piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 39


Gdy rano otworzyłam oczy znajdowałam się w swoim pokoju. Nie miałam pojęcia jak się tu znalazłam, o której przyszedł Radek i czy w ogóle przyszedł, no i co z Bartkiem? Został na noc czy się ewakuował?  Zwlekłam się z łóżka i spojrzałam przez okno. Na dworze było jeszcze ciemno. Zerknęłam na zegarek stojący na biurku. Wskazywał 5.20 rano. Poczłapałam pod prysznic, szybko się ubrałam, związałam włosy w koka i zeszłam na dół. Przechodząc obok salonu zajrzałam do środka. Na kanapie spał Kuraś, a w kuchni świeciło się światło.
- Cześć Radek - przywitałam się wchodząc do pomieszczenia.
- Hej - powiedział zaspanym głosem - Jak tam? Wyspałaś się trochę?
- Trochę - mruknęłam nastawiając wodę na kawę - O której wróciłeś?
- Byłem parę minut po północy. Jak zwykle nie pozwolili mi wejść do mamy- westchnął.
- Jak ona się czuje? - spojrzałam na niego włączając przycisk w czajniku elektrycznym.
- Bez zmian - mruknął wbijając kolejne jajko na patelnię.
- Jajecznica? - zapytałam z lekkim uśmiechem.
- Czymś musimy poczęstować naszego gościa - powiedział zadowolony z siebie - Swoją drogą to dziękuję ci i składam gratulacje, że nie wywaliłaś go wczoraj za drzwi i pozwoliłaś zostać na noc.
- Na jedną noc... - podkreśliłam stanowczo.
- Lilka daj już spokój. Ty naprawdę tego nie widzisz?
- Niby czego? - zapytałam wywracając oczami.
- Że facetowi ewidentnie na tobie zależy!
- Taaa jasne - parsknęłam śmiechem.
- Nie w ogóle wiesz? Ma tylko takie hobby, aby pomagać pięknym kobietom w potrzebie - tym razem to Radek parsknął śmiechem -  Myślisz, że przejechał pół Polski po ledwo co zakończonym sezonie reprezentacyjnym tylko po to, aby posiedzieć sobie z tobą w szpitalu przy łóżku naszej mamy? Lilka ogarnij się w końcu i to doceń co?
- A ty nie masz swoich spraw przypadkiem? - spiorunowałam go spojrzeniem.
-Próbuję ci tylko wytłumaczyć, że na jednym głupim Andrzeju świat się nie kończy. Na tym świcie żyją miliony innych mężczyzn, niekoniecznie takich, którzy czekają tylko na to, aby złamać twoje serce.
- Dobra koniec tematu! - warknęłam zaparzając kawę. W tym momencie do drzwi kuchennych zapukał Bartek.
- Cześć. Nie przeszkadzam wam? - wszedł niepewnie do środka.
- Nie, no co ty? - powiedział z uśmiechem Radek - Lilka zaraz znajdzie ci jakiś ręcznik, żebyś mógł się odświeżyć. Tylko się trochę pospiesz, bo śniadanie i kawa wystygną - patrzyłam na Radka świdrującym spojrzeniem.
- Nie chcę wam robić kłopotu, w sumie to chciałem tylko podziękować za nocleg i w ogóle, no i… będę powoli leciał.
- Tak bez śniadania? No chyba śnisz! - powiedział Radzio dorzucając na patelnię świeżo skrojony szczypiorek.
- Chyba nie masz wyjścia, bo mistrz kuchni dziś gotuje - wywróciłam oczami i poszłam poszukać ręcznika dla naszego gościa. Wróciłam do kuchni i wręczyłam go Kurkowi. - Wiesz gdzie jest łazienka?- pokiwał tylko twierdząco głową i zniknął w jej drzwiach. Zamknęłam drzwi od kuchni i przeniosłam swój wzrok na wyraźnie zadowolonego brata - Mogę wiedzieć co ty kuźwa robisz? - warknęłam.
- Pomagam ci się z nim zbliżyć - odpowiedział jakby nigdy nic mieszając jajecznicę na patelni.
- Zajmij się swoimi sprawami - syknęłam przez zaciśnięte zęby i wspięłam się schodami na górę do swojego pokoju. Z jednej strony miałam ochotę zabić Radka, a z drugiej strasznie się cieszyłam, że zatrzymał Bartka jeszcze na trochę. Sama pewnie nie miałabym odwagi tego zrobić. Spakowałam do torebki portfel i kilka innych potrzebnych rzeczy i wróciłam na dół. Bartek siedział już z Radkiem zadowolony, rozmawiali o motoryzacji wcinając śniadanie i popijając kawę.
- Zostało coś jeszcze dla mnie? - zapytałam z uśmiechem wchodząc do kuchni i nakładając sobie porcję jajecznicy na talerz. Usiadłam obok Radka i próbowałam się włączyć do rozmowy, ale panowie byli tak zajęci sobą, że zapewne mnie nawet nie zauważyli. Nie przeszkadzałam im. Zjadłam w milczeniu posiłek, wstawiłam talerz do zmywarki i poszłam ubrać buty.
- Gdzie ty się wybierasz? - zagadnął Radek wychodząc z kuchni.
- Jak to gdzie? Do szpitala. 
