Ze snu przed piątą zbudził mnie dźwięk telefonu. Odebrałam
półprzytomna, będąc pewna, że to Igła. Niestety… Dzwoniła nasza sąsiadka, pani
Hela. Jest pielęgniarką i pracuje w szpitalu, na oddziale mojej mamy. Na samym
początku rozmowy poinformowała mnie, że nie wolno jej przekazywać takich
informacji, ale dzwoni do mnie prywatnie, a nie służbowo. Chwilę temu naszą
mamę zabrali na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Miała silny atak serca i
reanimowali ją z dobre dwadzieścia minut zanim przywrócono jej czynności
życiowe. Po zakończeniu rozmowy obudziłam Radka z krzykiem i w dziesięć minut
później przemierzaliśmy szpitalne korytarze. Próbowaliśmy się czegoś
dowiedzieć, ale każda kolejna osoba zapytana o stan zdrowia mamy kazała nam
czekać. Oboje z Radkiem opadliśmy bezsilnie na krzesła znajdujące się na
korytarzu szpitalnym i koczowaliśmy przed wejściem na oddział, bo do środka
zabronili nam wchodzić. W totalnej bezsilności i siarczystych przekleństwach w
kierunku służby zdrowia minęły nam prawie trzy godziny. Kilka minut po ósmej z
oddziału wyszedł lekarz prowadzący. Poinformował nas bezbarwnym głosem, że
nasza mama jest w bardzo ciężkim stanie. Miała silny atak serca, które i tak
jest już strasznie osłabione nowotworem, a konkretniej przerzutami. Widząc nasze
miny powiedział, że mama zabroniła lekarzom udzielać dokładnych informacji na
temat jej zdrowia, aby nas nie martwić. Pozwolił nam zajrzeć do niej, ale tylko
na chwilkę. Przekroczyłam próg sali, na której leżała i zamarłam w bezruchu.
Podobnie zareagował Radek łapiąc mnie za rękę i mocno ściskając. Nasza ukochana
mama leżała teraz podłączona pod tysiące kabli i przewodów od respiratora,
który utrzymywał ją przy życiu. Była w stanie śpiączki farmakologicznej. Jej
serce biło słabo i nierównomiernie. Do żyły w ręce miała podpiętą kroplówkę z
jakimiś płynami, a na ustach maskę tlenową. Podeszłam powoli do jej łóżka i
złapałam jej dłoń, to samo uczynił Radek. Po moich policzkach płynęły dwie
strużki słonych łez. Mój brat także nie krył się ze swoim żalem i bólem jaki
oboje teraz odczuwaliśmy. Siedzieliśmy tak może z pięć minut, bo później
przyszedł lekarz i wyprosił nas z sali. Powiedział, że pacjentka musi
odpoczywać. Poinformował nas także, abyśmy nie robili sobie zbytniej nadziei na
to, że będzie dobrze oraz, że mamy przygotować się na najgorsze. Według niego
to mogła być kwestia kilku godziny, może dni… Trzeba czekać… Po wyjściu z sali
usiedliśmy z powrotem na krzesełkach korytarzowych. Radek objął mnie ramieniem,
a ja wtuliłam się w niego i zaczęłam szlochać. Dopiero teraz zaczęło to do mnie
wszystko docierać, wszystko to co widziałam i słowa lekarza. Mój brat bez słowa
tulił mnie do siebie i głaskał po plecach. Siedzieliśmy tak z dobrą godzinę, aż
udało mi się trochę uspokoić. Chwilę później zadzwonił mu telefon. Dzwonił jego
szef i opieprzył go, że od dwóch godzin powinien być w pracy. Radek
wykorzystał już cały urlop i wszystkie dni wolne jakie mu przysługiwały w
czasie tych dwóch tygodni mojej nieobecności i pobytu mamy w szpitalu. Pracował
w firmie marketingowej, a tam panuje czysta bezwzględność. Teraz jeszcze
pracowali nad jakimś projektem wspólnie z amerykańskim współinwestorem i Radek
miał się stawić w pracy w trybie natychmiastowym. Na początku nie chciał
jechać, ale pod groźbą zwolnienia go w końcu się złamał i obiecał szefowi, że
przyjedzie. Jego szefa mało obchodziła sytuacja rodzinna pracowników i nie
chciał słyszeć żadnych usprawiedliwień. Radek wahał się jeszcze długo, ale w
końcu za moją namową pojechał, a ja zostałam w szpitalu. Siedząc tam i czekając
pod salą mamy reagowałam alergicznie na każdy ruch lekarzy w jej kierunku.
