Wstałam po 8.00, wzięłam szybki prysznic i doprowadziłam się
do ludzi. Tak mi się tylko wydawało, bo mimo tony pudru moje oczy były podpuchnięte
i sine, a powieki zapadnięte. Zeszłam na dół, gdzie cała reszta towarzystwa
przygotowywała śniadanie. Wszyscy panowie ubrani byli już w czarne garnitury,
białe koszule i byli pod krawatem. Iwona miała na sobie ciemny, wizytowy
komplet składający się ze spódnicy i żakietu, a do tego bluzkę w odcieniach
szarości i ciemnego brązu. Ja nie zamierzałam ubierać się w nie wiadomo co.
Wciągnęłam na siebie wizytowe czarne spodnie i ciemną bluzkę koszulową, a do
tego żakiet. Weszłam do kuchni rzucając ciche „dzień dobry” i zaczęłam
przygotowywać kawę. Wyjęłam z suszarki kubek, ale Zbyszek zatrzymał moja rękę i
schował go z powrotem. Bez słowa podał mi zaparzoną świeżo kawę w innym kubku:
- Dwie płaskie łyżeczki kawy, dwie łyżeczki cukry,
pomieszane w prawą stronę - oznajmił z prawie niezauważalnym uśmiechem.
- Dzięki - powiedziałam cicho i poszłam do salonu. Usiadłam
na kanapie obok Bartka. Zjedliśmy w milczeniu i zaczęliśmy się zbierać do
kościoła, w którym miała odbyć się najpierw msza żałobna.
- Jedziemy na dwa, czy na trzy samochody? - zapytał Igła.
- Na trzy, będzie więcej miejsca - odpowiedział Radek
szukając kluczyków od auta.
- A mogę wiedzieć co ty robisz? - zapytał Zbyszek stając za
jego plecami.
- Szukam kluczyków, gdzieś tu powinny być - Radek zawzięcie
sprawdzał zawartość szuflady.
- Nie będziesz dzisiaj prowadził, nie ma mowy - powiedział
bezwzględnym głosem Bartman - Za kierowcę dzisiaj robię ja, Ignaczak i Kurek.-
Zrezygnowany Radek chciał jeszcze zaprotestować, ale widząc minę Zbyszka
odpuścił sobie i poszedł do kwiaciarni odebrać wieniec pogrzebowy. Powoli
zaczęliśmy się zbierać, ale w ostatniej chwili zadzwonił mój telefon.
-Halo?
-…
- Dziękuję - powiedziałam ze ściśniętym gardłem - Tak msza
na 10.30, a pogrzeb na 12.00 w kaplicy cmentarnej.
-…
- Tak, ulica Wyspiańskiego. Dzięki Łukasz… - rozłączyłam się
i odłożyłam telefon na półkę.
- Ziomek? - zapytał Igła stając obok mnie.
- Tak… Krzysiu? Oni wszyscy… - zawiesiłam głos, bo poczułam
ścisk w gardle.
- Pewnie będą, w każdym razie jeżeli mają takie życzenie
oczywiście. My im podaliśmy szczegóły - powiedział zerkając na mnie.
- Dzięki - poklepałam go lekko po ramieniu, wzięłam żakiet w
rękę i wyszłam z domu. Ustaliliśmy, że ja jadę ze Zbyszkiem, Radek z Bartkiem,
a Ignaczakowie razem. Kilkanaście minut później znaleźliśmy się przed
kościołem. Stało tam już kilka osób wśród których rozpoznałam siatkarzy. Od
razu rzucali się w oczy ze względu na wzrost. Wszyscy byli w ciemnych
garniturach i pod krawatem. Zjawił się także Andrea, Olek i Oskar. Wiedziałam,
że to będzie najtrudniejszy moment w moim życiu. Zatrzymaliśmy się na parkingu
i wysiedliśmy z samochodu, a Zbyszek chwycił mnie za rękę i wspólnie
podeszliśmy do grupki pod kościołem. Ignaczakowie, Radek i Bartek dojachali
chwilkę przed nami i stali już wśród siatkarskiego grona, a chłopaki składali
kondolencje mojemu bratu. Tego momentu najbardziej się bałam i wolałam go
uniknąć. Nienawidzę jak ktoś składa mi wyrazy współczucia, sama także nie lubię
tego robić. Gdy tylko podeszliśmy bliżej wpadłam w ramiona Olka, a potem
Oskara. Później już nawet nie wiem w jakiej kolejności starali się dodać mi
otuchy i jakoś wesprzeć. Msza ciągnęła się niemiłosiernie, a ja wciąż miałam
łzy w oczach. Podczas jej trwania moją rękę ściskał Radek. Z kościoła
pojechaliśmy prosto na cmentarz. Gdy weszliśmy do kaplicy trumna z ciałem
naszaj mamy była już wystawiona. Na naszą prośbę została ona otworzona, a my
mieliśmy okazję, aby się pożegnać. Wyglądała jakby sapała, a na jej ustach
gościł lekki uśmiech. Oboje z Radkiem wiedzieliśmy, że odeszła szczęśliwa i od
teraz będzie nas wspierać z góry. Kiedy wracaliśmy na swoje miejsca zrobiło mi
się trochę słabo i wyszłam na zewnątrz. Radek chciał iść za mną, ale Krzyś
kiwnął mu ręką, aby został, a sam znalazł się przy mnie błyskawicznie otulacją
mnie swoimi ramionami. Gładziła moje włosy i plecy, a ja zanosiłam się płaczem
wtulona w niego.
