Wstałam przed 9.00. Krzysiek jeszcze spał, ale nie zamierzałam go budzić. Wymknęłam się po cichu z domu na małe zakupy. Gdy wróciłam przygotowałam śniadanie i zaparzyłam świeżą kawę do termosu na drogę. Kilka kanapek na podróż także spokowałam do podręcznej torby. Libero obudził się grubo po 10.00, zjadł śniadanie i wspólnie znieśliśmy moje bagaże do samochodu. W sumie nie było tego aż tak wiele jak się nam wydawało wczoraj. Cztery kartony, jedna torba i walizka. Pani Magdalena - tymczasowa właścicielka mojego mieszkania odebrała klucze o 12.00, a my ruszyliśmy w podróż do Rzeszowa. Około 15.00 zatrzymaliśmy się na obiad w jakiejś restauracji, a potem pojechaliśmy prosto do stolicy Podkarpacia. Pod blokiem Zbyszka zaparkowaliśmy dokładnie o godzinie 20.30. Ciągle się z czegoś śmiejąc załadowaliśmy moje bagaże do windy i wjechaliśmy na górę. Otworzyłam drzwi „moimi” kluczami i wtaszczyliśmy razem z Krzyśkiem pudła do przedpokoju.
- Lilka? - wrzasnął uradowany Nowakowski biegnąc w moją stroną i miażdżąc mnie w swoich ramionach.
- Cześć Piter - zawołałam wtulając się w niego.
- Zbyszek nam mówił, że od niedawna mieszkasz w Rzeszowie i to z nim - wywrócił oczami - Ale myślałem, że sobie robi jaja jak zwykle.
- Jak widzisz to prawda - zaśmiałam się i poklepałam go po ramieniu.
- Cześć Liluśka- przywitał się Kosa wyłaniając się zza placów Nowakowskiego.
- Grześ! - pisnęłam wieszając się mu na szyi i cmokając w policzek - Dobrze cię widzieć!
- Ja też się cieszę - powiedział z uśmiechem gdy tylko uwolniłam go od swojego uścisku.
- To ja się będę zbierał - mruknął Igła.
- No stary weź! Nie napijesz się z nami piwka? - zapytał Zbyszek.
- Innym razem dzisiaj jestem kierowcą - pomachał mu przed nosem kluczykami od auta - Bawcie się dobrze i nie upijcie mi Lilki - puścił oko do chłopaków i pomachał na pożegnanie. Odprowadziłam go do windy.
- Krzysiu dzięki za wszystko - spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Nie dziękuj Lila, mam nadzieję, że zakochasz się w tym mieście tak samo jak ja - odpowiedział ze słodkim uśmiechem, a potem przytulił mnie i życzył cierpliwości do chłopaków. Wróciłam do mieszkania gdzie stał już dla mnie przygotowany kufel z piwem. Rozsiadłam się na kanapie między Grześkiem, a Piotrkiem i zaczęliśmy rozmawiać o nadchodzącym sezonie ligowym.
- A tak zmieniając temat - wtrącił Piter - To do Rzeszowa przenosisz się na stałe prawda? - spojrzał na mnie zadowolony.
- Nie… Nie wiem- mruknęłam - Jak na razie wszystko zależy od tego projektu na uczelni i jeszcze od kilku innych rzeczy. Nie jestem do końca przekonana czy dobrze zrobiłam, ale jak to mówią raz się żyje.
- No właśnie! A lepiej się żyje wśród przyjaciół - zachichotał Grzesiem upijając kolejny łyk piwa.
- Jeżeli mam tu zostać to muszę się rozejrzeć za jakimś mieszkaniem.
- Żartujesz sobie? Lilka ile razy mam ci powtarzać, że możesz zostać u mnie jak długo tylko chcesz - powiedział Zbyszek.
- Nie mogę ci wiecznie siedzieć na głowie - trafnie zauważyłam - Masz swoje życie i swoje problemy.
- Kosa weź jej jeszcze dolej tego piwa, bo zaczyna znowu bredzić - zarechotał atakujący, a środkowy spełnił jego polecenie. Tego wieczoru nie poruszaliśmy już tematu związanego z mieszkaniem, moim pobytem w Rzeszowie czy tym podobnymi sprawami. Grzesiek i Piotrek wyszli grubo po 23.00. Razem ze Zbyszkiem ogarnęliśmy pokój.