Bałam się… Cholernie się bałam i najbardziej potrzebowałam teraz kogoś obok
siebie. Wiedziałam, że jeżeli poprosiłabym brata o to, aby został to miałby
głęboko gdzieś szefa i całą firmę. Nie mogłam tego zrobić, bo tylko ta praca
utrzymuje go przy normalnym życiu po rozstaniu z Angelą. Zresztą gdzie
znalazłby na dzisiejszym rynku pracy choć w połowie tak dobrze płatną?
Siedziałam tam sama z nadzieją, że wróci szybciej niż się spodziewam… No
niestety, zadzwonił po 10.00, że musi zostać do wieczora. Obiecałam mu, że gdy
tylko dowiem się czegokolwiek o stanie mamy to zaraz do niego zadzwonię.
Ostatkiem sił poszłam po kawę do automatu. Wróciłam z jednorazowym kubkiem w
rękach i zajęłam wcześniejsze miejsce. Zanurzyłam usta we wrzątku i wzięłam
spory łyk parującego płynu. Czułam jak przelatuje przez mój przełyk, aby chwilę
później przyjemnie rozgrzać mi żołądek. Dopiero teraz wszystko to co się stało
zaczęło mi się układać w logiczną całość. Już we Włoszech po wizycie w szpitalu
wykryli u niej nowotwór. Dowiedziała się, że ma przerzuty i nie wiedziała ile
zostało jej jeszcze czasu. Wróciła więc do kraju, aby podjąć dalsze leczenia i
przede wszystkim spędzić ten czas z nami… Przypomniałam sobie naszą rozmowę w
kuchni, w której mówiła o tym, że jedynym jej marzeniem jest teraz to, abyśmy
oboje z Radkiem byli w przyszłości szczęśliwi i założyli własne rodziny. Teraz
zaczęło do mnie docierać, dlaczego tak bardzo zależało jej na tym, aby Radek
wziął urlop i abyśmy ten wolny spędzili wspólnie. Tylko dlaczego nam nic nie
powiedziała? Nie przygotowała nas… Po moich policzkach znów popłynęły łzy. Z
zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz - „Krzyś”.
Nie miałam ochoty teraz z nim rozmawiać. Wiedziałam, że nie dam rady udawać, że
wszystko w porządku, bo wcale nie jest w porządku! Sam miał teraz dużo problemów i zmartwień na
głowie i nie miałam serca obarczać go swoimi. Rozłączyłam go i wyłączyłam
telefon. Po chwili jednak uświadomiłam sobie, że może zadzwonić Radek, a jak
zobaczy, że mam wyłączoną komórkę to się wystraszy. Mój pomysł nie okazał się
najlepszym, więc szybko włączyłam telefon. Krzysiek próbował się do mnie
dodzwonić jeszcze z 3 razy. Chwilę później zadzwonił ponownie. Tym razem już
odebrałam, nie miałam innego wyjścia. Na początku opieprzył mnie, że go
ignoruję, ale szybko poznał po głosie, że coś jest nie tak. Nie wytrzymałam i
opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami zaczynając od dnia wczorajszego. Na
początku starał się mnie pocieszyć, ale wiedział, że to najmniej teraz pomoże.
Był gotowy od razu wsiąść w samochód i przyjechać do Kołobrzegu razem z Iwoną.
Szybko wybiłam mu z głowy ten pomysł.
Nie może ciągle zajmować się mną, sam musi odpocząć po całym sezonie i pobyć
trochę z rodziną zanim rozpoczną się przygotowania do sezonu ligowego.
Rozmawialiśmy z dobrą godzinę. Krzysiek starał się podnieść mnie na duchu.
