środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 35


Radek wciąż nie odbierał telefonu co doprowadzało mnie do stanu przedzawałowego. Siedziałam na łóżku z komórką w  dłoni i wpatrywałam się w podłogę, a po moich policzkach płynęły strużki łez.  Wreszcie oddzwonił… Powiedział tylko tyle, że mama jest w szpitalu, że jeszcze nic nie wie i nie bardzo może rozmawiać. Na moje pytanie „Jak to się stało?” odpowiedział, że  zasłabła i zabrało ją pogotowie. Nadal niewiele wiedziałam, nie znałam jej rzeczywistego stanu zdrowia, nie wiedziałam kompletnie nic. Przestałam kontrolować czas… Nie miałam zielonego pojęcia czy jest jeszcze przed północą, czy może za chwilę wstanie Słońce…  Jedyne o czym marzyłam to być teraz razem z Radkiem w szpitalu przy naszej mamie. Samolot miałam dopiero następnego dnia po dziesiątej i czułam się cholernie bezsilna, że nie mogę nic z tym zrobić. Ze stanu załamania nerwowego wyrwało mnie ciche pukanie do drzwi.
- Proszę - szepnęłam pospiesznie ocierając płynące po policzkach łzy. I tak niewiele to dało, ponieważ moje czerwone i podpuchnięte oczy mówił same ze siebie.
-  Hej… Pomyślałem, że wpadnę na chwilę… Świeciło się światło więc wywnioskowałem, że nie śpisz… Chciałem… Boże Lilka! - w drzwiach pojawił się lekko zdezorientowany Winiarski.
- Wejdź proszę - powiedziałam łamiącym się głosem - Napijesz się czegoś?
- Daj spokój - szepnął podchodząc do mnie i mocno mnie przytulając - Liluś posłuchaj…Nam też jest strasznie ciężko, także nie możemy spać po tym co się dzisiaj wydarzyło, ale… Wiem, że to teraz głupio zabrzmi, ale na tym świat się nie kończy - chwycił moją twarz w swoje dłonie. Po moich policzkach już dawno płynęły nowe strużki łez - Nie możesz się tak zadręczać tym wszystkim - powiedział już nieco łamiącym się głosem Winiarski. Zacisnęłam mocno zęby i tylko grzecznie pokiwałam głową. Nie miałam siły opowiadać mu, że to nie tylko o samą Olimpiadę teraz chodzi. Nie chciałam zadręczać go swoimi problemami, bo sam miał swoich pod dostatkiem. Obiecałam mu tylko, że przestanę płakać i spróbuję zasnąć. Przytulił mnie, pocałował w czoło i wyszedł gasząc za sobą światło. Gdy tylko jego kroki ucichły na korytarzu zapaliłam je ponownie i znów zajęłam swoje wcześniejsze miejsce na łóżku. Radek obiecał, że zadzwoni do mnie gdy tylko sam się czegoś dowie. Taka niepewność zabijała mnie od środka. Ktoś ciągle kręcił się po korytarzu, ewidentnie chłopcy nie mogli spokojnie zasnąć. Od tego koszmarnego spotkania minęło już parę godzin i miałam wrażenie, że wstępnie przetrawili to co się stało. Przynajmniej zaczynali oswajać się z myślą, że to już koniec ich przygody w Londynie. Potrzebowali rozmowy, ale nie chcieli jej prowadzić między sobą, dlatego większość z nich wpadła na pomysł, aby przyjść do mnie. Jednak dzisiaj i ja nie byłam najlepszym towarzyszem. Siedziałam wpatrując się w wyświetlacz telefonu z nadzieję, że zaraz zadzwoni Radek. Nie dzwonił jednak i to przyprawiało mnie o ponowny  zawał serca. Po upływie kilku chwil w moim pokoju zawitała głowa Ryszego, który także potrzebował jakiegokolwiek wsparcia lub rozmowy. Kuba podobnie jak Misiek byli przekonani, że aż tak bardzo przyjęłam do siebie tą porażkę w meczu z Rosją. Mieli rację - przejęłam się tym bardzo. Dodatkowo jeszcze ta cała sytuacja z