- Już dobrze Liluś, już dobrze - mówił łamiącym się głosem -
Wiem, teraz jest źle, ale zobaczysz to minie, to wszystko minie… - przytulił
mnie bardziej. Staliśmy tak jeszcze chwilkę na świeżym powietrzu, aż wreszcie
wróciliśmy do środka. Zajęłam swoje wcześniejsze miejsce obok Radka, który
przez całą uroczystość pogrzebową nie wypuszczał mojej dłoni. Samego momentu na
cmentarzu nie pamiętam zbyt dobrze. Stałam wtulona w Radka i płakałam. Nie
jestem w stanie odtworzyć kto jeszcze znalazł się obok nas. W drodze powrotnej
także jechałam ze Zbyszkiem. Milczeliśmy całą drogę, a gdy tylko wjechaliśmy na
nasze podwórko wypadłam z samochodu i pobiegłam na górę do swojego pokoju.
Chwilę później bez pukania wszedł Bartek.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytał łagodnie siadając na brzegu
łóżka, na którym leżałam. Pokręciłam przecząco głową i wtuliłam ją ponownie w
poduszkę- Wiesz… Będę się chyba zbierał powoli, na mnie już czas nie chcę wam
teraz siedzieć na głowie. Trzymaj się Liluś
- cmoknął mnie w czoło i już skierował się do drzwi, a do mnie dopiero
po chwili dotarły jego słowa.
- Bartek - powiedziałam cichym i zachrypniętym głosem
wstając z łóżka - Nie chcę żebyś jeschał…
- Tak będzie lepiej…
- Dla kogo lepiej? - zapytałam stając na przeciw niego -
Wiem, że wczoraj powiedziałam za dużo…
-Nie chodzi o wczoraj- pokręcił głową - Ogólnie nie
powinienem tu przyjeżdżać, macie teraz własne problemy i chcecie pewnie pobyć
sami. Masz przy sobie brata, przyjaciół więc nie jestem tu potrzebny…
- A nie przyszło ci do głowy, że też należysz do grona moich
najlepszych przyjaciół? - chlipnęłam
- A nie przyszło ci do głowy, że może chciałbym być kimś
więcej? - spojrzał na mnie i otarł kciukiem łzę spływającą po moim policzku.
- Bartek, ale to i tak nie ma sensu, ty przecież…
- Ciiii - przerwał mi kładą palec na moich ustach. Potem
złapał moją głowę deliktanie w swoje dłonie i przysunął do swojej. Nasze usta
dzielił już tylko milimetry, a ja poczułam jego przyspieszony oddech na swojej
twarzy. Chwilę później jego usta musnęły lekko moje, ale zaraz oderwał się ode
mnie i odsunął lekko głowę przymykając powieki. Ewidentnie stał przygotowany, aż
wymierzę mu strzał w policzek za to, co przed chwilę zrobił. Jakież było jego
zdziwnienie, gdy chwilę później poczuł na swoich ustach moje. Przywarliśmy do
siebie w mocnym uścisku, a jego ręce objęły całe moje ciało i mocno przytuliły.