Powiedział, że muszę wierzyć, że wszystko jeszcze będzie dobrze. Problem w tym,
że ja z godziny na godzinę zaczynałam tą wiarę tracić. Około godziny 14.00
zaczepiła mnie pielęgniarka przechodząca korytarzem. Była ubrana w swój biały
fartuszek i charakterystyczne dla szpitali klapki. Jej wiek zakwalifikowałaby
gdzieś między 50, a 60 rokiem życia. Odezwałam się ciepłym i lekko ochrypłym
głosem:
- Dziecinko takie siedzenie nic tu nie da... - wetchnęła - Z
mamą nie jest najlepiej i zostaje nam tylko czekanie tak jak to zapewne
powiedział wam lekarz.
- Tak, powiedział - mruknęłam podnosząc wzrok.
- Ty tutaj biedulko siedzisz od rana, idź sobie chociaż coś
zjedz - spojrzała na mnie z troską.
- Dziękuję, ale nie jestem głodna… I tak nic nie będę w
stanie przełknąć- odpowiedziała cicho.
- Jak uważasz - mruknęła odchodząc. Jeszcze chwilę słychać
było szuranie jej butów po szpitalnym korytarzu. Wokół mnie przewijało się mnóstwo ludzi, a ja
tkwiłam od rana w jednym i tym samym miejscu w ciągłym strachu i bezsilności.
Po 18.00 nie miałam już nawet siły płakać. Radek przyjechał kilka minut po
22.00. Przytrzymali go dzisiaj w pracy strasznie długo i obawiam się, że teraz
już tak będzie ze względu na ten projekt. Lekarze nie
pozwolili nam wejść do mamy. Jedyne co mogliśmy zrobić to czekać… Wedłgu lekarzy
najlepiej w domu, bo jak to mówili „siedzenie tutaj nie ma sensu”. Radek
odwiózł mnie do domu prawie siłą. Zrobił kolację i kazał się położyć spać, a
sam wrócił do szpitala. Nie chciał nawet słyszeć o tym, że jadę z nim. Wzięłam
długi i zimny prysznic, który lekko orzeźwił moje ciało. Zjadłam przygotowane
przez brata kanapki i zgodnie z obietnicą położyłam się, ale co z tego skoro i
tak nie mogłam zasnąć. Wygrzebałam z torebki telefon i zobaczyłam 6
nieodebranych połączeń od Kurka… Nie miałam pojęcia co mógłby ode mnie chcieć.
Jedyny ruch na jaki się teraz zdobyłam to napisanie mu sms-a o treści „ Hej.
Przepraszam, że tak późno, i że nie odebrałam, ale nie miałam jak. Mam
nadzieję, że u Ciebie w podządku? L.” Na odpowiedź nie musiałam długo czekać, chwilę
po wysłaniu i dostarczeniu wiadomości zadzwonił telefon. „ Bartek” - tylko czy
ja dam radę z nim teraz porozmawiać i czy w ogóle tego chcę? Odebrałam i na
początku udawałam, że wszystko jest ok. Od słowa do słowy wyciągnął ze mnie
gdzie byłam i co robiłam. Po dwudziestu minutach rozmowy wiedział już prawie
wszystko o mojej mamie i o tym co się stało, a po moich policzkach znów płynęły
słone łzy. Podbnie jak Krzysiek starał się mnie pocieszać, ale wiedział, że na
zbyt wiele się to teraz nie przyda. Rozmawialiśmy prawie dwie godziny.
Współczuję mu rachunku za telefon, ale to on zadzwonił więc… Po zakończeniu
rozmowy usnęłam jak zabita.
-
Lilka? Co ty tu robisz o tej porze? - spojrzał na mnie przemęczonymi i
podpuchniętymi oczami, gdy tylko zakończył rozmowę telefoniczną.
-
Przyjechałam cię zmienić - odpowiedziałam podając mu kubek z kawą i
jagodziankę.
-
Dzięki, ale ja do pracy jadę dopiero na 9.00.
- No
i co z tego? Pojedziesz do domu, prześpisz się jeszcze chwilę i weźmiesz
prysznic - odpowiedziałam stanowczo. Z nas dwojga to i tak Radek zachowywał
zimną krew i nie dawał po sobie poznać jak bardzo cierpi. Wiedziałam, że robił
to wszystko ze względu na mnie, dlatego ja także musiałam być twarda.
Przynajmniej starałam się…
- Nie
jestem zmęczony, zdrzemnąłem się tutaj - mruknął wgryzając się w bułkę - A ty
coś jadłaś? - zapytał z pełną buzią.