mamą wprawiła mnie w taki, a nie inny stan emocjonalny. Kubuś także wyściskał mnie serdecznie obdarzając całusem i radząc, aby się chociaż chwilkę przespała. Nie mogłam mu powiedzieć całej prawdy… Żadnemu z nich nie mogłam, bo nie miała  serca obciążać ich jeszcze dzisiaj swoimi problemami. Kilka minut po wizycie Kuby zeszłam do kuchni, aby zrobić sobie herbatę. Nie wiem skąd wykrzesałam w sobie siłę na jakikolwiek ruch? Wiedziałam, że nie mogę się rozkleić całkowicie nawet jeżeli byłoby nie wiadomo jak ciężko i źle. Byłam w końcu jeszcze w pracy i teraz to zapewnienie dobrego samopoczucia psychicznego reprezentacji było głównym celem. Zewnętrznie… Wewnątrz moje serce krwawiło, roztłuczone na miliony malutkich elementów. W kuchni natknęłam się na Marcina, który także należało do tych osobników, które piją dużo ciepłej herbaty. Porozmawiałam z nim chwilę na temat późnej pory nocnej. Napiliśmy się wspólnie herbaty i wróciliśmy na piętro. Zgodnie z własną obietnicą, którą sobie złożyłam jego także wyściskałam i podziękowałm mu za wszystko. Dostałam od Marcina całusa w czółko „na dobranoc”  i wróciłam do pokoju. Cały czas miałam przy sobie telefon, a Radek ciągle nie dzwonił. Postanowiłam wykonać pierwszy krok i wybrałam jego numer. Włączyła się poczta głosowa… Nagrałam się mu na sekretarkę z nadzieję, że odsłucha i szybko oddzwoni. Wstałam z łózka i zaczęłam się kręcić bez celu po pokoju. W moje oczy rzucił się widok nakolanników wystających z torby treningowej. Po chwili zorientowałam się, że należą one do Rucka, który włożył je do mojej torby na przechowanie po jednym z treningów. Zapomniałam mu je zwrócić, a on posiada tyle par, że zapewne nie zauważył braku tej jednej. Nie wiem czemu, ale postanowiłam to zrobić właśnie teraz. Poszłam pod ich pokój. Światło było zapalone, a drzwi lekko uchylone. Zapukałam cicho i weszłam do środka. Michał siedział na łóżku z laptopem na kolanach, a Pawła nie było w pokoju.
- Hej. Gdzie twój współlokator? - zapytałam cicho wchodząc do środka i spoglądając na puste łóżko Zagumnego.
- Rozmawia z trenerem - odpowiedział Ruciak składając laptopa i odstawiając go na półkę - A ty co? Też nie możesz zasnąć?
- Jak widzisz… - mruknęłam siadając obok niego - To chyba twoje prawda? - pomachałam przed nim jego własnością.
- Tak, dzięki za przechowanie - uśmiechnął się lekko odbierając zgubę.
-Nie ma sprawy, polecam się na przyszłość - odpowiedziałam także z lekkim uśmiechem.
- Dziękuję ci też, że tu do mnie przyszłaś… Nie chciałbym siedzieć teraz cały czas sam, a Paweł jest mało rozmowny… W sumie to się mu nie dziwię, ale… Co teraz nam da, że będziemy się wszyscy zabijali wzrokiem i przestaniemy się do siebie odzywać? Nic… - spojrzał na mnie.
- Masz rację… Tak przy okazji to ja chciałam podziękować tobie Michale - spojrzałam w jego tęczówki - Za wszystko to co robiłeś podczas tego turnieju. Za wszystkie te asy serwisowe i atomowe zagrywki, za każdy uśmiech którym mnie obdarzałeś i za to duchowe wsparcie płynące z twojej strony - mówiłam z mocno ściśniętym gardłem, a w moich oczach po raz kolejny tej nocy pojawiły się łzy. - Dziękuję za wszystko… - szepnęłam spoglądając na niego.
