- Lilka! Nie widziałaś gdzieś mojej pianki do golenia? - po
całym domu rozległ się wrzask Bartka dochodzący z łazienki.
- Sprawdź w dolnej szufladzie przy wannie - pokierowałam go
sama pakując do torby kanapki na drogę i dwie butelki wody. Nasz wspólny
tydzień minął jak z bicza strzelił i nadchodził dzień rozstania. Jechaliśmy
razem z Bartkiem do Warszawy. Ja miałam od przyszłego tygodnia zacząć kurs
fotograficzny, a potem wrócić na uczelnię, a Bartek miał jutro w południe samolot
do Moskwy - Gotowy? - zapytałam stając w drzwiach łazienki.
- Prawie - obdarzył mnie uśmiechem - Brakuje mi tylko jeszcze jednego w walizce - odparł z powagą.
- Czego?
- Ciebie skarbie - powiedział podchodząc do mnie od tyłu,
obejmując mnie i całując w szyję.
- Obiecałam, że cię odwiedzę tak? Nie wiem jak to zrobię,
ale zrobię - uśmiechnęłam się i odwróciłam przodem do niego - Wiesz co? To był
najpiękniejszy tydzień w moim życiu i to dzięki tobie - powiedziałam ze
ściśniętym gardłem - Dziękuję za wszystko.
- O nie! Bez zbędnego rozczulania - zaśmiał się całując mnie
w nos i wymijając w drzwiach łazienki. Chwilę później siedzieliśmy już w
autokarze, który miał nas zawieźć do Gdańska. Z Gdańska mieliśmy bezpośredni
pociąg do Warszawy. Trochę musieliśmy się nakombinować, ale przecież nie
pojedziemy samochodem Bartka, bo nie miałby potem gdzie go zostawić. Ja prawka
jeszcze nie posiadam, ale obiecałam sobie, że w najbliższym czasie zapiszę się
na kurs. Podróż była lekko uciążliwa, bo mimo tego, że była końcówka sierpnia
gorące słońca dawało o sobie znać. Kiedy wysiedliśmy z pociągu na Dworcu
Głównym w Warszawie dziękowałam Bogu, że podróż dobiegła już końca.
Dojechaliśmy tramwajem na mój przystanek i wlekąc za sobą walizki władowaliśmy
się do windy w bloku. Wjechaliśmy na piętro i rozpoczęłam przeszukiwania
torebki, aby zlokalizować klucze.
- A co jak zostały w Kołobrzegu? - zapytałam lekko
wystraszona nie mogąc na nie natrafić.
- Ja tą jedną noc mogę się przespać w hotelu - powiedział w
ogóle nie zmartwiony sytuacją Bartek.
- No tak… A ja to co? Później będę spałam pod mostem tak?
- Nie! Później pojedziesz ze mną do Rosji - zachichotał.
- Chyba nie będzie takiej konieczności - zawołałam machając
mu znalezionymi kluczami przed oczami. Otworzyłam drzwi do mieszkania i
weszliśmy do środka. - Tylko się nie wystrasz, bo dawno tu nikt nie sprzątał -
powiedziałam z niewinnym uśmiechem.
- Ładnie i przytulnie tutaj masz - powiedział rozglądając
się po salonie - Ramki ze zdjęciam, plakat reprezentacji, prawie jak w domu -
zachichotał.
- No bo ja jestem w domu - trafnie zauważyłam - Bartman też
od razu zwrócił uwagę na plakat reprezentacyjny… Wy na serio macie fioła na
swoim punkcie.
- Bartman? - Bartek spojrzał na mnie uważnie unosząc brew do
góry - Kiedy u ciebie był? - w tym momencie pożałowałam, że chwilę wsześniej
nie ugryzłam się w język.
- Jak mieliśmy lecieć do Londynu… Pamiętasz jeszcze trening
w Warszawie?
- Pamiętam, pamiętam… A nam ta menda powiedziała, że idzie
do własnego mieszkania. Spał u ciebie? - Kuraś nie dawał za wygraną.
- Tak jakoś wyszło -
powiedziałam wymijająco nastawiając wodę w czajniku na herbatę.