-Jadłam
- wywróciłam oczami - Nie martw się o mnie. Lepiej powiedz co z mamą?
- Bez
zmian - mruknąl między jednym kęsem, a drugim - Nie pozwolili mi do niej
zajrzeć i ciebie pewnie też nie wpuszczą. Kazali czekać i zaczyna ich
wszystkich powoli denerwować to, że ciągle tu siedzimy.
- To
chyba normalne, że chcemy być blisko, przecież to nasza mama! - powiedziałam
nieco podniesionym głosem mierząc przechodzącą akurat obok nas pielęgniarkę. Ta
tylko zmierzyła mnie od góry do dołu, prychnęła i poczłapała do sali obok ze
strzykawką w ręce. - Radek jedź, do
domu, a ja tu zostanę.
-
Jesteś pewna? - spojrzał na mnie pytająco.
-
Tak, jestam. Ty także potrzenujesz odpoczynku, siedzisz tu całą noc, a ja
mogłam się wyspać.
- Już
to widzę jak się wyspałaś… - mruknął upijając łyk kawy.
- Na
pewno lepiej niż ty, a to nie ja muszę być w pracy o 9.00 tylko ty -
westchnęłam siadając obok niego.
-Dobra
młoda - rzucił wstając z krzesła - Trzymaj się i jakby coś się działo zaraz do
mnie dzwoń okej?
-
Okej - powiedziałam siląc się na lekki uśmiech - Jedź ostrożnie i uważaj na
siebie.
- Jak
zawsze siostrzyczko - mruknął całując mój policzek - Paa - rzucił wychodząc z
oddziału i kierując się w stronę wind. Zostałam sama. Na szpitalnym zegarze
wiszącym na ścianie przy dyżurce wybiła właśnie szósta. Oznaczało to, że zaraz
zacznie się obchód poranny i będę miała okazję porozmawiać z lekarzem
prowadzącym. Zjawili się pół godziny później, najpierw weszli do sali, a potem
lekarz zaprosił mnie do swojego gabinetu.
-
Pani Lilianno - zaczął, a z jego grobowej miny nie mogłam wyczytać niczego -
Zdaje sobie pani sprawę w jakim stanie jest pani mama… My zrobiliśmy wszystko
co było w naszej mocy, a teraz pozostaje nam tylko czekanie. - Nie wiedziałam
co mam mu odpowiedzieć więc tylko pokiwałam głową. Lekarz kontunuował swoją
wypowiedź. - Pani mama na początku zastrzegła sobie, że nie chce, aby pani i
pani brat dowiedzieli się o jej chorobie. Mówiła, że sama chce wam o tym
powiedzieć, czekała na pani przyjazd. Jednakże w zaistniałych sytuacjach to my
poinformowaliśmy państwa o jej stanie zdrowia, ponieważ pacjentka nie była w
stanie tego sama zrobić. Pani mama jest w stanie śpiączki farmakologicznej i
prawdopodobnie pozostanie w niej już do końca… - przerwał na chwilę uważnie mi
się przyglądając- Pani Lilianny wszystko w podządku? Dobrze się pani czuje?
-
Tak, tak - powiedziałam cicho - Proszę kontynuować.
- W sumie to chyba już wszystko pani powiedziałem…
- Panie doktorze? - zapytałam cicho.
- Słucham?
- Czy ją coś… czy ją coś boli?
- Pani Anna śpi, więc raczej nie odczuwa bólu. Nawet jakby
ją coś bolało to nie jest tego świadoma. Dostaje oczywiście leki przeciwbólowe
w kroplówkach na wypadek, gdyby się sama wybudziła, ale to raczej nie nastąpi…
- Dziękuję za informacje... - powiedziałam wstając z krzesła i
prawie wybiegając z gabinetu lekarskiego. Rozpłakałam się ponownie jak małe
dziecko. Najbardziej dobijała mnie ta pieprzona bezsilność. Siedziałam pod
salą, na której leżała moja mama. Ona umierała… a ja nie potrafiłam jej pomóc,
nie mogłam nic zrobić… Oparłam łokcie na kolanach i schowałam twarz w dłoniach.
