Gdy rano otworzyłam oczy znajdowałam się w swoim pokoju. Nie
miałam pojęcia jak się tu znalazłam, o której przyszedł Radek i czy w ogóle
przyszedł, no i co z Bartkiem? Został na noc czy się ewakuował? Zwlekłam się z łóżka i spojrzałam przez okno.
Na dworze było jeszcze ciemno. Zerknęłam na zegarek stojący na biurku.
Wskazywał 5.20 rano. Poczłapałam pod prysznic, szybko się ubrałam, związałam
włosy w koka i zeszłam na dół. Przechodząc obok salonu zajrzałam do środka. Na
kanapie spał Kuraś, a w kuchni świeciło się światło.
- Cześć Radek - przywitałam się wchodząc do pomieszczenia.
- Hej - powiedział zaspanym głosem - Jak tam? Wyspałaś się
trochę?
- Trochę - mruknęłam nastawiając wodę na kawę - O której
wróciłeś?
- Byłem parę minut po północy. Jak zwykle nie pozwolili mi
wejść do mamy- westchnął.
- Jak ona się czuje? - spojrzałam na niego włączając
przycisk w czajniku elektrycznym.
- Bez zmian - mruknął wbijając kolejne jajko na patelnię.
- Jajecznica? - zapytałam z lekkim uśmiechem.
- Czymś musimy poczęstować naszego gościa - powiedział
zadowolony z siebie - Swoją drogą to dziękuję ci i składam gratulacje, że nie
wywaliłaś go wczoraj za drzwi i pozwoliłaś zostać na noc.
- Na jedną noc... - podkreśliłam stanowczo.
- Lilka daj już spokój. Ty naprawdę tego nie widzisz?
- Niby czego? - zapytałam wywracając oczami.
- Że facetowi ewidentnie na tobie zależy!
- Taaa jasne - parsknęłam śmiechem.
- Nie w ogóle wiesz? Ma tylko takie hobby, aby pomagać
pięknym kobietom w potrzebie - tym razem to Radek parsknął śmiechem - Myślisz, że przejechał pół Polski po ledwo co
zakończonym sezonie reprezentacyjnym tylko po to, aby posiedzieć sobie z tobą w
szpitalu przy łóżku naszej mamy? Lilka ogarnij się w końcu i to doceń co?
- A ty nie masz swoich spraw przypadkiem? - spiorunowałam go
spojrzeniem.
-Próbuję ci tylko wytłumaczyć, że na jednym głupim Andrzeju
świat się nie kończy. Na tym świcie żyją miliony innych mężczyzn, niekoniecznie
takich, którzy czekają tylko na to, aby złamać twoje serce.
- Dobra koniec tematu! - warknęłam zaparzając kawę. W tym
momencie do drzwi kuchennych zapukał Bartek.
- Cześć. Nie przeszkadzam wam? - wszedł niepewnie do środka.
- Nie, no co ty? - powiedział z uśmiechem Radek - Lilka
zaraz znajdzie ci jakiś ręcznik, żebyś mógł się odświeżyć. Tylko się trochę
pospiesz, bo śniadanie i kawa wystygną - patrzyłam na Radka świdrującym
spojrzeniem.
- Nie chcę wam robić kłopotu, w sumie to chciałem tylko
podziękować za nocleg i w ogóle, no i… będę powoli leciał.
- Tak bez śniadania? No chyba śnisz! - powiedział Radzio
dorzucając na patelnię świeżo skrojony szczypiorek.
- Chyba nie masz wyjścia, bo mistrz kuchni dziś gotuje -
wywróciłam oczami i poszłam poszukać ręcznika dla naszego gościa. Wróciłam do
kuchni i wręczyłam go Kurkowi. - Wiesz gdzie jest łazienka?- pokiwał tylko
twierdząco głową i zniknął w jej drzwiach. Zamknęłam drzwi od kuchni i
przeniosłam swój wzrok na wyraźnie zadowolonego brata - Mogę wiedzieć co ty
kuźwa robisz? - warknęłam.
- Pomagam ci się z nim zbliżyć - odpowiedział jakby nigdy
nic mieszając jajecznicę na patelni.
- Zajmij się swoimi sprawami - syknęłam przez zaciśnięte
zęby i wspięłam się schodami na górę do swojego pokoju. Z jednej strony miałam
ochotę zabić Radka, a z drugiej strasznie się cieszyłam, że zatrzymał Bartka
jeszcze na trochę. Sama pewnie nie miałabym odwagi tego zrobić. Spakowałam do
torebki portfel i kilka innych potrzebnych rzeczy i wróciłam na dół. Bartek
siedział już z Radkiem zadowolony, rozmawiali o motoryzacji wcinając śniadanie
i popijając kawę.
