniew mnie podrzucił. Rektor poinformował mnie, że zostaję przeniesiona do Rzeszowa w ramach tego projektu, a później musiałam jak najszybciej przyjechać, więc Bartman wrócił ze mną. No i tak w sumie tyle - spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
- Wiesz… To zmienia postać rzeczy, ale mimo wszystko powinnaś…
- Nie Krzysiek! Widzisz w jakim on jest teraz stanie? Nie mogę pozwolić na to, żeby upijał się każdego wieczoru do nieprzytomności! Za chwilę zaczynacie sezon ligowy prawda? - tym razem to ja mierzyłam go swoim wzrokiem bazyliszka.
- Prawda - skinął głową - I chcesz robić za Matkę Teresę z Kalkuty?
- A mam inne wyjście? - zadałam mu pytanie retoryczne - Kiedy ja przechodziłam trudny okres w swoim życiu wy wszyscy byliście przy mnie i Zbyszek też, dlatego chcę się mu w jakiś sposób odwdzięczyć.
- No dobrze - mruknął pod nosem - Ale obiecaj, że nie będziecie przesiadywać każdego wieczoru w klubie, upijać się, podrywać płeć przeciwną i robić inne niemoralne rzeczy - powiedział z uśmiechem na ustach.
- Ja robię same niemoralne rzeczy Krzysiu - skwitowałam zeskakując z maski samochodu i wsiadając do środka. Igła tylko pokręcił głową śmiejąc się i zajął miejsce za kierownicą. Chwilę później ruszyliśmy w dalszą drogę. Obeszło się bez większych korków, nawet w stolicy i na miejscu byliśmy kilka minut po 13.00. Zabrałam Krzyśka na pizzę, bo nie bardzo chciało mi się wymyślać jakiś obiad. Do mieszkania wróciliśmy przed 16.00. Kobieta zainteresowana wynajęciem zjawiła się punktualnie i po obejrzeniu mieszkania gotowa była spisać ze mną umowę od ręki. Tak też zrobiłyśmy, załatwiłyśmy wszystkie inne potrzebne papiery i ok 19.00 mieszkanie zostało oficjalnie „wynajęte”. Miała wprowadzić się w przyszły weekend. Stwierdziła, że na razie nie będzie zmieniała nic w wystroju, bo niedawno sama robiłam remont. Wyszła około 20.00, a ja razem z Krzyśkiem od razu zabraliśmy się do pakowania moich rzeczy. Trochę tego wszystkiego było, ale musiałam je przecież zabrać. Grubo po 01.00 w przedpokoju stały wielkie pudła załadowane moimi rupieciami. Oboje z Krzyśkiem byliśmy strasznie zmęczeni. Pościeliłam mu w pokoju gościnnym, a sama po raz ostatni spędziłam tę noc na swojej wygodnej wersalce, która tak bardzo przypominała mi o Bartku.
 
 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Witam moje Czytelniczki! :) No to mamy kolejny rozdzialik, cieszycie się? Lilka chyba na dobre chce wyjechać do Rzeszowa... Moja Przyjaciółka, która czyta wszystkie te moje głupoty zanim pojawią się tutaj wpadła ostatnio na bardzo, ale to bardzo szalony pomysł. Wymyśliła, że cytuję: "Fajnie by było gdyby ten blog miał równe 100 rozdziałów". Obecnie jestem na etapie wybijania jej tego pomysłu z głowy. Na obecną chwilę zielonego pojęcia nie mam jak to się ma skończyć, bo skończyć powinno się już dawno - tuż po Igrzyskach w Londynie. Jak do tej pory to pisze się rozdział 50 i tyle mogę powiedzieć. Pozdrawiam Was wszystkie razem i każdą z osobna ;* Trzymajcie się cieplutko! L.