Nie wiem ile tak siedziałam. W pewnej chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
Podniosłam swoje zapłakane oczy ku górze i ponownie wbiło mnie w siedzenie.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Tak, tak wiem... Trochę przygnębiający ten rozdział, no ale cóż. Jak to mówią: " Jak się już sypie , to sypie się wszystko" Badzo prawdopodobne, że w tym przypadku też tak będzie...
U mnie już w niedzielę pojawiły się pierwsze oznaki wiosny. Mam nadzieję, że pozbędziemy się resztek tego śniegu, i że będzie już cieplutko! :D A jak tam u Was? Wiosna także daje o sobie znać?
Rozdział miał się pojawić wczoraj, ale gdy już opadły emocje i radość po meczu to przypomniałam sobie o sprawdzianie z historii, także ten... :D Ogólnie ze względu na bardzo napięty grafik rozdziały będą się pojawiały od czasu do czasu ( czyt. w dobrych porywach 2-3 w tygodniu)
A wracając jeszcze do wczorajszych meczów to: Resovio dziękuję Ci ♥♥♥! Serdeczne gratulacje dla Skry za zdobycie 5 miejsca. Gratulacje także dla Politechniki, która bardzo dzielnie walczyła. A kochanych Jastrzębian bardzo proszę teraz o pełną determinację i walkę. Trzecie miejsce może być Wasze!
no to Lilce rzeczywiście wszystko się posypało:/ niestety miałam przeczucie, że będzie to nowotwór...nie wyobrażam sobie nawet co musi czuć oczekując śmierci mamy nie mogąc nic zrobić:/
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
Zapewne jest jej ciężko... Również pozdrawiam :)
UsuńZnowu się poryczałam... :'( Nie uważasz, że przez ciebie coraz to częściej płaczę?
OdpowiedzUsuńJest mi meeeeeega przykro z powodu mamy Lilki, ale musi się dziewczyna trzymać. Nie wyobrażam sobie nawet co ona czuje czekając na wybudzenie, a nie daj Boże śmierć matki :O
Zastanawiam się kto przyjechał do szpitala: Igła czy Kurek? Szczerze powiem, że wolę opcję numer jeden, no ale cóż...
U mnie już wczoraj było tak ciepło, że do domu wracałam bez kurtki, w cienkiej bluzce z wycięciami na ramionach ;) Śnieg już stopniał, także jest GOOD ;D Mam nadzieję, że taka pogoda utrzyma się do końca tygodnia (przynajmniej), bo w sobotę mam imprezę urodzinową, a w niedzielę urodzinki :) Hurrrra!!!
POZDRAWIAM ;*
Przepraszam Cię, no ale cóż poradzić? Takie życie...
UsuńTajemniczy nieznajomy w szpitalu hmmm... Zobaczysz w kolejnym rozdziale :D A ja mam nadzieję, że taka pogoda utrzyma się już do końca wiosny jak u Ciebie. No to ja myślę, że najlepszym prezentem urodzinowym w niedzielę będzie wygrany mecz Sovii i zdobycie tytułu Mistrza Polski♥ Co Ty na to?
Szczerze Ci powiem, że KOCHAM SOVIĘ NAD ŻYCIE, ale chcę, żeby jeden mecz u siebie przegrali :O Zanim zapytasz dlaczego: Otóż wymyśliłam taki plan. Skoro nie udało mi się dostać biletów na pierwsze dwa mecze w KK, a w rywalizacji jest 1:1, chcę aby jeden przegrali, a jeden wygrali (najlepiej gdyby wygrali w niedzielę :). Wtedy ostatni mecz będzie w KK i będę się bić o te bilety, bo ja chcę zobaczyć Igłę i Lotka na żywo jeszcze przed LŚ ;D
UsuńMój plan może nie jest megasuperzajebisty, ale może się sprawdzi. ALE jeśli wygrają u siebie w Rzeszowie oba mecze i zdobędą MISTRZA to będę najszczęśliwszą osobą na świecie.