- Lila… - w oczach Michała także zakręciły się łzy - Żegnać się będziemy dopiero jutro. Ja nie mam siły już dzisiaj na kolejne przykrości - powiedział łamiącym się głosem i rozłożył szeroko swoje siatkarskie ramiona. Wtuliłam się w niego mocno, a on głaskał mnie po głowie. Po moich policzkach ponownie płynęła szeroka struga łez.
- Jutro może nie być okazji, bo lecę trochę wcześniej niż wy - wyszeptałam odrywając głowę od jego ramienia.
- Jak to? Nie wracasz z nami? Stało się coś? - zapytał wyraźnie zdziwiony.
 - Nie, nic - skłamałam - Po prostu muszę być wcześniej w domu, bo jest jeszcze parę spraw do pozałatwiania odnośnie mojego stażu - wymyśliłam na poczekaniu. Michał jednak połknął haczyk i nie pytał o więcej szczegółów. Pożegnałam się z nim życząc spokojnej nocy i wyszłam z jego pokoju. Na korytarzu spotkałam spacerującego tam i z powrotem Piotrka. Nadal miał strasznie przybitą minę, zresztą tak jak oni wszyscy.
-Właśnie się tak zastanawiałem, gdzie się podziewasz - spojrzał na mnie - Byłem u ciebie, ale niestety cię nie zastałem - mówił nadal chłodnym i obojętnym tonem. W jego głosie można było wyczuć tą pieprzoną bezsilność, która tak bardzo dokuczała nam wszystkim.
- Byłam u Michała oddać mu nakolanniki - odpowiedziałam podchodząc do niego - Czemu jeszcze nie śpisz?
- Mam spać? - zapytał zdziwiony - Przecież dopiero jest druga w nocy… - uśmiechnął się lekko kącikiem ust. - Mógłbym to samo pytanie zadać tobie moje droga…
- Zmieniłam tryb życia na nocny - mruknęłam mijając go i kierując się do pokoju.
- Lila czekaj - złapał mnie za rękę gdy przechodziłam obok niego - Czemu jutro nie wracasz razem z nami? - spytał świdrując mnie swoim spojrzeniem. Nawet nie miałam siły zapytać skąd o tym wie. Jak do tej pory wiedział tylko trener, bo zaraz po otrzymaniu pierwszego telefonu do Radka poszłam i powiedział mu jak wygląda sytuacja. Zgodził się bez problemów. Wiedział też Olek, bo był wtedy u Anastasiego, no i teraz powiedziałam Paputowi. Chociaż w tej chwili najmniej interesowało mnie źródło informacji Pita. Jak na jedyną kobietę w sztabie i osobę trzymającą ich wszystkich krótko na smyczy przystało kazałam mu iść się położyć i chociaż trochę odpocząć. Miał cholerne opory, dlatego odprowadziłam go do pokoju jak małego chłopca. Przy okazji podziękowałam także Kosie za wspólną współpracę i mile spędzony czas. Wyściskałam ich wszystkich i ucałowałam „na dobranoc”. Wracając do pokoju w ręce ściskałam telefon z nadzieją, że Radek w końcu da znać co się dzieje z mamą. Najwidoczniej jeszcze się niczego konkretnego nie dowiedział, albo po prostu nie chciał mnie martwić… Jeżeli to drugie to przy pierwszym spotkaniu porządnie go za to opieprzę. Już nawet układałam sobie w głowię niezłą wiązankę w kierunku mojego brata, gdy nagle zadzwonił telefon. Odebrałam po pierwszym sygnale. Tak, to był Radek… Poinformował mnie, że nadal wie niewiele. Mama od godziny była na sali operacyjnej, a żaden z lekarzy nie chciał udzieli mu szczegółowych informacji o jej stanie zdrowia. Dzwonił z szpitalnego automatu, bo padła mu bateria w telefonie. Ponownie usiadłam na łóżku tym razem już szlochając i wtulając się w poduszkę. To wszystko mnie przerastało i nie mogłam sobie z tym poradzić. Tak wiele przykrych informacji jednego dnia to za dużo na moją mała psychikę. Zwinięta w kłębek leżałam tak rycząc z dobrą godzinę. Nawet nie wiem kiedy do pokoju wszedł Krzysiek i usiadł na moim łóżku. Jego obecność poczułam dopiero wtedy, gdy położył rękę na moim ramieniu. Poskutkowało natychmiast. Usiadłam na łóżku ocierając łzy spływające kilkoma strużkami już po moim policzku. Krzysiek patrzył na mnie uważnie, a potem bez słowa mocno objął mnie swoimi ramionami.
