Wczoraj położyłam się wcześniej więc obudziłam się kilka
minut po 6.00. Iwona już dawno nie spała i szykowała śniadanie. Ogarnęłam się
szybko, zjadłam razem z nią, Dominiką i Sebastianem i napiłam się kawy. Po 7.00 Iwona odwiozła
dzieciaki do szkoły. Krzysiek jeszcze spał, nawet nie wstał na śniadanie.
Napisałam ku kartkę, że idę biegać i zostawiłam na stole w kuchni. Przebrana w
dres ze słuchawkami w uszach ruszyłam na
poranny podbój rzeszowskich parków. W słuchawkach leciała piosenka Eneja, a ja biegłam w stronę
osiedla, na którym mieszkał Zbyszek. Zatrzymałam się dopiero pod piekarnią na
rogu i kupiłam kilka świeżych bułek na śniadanie. Wstąpiłam do sklepu obok
dokupując parę rzeczy do zrobienia kanapek i ruszyłam w kierunku jego bloku.
Wjechałam windą na górę i zapukałam cicho. Pewnie jeszcze spał, dlatego
obsłużyłam się własnymi kluczami. Gdy zajrzałam do jego pokoju zobaczyłam
rozłożonego na łóżku siatkarza. Jego włosy strasznie się nastroszyły i śmiesznie
wyglądał. Powstrzymując śmiech poszłam do kuchni i przygotowałam mu kanapki.
Zawinęłam w folię i zostawiłam na stole z karteczką „Smacznego : ) P.s. Obiad
jesz dzisiaj u nas”. Zamknęłam mieszkanie i nie budząc atakującego wróciłam do
domu. Igła oczywiście spał sobie dalej w najlepsze i nawet się nie ruszył.
Postanowiłam wykorzystać sytuację i zemścić się za ten filmik. Nabrałam do
kubka letniej wody i zakradłam się do sypialni. Krzysiu przewracał się właśnie
na placy. Zatrzymałam się przy drzwiach wstrzymując oddech. Na szczęście się
nie obudził, a chwilę później słychać było ciche pochrapywanie. Podeszłam po
cichu do łóżka i nachyliłam się nad nim szeptając:
- Wstajemy mistrzu, już czas - zakryłam usta, aby się nie
roześmiać.
- Myyhmmmyyy - wydał z siebie bliżej niezidentyfikowany
pomruk i za chwilę dalej pochrapywał. „No dobra! Doigrałeś się panie libero.
Prówowałam po dobroci, nie pomogło. Teraz czas na ostatczne środki”- pomyślałam
i jednym szybkim ruchem wylałam zawartość kubka na jego twarz krzycząc:
- Nie śpij bo cię okradną! - wybiegłam na bezpieczną
odległość i stanęłam w drzwiach .
- Co? Gdzie? Kto kurw… - wyrzucał z siebie zdezorientowany,
aż wbił swój wzrok we mnie - Już nie żyjesz - wrzasnął i wyskoczył z łóżka jak
z pracy. Na szczęście byłam szybsza i zdążyłam wbiec po schodach i zamknąć się
w łazience - I tak cię dorwę - wygrażał się dobijając się do drzwi.
- To ja ten filmik na twoim blogu! Mówiłam, że się odegram
prawda? Ze mną się nie zaczyna - krzyczałam przez drzwi.
- Dobra, dobra - zachichotał - Kiedyś i tak będziesz musiała wyjść- powiedział, a
po jego krokach słyszałam, że schodzi na dół. Siedziałam w łazience dobre 30
minut i zastanawiałam się co może zrobić wkurzony Krzysiek. Kiedy tylko
przypomniałam sobie jego minę żałowała, że nie miałam wtedy aparatu. To byłaby
wspaniała sesja zdjęciowa. W kieszeni spodni miałam telefon, więc mogłam
kontrolować czas. Dochodziła 9.00, a ja za godzinę powinnam być na uczelni.
Wolałam jednak spóźnić się na zajęcia niż zostać poddana zemście Krzyśka -
Lilkaaaa! - marudził pod drzwiami od jakiś dziesięciu minut - Obiecuję, że nic
ci nie zrobię, tylko wyjdź już z tej łazienki nooo !
- Jasne! Myślisz, że dam się nabrać? Co to, to nie -
zachichotałam.
- No proszę cię! Ja jestem wyrozumiały, ale mój pęcherz to
już niekoniecznie - mruczał po drugiej stronie drzwi. Przemyślałam sprawę i
doszłam do wniosku, że może faktycznie potrzebuje skorzystać z toalety.
- Dobra… Wychodzę, ale ty odsuwasz się od drzwi, a najlepiej
idź do pokoju Dominiki.
- No weź, ja już o żartach nie myślę - biadolił - Sikuuuuu
mi się chce - wrzeszczał. Westchnęłam i otworzyłam ostrożnie zamek w drzwiach.