21 komentarzy:

  1. Ty się pytasz jeszcze, czy cieszymy się z nowego rozdziału? Oczywiście, że tak!
    I nie taki zły pomysł z tym, żeby blog miał 100 rozdziałów. Im więcej twoich rozdziałów tym lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to się już robi nudne, a nie chciałam, żeby to był brazylijski tasiemiec ;/

      Usuń
    2. Nudne? :O Mamy chyba odmienne definicje tego słowa ; *

      Usuń
    3. Oj no bez przesady :) To serio staje się takim pospolitym tasiemcem ;/

      Usuń
  2. "-Lilka, słuchaj Krzysia i się do niego wprowadzaj! Ja się boję twojego mieszkania z Bartmanem" xD Rozumiem, że bidulek jest załamany, ale jeszcze dojdzie co do czego Zbysław się upije i zacznie ... do Lili (w puste miejsce wstaw słowo, które przychodzi Ci do głowy jako PIERWSZE);p
    Twoja przyjaciółka wpadła na bardzo dobry pomysł z tymi 100 rozdziałami. Ja bym się nie obraziła ;D
    Podsumowanie: Lila ma się wprowadzić do Krzysia, dzieciaki ją uwielbiają, Igła jest trochę nadopiekuńczy, Lila wynajęła swoje mieszkanko, no i... Dostała przesłodzonego sms-a od Bartka :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma się do niego wprowadzić, bo Bartman ma za małe mieszkanko. Nie pomieści wszystkich rzeczy Lili ;p

      Usuń
    2. Jak powszechnie wiadomo Lilka ma bardzo szalone pomysły, także zobaczymy jak to z tym mieszkaniem będzie :D Buziaki ;*

      Usuń
  3. Tak się przyzwyczaiłam do Twojej historii, że nawet nie wiem co będzie jak się zakończy opowiadania;( I nie chce nawet o tym myśleć;( Zobaczymy co teraz będzie z Lilką;) Nie mogę się doczekać. Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć! Zostałaś przeze mnie nominowana do LIEBSTER AWARDS. Pytania znajdziesz tutaj: http://old--love.blogspot.com/2012/06/liebster-awards.html

    PS Jeśli czegoś takiego nie akceptujesz - zignoruj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 100 rozdziałów? hyhyhyy :> Pomysł niegłupi, ale i tak wszystko zależy od Ciebie :)
      Jedna rada dla Lilki: słuchaj się Krzysia!
      Napisałabym, że Bartek jest słodki i w ogóle, ale nie napiszę tego. Poza tym, mam złe przeczucia. Lilka chyba będzie jeszcze przez niego płakała! :c

      Usuń
    2. Wszystko możliwe, że Twoje przeczucia się sprawdzą ;) A tak a'propos liebster awards to w weekend jak będę miała więcej czasu ok? ;*

      Usuń
  5. Aaaaaaaaa! Krzysiu uwielbiam cię! Czytasz w moich myślach!
    No ale może nie róbmy tego Zbyszka takiego erotomana? :) Jakieś krzty wyrozumiałości dla niego we mnie są :) Jednak spokojniejsza byłabym gdyby zamieszkała Lila z Ignaczakami xd
    Liczę, że związek z Bartkiem przetrwa!:) Jestem ich wielka kibicką! :) A Ty doskonale o tym wiesz!
    Możesz pisać nawet do 150! :)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 150 to ponad moje możliwości ;) Co do związku Lilki i Bartka to też mam nadzieję, że przetrwa :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Krzysiu zachowuje się troszeczkę jak dobry tata;) nie dziwię się mu, że ostrożnie podchodzi do wspólnego mieszkania Lilki i Zbyszka. Jakby nie patrzeć Bartman będzie miał obok siebie śliczną dziewczynę i nie zdziwię się jak będzie próbował wykorzystać sytuację;p ale o tym pewnie niedługo się przekonamy:)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba aż taka świnia to z niego nie jest ;) Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Zapraszam na IX http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tam chętnie będę czytać nawet i te 100 rozdziałów :)
    Powtórzę się, ale to niańczenie Zbyszka przez Lilkę i jego zachowanie w stosunku do niej (nadopiekuńczość) zapowiadają mi kłopoty :P

    Zapraszam na nowy rozdział na http://zaslugujesz-na-wiecej.blogspot.com/ pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie podejrzenia padają na Zibiego hihi :D Lilka też do świętych nie należy ;)

      Usuń