- Krzysiu ja… - szlochałam w jego rękawek od koszulki.
-Ciiiiii - wyszeptał do mojego ucha - Wiem, rozmawiałem z trenerem.
- Ale ty nie wiesz wszystkiego, bo…
- Dzwonił Radek? - zapytał przerywając mi w połowie zdania.
- Chwilę temu - chlipnęłam - Mama jest na sali operacyjnej… - wtuliłam się w niego mocniej. Siedzieliśmy w milczeniu z dobre pół godziny. Krzysiek cały czas trzymał mnie w swoich ramionach i głaskał po plecach starając się choć trochę mnie uspokoić. Nie naciskał jednak zbytnio, po prostu dał mi się wypłakać.
- Lila… Co się dokładnie stało? - zapytał cicho po dłuższej chwili milczenia.
- Nie wiem…- odpowiedziałam odklejając głowę z jego ramienia i ocierając spływające po policzkach łzy. Krzyś podał mi opakowanie chusteczek, więc zaraz wykorzystałam jedną z nich, aby wyczyścić nos. Ochłonęłam trochę i mogłam w miarę normalnie z nim porozmawiać. - Radek powiedział mi tylko tyle, że mama zasłabła i zabrało ja pogotowie… Potem zadzwonił, że jest operowana- mówiłam łamiącym się głosem.
- Ale… To tak nagle? Chorowała na coś wcześniej? - zapytał Igła wpatrując się w moje oczy.
- Nie… Przynajmniej nam mówiła, że nie. Chociaż ostatnio Radek znalazł u niej jakieś wyniki badań ze szpitala z oddziału onkologicznego… Rozmawialiśmy z nią o tym, ale powiedziała, że to były zwykłe badania kontrolne i że jest zdrowa… - wbiłam wzrok w podłogę.
- Wiesz… Nie znam zbyt dobrze twojej mamy, ale to naprawdę wspaniała kobieta i widać jak bardzo was kocha. Ty i Radek jesteście jej oczkami w głowie i ogromnie się o was troszczy, dlatego nie sądzę, aby miała powody by was oszukiwać w tak ważnych sprawach - powiedział Krzysiek przypatrując mi się uważnie - Skoro powiedziała, że jest zdrowa, to tak zapewne jest Lilka…
- Tak? To dlaczego jest teraz w szpitalu i ją operują? - powiedziałam lekko podniesionym głosem.
- Może to po prostu jakieś nagłe problemy… Tak czasami jest. Pamiętam jak moja mama miała wycinany wyrostek, wtedy też się okropnie o nią bałem… Byłem mały miałem 10 lat. Pojechała do szpitala, zrobili jej zabieg i wróciła do domu. Do tej pory ma się całkiem nieźle i wszystko jest w porządku - złapał swoją dłonią moją brodę i uniósł ku górze zmuszając mnie tym samym do spojrzenia w jego oczy - Z twoją mama też tak będzie, a jeżeli nawet coś jest nie tak, to po to właśnie trafiła do szpitala, aby jej pomogli - powiedział wpatrując się w moje tęczówki.
- Mam nadzieję - szepnęłam. Krzysiek ponownie przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił.
- Gorzej już chyba dzisiaj być nie może prawda? - zapytał z lekkim uśmiechem, ewidentnie chciał mnie jakoś rozweselić.