- Tak jakoś wyszło? - zachichotał nerwowo Bartek - Miło, że
się dowiaduję…
- Rany no! Powiedziałam, że spał u mnie, a nie ze mną to po
pierwsze. Po drugie jeżeli chcesz wiedzieć co robiliśmy to proszę bardzo:
przyniósł filmy na DVD, obejrzeliśmy je, zjedliśmy pizzę i wypiliśmy trochę za
dużo wina, więcej nie pamiętam… Wiem tylko, że następnego ranka był na tyle
kochany, że zrobił mi jajecznicę na śniadanie, zakupy do lodówki i zapas wody
oraz tabletek na kaca - warknęłam mierząc Kurka - Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Tak… Który z nas robi lepszą jajecznicę? - zapytał
wybuchając śmiechem. Oberwał za to lekkiego kuksańca w bok, a potem gdy udawał
ciężko obrażonego dostał całusa.
- Pieprzony zazdrośnik z ciebie wiesz?- spojrzałam na niego
oplatając swoję ręce wokół jego szyi.
- Wiem - odpowiedział z uśmiechem i wpił się w moje usta.
- Dobra Kuraś koniec tych czułości - zaśmiałam się
odklejając się od niego i idą do kuchni, aby zrobić herbatę.
- Masz jakieś plany na wieczór? - zapytał pojawiając się w
kuchni.
- Planuję się wyspać, bo podróż była męcząca- odpowiedziałam
z uśmiechem stawiając przed nim kubek z herbatą.
- Wyśpisz się jutro, dzisiaj zabieram cię na kolację -
uniósł kąciki swoich ust w lekkim uśmiechu - I nie ma żadnego ale… - wiedział,
że zaraz zacznę protestować.
- No dobra - mruknęłam - Ale daj mi trochę czasu, muszę się
ogarnąć - posłałam mu słodki uśmieszek.
- Teraz jest - zerknął na zegarek - 18.00, więc masz czas do
19.30 - zachichotał - Wystarczy?
- W zupełności - puściłam mu oko i skierowałam się do
swojego pokoju. Zabrałam z niego ręcznik i wyjęłam kosmetyczkę z torby. Poszłam
wprost do łazienki i wskoczyłam pod prysznic. Takie odświeżenie po podróży to
było to czego potrzebowałam. Umyłam całe ciało łącznie z włosami, wtarłam w nie
odżywkę, a skórę natarłam truskawkowym balsamem. Ubrana w samą bieliznę i
owinięta szczelnie ręcznikiem wróciłam do pokoju, aby znaleźć jakieś ubranie. Skoro
miała to być kolacja na mieście, a wieczór był wyjątkowo ciepły postanowiłam
założyć czerwoną sukienką na szerokich ramiączkach sięgającą mi kilka
centymetrów przed kolano. Włosy wysuszyłam suszarką i spięłam kilka kosmyków na
górze, a reszcie pozwoliłam swobodnie opadać na moje ramiona. Wróciłam do
łazienki i wykonałam lekki makijaż podkreślający oczy. Spryskałam szyję
ulubionymi perfumami, dobrałam biżuterię, a na nogi założyłam czarne, ale niezbyt wysokie szpilki. Jeszcze tylko mała, czarna torebeczka przewieszona przez
ramię i byłam gotowa do wyjścia. Weszłam do salonu, gdzie Bartek siedział i
oglądał „Wiadomości” w TV.
- Jestem gotowa - mruknęłam cicho patrząc na niego.
- Dobrze, ja też zaraz się zbieram - odpowiedział przelotnie
na mnie spoglądając i znów przenosząc swój wzrok na ekran telewizora. Po chwili
jednak znieruchomiał i ponownie wbił we mnie swoje spojrzenie - O kurwa… - szepnął.
- Kurwa też kobieta… - prychnęłam - Coś nie tak?
- Wszystko tak… - powiedział rozanielonym głosem wstając z
kanapy i podchodząc do mnie- Jesteś piękna Lila, bardzo piękna - jego ręce
powędrowały na moje biodra i przyciągnęło moje ciało do niego. Po raz kolejny
dzisiejszego dnia wpił się w moje usta, a ja po raz kolejny zarzuciłam swoje
ręce na jego szyję i oddałam się tej słodkiej przyjemności. Trwaliśmy chwilę w
namiętnym pocałunku po czym oderwałam się od niego i zarządziłam:
- Dobra zbieraj się bo jestem głodna - posłałam mu ciepły
uśmiech. Bartek jak na polecenie pobiegł do łazienki, a chwilę później
usłyszałam szum wody. Po niecałych dwudziestu minutach stanął przede mną ubrany
w ciemne jeansy, kraciastą koszulę i marynarkę.