- Zostało coś jeszcze dla mnie? - zapytałam z uśmiechem
wchodząc do kuchni i nakładając sobie porcję jajecznicy na talerz. Usiadłam
obok Radka i próbowałam się włączyć do rozmowy, ale panowie byli tak zajęci
sobą, że zapewne mnie nawet nie zauważyli. Nie przeszkadzałam im. Zjadłam w
milczeniu posiłek, wstawiłam talerz do zmywarki i poszłam ubrać buty.
- Gdzie ty się wybierasz? - zagadnął Radek wychodząc z
kuchni.
- Jak to gdzie? Do szpitala.
- Czekaj, pojedziemy razem - powiedział biegnąc do pokoju po
kurtkę. Bartek także zabrał się z nami. Na początku nie chciał, ale za namową
Radka i moją pojechał. W szpitalu nie dowiedzieliśmy się nic szczególnego.
Lekarz prowadzący po raz kolejny informował nas o ciężkim stanie zdrowia naszej
mamy i o tym, że jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Wciąż nie mogliśmy do
niej zajrzeć chociażby na chwilkę, bo jak tłumaczył każdy ruch z zewnątrz,
każdy niepotrzebny stres mógłbym wywołać atak serca. Siedzieliśmy na tym
okropnym korytarzy pod salą naszej mamy tak jak poprzedniego dnia. Radek po
13.00 dostał telefon od szefa i musiał pojechać do pracy. Zostałam sama z
Barkiem. Rozmawialiśmy o wszystkich pierdołach jakie przychodziły nam do głowy,
aby tylko zabić czas. Standardowo Bartek wyskoczył do sklepiku na dole i przyniósł
na obiad zapiekanki. Siedzieliśmy w szpitalu do 20.00 nie słuchając upomnień
pielęgniarek. Mimo tego, że nie mogłam wejść na salę wiedziałam, że chociaż w
ten sposób mogę być blisko mamy. Górna część ściany była oszklona i mimo
zasłoniętej żaluzji czułam jej obecność. Wróciliśmy do domu, a Bartek zrobił
kolację. W oczekiwaniu na Radka oglądaliśmy jakiś beznadziejny film. Nawet nie
pamiętam jego fabuły. Grupo po 22.00 zadzwonił telefon.”Numer zastrzeżony”
trochę mnie zaniepokoił, ale szybko odebrałam.
-Halo.
-…
- Tak przy telefonie.
-…
-Jak to? Ale… - nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem. W tym
momencie Bartek przechwycił mój telefon i dokończył rozmowę. Nie docierało już
do mnie żadne słowo jakie wypowiedział. Słyszałam tylko ostatnie „dobrze, zaraz
będziemy”. Zwinęłam się w kłębek na podłodze pod sofą i szlochała nie mogąc się
opanować. Telefon był ze szpitala. Dzwonili, aby poinformować nas o śmierci
mamy. Nie miałam pojęcia jak to się stało, bo nie byłam w stanie doprowadzić
rozmowy do końca. Bartek, gdy tylko odłożył telefon zaraz znalazł się przy
mnie. Usiadł obok i przytulił mnie do siebie najmocniej jak potrafił.
Siedzieliśmy tak chwilkę, a ja szlochałam w jego rękaw. Nie byłam w stanie
wykonać jakiegokolwiek ruchu. Po chwili wysiliłam się, aby cokolwiek powiedzieć
- Powiedzieli… powiedzieli jak to się stało ?- znów zalałam
się łzami ledwo kończąc zdanie.
- Musimy jechać do szpitala, podpisać dokumenty i tam się
wszystkiego dowiemy - mówił spokojnym, cichym i łamiącym się głosem Bartek. Nie
poganiał mnie. Nie kazał mi się ubierać i nie chciał mnie tam od razu zawozić.
Po prostu był ze mną, siedział i przytulał. Czułam jego bliskość i wsparcie, a była to jedyna
rzecz, której teraz potrzebowałam. Chwilę później usłyszeliśmy szczęk zamka w
drzwiach i do domu wrócił Radek. Nie rozbierając butów przebiegł przedpokój i
wpadł do salonu. Spojrzałam na niego. Po jego twarzy płynęły dwie strużki łez.