Wyszłam powoli przed łazienkę, ale Krzyśka nigdzie nie było. Myślałam, że
faktycznie siedzi w pokoju Dominiki i pewnie myślałabym tak dalej, gdyby nie
wyskoczył zaa drzwi i nie złapał mnie szczelnie w swoje ręce bez problemu
przerzucając przez swoje ramię. Piszczałam jak głupia kiedy mnie łaskotał.
- Świnia i tyle! - udało mi się wykrzyczeć między jedną salwą
śmiechu, a drugą - Miało obejść się bez zemsty, obiecałeś!
- Nigdy nie wierz facetowi, któremu wycięłaś jakiś głupi
żart - zachichotał - Zwłaszcza gdy ten facet jest siatkarzem i przebywa z taką
bandą czubów na zgrupowaniach - bawił się w najlepsze Krzysiek wchodząc ze mną
do łazienki.
- Dobra odegrałeś się, chociaż to ja powinnam! - krzyknęłam
ostatkiem sił, bo od nadmiernego śmiania się kolki złapały mnie we wszystkich
możliwych miejscach mojego ciała -Postaw mnie!
- Chciałabyś - zaśmiał się idąc w stronę wanny.
- O nie! Nie zrobisz tego Igła! Nie zro… - nie zdążyłam
dokończyć bo wylądowałam w wielkiej wannie, a z kranu i wszystkich hydromasaży
popłynęła woda. W tym momencie to naprawdę przestało być śmieszne. Wcześniej
się fajnie bawiliśmy, ok ale teraz to przesadził! Stał zadowolony z siebie i
kręcił kamerą całą sytuacją śmiejąc się przy tym w głos. Wkurzona do granic
możliwości wyszkoczyłam z wanny i zakręciłam kran. Byłam cała mokra, ale to
teraz nie było najważniejsze. Wykręciłam tylko wodę z włosów, aby za bardzo nie
namoczyć w domu i wybiegłam z łazienki. Krzysiek oczywiście ulotnił się już do
salonu. Kiedy ja się tam znalazłam wykorzystał sytauację i pobiegł na górę do
łazienki. Wyklinając pod nosem poszłam do kuchni i zabrałam się za robienie
obiadu. Krzysiek brał prysznic, bo długo go nie było. Wiedziałam, że muszę się
jakoś zemścić. Jego zachowanie był szczeniackie, mógł wymyślić coś bardziej
oryginalnego, ale skoro chce się bawić jak dziecko to proszę bardzo, będzie
miał to czego chce. W akcie desperacji wyjęłam z lodówki opakowanie z musztardą
i przyczaiłam się przy drzwiach. Igła wyszedł z łazienki i zszedł schodami na
dół. Zatrzymał się w salonie obawiając się mojej reakcji, ale gdy nie widział,
żeby gdzieś tam stała to pomyślał zapewne, że odpuściłam. „Problem w tym, że ja
nigdy nie odpuszczam drogi Krzysiu…” - zachichotałam pod nosem i czekałam aż
wejdzie do kuchni. Wykąpany, ubrany w czystą koszulkę i spodenki, spryskany
perfumami i przygotowany na trening wszedł do kuchni.
- To co na obiadek Liluśka? - zapytał, ale nie uzyskał odpowiedzi,
bo na jego czystej koszulce wylądowało całe opakowanie musztardy. Zaniosłam się
gromkim śmiechem i zdążyłam w biegu pstryknąć kilka fotek zaskoczonemu
Krzyśkowi.
- Lilkaaaaaaaa! - wrzasnął na cały dom - Teraz już na prawdę
przegięłaś! - krzyczał biegnąc w moim kierunku. W tym samym czasie zadzwonił
dzwonek do drzwi. Wiele nie myśląc pobiegłam w ich stronę. Nie miałam pojęcia
kto to, ale liczyłam, że niezapowiedziany gość uratuje mnie przed wściekłym
libero. Miałam niezły ubaw omijając wszystkie przeszkody podczas mojego biegu,
o które potem potykał się Krzysiek. Szybkim ruchem przekręciłam zamek i
otworzyłam drzwi. Kiedy zobaczyłam uśmiechniętego Kosę odetchnęłam głęboko i
wyskoczyłam chowając się za niego
- Schowaj mnie, schowaj mnie, schowaj mnie - piszczałam
wtulając się w jego plecy i mocząc przy okazji jego koszulkę.
- Dorwę cię! - wrzeszczał Krzysiek dobiegając do drzwi.
- Co wy kur… - nie zdążył dokończyć Kosok bo jego na
początku zdezorientowana i zdziwiona mina ustąpiła miejsca gromkiemu śmiechowi
na widok wysmarowanego musztardą Krzyśka.