- Chodź ze mną - atakujący złapał mnie za rękę i zaciągnął do „mojego” pokoju.
- Rany Zibi chciałabym się położyć, bo jestem zmęczona i w ogóle to… - zaniemówiłam, gdy zobaczyłam wielgachną szafę, kilkanaście wolnych półek i szuflad.
- Pomyślałem, że przyda ci się trochę miejsca, a poprzednie meble nie było zbytnio funkcjonalne - powiedział - Mam nadzieję, że te będą bardziej pakowne.
- Zibi kiedyś ty to wszystko? - spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Od wczoraj miałem trochę czasu - mruknął zadowolony z siebie.
- Ale przecież nie musiałeś robić tego specjalnie dla mnie - uwiesiłam się na jego szyi i cmoknęłam go mocno w policzek - Dziękuję ci Zbysiu! Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Jestem tu dopiero drugi dzień, a wszyscy robicie wszystko, abym czuła się jak w swoim domu.
- Lilka bo ty jesteś w swoim domu - powiedział zakładając kosmyk włosów za moje ucho - Nasz dom jest Twoim i odwrotnie, zapomniałaś już? - nie odpowiedziałam nic tylko mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Czułam ścisk w gardle i ogromne wzruszenie. Igła i Zbyszek byli moimi najlepszymi przyjaciółmi, nigdy jeszcze nie spotkałam takich fantastycznych osób w swoim życiu. Raz jeszcze podziękowałam po czym poszłam wziąć prysznic. Zbyszek w tym czasie przetransportował moje kartony i walizkę do pokoju. Nie miałam siły się dzisiaj rozpakowywać. Zmęczona zasnęłam kilka minut po północy.
_______________________________________________________________________
Obudziłam się po 8.00. Zbyszka nie było już w domu. Nie miałam pojęcia gdzie się wybył, bo na trening było jeszcze za wcześniej. Wstałam i zaczęłam ogarniać swoje rzeczy. Rozpakowałam się i poukładałam ubrania w szafkach. Posprzątałam trochę w naszym wspólnym mieszkanku i zajrzałam do lodówki. Oprócz światła był w niej jeszcze jakiś serek, kilka plasterków szynki i cały zapas energy drinków. Postanowiłam wybrać się na małe zakupy. Mimo tego, że był wrzesień pogoda za oknem dopisywała. Zdecydowałam się założyć sukienkę i sandały. Zamknęłam mieszkanie i zjechałam windą na dół. Nie znałam Rzeszowa, ale liczyłam na to, że nie zgubię się w pierwszej lepszej ulicy. Niedaleko bloku znajdował się dość pokaźnych rozmiarów park. Stwierdziłam, że wybiorę się tam jutro rano pobiegać. Kręciłam się różnymi uliczkami i alejkami aż wreszcie znalazłam jakiś sklep spożywczy. Kupiła kilka potrzebnych produktów i skierowałam swoje kroki w kierunku piekarni. Przechodząc obok cukierni miałam zamiar kupić jakieś ciasto, ale wpadłam na lepszy pomysł - upiekę sama. Wróciłam do sklepu i dokupiłam kilka rzeczy potrzebnych do ciasta. Do domu dotarłam parę minut po 9.00. Na uczelni miałam się zjawić ok 12.00 więc trochę czasu mi jeszcze zostało. Ugotowałam obiad i upiekłam szarlotkę. Wyrobiłam się do 11.00. Zbyszka dalej nie było więc postanowiłam zadzwonić. Niestety nie odbierał, a ja zaczynałam się martwić. Nie zostawił żadnej kartki ani nic. Zadzwoniłam do Krzyśka, ale telefon odebrała Iwona, bo jej mąż pojechał na trening i zostawił go w domu. Powiedziała, że nie widziała się z atakującym od wczoraj. Włączyłam laptopa i wysłałam maila do Bartka oraz do Radka. Przebrałam się i dojechałam na uczelnię. Powoli ogarniałam wszystkie sprawy związane z moim przeniesieniem. Gdy tylko zjawiłam się w sekretariacie zostałam poproszona do rektora.