A więc do niego także zadzwonili… Wstałam szybko z podłogi i podbiegłam mocno
się w niego wtulając. Staliśmy objęci i płakaliśmy nie widząc co dalej zrobić.
Słyszałam jak Kurek także podciąga nosem, a później kątem oka widziałam go
wychodzącego do kuchni. Zostawił nas samych. Staliśmy tak jeszcze dłuższą
chwilę, a później zaczęliśmy się zbierać, bo trzeba było jechać do szpitala.
Pytanie tylko po co?
- Lila widziałaś gdzieś moje kluczyki? - zapytał cichym
głosem Radek. Pokręciłam przecząco głową.
- Chyba nie chcesz teraz prowadzić? - bardziej stwierdził
niż zapytał Bartek pojawiając się obok Radka - Ja was zawiozę, czekam na dole
-oznajmił zabierając kluczyki od swojego samochodu i wychodząc na zewnątrz.
Chwilę później dołączyliśmy do niego z Radkiem. Ja usiadłam z tyłu, a Radek
obok kierowcy. Jechaliśmy w zupełnym milczeniu, które od czasu do czasu było
przerwane moim szlochaniem. Bartek co chwila zerkał w lusterko, czy aby ze mną
wszystko w porządku. Byłam mu wdzięczna za to wszystko co dla nas robił, ale
nie miałam teraz głowy o tym myśleć. Kilka minut później przemierzaliśmy już
korytarz szpitalny. Znaleźliśmy się przed salą mamy. Żaluzja w oknie była
odsłonięta, a łóżko zaścielone i przyodziane w czystą pościel. Ten widok
wywołał u mnie kolejny atak niekontrolowanego płaczu. Radek także nie mógł
powstrzymać łez, co próbował robić za wszelką cenę. Wiedział, że musi być silny
dla mnie. Zdawał sobie sprawę, że będziemy musieli żyć z tym dalej… Bartek
odszedł kawałek od nas. Ewidentnie wstydził się łez, które także zakręciły się w
jego oczach pod wpływem emocji jakie towarzyszyły nam wszystkim. Chwilę później
z gabinetu wyszedł lekarz prowadzący mojej mamy i zaprosił nas do środka.
Bartek czekał na korytarzu, a ja i mój brat musieliśmy podpisać masę papierów
dotyczących zgonu w szpitalu. Lekarz poinformował nas, że naszej mamie nie
wytrzymało serce. Reanimowali ją przez 40 minut, ale na nic się to zdało.
Powiedział, że odeszła we śnie… Była chora na nowotwór płuc, miała już
przerzuty na żołądek, wątrobę i serce. Zabroniła mówić lekarzom nam prawdę, bo
nie chciała nas martwić. Wiedziała, że i tak umrze więc chciała
wykorzystać ten czas jaki jej pozostał.
Lekarz wyszedł na chwilę po czym wrócił z kolejnym plikiem dokumentów do
podpisu. Potem złożył nam wyrazy współczucia, a my opuściliśmy gabinet. Moje
serce waliło jak młot pneumatyczny. Usiadłam na krześle obok Bartka i ukryłam
twarz w dłoniach. Poczułam, że robi mi się słabo i nic więcej nie pamiętam.
___________________________________________________________________
Obudziłam się na szpitalnym łóżku, a na krzesłach obok mnie
siedział Bartek trzymający mnie za rękę i ucinający sobie drzemkę oraz Radek
podpierający głową o ścianę.
- Która godzina? - wyszeptałam słabym głosem. Pierwszy
ocknął się Radek, zaraz później Bartek.
- Kilka minut po północy - mruknął mój brat - Jak się
czujesz?
- Nic mi nie jest, zakręciło mi się tylko w głowie, ale to
nic wielkiego - próbowałam go uspokoić. Mimo protestów ze stronu obu panów
usiadłam na łóżku. W tym momencie do sali wszedł lekarz wraz z pielęgniarką.
- Pani Lilianno jak się pani czuje? - zapytał mierząc mnie
badawczym wzrokiem.
- Dobrze - mruknęłam - Mogę już stąd wyjść?
- Nie tak szybko. To nagłe omdlenie mogło być wynikiem
przeżyć emocjonalnych, przez które pani przeszła, ale mimo wszystko
chcielibyśmy wykonać kilka badań kontrolnych.
- Nic mi nie jest i nie zostanę tu ani minuty dłużej -
warknęłam do lekarza wstając z łóżka za co zostałam spiorunowana spojrzeniem
przez Bartka i Radka.