- Czekaj, pojedziemy razem - powiedział biegnąc do pokoju po kurtkę. Bartek także zabrał się z nami. Na początku nie chciał, ale za namową Radka i moją pojechał. W szpitalu nie dowiedzieliśmy się nic szczególnego. Lekarz prowadzący po raz kolejny informował nas o ciężkim stanie zdrowia naszej mamy i o tym, że jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Wciąż nie mogliśmy do niej zajrzeć chociażby na chwilkę, bo jak tłumaczył każdy ruch z zewnątrz, każdy niepotrzebny stres mógłbym wywołać atak serca. Siedzieliśmy na tym okropnym korytarzy pod salą naszej mamy tak jak poprzedniego dnia. Radek po 13.00 dostał telefon od szefa i musiał pojechać do pracy. Zostałam sama z Barkiem. Rozmawialiśmy o wszystkich pierdołach jakie przychodziły nam do głowy, aby tylko zabić czas. Standardowo Bartek wyskoczył do sklepiku na dole i przyniósł na obiad zapiekanki. Siedzieliśmy w szpitalu do 20.00 nie słuchając upomnień pielęgniarek. Mimo tego, że nie mogłam wejść na salę wiedziałam, że chociaż w ten sposób mogę być blisko mamy. Górna część ściany była oszklona i mimo zasłoniętej żaluzji czułam jej obecność. Wróciliśmy do domu, a Bartek zrobił kolację. W oczekiwaniu na Radka oglądaliśmy jakiś beznadziejny film. Nawet nie pamiętam jego fabuły. Grupo po 22.00 zadzwonił telefon.”Numer zastrzeżony” trochę mnie zaniepokoił, ale szybko odebrałam.
-Halo.
-…
- Tak przy telefonie.
-…
-Jak to? Ale… - nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem. W tym momencie Bartek przechwycił mój telefon i dokończył rozmowę. Nie docierało już do mnie żadne słowo jakie wypowiedział. Słyszałam tylko ostatnie „dobrze, zaraz będziemy”. Zwinęłam się w kłębek na podłodze pod sofą i szlochała nie mogąc się opanować. Telefon był ze szpitala. Dzwonili, aby poinformować nas o śmierci mamy. Nie miałam pojęcia jak to się stało, bo nie byłam w stanie doprowadzić rozmowy do końca. Bartek, gdy tylko odłożył telefon zaraz znalazł się przy mnie. Usiadł obok i przytulił mnie do siebie najmocniej jak potrafił. Siedzieliśmy tak chwilkę, a ja szlochałam w jego rękaw. Nie byłam w stanie wykonać jakiegokolwiek ruchu. Po chwili wysiliłam się, aby cokolwiek powiedzieć
- Powiedzieli… powiedzieli jak to się stało ?- znów zalałam się łzami ledwo kończąc zdanie.
- Musimy jechać do szpitala, podpisać dokumenty i tam się wszystkiego dowiemy - mówił spokojnym, cichym i łamiącym się głosem Bartek. Nie poganiał mnie. Nie kazał mi się ubierać i nie chciał mnie tam od razu zawozić. Po prostu był ze mną, siedział i przytulał. Czułam  jego bliskość i wsparcie, a była to jedyna rzecz, której teraz potrzebowałam. Chwilę później usłyszeliśmy szczęk zamka w drzwiach i do domu wrócił Radek. Nie rozbierając butów przebiegł przedpokój i wpadł do salonu. Spojrzałam na niego. Po jego twarzy płynęły dwie strużki łez. A więc do niego także zadzwonili… Wstałam szybko z podłogi i podbiegłam mocno się w niego wtulając. Staliśmy objęci i płakaliśmy nie widząc co dalej zrobić. Słyszałam jak Kurek także podciąga nosem, a później kątem oka widziałam go wychodzącego do kuchni. Zostawił nas samych. Staliśmy tak jeszcze dłuższą chwilę, a później zaczęliśmy się zbierać, bo trzeba było jechać do szpitala. Pytanie tylko po co?
- Lila widziałaś gdzieś moje kluczyki? - zapytał cichym głosem Radek. Pokręciłam przecząco głową.
- Chyba nie chcesz teraz prowadzić? - bardziej stwierdził niż zapytał Bartek pojawiając się obok Radka - Ja was zawiozę, czekam na dole -oznajmił zabierając kluczyki od swojego samochodu i wychodząc na zewnątrz. Chwilę później dołączyliśmy do niego z Radkiem. Ja usiadłam z tyłu, a Radek obok kierowcy. Jechaliśmy w zupełnym milczeniu, które od czasu do czasu było przerwane moim szlochaniem. Bartek co chwila zerkał w lusterko, czy aby ze mną wszystko w porządku. Byłam mu wdzięczna za to wszystko co dla nas robił, ale nie miałam teraz głowy o tym myśleć. Kilka minut później przemierzaliśmy już korytarz szpitalny. Znaleźliśmy się przed salą mamy. Żaluzja w oknie była odsłonięta, a łóżko zaścielone i przyodziane w czystą pościel. Ten widok wywołał u mnie kolejny atak niekontrolowanego płaczu. Radek także nie mógł powstrzymać łez, co próbował robić za wszelką cenę. Wiedział, że musi być silny dla mnie. Zdawał sobie sprawę, że będziemy musieli żyć z tym dalej… Bartek odszedł kawałek od nas. Ewidentnie wstydził się łez, które także zakręciły się w jego oczach pod wpływem emocji jakie towarzyszyły nam wszystkim. Chwilę później z gabinetu wyszedł lekarz prowadzący mojej mamy i zaprosił nas do środka. Bartek czekał na korytarzu, a ja i mój brat musieliśmy podpisać masę papierów dotyczących zgonu w szpitalu. Lekarz poinformował nas, że naszej mamie nie wytrzymało serce. Reanimowali ją przez 40 minut, ale na nic się to zdało. Powiedział, że odeszła we śnie… Była chora na nowotwór płuc, miała już przerzuty na żołądek, wątrobę i serce. Zabroniła mówić lekarzom nam prawdę, bo nie chciała nas martwić. Wiedziała, że i tak umrze więc chciała wykorzystać  ten czas jaki jej pozostał. Lekarz wyszedł na chwilę po czym wrócił z kolejnym plikiem dokumentów do podpisu. Potem złożył nam wyrazy współczucia, a my opuściliśmy gabinet. Moje serce waliło jak młot pneumatyczny. Usiadłam na krześle obok Bartka i ukryłam twarz w dłoniach. Poczułam, że robi mi się słabo i nic więcej nie pamiętam.
 ___________________________________________________________________