- Idziemy? - zapytał z uśmiechem. Kiwnęłam twierdząco głową,
narzuciłam na swoje ramiona czarny żakiet i wychodząc z mieszkania zamknęłam drzwi,
a klucz schowałam do torebki. Wieczór był przepiękny, dlatego zrezygnowaliśmy z
taksówki i postanowiliśmy się przespacerować. Dotarliśmy do restauracji, do
której prowadził mnie Bartek.
- Mogę cię o coś zapytać? - spojrzałam na niego kiedy
otwierał mi drzwi do lokalu.
- Jasne - odpowiedział szczerząc swoje zęby w uśmiechu. Nie
zdążyłam jednak nic powiedzieć bo podszedł do nas kelner i zaprowadził do
stolika pod oknem oraz wręczył menu.
- Zarezerwowałeś stolik i nic mi nie powiedziałeś? - wbiłam
w niego swoje podejrzliwe spojrzenie.
- Nie było okazji - odpowiedział wymijająco uśmiechając się
pod nosem - Ale chyba nie o to chciałaś zapytać prawda?
- Tak… Zastanawiam się skąd tak dobrze znasz Warszawę? -
nadal świdrowałam go swoimi oczami.
- Aaa bywało się to tu, to tam - posłała mi szczery uśmiech
- Wiesz…Siatkarz to obywatel świata, ciągle w rozjazdach i w ogóle.
- No tak - mruknęłam zagłębiając wzrok w kartę dań - To co
zamawiamy?
- A na co masz ochotę?
- Sama nie wiem… Coś lekkiego najlepiej, z małą
ilością mięsa, dużo warzyw - wymieniałam swoje upodobania.
- To może sałatka z kurczakiem, specjalność naszej
restauracji? - zapytał zjawiający się nie wiadomo skąd kelner - Do tego
proponuję serowe roladki zapiekane w sosie majerankowym i jakieś dobre czerwone
wino - powiedział z uśmiechem.
- Skoro pan poleca - zastanawiał się Bartek - W takim razie
poprosimy razy dwa i to wino, ale jakieś naprawdę dobre.
- Oczywiście - mruknął skrobiąc coś na karteczce i odchodząc
w stronę kuchni. Czekaliśmy chwilkę na nasze zamówienie, a po upływie
kilkunastu minut mogliśmy się już raczyć naszą kolacją. Siedzieliśmy i
rozmawialiśmy bardzo długo. Wina w butelce wciąż ubywało, a my bawiliśmy się
coraz lepiej. Najpierw Bartek karmił mnie, potem ja jego. Co chwilę
wybuchaliśmy śmiechem nie zważając na ludzi dookoła nas. Liczyło się teraz to,
że jesteśmy tutaj razem. Wraz z upływem czasu w restauracji robiło się coraz
puściej. Kilka minut po 23.00 postanowiliśmy zmienić lokal na bardziej luzacki.
Bartek uregulował rachunek jak na prawdziwego dżentelmena przystało i
ruszyliśmy powoli uliczką w stronę rynku warszawskiego. Warszawa nocą była
cudowna. Szliśmy trzymając się za ręce i śmiejąc w głos. Czułam się teraz naprawdę
szczęśliwa i nie wyobrażałam sobie jutrzejszego dnia i pożegnania na lotnisku.
Na samą myśl o tym łzy napłynęły do moich oczu, co nie uszło uwadze Bartka.
Ścisnął mocniej moją dłoń, a potem objął mnie ramieniem i przyciągną do siebie
całując w czoło.
- Damy radę Liluś - powiedział jakby czytał w moich myślach.
Pokiwałam tylko głową uśmiechając się do niego i ruszyliśmy dalej przed siebie.
Spacerowaliśmy z dobrą godzinę po rynku i pobliskich uliczkach.
- Bartek gdzie my właściwie idziemy? - zapytałam, gdy
ciągnął mnie za rękę w kolejną już uliczkę.
- Tutaj na rogu był kiedyś taki klub karaoke - powiedział z
uśmiechem - Pomyślałem, że możemy się trochę zabawić.
- To chyba nie jest dobry pomysł… Nie zapominaj, że jutro
wylatujesz do Moskwy, musisz się wyspać i w ogóle… - zaczęłam marudzić, ale
Bartek nie słuchał dalej moich wywodów tylko jednym, szybkim ruchem przerzucił
mnie przez swoje ramię i wniósł siłą do lokalu. Dopiero w środku postawił mnie
na podłodze uśmiechając się tryumfalnie.
- Dzisiaj nawet nie oberwałem pięściami po głowie - zaczął
rechotać - Czy to znaczy, że już mnie trochę lubisz?