- Jak pani uważa, ale mimo wszystko wolałbym…
- A ja wolałabym w spokoju wrócić do domu i tak odpocząć -
tym razem to ja zmierzyłam lekarza od góry do dołu świdrującym spojrzeniem. Inicjatywę w rozmowie przejęła pielęgniarka.
- Panie doktorze w sumie to możemy przepisać jakieś leki na
uspokojenie i wypuścić panią Liliannę. Jak widać będzie miała dobrą opiekę - tu
spojrzała na Radka i Bartka, którzy siedzieli przy moim łóżku - A odpoczynek we
własnym łóżku wpłynie na nią lepiej niż łóżko szpitalne - zasugerowała
lekarzowi.
- Może i ma pani rację, pani Jolu - mruknął do pielęgniarki
lekarz - Dobrze pani Lilianno w takim razie ja zaraz przyniosę pani receptę i
może pani wracać do domu.
- Dziękuję bardzo - wysiliłam się na lekki uśmiech. Lekarz
wraz z panią Jolą zniknęli za drzwiami, a ja wstałam z łóżka i zaczęłam się
zbierać. Radek i Bartek siedzieli i obserwowali mnie bez słowa.
- Macie zamiar tak siedzieć czy jedziemy do domu? - mruknęłam.
- Może dla własnego bezpieczeństwa powinnaś tu jeszcze
trochę zostać na te badania - zasugerował niepewnie Radek, ale widząc mój wzrok
ugryzł się w język.
- Mam dość! - wrzasnęłam - Nie wytrzymam ani jednej minuty
dłużej w tym pieprzonym szpitalu rozumiesz?- do moich oczu napłynęły łzy. Radek
podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Rozumiem- wyszeptał gładząc mnie po głowie. Staliśmy tak
chwilę, aż trochę się uspokoiłam.
- Załatwiłeś już wszystko? - spojrzałam w oczy bratu.
- Tak, podpisałem wszystkie papiery i możemy załatwiać
formalności związane z pogrzebem - powiedział ponuro - pokiwałam tylko głową i
wyswobodziłam z objęć brata. Wzięłam torebkę i wyszłam z sali kierując się w
stronę gabinetu lekarskiego. Kuraś i Radek poczłapali powoli za mną.
- Wejść z tobą? - zapytał Radek zatrzymując się pod drzwiami
gabinetu.
- Nie jestem małą dziewczynką, dam radę sama - ucięłam i
zapukałam, a słysząc „proszę” weszłam do
środka. Gabinet lekarski opuściłam po jakiś 10 minutach zapewniania lekarza, że
to wszystko z nerwów i że ogóle czuję się dobrze. Dostałam gigantycznych
rozmiarów receptę i pożegnałam się. Bez słowa minęłam siedzących na krzesełkach
korytarzowych chłopaków i skierowałam się do wyjścia. Wstali szybko i podążali
za mną nic nie mówiąc. Zatrzymał nas jednak lekarz, który był prowadzącym mojej
mamy:
-Pani Lilianno, panie Radosławie proszę jeszcze chwilkę
poczekać - powiedział i zniknął za drzwiami gabinetu. Pojawił się po chwili
niosąc w ręku średnich rozmiarów kopertę. Gdy podszedł bliżej zobaczyłam, że
widnieje na niej napis złożony ręką mojej mamy „Dla Lili i Radka” - Pani Anna
prosiła, aby Wam to wręczyć, gdy… No gdy ona już…
- Dziękuję - odparł chłodno Radek odbierając od lekarza
przesyłkę. Nie wiem czy rozmawiali o czymś jeszcze bo wybiegłam ze szpitala.
Chłopcy wyszli zaraz za mną. Zatrzymałam się dopiero przed samochodem Bartka, a
gdy ten wyłączy alarm zajęłam swoje wcześniejsze miejsce z tyłu. Po drodze
podjechaliśmy pod jakąś aptekę, a Radek wykupił moje leki. Siedziałam przez tą
chwilę w samochodzie sama z Bartkiem i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po
moich policzkach znów płynęły słone łzy na wspomnienie tego co stało się kilka
godzin temu. Nasza mama nie żyje… Bartek zerkał co chwilę w lusterko, ale nie
odzywał się słowem. Jemu także było trudno to wszystko znieść. Mimo tego, że
był dla mnie tak naprawdę obcą osobą nie zostawił nas teraz samych. Oboje z
Radkiem mogliśmy liczyć na jego pomoc i wsparcie. Po powrocie Radka do
samochodu pojechaliśmy prosto pod dom. Bez słowa poszłam na górę i zamknęłam
się w łazience. Od razu wskoczyłam pod prysznic i włączyłam chłodną wodę, która
przyjemnie łagodziła moje ciało. Czułam ogromny ból. Bolało mnie wszystko na
zewnątrz i od środka. Po długim prysznicu zeszłam na dół po wodę. Radek
z Bartkiem siedzieli w kuchni i rozmawiali o organizacji pogrzebu. Kiedy
zobaczyli mnie w drzwiach momentalnie zamilkli.