- Chyba nie… - także uśmiechnęłam się lekko kącikiem ust. Było mi źle! Nie mogłam pogodzić się z tym wszystkim co dzisiaj się wydarzyło. „Dlaczego nie udało się pokonać Rosji?” ,  „Dlaczego to właśnie my ,musimy już zakończyć naszą przygodę w Londynie?” , „ Dlaczego to właśnie ci wspaniali ludzie nie mogli spełnić swojego marzenia o medalu olimpijskim?” , „ Dlaczego Krzysiek nie mógł spełnić swojego największego marzenia…?” , „ I wreszcie dlaczego to właśnie moja mama… Dlaczego?!” - w mojej głowie krążyły tysiące myśli. Obecność Krzysia spowodowała, że chociaż na chwilę przestałam płakać. Mogłam z nim posiedzieć i porozmawiać. Po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że jest moim najlepszym przyjacielem. Parę godzin temu przegrał najważniejszy mecz w swoim życiu, a teraz potrafi siedzieć tu ze mną i mnie pocieszać, podnosić na duchu…
- Spałaś chociaż trochę? - zapytał z troską w głosie Krzyś. Pokręciłam tylko przecząco głową…
- A ty? - szepnęłam.
- Też nie - uciął - Ale ty powinnaś się położyć skoro jutro wracasz wcześniej…
- Jakoś dam radę…- odpowiedziałam wymijająco. Znów milczeliśmy przez dłuższą chwilę po czym to ja odezwałam się pierwsza. - Krzysiu tak poza tym to chciałam ci podziękować - spojrzałam na niego.
- Za co? - spytał lekko zdziwiony - Za przegrany mecz? - powiedział z ironią.
- Za wszystko… Wiesz? Przyjeżdżając pierwszy raz do Spały nawet nie sądziłam, że aż tak bardzo polubię tą pracę. Od zawsze marzyłam, aby współpracować z ludźmi, którzy są dla mnie wzorem do naśladowania, z których mogę brać przykład i od których mogę się dużo nauczyć. Cała ta przygoda w sztabie medycznym męskiej reprezentacji siatkarskiej była dla mnie jak najwspanialszy sen. Każdy dzień spędzony z wami dostarczał mi wielu emocji, radości i wzruszeń. Każdy wygrany mecz na Lidze Światowej, każdy kolejny wspólnie odniesiony sukces wynagradzał wszystkie nieprzespane noce, godziny spędzone w gabinecie fizjoterapeutycznym i wszystkie chwile poświęcone uzupełnianiu stosów papierów. Każda porażka motywowała bardziej do działania, wyciągałam z nich wnioski i starałam się jeszcze bardziej poprawić swoja pracę - spojrzałam na Krzyśka. Siedział i wpatrywał się w moje oczy słuchając uważnie tego co do niego mówię- Gdy spojrzę na te wszystkie wydarzenia to dochodzę do wniosku, że jest to jeden z lepszych okresów mojego życia. A wiesz co w tym wszystkim jest najlepsze? To, że Ty zawsze przez ten cały czas byłeś blisko mnie… Zawsze mogłam liczyć na twoją pomoc, wsparcie czy nawet zwykłą rozmowę… Jestem trudnym człowiekiem i wiem, że cholernie ciężko ze mną wytrzymać, dlatego podziwiam cię, że ciągle dajesz radę. Mimo kilku sprzeczek i nieporozumień nie odwróciłeś się ode mnie tak jak to zrobili inni w całkiem niedalekiej przeszłości - w tym momencie do moich oczu ponownie napłynęły łzy, ale nie pozowliłam im spłynąć po policzkach - I za to wszystko chciałam ci właśnie podziękować…Za to, że po prostu jesteś Krzysiu - spojrzałam na niego. Po raz drugi w swoim życiu zobaczyłam w jego oczach łzy. Patrzył na mnie z lekkim uśmiechem. Widziałam jak drży jego broda, gdy próbował coś powiedzieć. Milczał chwilę, aż wreszcie odezwał się.
- Dzisiaj po raz kolejny uświadamiasz mnie w tym, że przyjaźń damsko - męska istnieje- powiedział łamiącym się głosem - Nigdy w nią nie wierzyłem dopóki nie poznałem ciebie Lilianno - spojrzał mi w oczy - Taka jest prawda. Równie dobrze mogłabyś teraz odwrócić się ode mnie, bo przecież dzisiaj jestem wielkim przegranym. Zaprzepaściłem swoją szansę spełnianie największego marzenia życiowego. O medalu olimpijskim marzy chyba każdy sportowiec niezależnie od tego w jakiej dyscyplinie się specjalizuje - zawiesił na