- Dzień dobry - powiedziałam cicho wchodząc do pomieszczenia.
- Witam serdecznie. Pani Lilianna Iskierka jak mniemam? - zapytał z uśmiechem.
- Zgadza się - odpowiedziałam i zajęłam wskazane przez mężczyznę miejsce.
- Dobrze, że pani jest. Po pierwsze to gratuluję udziału w projekcie, po drugie to cieszę się, że to właśnie pani została przysłana do nas, do Rzeszowa.
- Cieszy się pan, że to właśnie ja?- zapytałam lekko zdziwiona.
- Tak! Już wczoraj dostałem telefon z zarządu Asseco Resovii, że z miłą chęcią przyjmą panią na staż do swojego klubu. Dla nich liczy się doświadczenie, a takowe zdobyła pani podczas odbywania stażu w sztabie reprezentacji - w tym momencie mnie lekko zatkało. Jestem tu dopiero od dwóch dni, a już mam gdzie mieszkać, nawet dostałam nowe meble do pokoju, chcą dopasować do mojego planu godziny zajęć i jeszcze mam zacząć staż w moim ukochanym klubie siatkarskim. To wszystko się za szybko dzieje, za szybko - Oczywiście staż będzie płatny, podobnie jak ten poprzedni, reprezentacyjny. Tyle zdołałem się dowiedzieć przez telefon. Najlepiej, żeby pani sama pojechała do prezesa i wypytała o szczegółu. Tutaj podaję jego numer telefonu - wręczył mi wizytówkę - W razie potrzeby przymkniemy oko na pani nieobecność, na niektórych wykładach. Grunt, żeby miała pani zaliczone wszystkie egzaminy - byłam w takim szoku, że wydukałam tylko „dziękuję bardzo” i opuściłam uczelnię najszybciej jak się dało. Przy budynku znajdował się park, więc skorzystałam z wolnej ławki i usiadłam na niej głęboko oddychając. Nie wytrzymałam i wykręciłam numer do Radka. Nie liczyło się teraz to ile zapłacę za połączenie, musiałam z kimś pogadać. Odebrał po kilku sygnałach.
- Cześć braciszku! - pisnęłam do słuchawki - Jestem w Rzeszowie, byłam na uczelni, dostałam staż w Asseco, moje marzenia się spełniają, tęsknię za tobą - wyrzucałam z siebie z prędkością światła.
-…
- I tylko tyle? - westchnęłam - Idź spać, odezwę się później- rozłączyłam się i wkurzona wrzuciłam telefon do torebki. Ja tu do niego dzwonię, aby podzielić się z nim moim szczęściem, a on mówi tylko „Ok, cieszę się, ale wiesz co pogadamy później, bo padam na twarz”? Wiem, że u niego jest inna strefa czasowa, no ale Radek no! Posiedziałam jeszcze chwilę i próbowałam znów zadzwonić do Zbyszka, ale był poza zasięgiem sieci. Wykonałam telefon do Iwony i opowiedziałam jej o wszystkim. Okazało się, że wracała właśnie z zakupów i był blisko mojej uczelni. Umówiłyśmy się w parku, gdzie miałam na nią poczekać. Chwilę później zjawiła się na miejscu.
- Cześć Lila - zawołała przysiadając się obok na ławce i cmokając mój policzek - No i jak tam?
- Hej! -odpowiedziałam radośnie - Boże do mnie to jeszcze nie dociera, tak się cieszę.
- Widzisz, że wszystko się układa? A tak się strasznie bałaś tych zmian w swoim życiu.