Odwzajemniałam jego pocałunek, nasze języki zawirowały w delitaknym tańcu, a
ręce Bartka błądziły po moich plecach. Wreszcie oderwaliśmy się od siebie i
spojrzeliśmy sobie w oczy. Kuraś uśmiechnął się lekko i wychodząc z pokoju
powiedział tylko: „Połóż się i odpocznij Liluś”. Usiadłam na łóżku i zaczęłam
analizować to co stało się przed chwilą. Nie bardzo wyobrażałam sobie życie z
Kurkiem, chociaż z drugiej strony bardzo tego pragnęłam. Od początku w głębi
duszy czułam, że typowej pary przyjaciół to my nie stworzymy, ale nie
pomyślałam o związku z nim… Dzisiajszego dnia zdarzyło się zbyt wiele rzeczy,
które mogła ogarnąć moja psychika. Korzystając z rady Bartka rzuciłam się na
łożko i przykryłam kocem. Zasnęłam po kilku chwilach.
___________________________________________________________________
Obudziłam się kilka minut po 19.00. Wstałam z łóżka i
rozprostowałam obolałe mięśnie. Złapałam ręcznik i pognałam do łazienki. Długi
i gorący prysznic przyjemnie podziałał na moje obolałe ciało. Wtarłam w siebie
balsam nawilżający i ubrałam się w luźną koszulkę i getry. Zeszłam na dół do
salonu skąd dobiegały przyciszone głosy rozmowy.
- O! Jest i nasza śpiąca królewna - powiedział Zibi uśmiechając
się do mnie.
- Jestem, jestem - mruknęłam siadając na sofie między nim, a
Kurasiem. - Gdzie reszta? - zapytałam rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu
Radka, Iwony i Krzyśka.
- Twój braciszek robi kolację - wyszczerzył się Kuraś - I
jak na prawdziwego mistrza kuchni przystało wypieprzył nas z niej i nie chce
naszej pomocy.
- A Iwona i Krzyś? - spojrzałam na siatkarzy.
- Udali się na niezwykle romantyczny, wieczorny spacer
brzegiem morza - skrzywił się Bartman. Uśmiechnęłam się tylko i wstałam z sofy
udając się do kuchni.
- Cześć starszy - zagadnęłam od progu Radka.
-Cześć młodsza! - uśmiechnął się układając kanapki na
talerzu.
- Pomóc ci?
- Nie, już skończyłem, ale dzięki. Albo wiesz co…? Zaparzysz
dla wszystkich herbatę?
- Się robi szefie - zasalutowałam uśmiechając się i
zabierając do powierzonej mi czynności. Chwilę później w drzwiach rozległ się
donośny głos Krzyśka: „ Jesteśmy już”. Po upływie 10 minut każdy z nas siedział
w salonie, pił herbatę i pałaszował kanapki oraz sałatkę przygotowane przez
Radka. Po kolacji razem z Iwoną zajęłyśmy się zmywaniem naczyń, a panowie oglądali
jakąś powtórkę meczu siatkówki w salonie.
- Oni bez tej siatkówki to ani jednego dnia nie mogą
wytrzymać - zaśmiała się Iwona układając szklanki na półce.
- Uzależnienie moja droga, uzależnienie - odwzajemniłam jej
uśmiech - Iwonka?
- Słucham? - spojrzał na mnie.
- Chciałam ci za wszystko podziękować… Tobie i Krzysiowi.
- Lila daj spokój, nie masz za co dziękować.
- Jak to nie? Jesteście tu z nami, nie mieliście żadnych
oporów, żeby wsiąść w samochód i przejechać całą Polskę, aby z nami po prostu być - w
moich oczach zakręciły się łzy. Iwona bez słowa podeszła i mocno mnie
przytuliła.
- Wiem, że teraz
będzie trudno, ale najgorsze już za wami. Z dnia na dzień będzie coraz lepiej,
zobaczysz - powiedziała lekko się uśmiechając i wciąż mocno mnie przytulając.
- A co to za przytulanki bez najseksowaniejszej części
reprezentacji? - zapytał Bartman pojawiąjąc się w kuchni nie wiadomo skąd.
- No właśnie, protestujemy - dołączył do niego Kuraś wraz z
Igą, a za nimi wszedł Radek.
- Ja proponuję w takim razie grupowego niedźwiadka - wypalił
jak zwykle wspaniałomyślny Igła. Zanim obie z Iwoną zdążyłyśmy zaprotestować
panowie otoczyli nas ze wszystkich stron i zaczęli przytulać.
- No dobra starczy tych czułości - jęknęłam uwalniając się z
objęć Bartmana, Kurka, Igły i Radka.
- Jak cię Anastasi przytulał w ramach „ ogólnopolskiego dnia
przytulania” to nie narzekałaś - zachichotał Igła, ale widząc mój zabójczy
wzrok zaraz zrozumiał, że lepiej będzie dla niego jak już nic nie powie.