- Chyba też mam prawo o wszystkim wiedzieć - mruknęłam
wyjmując z lodówki butelkę wody mineralnej i siadając naprzeciw Radka przy kuchennym
stole.
- Lila połóż się proszę - powiedział Bartek wpatrując się w
moje oczy - Sprawy urzędowe załatwimy jutro rano.
- Jak to załatwimy? Wcale nie musisz nic z nami załatwiać, w
końcu to nasza mama nie żyje, nie twoja… - powiedziałam podniesionym głosem.
- Tak, ale myślałem, że teraz…
- To źle myślałeś - wrzasnęłam wstają z krzesła i biegnąc na
górę. Wpadłam do pokoju jak burza i trzasnęłam drzwiami. Rzuciłam się na łóżko
i rozpłakałam.
- Lilka chyba ma racje, to wasza rodzinna tragedia i nie
powinienem się wtrącać - powiedział cicho Bartek wstając od stołu.
- Stary daj spokój - zaczął rozmowę Radek - Ona teraz
potrzebuje czasu, żeby pogodzić się z tym wszystkim. Ja też go potrzebuję i
jest mi cholernie trudno, ale muszę być silny dla niej… Tylko ona mi teraz
została - powiedział łamiącym się głosem - Lila już taka jest… Nie powie ci
tego wprost, ale bardzo by chciała, żebyś został. Potrzebuje teraz bliskiej osoby przy sobie.
- Ma przecież ciebie - powiedział cicho Kurek.
- Ale ja jestem jej bratem, a ty to co innego. Bartek nie
oszukujmy się widzę jak na nią patrzysz…
- Tylko gdyby ona popatrzyła tak samo na mnie... - westchnął i
wyszedł z kuchni, ale po chwili wrócił - Radek?
- Słucham?
- Połóż się i prześpij chociaż trochę. Wiem, że to głupio
zabrzmi, ale siedzenie i zamartwianie się teraz i tak już nic nie pomoże… Ja
zajrzę do Lilki.
- Dzięki.
- Nie dziękuj - odpowiedział z lekkim uśmiechem Kurek.
Jak zwykle genialny.Kurek zakochany, mam nadzieję, że porozmawiają ze sobą ;p
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś ;P
UsuńNo to się porobiło..smutny rozdział, sama miałam łzy jak go czytałam...
OdpowiedzUsuńmam nadzieje, że kolejny nie będzie tak przytłaczający...
Kolejny jest w fazie "tworzenia" więc nie wiem jak wyjdzie :)
UsuńJa wiedziałam, że tak to się skończy. Nie zmienia to faktu, ze z trudem powstrzymywałam łzy. Dobrze, że jest z nimi Kurek. Lilce jest ciężko, ale ważne, żeby miała przy sobie kogoś bliskiego. Radek z resztą też potrzebuje kumpla. Rodzeństwo nie zawsze wystarcza.