- Jak na razie są to same pozytywne zmiany - posłałam jej uśmiech. Posiedziałyśmy jeszcze chwilę, a później dałam się jej namówić na herbatę. Pojechałyśmy do domu państwa Ignaczaków. Dzieciaki przywitały mnie z niemałym piskiem od progu, a Krzysiek także wyściskał mnie serdecznie. Zgodnie z obietnicą pobawiłam się z Dominiką jej nowymi lalkami, a z Sebastianem ułożyłam puzzle. Zostałam poczęstowana smakowitym obiadem mimo tego, że sama ugotowałam obiad u Zbyszka, ale głupio było odmówić. Po obiedzie Sebastian został zmuszony przez rodziców do odrobienia lekcji. Musiał narysować do szkoły na dużej kartce swoje największe marzenie. Poszedł więc do pokoju i zajął się obowiązkami, a mała Ignaczak oglądała w tym czasie bajki u siebie. Mieliśmy chwilę czasu, aby spokojnie porozmawiać. Na początek państwo Ignaczak oprowadzili mnie po całym domu i pokazali jak urządzili sobie rodzinne gniazdko. Wcześniej jakoś nie było okazji na zwiedzanie ich królestwa. Najbardziej podobał mi się pokój na poddaszu nazywany „małym królestwem Krzysia”. Po długich negocjacjach i staraniach Iwona zgodziła się, aby w tym właśnie pokoju przechowywał swoje medale, statuetki, podziękowania i wszystko inne co z jego zawodem związane. Na ścianie w antyramach wisiały przeróżne dyplomy i wyróżnienia jeszcze z czasów szkolnych. Po przeciwnej stronie ściana pokryta była od góry do dołu medalami różnego koloru, których libero miał pokaźną ilość. Na samej górze zostało jeszcze tylko trochę miejsce i jeden mały gwoździk. Tam zapewne miał wisieć medal olimpijski - największe marzenia Krzyśka. Nie zapytałam jednak o to, bo nie chciałam poruszać drażliwego tematu.
- Otwórz szafę - poleciła z uśmiechem Iwona. Wykonałam polecenie gospodyni domu i aż westchnęłam z wrażenia. Cała zapełniona była wieszakami, na których wisiały koszulki i ogólnie stroje meczowe. Były tam stroje reprezentacyjne, klubowe i jeszcze te z czasów, gdy Igła grał w klubach juniorskich.
- Ożż ty - mruknęłam z podziwem przyglądając się pokaźnej kolekcji. Później przeniosłam wzrok na libero, który stał wyraźnie zadowolony z założonym na piersiach rękami i przyglądał się mojej reakcji.
- Podoba ci się? - zapytał z uśmiechem.
- Jeszcze się pytasz - mruknęłam przeglądając wszystkie koszulki jakie miał w swoich zapasach.
- Ta jest szczególna - powiedział, gdy przejechałam ręką po biało- czerwonej koszulce zapakowanej w folię i wiszącej na ostatnim wieszaku -Śmiało - zachęcił mnie do wyjęcia i obejrzenia jej widząc moją niepewną minę. Wyjęłam delikatnie koszulkę z szafy i obróciłam tyłem do siebie. Moim oczom ukazał się numer 16, a powyżej widniało nazwisko „Gołaś” - Wymieniliśmy się kiedyś koszulkami, ot tak na pamiątkę - powiedział z lekkim uśmiechem Igła - On dostał moją z numerem 8, a ja tą z 16” - bez słowa odwiesiłam koszulkę delikatnie do szafy i zamknęłam drzwi.
- Piękny jest ten pokój - westchnęłam raz jeszcze się rozglądając. Później, gdy obejrzałam cały domek przenieśliśmy się do salonu. Rozmawialiśmy o różnych rzeczach. Igła wypytał o szczegóły mojego stażu i obiecał, że pojedzie razem ze mną do prezesa klubu, a przynajmniej podrzuci mnie gdy będzie jechał na trening. Chwilę później zadzwonił mi telefon: „Zbyszek”
- No wreszcie! Czemu nie odbierasz? - warknęłam do słuchawki.
-…
- No dobra, ale daj znać jak coś okej?
-...
-No pa - rozłączył się pierwszy. Przeniosłam swój wzrok na Krzyśka, który spojrzał na mnie bezradnie - Igła ty coś wiesz? Od rana nie było go w domu, nie odbierał telefonu, nie odpisywał na sms-y, a potem był poza zasięgiem… Kiedy wreszcie łaskawie zobaczył, że dzwoniłam kilkanaście razy to oddzwonił tylko po to, żeby powiedzieć mi, że mam się nie martwić, i że wróci późno… Coś mi tu nie gra - westchnęłam wbijając wzrok w Krzyśka.