- To znaczy, że przyzwyczaiłam się do twojego głupiego
zachowania - zgromiłam do wzrokiem i podeszłam do baru. Zamówiliśmy dwa piwa,
dla Bartka zwykłe, dla mnie z sokiem malinowym. Usiedliśmy przy barze i
zaczęliśmy rozmawiać. Ukradkiem rozglądałam się po klubie. Wnętrze było
przytulne, a na parkiecie szalało wiele osób. Tutaj aż tętniło życiem nocnym.
Na scenie grał jakiś miejscowy zespół złożony z młodych ludzi, prawdopodobnie
ze studentów, którzy starali się w jakiś sposób dorobić. Bartek wyciągnął mnie
na parkiet, w trakcie jednej z bardzo starych piosenek jakie znałam jeszcze z
dzieciństwa. Kolejny dowód na to, że ludzie bawią się doskonale do muzyki,
która była popularna dekadę lub więcej temu. Bartek znał słowa tej piosenki co
mnie bardzo zdziwiło. Śpiewał do mnie wraz z kolejnymi obrotami jakie
wykonywał. Później młodzi artyści dorzucili jeszcze jeden szybszy kawałek, który także przetańczyliśmy i prześpiewaliśmy. Następne kilka
minut spędziliśmy kołysząc się w rytmach Lady Pank, a
potem zespół dał trochę wytchnienia schodząc na spokojniejsze tony. Z głośników
popłynęły pierwsze słowa „Gdy emocje już opadną jak po wielkiej bitwie kurz…”,
a ja wtuliłam się w tors Bartka. Objął mnie i przytulił mocno do siebie.
Kołysaliśmy się w rytmach Perfectu. Po tej piosence zespół zszedł na przerwę, a
my wróciliśmy do baru i zamówiliśmy kolejne piwo.
- Drodzy państwo, a teraz czas na gwóźdź wieczoru - karaoke
w państwa wykonaniu - zapowiadał ze sceny wokalista - Zasady są proste -
podchodzą państwo do nas, wpisują się na listę i czekają na swoją kolej. Podają
piosenkę, my włączamy a wy śpiewacie! - wrzasną uradowany do mikrofonu -
Zapraszam serdecznie!
- Idziemy ? - Bartek poruszał charakterystycznie swoimi
brwiami.
- Chyba śnisz Kurek, chyba śnisz- zaśmiałam się upijając
kolejny łyk piwa przez słomkę. Chwilę później Bartek stwierdził, że odczuł
nagłą potrzebę oddania moczu i że zaraz wróci. Zostałam więc przy barze pijąc
piwo i rozmawiając z barmanem. Później reflektory i światła dyskotekowe
pogasły i zrobiło się bardzo nastrojowo. Na scenę skierowano jeden, duży
reflektor i włączono małe światełka w końcach sali. Wszędzie panował miły
półmrok. Na scenie pojawił się wokalista zespołu zapowiadając pierwszego
ochotnika do karaoke. Obróciłam się na krzesełku w stronę sceny, aby lepiej widzieć
tego człowieka, który odważył się tam wejść i zaśpiewać przed tyloma ludźmi.
- No to ciekawie się zapowiada - powiedziałam z uśmiechem do
barmana. Na krzesełkach obok mnie siedziały jakieś dziewczyny i także z
niecierpliwością wpatrywały się w scenę. Po upływie kilku chwil pojawił się na
niej…
- Bartek? - wyrwało mi się dość głośno, a barman zaśmiał się
cicho. Kurek wyjął mikrofon ze statywu, bo ten sięgał mu gdzieś powyżej pasa.
Ogarnął wzrokiem salę i zatrzymał swoje spojrzenie na ludziach przy barze. Jego
wzrok spotkał się z moim, a ja tylko pokręciłam głową z uśmiechem.
- Dobry wieczór państwu - zaczął swoją przemowę.
- Czy to nie jest ten siatkarz z reprezentacji? - pisnęły
jednocześnie dziewczyny siedzące obok mnie - Boże to chyba on… To Bartosz
Kurek!
- Nie, nie - zaprzeczyłam z trudem hamując śmiech - Wydaje
się wam - barman z tym momencie nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem, za co
został nieprzyjaźnie zmierzony przez te dwie.
- To na pewno on, widziałam go w telewizji więc wiem jak
wygląda - piekliła się jedna z nich. Postanowiłam już tego nie komentować.
Skupiłam swoją uwagę na Bartku, który nadal nawijał coś do mikrofonu.