chwilę głos przełykając głośno ślinę. Siedziałam i patrzyłam na niego słuchając co on ma mi teraz do powiedzenia - Kiedyś, gdy grałem jeszcze w Częstochowie, a Arek dopiero zaczynał stawiać pierwsze kroki na pierwszoligowych parkietach siatkarskich obiecaliśmy sobie, że kiedyś razem zdobędziemy taki medal - spojrzał w okno - Niestety nie było nam to dane… Po Jego stracie długo nie mogłem wybaczyć Bogu tego co zrobił zabierając Go… Na jego pogrzebie obiecałem mu, że zdobędę dla niego ten medal - westchnął głęboko, a po jego policzku stoczyła się łza - Nawet tego nie udało mi się w życiu osiągnąć… Jestem kompletnym nieudacznikiem i naprawdę ci się dziwie, że jesteś w stanie przyjaźnić się z kimś takim jak ja… - wraz z jego słowami po moich policzkach także płynęły gorzkie łzy.
- Krzysiek nie mów tak! - przerwałam jego monolog szlochając - Jesteś wspaniałym i bardzo wartościowym człowiekiem! Masz kochającą rodzinę, cudowną żonę i najukochańsze dzieciaki pod Słońcem. Otrzymujesz ogromne wsparcie od rodziców, teściów, kolegów z kadry, klubu… Od kibiców! Nikt nie uważa cię za wielkiego przegranego. Dla mnie jesteś zwycięzcą, bo kiedyś na początku swojej drogi wygrałeś walkę o własne marzenia i grasz w siatkówkę Igła! - po mich policzkach nadal płynęły strugi łez. Wstałam z łóżka i podeszłam bliżej Krzyśka przytulając go mocno. Nie wstydził się tego, że płacze. Na ogół był cholernym twardzielem. Owszem nie ukrywał swoich emocji: smutku, przygnębienia, radości, zadowolenia… ale nigdy nie płakał… Siedzieliśmy chwilę wtuleni w siebie wzajemnie, aż zadzwonił mi telefon. Zerwałam się szybko biegnąc do szafki na której leżał. Odebrałam najszybciej jak mogłam.
- Halo? - powiedziałam niepewnym głosem.
-…
- Ale co z nią? Już po zabiegu?
-…
- I mówią, że wszystko będzie dobrze? Rozmawiałeś z nią?
-…
- Dobrze… Będę jutro jak najszybciej się da Radku. Dziękuję - szepnęłam przez łzy do słuchawki.
-…
- Ja ciebie też braciszku - chlipnęłam i poczekałam, aż pierwszy się rozłączy.
- I co z mamą? - od razu zapytał Krzysiek, gdy tylko skończyłam rozmawiać z Radkiem
- Jest już po zabiegu, nadal w śpiączce, ale lekarze mówią, że powinna się niedługo obudzić. Operowali ją bo wykryli jakiegoś mięśniaka w brzuchu, wycięli go i mówią, że wszystko będzie dobrze… Jej stan jest stabilny. - mówiłam przez łzy.
- Mówiłem ci, że wszystko będzie dobrze? - uśmiechnął się lekko wstając z łóżka, podchodząc do mnie i przytulając mnie po raz kolejny dzisiejszej nocy. - Przestań już płakać, bo nie masz po co - mówił głaszcząc mnie po głowie - Sama słyszałaś, że z twoją mamą wszystko w porządku. Zobaczysz zanim zdążysz do niej jutro pojechać to już na pewno  się obudzi i będziecie mogły porozmawiać. - mówił spokojnym głosem starając się mnie wyciszyć - A teraz prześpij się chociaż chwilkę, bo jutro będziesz nieprzytomna.
- To nic -szepnęłam.
- Lila…Obiecaj mi, że jak tylko stąd wyjdę to zaraz się położysz? - spojrzał mi głęboko w oczy.
- Obiecuję - powiedziałam cicho. Krzysiek pocałował mnie czule w czoło i szepnął do ucha „ dobranoc” po czym wyszedł gasząc światło. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła czwarta nad ranem… Zgodnie z obietnicą złożoną Krzyśkowi położyłam się i przykryłam kocem, nawet nie przebiarając się w pidżamę. Zasnęłam bardzo szybko.
 