- Spóźnił się dzisiaj na trening, mijał się z każdą piłką, nic mu nie szło... Trener dał mu dwa dni wolnego, żeby się zebrał przed meczem o Super Puchar w Częstochowie.
- Ale co? Tak bez przyczyny?
- Nie do końca… Rozmawiał z Miśkiem, znów się pokłócili przez telefon, do tego jeszcze ta cała sytuacja z Aśką i z rodzicami… - westchnęłam ciężko i pokręciłam głową. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, a około 20.00 wróciłam do domu. Wzięłam gorący prysznic i odpaliłam komputer. Rozmawiałam z Bartkiem ponad dwie godziny opowiadając mu o wszystkim co się u mnie dzieje. On także opowiadał o pierwszych treningach w nowym klubie. Później zadzwonił Radek przepraszając za to, że wsześniej mnie spławił, ale znowu do późnych godzin nocnych ślęczał nad jakimiś projektami. Z nim też porozmawiałam dość długo, a w rezultacie położyłam się spać kilka minut po północy.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Witajcie! Rozdział pojawia się teraz, bo później mogę nie mieć czasu ze względu na nagromadzenie emocji sportowych dnia dzisiejszego. Najpierw pierwszy w Lidze Światowej mecz naszych Orzełków z Brazylią na warszawskim Torwarze, a potem nasi "kopacze" muszą pokonać Mołdawię, także zapowiada się iście sportowy wieczór :) Wszyscy trzymamy mocno kciuki i kibicujemy naszym chłopcom! Jak już wspomniałam o meczu z Brazylią to... Kurde! Gdzie jest Igła ja się pytam?! Nie to, żebym miała coś do Zatiego, ale... Wypowiem się na ten temat po obejrzeniu tych dwóch spotkań z Brazylią :)
Mamy Lilkę w Rzeszowie na dłużej, cieszycie się? :D
Tak przy okazji to pozdrawiam mojego pana doktora, który dopisał mi dzisiaj kolejną porcję zastrzyków ;/ Uwielbiam chorować!
Trzymajcie się ciepło i miłego czytania życzę :)
Zobaczymy jak potoczą się losy Lilki w Rzeszowie, już nie mogę doczekać się kolejnego:) No dziś zapowiada się emocjonujący wieczór. Kurde to dziwne nie ma Krzyśka w składzie, to tak jakby chyba Kurka albo Miśka nie było;( Pozdrawiam, życzę powrotu do zdrowia;)
OdpowiedzUsuńFakt, trochę dziwnie, ale myślę, że Zati sobie poradził... Dziękuję bardzo :)
UsuńJasne, że się cieszymy, że Lilka w Rzeszowie! Tym bardziej, że ma takie wsparcie od przyjaciół. Na razie wszystko się świetnie układa, niepokoi mnie tylko ta sytuacja z Bartmanem. Tym lepiej, że Lilka jest na miejscu, jemu też chyba przyda się teraz przyjaciółka.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, jak zwykle zresztą :)
Pozdrawiam i jeszcze raz życzę duuużo zdrowia ;*
Niepokojąca sytuacja z Bartmanem? Hihi :D To Ty jeszcze nie wiesz co będzie w kolejnym rozdziale :P ( Bez zbędnych skojarzeń proszę :D )
UsuńDziękuję ;*
no okej Lila niech sobie będzie w tym Rzeszowie, ale jak Zbyś ją tknie, albo ona się zapomni to Ci obiecuję, że Cię znajdę! I nie chcesz wiedzieć co się z Tobą stanie ;p
OdpowiedzUsuńIgnaczaków uwielbiam! :)
Dzisiaj się nam nie udało, ale kolejny mecz - nowa historia, wierzę w nich! :) Paweł bardzo dobrze sobie poradził, mimo wielkiej sympatii do Krzysia, ciesze się, że trener dał szansę młodemu libero :)
Ściskam ;*
Zapraszam w takim razie na Dolny Śląsk :D Tylko uprzedź wcześniej, to jakieś cisto upiekę :)
UsuńZati grał całkiem nieźle, a wiadomo, że nasz kochany Krzysiu wiecznie grał nie będzie. Paweł jak do tej pory pokazuje, że jest jego godnym następną, oby tak dalej :)
Buziaki ;*
Przepraszam, dziś będzie krótko, ale nie chcę sobie robić jeszcze większych zaległości i skomentować teraz, jak hurtowo wszystko nadrabiam.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że cieszę się iż Lilka jest w Rzeszowie, w pobliżu mojej Sovii *.*.