- Nie przyszedłem
tutaj sam. Jest ze mną osoba, która na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy
stała się dla mnie całym światem. Ta kobieta jest wyjątkowa i bardzo, ale to
bardzo mi na niej zależy. Lili…Dzięki tobie moje życie nabrało sensu, dlatego
tą piosenkę dedykuję tobie - zakończył swoją przemowę, a ja poczułaś ścisk w
gardle i łzy w oczach oraz zabójczy wzrok dziewcząt siedzących obok.
- Musi cię bardzo kochać, że skrzywdził tak swoje fanki -
zachichotał barman dolewając mi piwa. Zasłoniłam swój kufel ręką dając mu do
zrozumienia, że już wystarczy, ale ten tylko się uśmiechnął i powiedział -
Dzisiaj zakochani piją na koszt firmy - odwzajemniłam jego uśmiech i ponownie
zatopiłam swoje usta w musującym płynie. Z głośników popłynęła muzyka, a Bartek
wydobył z siebie pierwsze słowa piosenki „Chcę ci coś opowiedzieć, ale brakuje
słów, żeby wyrazić to co czuję”. Wciąż wpatrywał się we mnie, a sprytny
operator światła odszukał mnie rażącym po oczach reflektorem i skierował na
mnie strumień światła. „Na zawsze z tobą być, śnić z tobą twoje sny” płynęło z
głośników. „Kocham cię już wiem” - śpiewał Bartek, a ja czułam jak po moich
policzkach spływają łzy szczęścia. Wszyscy obecni w klubie co chwilę patrzyli
to ma mnie to na śpiewającego Kurka. Chwilę później znalazł się obok mnie
mężczyzna prowadzący karaoke i wyciągnął mnie za rękę pod samą scenę. Gdy tylko
się tam znalazłam Bartek zeskoczył ze sceny i stanął przy mnie nadal śpiewając
„Kocham cię już wiem, jedno słowo… Cichy szept…”Nasze ręce splotły się razem,
a spojrzenia nie opuszczały siebie ani na chwilę. Kciuk Bartka otarł łzę
spływającą po moim policzku, a gdy tylko melodia płynąca z głośników ucichała,
oddał pośpiesznie mikrofon i chwycił moją twarz w obie dłonie wpijając się w
moje usta. Oddałam się jego pocałunkowi, a na sali słychać było głośne brawa i
gwizdy. Chwilę później oderwałam swoje wargi od jego ust.
- Jesteś wariatem - szepnęłam, gdy nasze czoła zetknęły się
razem.
- Wiem, ale za to mnie właśnie kochasz prawda? - wyszczerzył
swoje śnieżnobiałe zęby.
- Kocham cię - wyszeptałam ponownie muskając jego usta.
Złapałam go za rękę i wyszliśmy bocznym wyjściem z baru prawie niezauważeni.
Skierowaliśmy się do mieszkania. Zegarek wybijał właśnie kilka minut po
godzinie pierwszej, ale nam to w zupełności nie przeszkadzało. Oboje
wiedzieliśmy co zaraz nastąpi i cholernie nie mogliśmy się doczekać tej chwili.
Ledwo zdążyłam zamknąć za sobą drzwi i przekręcić zamek, a usta Bartka znów
przywarły do moich. Jego ręce błądziły po moich plecach, a moje wplatały się w
jego włosy. Kurkowe wargi muskały lekko moją szyję, a ja czułam, że rozpływam
się w jego ramionach. Zdecydowanym ruchem chwycił mnie na ręce i kilka sekund
później znaleźliśmy się w sypialni. Pozbywaliśmy się wzajemnie swojej odzieży i
bielizny nie poprzestając czułych pieszczot i pocałunków. Delikatność, a
zarazem stanowczość ruchów doprowadzała mnie do granic szaleństwa. Przylegliśmy
do siebie łącząc się w jeden, idealnie współgrający organizm. Fala rozkoszy
rozlewała się po naszych ciałach, a my oboje czuliśmy się spełnieni i cholernie
szczęśliwi.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -Witam Was! Oddaję w wasze ręce kolejny rozdział z cyklu "żyli długo i szczęśliwie" przynajmniej tymczasowo... ;) W następnym rozdziale pożegnamy się z Kurasiem, a przywitamy z...?