- Bawimy się wiesz? - powiedział poirytowany Krzysiek - Może
wejdziesz? - wskazał przedpokój. Kosa wszedł powoli ze mną przyczepioną do
pleców.
- Tylko mnie nie puszczaj, proszę cię - szeptałam mu do ucha
- Bo on mnie zabije- pisnęłam. Igła zmierzył mnie groźnym spojrzeniem, a potem
wszyscy troje zaczęliśmy się głośno śmiać.
- Rozejm? - zapytał Krzysiek wyciągając do mnie rękę .
Wychyliłam się zza placów Grześka i wyciągnęłam do niego rękę.
- Rozejm - Igła w tym momencie pociągną mnie do siebie i
mocno przytulił do swojej klatki piersiowej, którą miał wysmarowaną musztardą.
-Krzysiek - jęknęłam czując jak musztarda przykleja się do mojej bluzki.
- Też cię kocham - zachichotał całując moją skroń i
wypuszczając mnie z obięć. Grzesiek przyglądał się temu wszystkiemu i mało nie
tarzał się ze śmiechu po podłodze. Spojrzałam porozumiewawczo na Krzyśka, a ten
tylko mtugnął. W sekundę później oboje przytulaliśmy Kosoka, który najwyraźniej
był strasznie zaskoczony rozwojem sytuacji, bo nie zdążyła zareagować. Na jego
koszulece także wylądowała tona musztardy.
- Oboje ochujaliście? - wrzasnął lekko wkurzony, ale chwilę
później śmiał się już z nami. Wszyscy brudni, a ja do tego jeszcze mokra
poszliśmy do salonu. Krzysiek dał Grześkowi swoją czystą koszulkę, sam też
poszedł się przebrać, a ja wskoczyłam pod prysznic i także zmieniłam garderobę.
Pół godziny później siedzieliśmy w salonie i popijaliśmy herbatę. Krzysiek
opowiadał Grześkowi jak to się wszystko zaczęło, a ten tarzał się ze śmiechu po
sofie - Wy serio jesteście nieźle pierodlonięci - zachichotał Kosa.
- Mądry się odezwał - wywróciłam oczami i przenisłam swój
wzrok na zegar wiszący na ściania - O kurwa - zaklęłam wybiegając do
przedpokoju.
- Co jest? - zapytali zdezorientowani siatkarze biegnąc za
mną.
- Co? Uczelnia kurde! Podrzucisz mnie? - popatrzyłam
przesłodkim wzrokiem na Krzyśka
- Ja cię podrzucę, bo i tak miałem się zbierać - powiedział
Kosa ubierając buty i wybiagając za mną na podwórko.
- Do zobaczenia na treningu, wezmę ci rzeczy - krzyknął
jeszcze Igła gdy wsiadaliśmy do samochodu. Ruszyliśmy z piskiem opon. Chwilę
później wysiadłam pod budynkim uczelni dziękując Grześkowi, za to, że się nie
spóźniłam. Wykłady ciągnęły się niemiłosiernie, ale jakoś przetrwałam, a gdy
wybiła godzina 15.00 byłam wolna. Pojechałam prosto na halę. I tak byłam lekko
spóźniona, chłopcy już dawno się rozgrzewali.
- Cześć ekipo! - przywitałam się wchodząc na boisko.
- Cześć! - odkrzyknęli chórkiem wszyscy i wrócili do
rozgrzewki. Usiadłam obok Jacka i przejęłam od niego kolejną partię dokumentów.
Trening miał trwać do 17.00, ale trener puścił ich o 16.30. Wszyscy pobiegli
szybko do szatni, tylko Bartmanowi się nie spieszyło. Podszedł do mnie i objął
mnie w pasie wtulając się w moje plecy, a swoim ciepłym oddechem rozdmuchując
moje włosy.
- Dziękuję -
wyszeptał.
- Za co? - udawałam, że nic nie wiem, a widząc jego lekko
zdezorientowaną minę uśmiechnęłam się mimowolnie.
- Za wszystko - odpowiedział z uśmiechem i cmoknął
delikatnie mój policzek, a potem poszedł za chłopakami do szatni. Pozbierałam
swoje rzeczy i wyszłam przed halę, gdzie za chwilę pojawiła się cała czwórka
reprezentacyjna.
- No to jedziemy do nas na obiadek - powiedział Igła - Lila
gotowała od samego rana - dodał z uśmiechem.
- Chyba obiadokolację - skrzywił się Pioterk spoglądając na
zegarek - Ale skoro Lilka gotowała to ja się piszę.
- Ja też- powiedział Kosok - Ale obiecajcie, że nie
będziecie odpieprzać tego co rano - dodał z szerokim uśmiechem. Zdezorientowany
Bartman i Nowakowski wymienili spojrzenia.