OdpowiedzUsuńMam cichą nadzieję, że Lilka odwzajemni jego uczucia. Niech chociaż to się dobrze skończy ;D
Może kiedyś to wreszcie do niej dotrze, ale jak na obecną chwilę to chyba się nie zapowiada ;) Za to Radek dogaduje się z Bartkiem świetnie :)
UsuńRzeczywiście najchętniej bym przemilczała... Ale to świat wirtualny, więc wszystko wymyślone :)
OdpowiedzUsuńEch, smutno trochę, jednak cieszy mnie że Bartek coś tam do Lilki :D A Lila też tylko się wstydzi! Noo! To ja liczę, że Lilianna posłucha się brata :D
Pozdrawiam:)
http://szukajacszczescia-lookingforhappiness.blogspot.com/2013/04/14.html -zapraszam na 14 :)
Może i go posłucha, przecież jest od niej starszy :D
UsuńPozdrawiam :)
Biedna Lila i biedny Radek. To brzmi tak beznadziejnie, ale mam taką pustkę w głowie, że nie wiem nawet, co napisać. Współczuję im, tak cholernie boli mnie serce i jest mi smutno. Z jednej strony to nie rozumiem zachowania ich matki, że nie chciała im nic powiedzieć, ale teraz to już przecież niczego nie zmieni, prawda? Wiem, że będzie im ciężko, ale muszą się z tym pogodzić. Z czasem zaczną uczyć się życia na nowo. Wiem to po sobie, też niedawno straciłam dziadka, którego śmierć bardzo przeżyłam. Na początku wszystko było trudne, ale z czasem. Dobrze, że Lilka i Radek mają siebie, mogą na siebie liczyć. Wiem, że ona teraz nie panuje nad sobą, trzeba ją zrozumieć, ale trochę niepotrzebnie naskoczyła na Bartka. On chce tylko dobrze, a ona ma do niego pretensje, jakby robił coś złego. Ja doceniam to, że jest z nimi i ich wspiera. To bardzo fajnie, że się tak zaangażował i ich nie zostawił. Myślę, że gdy ona trochę ochłonie, to może mu nawet podziękuję. Jeśli Bartosz coś do Lilki czuje, to teraz ma najlepszą okazję do tego, by jej udowodnić, ze będzie z nią na dobre i na złe. Wiem, że to brzmi strasznie, ale tak jest. Oni muszą nadal żyć, ich mamie już nic nie pomoże. Wsparcie w takiej sytuacji jest bezcenne. Smutno, smutno :( Miałam złe przeczucia i się sprawdziły... Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńPS: Ten rozdział pokazuje, że trzeba doceniać swoich rodziców. Dlatego ja dziękuję moim rodzicom, że są, że ich mam i dziękuje im za wszystko :D
Pozdrawiam :)
Dokładnie! Kiedyś przeczytałam, że "czas nie leczy ran, on tylko przyzywczaja nas do bólu" i chyba jest w tym trochę prawdy, bo pustki w sercu po kimś nic już nie zdoła wypełnić.
UsuńZachowanie Lilki trochę od samego początku było wobec Bartka nie w porządku. Niby cieszyła się, że przyjechał, a była wręcz wrogo nastawiona... Potem jeszcze śmierć mamy... Strasznie szkoda mi jej jak i Radka. Dobrze, ze Bartek jest przy niej, ale teraz to będzie trudny okres dla wszystkich.
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/
a także na:
http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Mam wrażenie, że emocje wzięły górę w tym przypadku, zobaczymy jak ich relacje będą się układały dalej :)
UsuńPozdrawiam i dziękuję za zaproszenie, przeczytam z miłą chęcią :)
Nie wiem, co mogłabym napisać. Mam pustkę.
OdpowiedzUsuńJest mi smutno i jestem trochę zdenerwowana na Lilkę, bo Kurek do niej z sercem na dłoni, a ona się na nim wyżywa... Widać, emocje wzięły górę.
Może jak już dojdzie do siebie po tym wszystkim to z nim normalnie porozmawia :) Pozdrawiam :)
UsuńCzytając ten rozdział miałam łzy w oczach. I teraz jak piszę ten komentarz nadal mam zaszklone oczy i pociągam nosem...
OdpowiedzUsuńNie wiem, jak ty to robisz...
Miałam wrażenie, że przeżywam tą śmierć razem z Lili. :(
Nie wiem, jak ona da sobie z tym wszystkim radę. No ma brata, ale w sumie to nie to samo co chłopak. Mam nadzieję, że po mimo trudnego charakteru Lilki, Bartek nie zrazi się i będzie ją wspierał. Ciekawe czy reszta siatkarzy dowie się o śmierci Anny. (kurczę trochę się teraz głupio czuję, bo to jak by nie patrzeć moja imienniczka ;/ )
Pozdrawiam :*
Dziękuję za wszystkie miłe słowa, mi także było trudno to napisać. A Lilka może faktycznie zbliży się teraz do Bartka. Pozdrawiam :)
UsuńZapraszam na nowe :)
OdpowiedzUsuńhttp://4volleyball44.blogspot.com/
http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
Mam nadzieję że pozostawisz po sobie jakiś znak :) !
Pozdrawiam gorąco!! :D
Dzięki ;)
UsuńDziękuję :)
OdpowiedzUsuńBartek się stara jak może a Lilka cały czas na Niego warczy:/ rozumiem, że jest Jej bardzo ciężko ale mimo wszystko powinna docenić starania Bartka:/ oby tylko się nie załamała...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Ma w nim ogromne wsparcie, może wreszcie przejrzy na oczy :)
Usuń