 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Mam dla Was kolejny rozdział. Miłego czytania życzę.
P.s.
Tak nawiasem mówiąc to nie wspominałam, że ta historia zakończy się jakąś "cukierkową miłością" prawda? No to mówię teraz - nie zakończy się. Ogólnie jej przebieg nie będzie zbyt wesoły... Pozdrawiam :)

17 komentarzy:

  1. Znowu się popłakałam :'(
    Ale mam też inny powód oprócz tego rozdziału :(
    Też chciałabym mieć takiego przyjaciela jak Igła...
    Cieszę się, że z mamą Lili już jest ok.

    Nie rozpisuję się za bardzo, bo muszę się uczyć. SPRAWDZIANIE SZÓSTOKLASISTY GIŃ!!!

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Przyjaciel potrzebny od zaraz" - taka piosenka kiedyś była ;) No tak... Za wesoło to nie jest, ale cóż :)
      O ile się dobrze orientuję to dzisiaj piszecie prawda? Powodzenia w takim razie! :)

      Usuń
    2. Pisaliśmy dzisiaj o 9, a skończyliśmy o 10 :)
      A co tam, że już po: NIE DZIĘKUJE!!! ;D
      Wyniki dopiero pod koniec maja, więc się przyda :)

      Usuń
    3. No tak na wyniki się zawsze długo czeka. Pamiętam ten stres :)

      Usuń
  2. ale cholernie smutny rozdział:/ oby z mamą Lilki było wszystko w porządku! Rozmowa z Igłą i uczucia jej towarzyszące niesamowite, widać, że tej dwójce zależy na sobie (oczywiście jak na przyjaciołach:))

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba zrodziła się nam tzw. "Przyjaźń do grobowej deski" :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Ale smutno mi się zrobiło;( Oj oj oj... Czekam na więcej i w wolnym czasie na poprawe nastroju zapraszam do mnie na http://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział tylko strasznie smutny...:( Oby z jej mamą już było w porządku. Cóż..znam taką sytuację z doświadczenia, więc tym bardziej mam nadzieję, że będzie dobrze.
    W takich momentach okazuje się, jak ważni są przyjaciele.
    Nie liczyłam, że będzie to cukierkowa historia, ale chyba nie zrobisz jakiegoś dużego dramatu nie? No bo zdecydowanie twoi bohaterowie zasługują na happy end. A czytelniczkom skończą się zapasy chusteczek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też znam taką sytuację z doświadczenia i nie gwarantuję, że to się dobrze zakończy. Dużego dramatu? Nie... Chyba raczej nie :) Nie powinno być tak źle z tymi chusteczkami :D

      Usuń
  5. Jeju, jakie to smutno :((( Z każdą linijką obawiałam się jeszcze gorszego, a Ty jeszcze mówisz, że będzie coraz gorzej?:( Nie zgadzam się :P. Lilka nie zasługuje na nic złego. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dosłownie "coraz gorzej" to może nie, ale " zbyt wesoło" to już prędzej :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Smutno, bardzo smutno ;_; Cieszę się, że nie będzie to kolejna historia o "cukierkowej miłości". BArdzo fajne opowiadanie :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję bardzo i witam serdecznie na moim blogu :)

      Usuń
  7. Cóż mogę powiedzieć... Rozdział bardzo smutny i przyznam, że zakręciła mi się w oku łezka (i to nie jedna).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nigdy nie miałam tak, aby płakać przy pisaniu czegokolwiek... Do czasu aż powstawał rozdział 34 i 35...

      Usuń