Obudziłam się na szpitalnym łóżku, a na krzesłach obok mnie siedział Bartek trzymający mnie za rękę i ucinający sobie drzemkę oraz Radek podpierający głową  o ścianę.
- Która godzina? - wyszeptałam słabym głosem. Pierwszy ocknął się Radek, zaraz później Bartek.
- Kilka minut po północy - mruknął mój brat - Jak się czujesz?
- Nic mi nie jest, zakręciło mi się tylko w głowie, ale to nic wielkiego - próbowałam go uspokoić. Mimo protestów ze stronu obu panów usiadłam na łóżku. W tym momencie do sali wszedł lekarz wraz z pielęgniarką.
- Pani Lilianno jak się pani czuje? - zapytał mierząc mnie badawczym wzrokiem.
- Dobrze - mruknęłam - Mogę już stąd wyjść?
- Nie tak szybko. To nagłe omdlenie mogło być wynikiem przeżyć emocjonalnych, przez które pani przeszła, ale mimo wszystko chcielibyśmy wykonać kilka badań kontrolnych.
- Nic mi nie jest i nie zostanę tu ani minuty dłużej - warknęłam do lekarza wstając z łóżka za co zostałam spiorunowana spojrzeniem przez Bartka i Radka.
- Jak pani uważa, ale mimo wszystko wolałbym…
- A ja wolałabym w spokoju wrócić do domu i tak odpocząć - tym razem to ja zmierzyłam lekarza od góry do dołu świdrującym spojrzeniem. Inicjatywę w rozmowie przejęła pielęgniarka.
- Panie doktorze w sumie to możemy przepisać jakieś leki na uspokojenie i wypuścić panią Liliannę. Jak widać będzie miała dobrą opiekę - tu spojrzała na Radka i Bartka, którzy siedzieli przy moim łóżku - A odpoczynek we własnym łóżku wpłynie na nią lepiej niż łóżko szpitalne - zasugerowała lekarzowi.
- Może i ma pani rację, pani Jolu - mruknął do pielęgniarki lekarz - Dobrze pani Lilianno w takim razie ja zaraz przyniosę pani receptę i może pani wracać do domu.
- Dziękuję bardzo - wysiliłam się na lekki uśmiech. Lekarz wraz z panią Jolą zniknęli za drzwiami, a ja wstałam z łóżka i zaczęłam się zbierać. Radek i Bartek siedzieli i obserwowali mnie bez słowa.
- Macie zamiar tak siedzieć czy jedziemy do domu? - mruknęłam.
- Może dla własnego bezpieczeństwa powinnaś tu jeszcze trochę zostać na te badania - zasugerował niepewnie Radek, ale widząc mój wzrok ugryzł się w język.
- Mam dość! - wrzasnęłam - Nie wytrzymam ani jednej minuty dłużej w tym pieprzonym szpitalu rozumiesz?- do moich oczu napłynęły łzy. Radek podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
- Rozumiem- wyszeptał gładząc mnie po głowie. Staliśmy tak chwilę, aż trochę się uspokoiłam.
- Załatwiłeś już wszystko? - spojrzałam w oczy bratu.
- Tak, podpisałem wszystkie papiery i możemy załatwiać formalności związane z pogrzebem - powiedział ponuro - pokiwałam tylko głową i wyswobodziłam z objęć brata. Wzięłam torebkę i wyszłam z sali kierując się w stronę gabinetu lekarskiego. Kuraś i Radek poczłapali powoli za mną.
- Wejść z tobą? - zapytał Radek zatrzymując się pod drzwiami gabinetu.
- Nie jestem małą dziewczynką, dam radę sama - ucięłam i zapukałam, a słysząc  „proszę” weszłam do środka. Gabinet lekarski opuściłam po jakiś 10 minutach zapewniania lekarza, że to wszystko z nerwów i że ogóle czuję się dobrze. Dostałam gigantycznych rozmiarów receptę i pożegnałam się. Bez słowa minęłam siedzących na krzesełkach korytarzowych chłopaków i skierowałam się do wyjścia. Wstali szybko i podążali za mną nic nie mówiąc. Zatrzymał nas jednak lekarz, który był prowadzącym mojej mamy:
-Pani Lilianno, panie Radosławie proszę jeszcze chwilkę poczekać - powiedział i zniknął za drzwiami gabinetu. Pojawił się po chwili niosąc w ręku średnich rozmiarów kopertę. Gdy podszedł bliżej zobaczyłam, że widnieje na niej napis złożony ręką mojej mamy „Dla Lili i Radka” - Pani Anna prosiła, aby Wam to wręczyć, gdy… No gdy ona już…
- Dziękuję - odparł chłodno Radek odbierając od lekarza przesyłkę. Nie wiem czy rozmawiali o czymś jeszcze bo wybiegłam ze szpitala. Chłopcy wyszli zaraz za mną. Zatrzymałam się dopiero przed samochodem Bartka, a gdy ten wyłączy alarm zajęłam swoje wcześniejsze miejsce z tyłu. Po drodze podjechaliśmy pod jakąś aptekę, a Radek wykupił moje leki. Siedziałam przez tą chwilę w samochodzie sama z Bartkiem i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po moich policzkach znów płynęły słone łzy na wspomnienie tego co stało się kilka godzin temu. Nasza mama nie żyje… Bartek zerkał co chwilę w lusterko, ale nie odzywał się słowem. Jemu także było trudno to wszystko znieść. Mimo tego, że był dla mnie tak naprawdę obcą osobą nie zostawił nas teraz samych. Oboje z Radkiem mogliśmy liczyć na jego pomoc i wsparcie. Po powrocie Radka do samochodu pojechaliśmy prosto pod dom. Bez słowa poszłam na górę i zamknęłam się w łazience. Od razu wskoczyłam pod prysznic i włączyłam chłodną wodę, która przyjemnie łagodziła moje ciało. Czułam ogromny ból. Bolało mnie wszystko na zewnątrz i od środka. Po długim prysznicu zeszłam na dół po wodę. Radek z Bartkiem siedzieli w kuchni i rozmawiali o organizacji pogrzebu. Kiedy zobaczyli mnie w drzwiach momentalnie zamilkli.
- Chyba też mam prawo o wszystkim wiedzieć - mruknęłam wyjmując z lodówki butelkę wody mineralnej i siadając naprzeciw Radka przy kuchennym stole.
- Lila połóż się proszę - powiedział Bartek wpatrując się w moje oczy - Sprawy urzędowe załatwimy jutro rano.
- Jak to załatwimy? Wcale nie musisz nic z nami załatwiać, w końcu to nasza mama nie żyje, nie twoja… - powiedziałam podniesionym głosem.
- Tak, ale myślałem, że teraz…
- To źle myślałeś - wrzasnęłam wstają z krzesła i biegnąc na górę. Wpadłam do pokoju jak burza i trzasnęłam drzwiami. Rzuciłam się na łóżko i rozpłakałam.
- Lilka chyba ma racje, to wasza rodzinna tragedia i nie powinienem się wtrącać - powiedział cicho Bartek wstając od stołu.
- Stary daj spokój - zaczął rozmowę Radek - Ona teraz potrzebuje czasu, żeby pogodzić się z tym wszystkim. Ja też go potrzebuję i jest mi cholernie trudno, ale muszę być silny dla niej… Tylko ona mi teraz została - powiedział łamiącym się głosem - Lila już taka jest… Nie powie ci tego wprost, ale bardzo by chciała, żebyś został. Potrzebuje teraz bliskiej osoby przy sobie.
- Ma przecież ciebie - powiedział cicho Kurek.
- Ale ja jestem jej bratem, a ty to co innego. Bartek nie oszukujmy się widzę jak na nią patrzysz…
- Tylko gdyby ona popatrzyła tak samo na mnie... - westchnął i wyszedł z kuchni, ale po chwili wrócił - Radek?
- Słucham?
- Połóż się i prześpij chociaż trochę. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale siedzenie i zamartwianie się teraz i tak już nic nie pomoże… Ja zajrzę do Lilki.
- Dzięki.
- Nie dziękuj - odpowiedział z lekkim uśmiechem Kurek.
 