Ostatnio moja mama się obraziła,bo nie byłam za ZAKSĄ. Według niej skoro jestem z Opola, to mam być za drużyną z opolskiego -.-'
Nie ukrywam, że wolałabym, aby wyrgali te 2 mecze w Rzeszowie i wreszcie trochę odpoczęli przed sezonem reprezentacyjnym. I tak zgrupowanie zaczynają jakoś w maju, to za dużo się nie naodpoczywają, ale zawsze coś :D A do lipca zostały tylko 3 miesiące, więc Igła i Loti będą czekali ma meczu w Hali Stulecia :D Swoją drogą mogliby dać już bilety ;/
UsuńHaha serio? Znam to z własnego doświadczenia, bo moja siostra kibicuje Zaksie i jak się zaczyna mecz finałowy to mama zawsze wychodzi z pokoju, bo niby " wytrzymać z nami wtedy nie można" Drzemy się na siebie na zmianę i takie tam ;D
No jeszcze nie jestem pewna, czy w ogóle pojadę na Halę Stulecia 7.07. Zacytuję mamę: "Nie masz z kim dziecko drogie pojechać" to ja na to: "Pojadę z babcią pociągiem", a mama: "To najpierw spytaj się babci, czy będzie chciała wydać 100 zł na bilet", no więc ja: "Dobrze. W piątek się zapytam" i po tej rozmowie mama poszła wziąć prysznic ;D Już nie mogę się doczekać tych biletów. Przychodzę ze szkoły to pierwsze co robię to włączam laptopa i wchodzę na ticketpro :/
UsuńJeśli tylko pojadę to Lotek jest MÓJ... Hihihihi :)
Ja mam gorzej podczas meczów, nie dlatego, że siostra kibicuje innym, tylko dlatego, że chce bajki -.-' Była ostatnio taka sytuacja, że ja zaczęłam oglądać mecz JW - ZAKSA, a ona zaczęła się drzeć i ryczeć, tak że na całej dzielnicy było ją słychać... Ma osiem lat i jeszcze nie zrozumiała, że jeśli chodzi o siatkówkę to ze mną nie ma co się kłócić, bo i tak zawsze postawię na swoim :) ♥
Rozmawiaj z babcią! :D Mam nadzieję, że pojedziesz :) Z ticketpro mam tak samo. Laptop jest włączony odkąd tylko wejdę w drzwi. A dzisiaj miałam tylko 4 lekcje :D Moja siostra na szczęście bajek już nie ogląda haha :D Starsze rodzeństwo ma jednak jakieś plusy ;)
UsuńP.s.
Czekam na maila :D
No kurna babka!!! Ja też chcę 4 lekcje... Ogólnie miałam mieć dzisiaj tylko 3, bo miałam iść do ortodonty, ale mama go odwołała, bo nie miał kto mnie zawiaść (czyt. dziadek, bo jest we Wrocławiu xD cóż za zbieg okoliczności ;)
UsuńJak się ma polonistkę i biologa na zwolnieniu lekarskim to są tylko 4 lekcje :D Jutro kończę o godzinkę wcześniej, ale fakt siedzenia i nudzenia się na łacinie mnie przeraża ;/
UsuńTo powodzenia Ci życzę ;*
UsuńJutro napiszę maila :)
Dziękuję ;*
UsuńCzekam :)
http://walcze-bo-warto.blogspot.com/2013/04/dwanascie.html nowy epizod sie pojawił, więc zapraszam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, poziomkowa ;)
Dziękuję :)
UsuńO Mamuniu... Nie, nie, nie! Znowu smutno :c
OdpowiedzUsuńWspółczuję Lilce... Świat jej się na głowę zawalił.
A kim jest nowo przybyły? Obstawiam Krzyśka lub Bartosza... Jednak Kurek przeważa.
Kombinujesz w dobrym kierunku ;P Ale oficjalnie przekonamy się w kolejnym rozdziale ;D
UsuńHahah, dobra jestem :D W takim razie nie pozostało nic innego, jak czekać.