- I tak jeszcze
dostaniesz tego obiecanego kopniaka - posłałam mu słodki uśmiech, co wywołało
chichot u reszty obecnych. Po kolacji Krzyś z Iwoną poszli się spakować, bo
planowali wyjechać jutro z samego rana. Zibi też ogarniał swoje rzeczy, bo miał
w planach to samo co Ignaczakowie. Kurek spakował się już dawno, teraz siedział
na ogrodowej huśtawce i rozmawiał przez telefon. Zaparzyłam dwie herbaty
malinowe, wzięłam duży koc i wyszłam na ogród przysiadając się obok niego.
Chwilę później skończył rozmowę z mamą po raz setny zapewniając ją, że
przyjedzie i spędzi z nimi trochę czasu.
- Lila… Jedź ze mną co? - wypalił z pytaniem, a ja o mały
włos nie oblałam się herbatą.
- Żartujesz sobie? - skrzywiłam się na samą myśl.
- Mówię całkiem serio - spojrzałam w jego oczy, miał bardzo
poważną minę.
- Daj spokój Bartek, ten czas wolny jaki ci został przed
wylotem do Moskwy powinieneś spożytkować na odpoczynek, relaks i spędzenie go z
najbliższą rodziną. Rodzice i brat są teraz dla ciebie najważniejsi. Musisz
naładować akumulatory przed sezonem ligowym, a gdzie indziej miałbyś to niby
zrobić jak nie w domu rodzinnym? - spojrzałam na niego z uśmiechem.
- Zawsze mogę zabrać cię ze sobą, moja mama na pewno się
ucieszy.
- Tak i co powiesz rodzicom? ”Przywiozłem sobie koleżankę”?
Nie żartuj Bartek, to bez sensu…
- A jak nie koleżankę? Tylko kogoś o wiele bardziej ważnego?
- Nie zaczynaj znów tego tematu, rozmawialiśmy już o tym… I
ja nadal czarno to wszystko widzę… Wiesz co sądzę o związkach na odległość?
- Wiem…
- No właśnie, ty wyjeżdżasz do Moskwy, nie zapominaj, że podpisałeś
umowę na dwa sezony, a ja mam tutaj studia, pracę, brata…
- Zawsze możesz się przenieść ze mną do Rosji…
- Chyba sam
nie słyszysz co mówisz... - wstałam z huśtawki podając mu koc - Nie chcę się znów
z tobą kłócić, dlatego idę się położyć. Tobie też radzę, bo jest już późno,
dobranoc - mruknęłam wchodząc do domu i kierują się do swojego pokoju. Chwilę
później siedziałam już przebrana w koszulkę i rozczesywałam włosy przed
położeniem się. Zgasiłam światło, nakryłam się kołdrą po sam nos i odpłynęłam
do krainy marzeń sennych.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Na samym początku zacznę od przeprosin. Niestety nie miałam czasu na napisanie czegokolwiek, a rozdziały, które miałam naskrobane "do przodu" się skończyły. Powinnam być teraz w szkole, ale niestety choroba nie wybiera ;/ Niezbyt ciekawie zapowiada mi się scenariusz na majówkę, no ale cóż poradzić. Przynajmniej nadrobię zaległości w Waszych blogach i moża naskrobię coś nowego u siebie.
Taki beznadziejny ten rozdział i nie leży mi trochę, no ale cóż poradzić. Chciałyście zobaczyć Lilkę w sezonie ligowym, więc zobaczycie. Powoli zaczyna to przypominać typowego brazylijskiego tasiemca, a jak dopiszę jeszcze kilka rozdziałów to już w ogóle. Ale sezon ligowy na Wasze życzenie się pojawi! :)
No właśnie mamy ponad 40 rozdziałów, a tu nie było jeszcze żadnego przejawu romantyzmu :D No to macie pocałunek z Kurasiem :P Wiem, wiem droga Fleur wolałabyś, aby był to Ziomek, no ale jakoś mi tu nie pasował :D Mam nadzieję, że się nie zanudziłyście czytając ten rozdział.
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, maile i miłe słowa, to bardzo motywujące :)
Rewolucję transferową uważam za rozpoczętą! ;) Ciekawa jestem jak ostatecznie będą się prezentowały składy drużyn PlusLigi na kolejny sezon.
Jakie macie plany na majówkę? Pozdrawiam Was serdecznie ;*