 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Komentarz jest chyba zbędny... Mimo wszystko zapraszam do lektury.

 

21 komentarzy:

  1. Jak zwykle genialny.Kurek zakochany, mam nadzieję, że porozmawiają ze sobą ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. No to się porobiło..smutny rozdział, sama miałam łzy jak go czytałam...

    mam nadzieje, że kolejny nie będzie tak przytłaczający...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejny jest w fazie "tworzenia" więc nie wiem jak wyjdzie :)

      Usuń
  3. Ja wiedziałam, że tak to się skończy. Nie zmienia to faktu, ze z trudem powstrzymywałam łzy. Dobrze, że jest z nimi Kurek. Lilce jest ciężko, ale ważne, żeby miała przy sobie kogoś bliskiego. Radek z resztą też potrzebuje kumpla. Rodzeństwo nie zawsze wystarcza.
    Mam cichą nadzieję, że Lilka odwzajemni jego uczucia. Niech chociaż to się dobrze skończy ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś to wreszcie do niej dotrze, ale jak na obecną chwilę to chyba się nie zapowiada ;) Za to Radek dogaduje się z Bartkiem świetnie :)

      Usuń
  4. Rzeczywiście najchętniej bym przemilczała... Ale to świat wirtualny, więc wszystko wymyślone :)
    Ech, smutno trochę, jednak cieszy mnie że Bartek coś tam do Lilki :D A Lila też tylko się wstydzi! Noo! To ja liczę, że Lilianna posłucha się brata :D
    Pozdrawiam:)