UsuńMoże już niebawem pojawi się kolejny rozdzialik ;)
UsuńO ja cie! Dlaczemu tak smutno?;C
OdpowiedzUsuńDobrze, że Lilka ma takie oparcie w bracie :) ale rym mi powstał xd
Ludzie ciało do dzisiaj pozostaje zagadką i nie zawsze medycyna zna receptę więc mam nadzieje, że pani Anna może wyjdzie z tego? :)
Co do postaci która ją zaskoczyła -obstawiam Bartka :D Na Krzyśka by chyba tak nie zareagowała :D
U mnie wiosna? Hmm wielkie przedwiośnie;/ Śniegu mega dużo;/ Uroki gór :D
Też się ciesze z 5 miejsca mojej Skry! :)
Pozdrawiam:)
No za wesoło to już raczej nie będzie... Myślisz, że Krzyśkowi to wpadłaby w obięcia? No nie wiem... Zobaczymy niedługo :D
UsuńGóry pozdrawiają góry :D U mnie też jeszcze leży śnieg, ale przynajmniej temperatura dość wysoka i przyjemnie cieplutko na zewnątrz :)
Pozdrawiam:)
Ja wiedziałam, że to podejrzane, że zaczynało się układać i jeszcze nas czymś zaskoczysz. Biedna Lilka...Dobrze, że przynajmniej nie jest teraz sama. Cóż..zgaduje, że lepiej już nie będzie? :(
OdpowiedzUsuńA co do tej osoby...Czyżby Kurek? Zdecydowanie nie miałabym nic przeciwko :D
PS: Wiedziałam, że Sovia wygra <3 Ale przez te finały zejde na zawał xD Tak samo jak przez bilety na LŚ, albo raczej ich brak.
Dobrze zgadujesz... Hehe nie wiem czy widok upierdliwego Kurka w takiej chwili podziałałby dobrze na układ nerwowy Lilki? ;D
UsuńNo to będziemy dwie! A później taki napis " Zmarła śmiercią tragiczną - dostała zawału serca podczas meczu siatkówki xD " Chociaż z drugiej strony to wcale śmieszne nie jest. A te bilety to ciekawe kiedy się pojawią...
Oj tam oj tam. Może upierdliwość Kurka raz by się przydała do czegoś :D
UsuńOmg... to by była dziwna śmierć. Ale za to jaka piękna *__* A jeszcze jakby tak na hali...xD
Mam nadzieję, że niedługo. Liczyłam, że może dzisiaj dadzą, ale dalej nie ma. -,- A ja jak ta debilka sprawdzam stronę po kilkanaście razy dziennie żeby nie przegapić
No jasne, że na hali :D A kamery "Polsat Sport" wszystko nagrają i będziemy sławne xD
UsuńZ tymi biletami to mam tak samo, ciągle odświeżam stronkę i nadal nic. Przeczytałam na "Siatkówce w obiektywie" , że dzisiaj też ma ich jeszcze nie być ;/
I potwierdziło się moje najgorsze przypuszczenie... :( Straszne jest to wszystko, bardzo żal mi Lilki i Radka, bo muszą patrzeć, jak ich matka odchodzi, a oni nie mogą nic na to poradzić. Szkoda tylko, że mama nic im nie powiedziała. Takie gadanie, że nie chciała ich martwić, nie przekonuje mnie. Nie wiem, czy lepiej że dowiedzieli się od lekarza, w takiej sytuacji? Nie ma jednak co się rozwodzić, przeszłości się już nie zmieni. Mama Radka i Lilki podjęła decyzję, a oni teraz muszą się z nią pogodzić. Cholernie im współczuję, nie mam pojęcia jak podniosą się po takim ciosie... Nie mam pojęcia czy to Bartek, czy Igła, ale jeśli ten pierwszy, to będzie miał szansę się wykazać... I pokazać, że jednak ma coś w głowie i potrafi coś więcej niż tylko strzelać fochy... Czekam na kolejny :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że w takich chwilach Lilka i Radek mają siebie. Zobaczymy, bo jeżeli to Kuraś to może faktycznie odpokutuje swoje poprzednie winy? ;) Kolejny chyba w piątek :) Pozdrawiam :)
UsuńZ rozdziału na rozdział to wszystko jest coraz smutniejsze :(. Tak mi szkoda Lilki i Radka. Biedni. Niełatwo przyjdzie im się pogodzenie z zaistniałą sytuacją - z postępowaniem matki.
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia kto to (a pewnie jeden z chłopaków), ale ma pomagać i pocieszać a nie denerwować!
Zapraszam na nowy rozdział na: http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ Pozdrawiam :)
Dokładnie! Ma pomagać i wspierać :)
UsuńPozdrawiam :)
Hej bardzo podoba mi się Twój blog. Serdecznie zapraszam do komentowania mojego bloga http://karolajnangel.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam ;)
Usuń