z... Ziomkiem? Plisss! Albo z Bartmanem xD
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, aczkolwiek przez Ciebie przytyłam 6387437642376 kg od nadmiaru słodkości :D
Ostatnio było mega smutno, teraz jest mega słodko - dążę do równowagi psychicznej głównej bohaterki ;D
UsuńZa słodki ten rozdział :/ Ale mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńz... Bartmanem??? Ma dziewczyna już pojechać do Rzeszowa, do Krzysia :D
Pozdrawiam ;*
Pojedzie, pojedzie :D Najpierw musimy wytorpedować Kurka do Moskwy ;D Wiem, że ten rozdział jest beznadziejny, ale obiecuję, że później będzie już tylko gorzej hihi :D
UsuńSłodki rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny . Pozdrawiam
Dzięki ;) Pozdrawiam :)
Usuńohohoho to nam się młodzi rozbrykali :D
OdpowiedzUsuńByło pięknie, miło, ale ty niedobra szybko to nam skończysz :P
Mam jakiś tam typ którego bym nie chciała żeby się kręcił wkoło niej i może go jeszcze wybrała (!) ale to Ty piszesz i możesz dawać kogo chcesz :)
Pozdrawiam :)
Ok, jest minuta po 22.00 - gorące sceny innym razem :D
UsuńPojawi się tam taki jeden, pozdrawiam :)
OMG....Bartosz urósł jeszcze bardziej w moich oczach! To było...no no innego mi na napisać jak po prostu romantycznie przepiękne! Uwielbiam czytać takie sceny, gdzie wszystko jest kolorowe:D na pewno znając Ciebie wszystko się pokomplikuje ale ja i tak trzymam mocno za nich kciuki;):D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/
W następnym rozdziale Kuraś wylatuje do Moskwy, a Lilka zostaje sama ( no nie do końca sama) :D
UsuńJak słodko i romantycznie <3 Szkoda tylko, że nie na długo.
OdpowiedzUsuńZawsze jak jest dobrze, to pojawia się jakiś dramat, więc zaczynam się bać. :D
Mam nadzieję, że Lilka nie zapomni o Bartku jak ten będzie na emigracji u ruskich :>
"W następnym rozdziale pożegnamy się z Kurasiem, a przywitamy z...?" <--- błagam, tylko nie Bartman xD
Pozdrawiam :*
Ona o nim raczej nie zapomni, ale czy on nie zapomni o niej? ;D Pozdrawiam ;*
UsuńCzy ty coś sugerujesz? :o No chyba aż takim dupkiem nie będzie. Chociaż w sumie...
UsuńTeraz jeszcze bardziej jestem ciekawa co dalej :)) Dodawaj szybko następny ;D
Nic, zupełni nic nie sugeruję :D Cierpliwości ;)
UsuńAle słodko. Umiesz potrzymać człowieka w niepewności z kim się spotkamy w nowym rozdziale.Pewnie będzie teraz w Rzeszowie pracować,a jak tam to pewnie z Bartmanem, ale mogę się mylić(taką mam cichą nadzieję;D) Czekam na kolejny i zapraszam na III zsiatkowkacalezycie.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNiedługo się wszystkiego dowiecie :D Dzięki za zaproszenie z miłą chęcią zajrzę :)
UsuńZ Ziomkiem? hyhyhy, czyżby Ala się doczekała swojego?
OdpowiedzUsuńChciało by się napisać "awwwwwwwwwww!", ale mi, 'swatce' Lili z Łukaszem, nie wypada :D
PS Dżem! Kocham Cię za tą piosenkę! <3
Chyba jeszcze nie teraz ;) Chociaż... Ajj nic nie powiem, zobaszycz niebawem :D
UsuńDżem wprost uwielbiam <3
To nie będzie Ziomek? :o Mamusiu, chyba nie Bartman? Czy ja naprawdę muszę ich wszystkich psychicznie powybijać, by coś wyszło z tego mojego swatania? hahahha :D (no, albo po prostu taka ze mnie swatka :>)
UsuńTo nie będzie Ziomek :D Swatka z Ciebie rewelacyjna, nie marudź, bo to ja Ci ciągle plany krzyżyję za co z góry przepraszam :D Nie lubisz Zbysia? :P
UsuńLubię Zbysia, i Bartusia też lubię, no ale Łuuuuuuuuuuuuukasz...
UsuńTak, tak wiem - miłość do Ziomka jest bezgraniczna :D
UsuńNie chcę się z nikim żegnać ! Jest dobrze jak jest ! :(((
OdpowiedzUsuńA tak serio to czyżby powrócił Zbyszek? Ale chyba nie zepsujesz nowego, wspaniałego związki?:P
Na obecną chwilę nie zamierzam nic psuć ;)
Usuń