    http://szukajacszczescia-lookingforhappiness.blogspot.com/2013/04/14.html -zapraszam na 14 :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i go posłucha, przecież jest od niej starszy :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Biedna Lila i biedny Radek. To brzmi tak beznadziejnie, ale mam taką pustkę w głowie, że nie wiem nawet, co napisać. Współczuję im, tak cholernie boli mnie serce i jest mi smutno. Z jednej strony to nie rozumiem zachowania ich matki, że nie chciała im nic powiedzieć, ale teraz to już przecież niczego nie zmieni, prawda? Wiem, że będzie im ciężko, ale muszą się z tym pogodzić. Z czasem zaczną uczyć się życia na nowo. Wiem to po sobie, też niedawno straciłam dziadka, którego śmierć bardzo przeżyłam. Na początku wszystko było trudne, ale z czasem. Dobrze, że Lilka i Radek mają siebie, mogą na siebie liczyć. Wiem, że ona teraz nie panuje nad sobą, trzeba ją zrozumieć, ale trochę niepotrzebnie naskoczyła na Bartka. On chce tylko dobrze, a ona ma do niego pretensje, jakby robił coś złego. Ja doceniam to, że jest z nimi i ich wspiera. To bardzo fajnie, że się tak zaangażował i ich nie zostawił. Myślę, że gdy ona trochę ochłonie, to może mu nawet podziękuję. Jeśli Bartosz coś do Lilki czuje, to teraz ma najlepszą okazję do tego, by jej udowodnić, ze będzie z nią na dobre i na złe. Wiem, że to brzmi strasznie, ale tak jest. Oni muszą nadal żyć, ich mamie już nic nie pomoże. Wsparcie w takiej sytuacji jest bezcenne. Smutno, smutno :( Miałam złe przeczucia i się sprawdziły... Czekam na kolejny.
    PS: Ten rozdział pokazuje, że trzeba doceniać swoich rodziców. Dlatego ja dziękuję moim rodzicom, że są, że ich mam i dziękuje im za wszystko :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie! Kiedyś przeczytałam, że "czas nie leczy ran, on tylko przyzywczaja nas do bólu" i chyba jest w tym trochę prawdy, bo pustki w sercu po kimś nic już nie zdoła wypełnić.

      Usuń
  6. Zachowanie Lilki trochę od samego początku było wobec Bartka nie w porządku. Niby cieszyła się, że przyjechał, a była wręcz wrogo nastawiona... Potem jeszcze śmierć mamy... Strasznie szkoda mi jej jak i Radka. Dobrze, ze Bartek jest przy niej, ale teraz to będzie trudny okres dla wszystkich.

    Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/
    a także na:
    http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że emocje wzięły górę w tym przypadku, zobaczymy jak ich relacje będą się układały dalej :)
      Pozdrawiam i dziękuję za zaproszenie, przeczytam z miłą chęcią :)

      Usuń
  7. Nie wiem, co mogłabym napisać. Mam pustkę.
    Jest mi smutno i jestem trochę zdenerwowana na Lilkę, bo Kurek do niej z sercem na dłoni, a ona się na nim wyżywa... Widać, emocje wzięły górę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może jak już dojdzie do siebie po tym wszystkim to z nim normalnie porozmawia :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  8. Czytając ten rozdział miałam łzy w oczach. I teraz jak piszę ten komentarz nadal mam zaszklone oczy i pociągam nosem...
    Nie wiem, jak ty to robisz...
    Miałam wrażenie, że przeżywam tą śmierć razem z Lili. :(
    Nie wiem, jak ona da sobie z tym wszystkim radę. No ma brata, ale w sumie to nie to samo co chłopak. Mam nadzieję, że po mimo trudnego charakteru Lilki, Bartek nie zrazi się i będzie ją wspierał. Ciekawe czy reszta siatkarzy dowie się o śmierci Anny. (kurczę trochę się teraz głupio czuję, bo to jak by nie patrzeć moja imienniczka ;/ )
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wszystkie miłe słowa, mi także było trudno to napisać. A Lilka może faktycznie zbliży się teraz do Bartka. Pozdrawiam :)

      Usuń
  9. Zapraszam na nowe :)
    http://4volleyball44.blogspot.com/
    http://sercezawszewielepiej14.blogspot.com/
    Mam nadzieję że pozostawisz po sobie jakiś znak :) !
    Pozdrawiam gorąco!! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Bartek się stara jak może a Lilka cały czas na Niego warczy:/ rozumiem, że jest Jej bardzo ciężko ale mimo wszystko powinna docenić starania Bartka:/ oby tylko się nie załamała...

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma w nim ogromne wsparcie, może wreszcie przejrzy na oczy :)

      Usuń