- Wytłumaczę wam później - powiedziałam z uśmiechem widząc
ich miny - Krzysiek ja jadę ze Zbyszkiem - zwróciłam się do libero, który już
chciał coś powiedzieć i zaprotestować, ale jak zobaczył moją znaczącą minę to
wymamrotał tylko ciche: „okej” i poszedł do samochodu. Ja poczłapałam za
Zbyszkiem, a Piter razem z Grześkiem, bo wspólnie przyjechali na trening.
- Jeszcze kilka takich miłych niespodzianek i się
przyzwyczję - powiedziała atakujący odpalając silnik.
- To źle, że ktoś się o ciebie troszczy? - spojrzałam na
niego.
- Nie! Tylko mówię, że jak się przyzwyczję to będziesz mi
takie śniadanka musiała robić codziennie
- zachichotał ruszając spod hali. Pół godziny później siedzieliśmy wszyscy w
salonie i jedliśmy obiad. Iwona odebrała już dawno dzieciaki ze szkoły, które
zaraz po obiedzie pobiegły do ogrodu pobawić się. Dociekliwy Piotrek nie dawał
za wygraną, aż wreszcie dowiedział się o co chodziło Grześkowi. Iwona, Zbyszek
i Piter zwijali się ze śmiechu jak Kosa opowiadał to ze swojej perspektywy. My
z Krzyśkiem wymienialiśmy tylko spojrzenia co chwilę wpadając w dziki rechot na
samo wspomnienie. Wspólna zabawę przerwał dźwięk mojego telefonu.
- Bartek? - powiedziałam odbierając aparat.
-…
- Księcia na białym rumaku to może nie, ale na pewno nie
telefonu od ciebie i to o tej porze - zachichotałam - Stało się coś?
-…
- Boże! Co?
-… - nie dałam mu dokończyć bo pisnęłam do
słuchawki.
- Tak się cieszę! Bartuuuuuś ! Już nie mogę się doczekać.
Obiecuję, że przyjadę zaraz po tym jak skopiemy jutro tyłki Skrzatom -
zaśmiałam się do słuchawki.
- …
- Chciałbyś - pokręciłam głową - Też cię kocham, do jutra -
cmoknęłam kilka razy w słuchawkę i rozłączyłam połącznie. Oczy wszystkich
obecnych w salonie skierowały się w moją stronę - Bartek przyleciał do Polski!
- wrzasnęłam podskakując do góry - Teraz jest w Warszawie na lotnisku, ale
jedzie do Łodzi, do lekarza reprezentacyjnego, bo coś nie ten tego z jego
kostką - dodałam trochę mniej optymistycznym tonem.
- To chyba dobrze prawda? - zapytał Piter- Znaczy nie
dobrze, że coś z jego kostką, ale dobrze, że przylaciał - stara się wytłumaczyć
o co mu chodziło.
- Też się cieszę -
powiedziałam zgodnie z prawdą i zajęłam swoje wcześniejsze miejsce na sofie.
Kilkanaście minut po 20.00 siatkarze wrócili do swoich domów, a Iwona poszła
położyć dzieciaki.
- Cieszysz się prawda? - zapytał zadowolony Krzyś .
- Pytanie - zachichotałam wstając z sofy - Idę się położyć,
bo jutro trzeba rozgromić Skrę.
- To chyba ja powinienem odpoczywać prawda? - zaśmiał się.
- Ty też możesz - wystawiłam mu język i wbiegłam po schodach
na górę. Wzięłam szybki prysznic i cała w skowronkach, ubrana w kurkową
koszulkę zasnęłam.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Witajcie! Na początku przepraszam za opóźnienie, ale ostatnio miałam problem z Internetem. Zaległości na Waszych blogach nadrobię w wolnej chwili - obiecuję! :)
Ostatnio z naszą Reprezentacją dzieje się coś niedobrego... Nie chodzi mi tutaj o kolejny przegrany mecz, dopatruję się głębszego ( tak to nazwijmy) problemu! Matematyczne obliczenie wykazały, że jakieś tam szanse na wyjście z grupy jeszcze mamy. Jak dla mnie to Oni wcale nie muszą z niej wychodzić, jechać do Argentyny i od razu zdobywać złoto. Nie ukrywam, że fajnie by było, ale ja chcę tylko, aby wróciła stara, dobra drużyna. Chciałabym, aby zaczęli grać chociaż w połowie tak jak w zeszłym sezonie, a wtedy to już wszystko będzie dobrze. Tymczasem zaciskamy mocno kciuki i zdzieramy gardła dopingując Orzełki na kolejnym meczu! ( Przy okazji pozdrawiam tych wszystkich ludzi, którzy uważają się za "prawdziwych kibiców", a na każdym możliwym forum mieszają Ich z błotem za kilka porażek)
Wyczuwam wakacje :D Zostawiam Was z rozdziałem i ślę moc buziaków ;*