Wiem że nie ulegnie czarowi Zbysia, to silna kobietka jest :)
Doktor zapisał zastrzyki? To dobrze, Kotuś! Szybciej wyzdrowiejesz! :* Powrotu do formy życzę!
Mecz co prawda smutnym wynikiem sie kończy, ale ja jestem pełna optymizmu przed niedzielą, w końcu będę w Łodzi i zedrę gardło, coby dopingować naszych Chłopaków!
Całuję, S. ;*
Silna to ona jest i to bardzo :) Dziękuję ;* Staram się wykurować.
UsuńW niedzielę pokażą na co ich stać! Zdzieraj gardło w słusznej sprawie, nie żałuj sobie! I życzę Ci miłej zabawy:) Buziaki ;*
Z racji tego, że nie ma teraz u mnie najlepszego czasu, mam mały zastój i nie wiem co napisać...
OdpowiedzUsuńDobrze, że Lilka jest w Rzeszowie: bliżej przyjaciół i w ogóle... Ale Zibi nadal jest podejrzanym osobnikiem. :>
No i Ziomek.. co z moim Ziomkiem? :D
Na http://siatkarska-opowiesc.blogspot.com/ pojawił się czwarty, i ostatni, rozdział historii z Łukaszem Żygadło. Jeśli masz ochotę - zapraszam :)
UsuńNie martw się, ja ostatnio też mam jakąś taką blokadę wewnętrzną. Ziomek w swoim czasie, obiecałam to będzie :D
UsuńJasne, że mam ochotę na kolejny rozdział z Panem Ł. :D
Buziaki ;*
W takim razie pozostało mi tylko czekać :)
Usuń:)
Usuńhe he, Lilka już ma gdzie mieszkać i załatwioną pracę. kurczę , żyć i nie umierać. :)a takich wspaniałych przyjaciół tylko ze świecą szukać.
OdpowiedzUsuńten Zbyszek to mnie niepokoi, a jego męska duma trochę irytuje.
ten pokoik Krzyśka jest bombowy. :)
jeśli masz ochotę to zapraszam do siebie - Żyję chwilą. byłoby mi miło zobaczyć komentarz z Twoją opinią. :
pozdrawiam :*
U Lilki wreszcie się zaczęło układać tylko pytanie na jak długo? :) Dziękuję, z miłą chęcią zajrzę.
UsuńPozdrawiam serdecznie ;*
http://siatkarskielovestory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńzapraszam! nowy blog :)
i czekam na nowy rozdział :)
Dziękuję, pozdrawiam:)
UsuńLila w Rzeszowie ;D Fajnie, że wszystko jej się ukłąda tak jak chcę ;D Dziwna trochę ta sytuacja z Bartmanem. Mam nadzieję, że nic głupiego nie odwali. Czekam na więcej i zapraszam do mnie ;D
OdpowiedzUsuńvolleyball-lost-drems.blogspot.com
Wszyscy się boją o Bartmana :D Poczekajcie na kolejny rozdział ( mam nadzieję, że mnie nie udusicie) :D Dziękuję i pozdrawiam ;*
UsuńWitam nową (?) Czytelniczkę :) Bardzo się cieszę, że napisałaś, jest mi niezmiernie miło czytać te słowa.
OdpowiedzUsuńZ miłą chęcią zajrzę, pozdrawiam i dziękuję za zaproszenie :)
Bartman zdominował życie Lilki :P Trochę jest mi go szkoda, ale w końcu to facet! Powinien wziąć się w garść, unieść głowę i wszystko załatwić jak trzeba, a nie.
OdpowiedzUsuńCzasami przychodzą takie chwile, że człowiek nie daje rady i chyba Zbysio znalazł się w takim dołku ;/
UsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuń