wtorek, 7 maja 2013

Rozdział 46


- Lilka! Nie widziałaś gdzieś mojej pianki do golenia? - po całym domu rozległ się wrzask Bartka dochodzący z łazienki.
- Sprawdź w dolnej szufladzie przy wannie - pokierowałam go sama pakując do torby kanapki na drogę i dwie butelki wody. Nasz wspólny tydzień minął jak z bicza strzelił i nadchodził dzień rozstania. Jechaliśmy razem z Bartkiem do Warszawy. Ja miałam od przyszłego tygodnia zacząć kurs fotograficzny, a potem wrócić na uczelnię, a Bartek miał jutro w południe samolot do Moskwy - Gotowy? - zapytałam stając w drzwiach łazienki.
- Prawie - obdarzył mnie uśmiechem - Brakuje mi tylko jeszcze jednego w walizce - odparł z powagą.
- Czego?
- Ciebie skarbie - powiedział podchodząc do mnie od tyłu, obejmując mnie i całując w szyję.
- Obiecałam, że cię odwiedzę tak? Nie wiem jak to zrobię, ale zrobię - uśmiechnęłam się i odwróciłam przodem do niego - Wiesz co? To był najpiękniejszy tydzień w moim życiu i to dzięki tobie - powiedziałam ze ściśniętym gardłem - Dziękuję za wszystko.
- O nie! Bez zbędnego rozczulania - zaśmiał się całując mnie w nos i wymijając w drzwiach łazienki. Chwilę później siedzieliśmy już w autokarze, który miał nas zawieźć do Gdańska. Z Gdańska mieliśmy bezpośredni pociąg do Warszawy. Trochę musieliśmy się nakombinować, ale przecież nie pojedziemy samochodem Bartka, bo nie miałby potem gdzie go zostawić. Ja prawka jeszcze nie posiadam, ale obiecałam sobie, że w najbliższym czasie zapiszę się na kurs. Podróż była lekko uciążliwa, bo mimo tego, że była końcówka sierpnia gorące słońca dawało o sobie znać. Kiedy wysiedliśmy z pociągu na Dworcu Głównym w Warszawie dziękowałam Bogu, że podróż dobiegła już końca. Dojechaliśmy tramwajem na mój przystanek i wlekąc za sobą walizki władowaliśmy się do windy w bloku. Wjechaliśmy na piętro i rozpoczęłam przeszukiwania torebki, aby zlokalizować klucze.
- A co jak zostały w Kołobrzegu? - zapytałam lekko wystraszona nie mogąc na nie natrafić.
- Ja tą jedną noc mogę się przespać w hotelu - powiedział w ogóle nie zmartwiony sytuacją Bartek.
- No tak… A ja to co? Później będę spałam pod mostem tak?
- Nie! Później pojedziesz ze mną do Rosji - zachichotał.
- Chyba nie będzie takiej konieczności - zawołałam machając mu znalezionymi kluczami przed oczami. Otworzyłam drzwi do mieszkania i weszliśmy do środka. - Tylko się nie wystrasz, bo dawno tu nikt nie sprzątał - powiedziałam z niewinnym uśmiechem.
- Ładnie i przytulnie tutaj masz - powiedział rozglądając się po salonie - Ramki ze zdjęciam, plakat reprezentacji, prawie jak w domu - zachichotał.
- No bo ja jestem w domu - trafnie zauważyłam - Bartman też od razu zwrócił uwagę na plakat reprezentacyjny… Wy na serio macie fioła na swoim punkcie.
- Bartman? - Bartek spojrzał na mnie uważnie unosząc brew do góry - Kiedy u ciebie był? - w tym momencie pożałowałam, że chwilę wsześniej nie ugryzłam się w język.
- Jak mieliśmy lecieć do Londynu… Pamiętasz jeszcze trening w Warszawie?
- Pamiętam, pamiętam… A nam ta menda powiedziała, że idzie do własnego mieszkania. Spał u ciebie? - Kuraś nie dawał za wygraną.
- Tak jakoś  wyszło - powiedziałam wymijająco nastawiając wodę w czajniku na herbatę.
- Tak jakoś wyszło? - zachichotał nerwowo Bartek - Miło, że się dowiaduję…
- Rany no! Powiedziałam, że spał u mnie, a nie ze mną to po pierwsze. Po drugie jeżeli chcesz wiedzieć co robiliśmy to proszę bardzo: przyniósł filmy na DVD, obejrzeliśmy je, zjedliśmy pizzę i wypiliśmy trochę za dużo wina, więcej nie pamiętam… Wiem tylko, że następnego ranka był na tyle kochany, że zrobił mi jajecznicę na śniadanie, zakupy do lodówki i zapas wody oraz tabletek na kaca - warknęłam mierząc Kurka - Coś jeszcze chcesz wiedzieć?
- Tak… Który z nas robi lepszą jajecznicę? - zapytał wybuchając śmiechem. Oberwał za to lekkiego kuksańca w bok, a potem gdy udawał ciężko obrażonego dostał całusa. 
- Pieprzony zazdrośnik z ciebie wiesz?- spojrzałam na niego oplatając swoję ręce wokół jego szyi.
- Wiem - odpowiedział z uśmiechem i wpił się w moje usta.
- Dobra Kuraś koniec tych czułości - zaśmiałam się odklejając się od niego i idą do kuchni, aby zrobić herbatę.
- Masz jakieś plany na wieczór? - zapytał pojawiając się w kuchni.
- Planuję się wyspać, bo podróż była męcząca- odpowiedziałam z uśmiechem stawiając przed nim kubek z herbatą.
- Wyśpisz się jutro, dzisiaj zabieram cię na kolację - uniósł kąciki swoich ust w lekkim uśmiechu - I nie ma żadnego ale… - wiedział, że zaraz zacznę protestować.
- No dobra - mruknęłam - Ale daj mi trochę czasu, muszę się ogarnąć - posłałam mu słodki uśmieszek.
- Teraz jest - zerknął na zegarek - 18.00, więc masz czas do 19.30 - zachichotał - Wystarczy?
- W zupełności - puściłam mu oko i skierowałam się do swojego pokoju. Zabrałam z niego ręcznik i wyjęłam kosmetyczkę z torby. Poszłam wprost do łazienki i wskoczyłam pod prysznic. Takie odświeżenie po podróży to było to czego potrzebowałam. Umyłam całe ciało łącznie z włosami, wtarłam w nie odżywkę, a skórę natarłam truskawkowym balsamem. Ubrana w samą bieliznę i owinięta szczelnie ręcznikiem wróciłam do pokoju, aby znaleźć jakieś ubranie. Skoro miała to być kolacja na mieście, a wieczór był wyjątkowo ciepły postanowiłam założyć czerwoną sukienką na szerokich ramiączkach sięgającą mi kilka centymetrów przed kolano. Włosy wysuszyłam suszarką i spięłam kilka kosmyków na górze, a reszcie pozwoliłam swobodnie opadać na moje ramiona. Wróciłam do łazienki i wykonałam lekki makijaż podkreślający oczy. Spryskałam szyję ulubionymi perfumami, dobrałam biżuterię, a na nogi założyłam czarne, ale niezbyt wysokie szpilki. Jeszcze tylko mała, czarna torebeczka przewieszona przez ramię i byłam gotowa do wyjścia. Weszłam do salonu, gdzie Bartek siedział i oglądał „Wiadomości” w TV.
- Jestem gotowa - mruknęłam cicho patrząc na niego.
- Dobrze, ja też zaraz się zbieram - odpowiedział przelotnie na mnie spoglądając i znów przenosząc swój wzrok na ekran telewizora. Po chwili jednak znieruchomiał i ponownie wbił we mnie swoje spojrzenie - O kurwa… - szepnął.
- Kurwa też kobieta… - prychnęłam - Coś nie tak?
- Wszystko tak… - powiedział rozanielonym głosem wstając z kanapy i podchodząc do mnie- Jesteś piękna Lila, bardzo piękna - jego ręce powędrowały na moje biodra i przyciągnęło moje ciało do niego. Po raz kolejny dzisiejszego dnia wpił się w moje usta, a ja po raz kolejny zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i oddałam się tej słodkiej przyjemności. Trwaliśmy chwilę w namiętnym pocałunku po czym oderwałam się od niego i zarządziłam:
- Dobra zbieraj się bo jestem głodna - posłałam mu ciepły uśmiech. Bartek jak na polecenie pobiegł do łazienki, a chwilę później usłyszałam szum wody. Po niecałych dwudziestu minutach stanął przede mną ubrany w ciemne jeansy, kraciastą koszulę i marynarkę.
- Idziemy? - zapytał z uśmiechem. Kiwnęłam twierdząco głową, narzuciłam na swoje ramiona czarny żakiet i wychodząc z mieszkania zamknęłam drzwi, a klucz schowałam do torebki. Wieczór był przepiękny, dlatego zrezygnowaliśmy z taksówki i postanowiliśmy się przespacerować. Dotarliśmy do restauracji, do której prowadził mnie Bartek.
- Mogę cię o coś zapytać? - spojrzałam na niego kiedy otwierał mi drzwi do lokalu.
- Jasne - odpowiedział szczerząc swoje zęby w uśmiechu. Nie zdążyłam jednak nic powiedzieć bo podszedł do nas kelner i zaprowadził do stolika pod oknem oraz wręczył menu.
- Zarezerwowałeś stolik i nic mi nie powiedziałeś? - wbiłam w niego swoje podejrzliwe spojrzenie.
- Nie było okazji - odpowiedział wymijająco uśmiechając się pod nosem - Ale chyba nie o to chciałaś zapytać prawda?
- Tak… Zastanawiam się skąd tak dobrze znasz Warszawę? - nadal świdrowałam go swoimi oczami.
- Aaa bywało się to tu, to tam - posłała mi szczery uśmiech - Wiesz…Siatkarz to obywatel świata, ciągle w rozjazdach i w ogóle.
- No tak - mruknęłam zagłębiając wzrok w kartę dań - To co zamawiamy?
- A na co masz ochotę?
- Sama nie wiem… Coś lekkiego najlepiej, z małą ilością mięsa, dużo warzyw - wymieniałam swoje upodobania.
- To może sałatka z kurczakiem, specjalność naszej restauracji? - zapytał zjawiający się nie wiadomo skąd kelner - Do tego proponuję serowe roladki zapiekane w sosie majerankowym i jakieś dobre czerwone wino - powiedział z uśmiechem.
- Skoro pan poleca - zastanawiał się Bartek - W takim razie poprosimy razy dwa i to wino, ale jakieś naprawdę dobre.
- Oczywiście - mruknął skrobiąc coś na karteczce i odchodząc w stronę kuchni. Czekaliśmy chwilkę na nasze zamówienie, a po upływie kilkunastu minut mogliśmy się już raczyć naszą kolacją. Siedzieliśmy i rozmawialiśmy bardzo długo. Wina w butelce wciąż ubywało, a my bawiliśmy się coraz lepiej. Najpierw Bartek karmił mnie, potem ja jego. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem nie zważając na ludzi dookoła nas. Liczyło się teraz to, że jesteśmy tutaj razem. Wraz z upływem czasu w restauracji robiło się coraz puściej. Kilka minut po 23.00 postanowiliśmy zmienić lokal na bardziej luzacki. Bartek uregulował rachunek jak na prawdziwego dżentelmena przystało i ruszyliśmy powoli uliczką w stronę rynku warszawskiego. Warszawa nocą była cudowna. Szliśmy trzymając się za ręce i śmiejąc w głos. Czułam się teraz naprawdę szczęśliwa i nie wyobrażałam sobie jutrzejszego dnia i pożegnania na lotnisku. Na samą myśl o tym łzy napłynęły do moich oczu, co nie uszło uwadze Bartka. Ścisnął mocniej moją dłoń, a potem objął mnie ramieniem i przyciągną do siebie całując w czoło.
- Damy radę Liluś - powiedział jakby czytał w moich myślach. Pokiwałam tylko głową uśmiechając się do niego i ruszyliśmy dalej przed siebie. Spacerowaliśmy z dobrą godzinę po rynku i pobliskich uliczkach.
- Bartek gdzie my właściwie idziemy? - zapytałam, gdy ciągnął mnie za rękę w kolejną już uliczkę.
- Tutaj na rogu był kiedyś taki klub karaoke - powiedział z uśmiechem - Pomyślałem, że możemy się trochę zabawić.
- To chyba nie jest dobry pomysł… Nie zapominaj, że jutro wylatujesz do Moskwy, musisz się wyspać i w ogóle… - zaczęłam marudzić, ale Bartek nie słuchał dalej moich wywodów tylko jednym, szybkim ruchem przerzucił mnie przez swoje ramię i wniósł siłą do lokalu. Dopiero w środku postawił mnie na podłodze uśmiechając się tryumfalnie.
- Dzisiaj nawet nie oberwałem pięściami po głowie - zaczął rechotać - Czy to znaczy, że już mnie trochę lubisz?
- To znaczy, że przyzwyczaiłam się do twojego głupiego zachowania - zgromiłam do wzrokiem i podeszłam do baru. Zamówiliśmy dwa piwa, dla Bartka zwykłe, dla mnie z sokiem malinowym. Usiedliśmy przy barze i zaczęliśmy rozmawiać. Ukradkiem rozglądałam się po klubie. Wnętrze było przytulne, a na parkiecie szalało wiele osób. Tutaj aż tętniło życiem nocnym. Na scenie grał jakiś miejscowy zespół złożony z młodych ludzi, prawdopodobnie ze studentów, którzy starali się w jakiś sposób dorobić. Bartek wyciągnął mnie na parkiet, w trakcie jednej z bardzo starych piosenek jakie znałam jeszcze z dzieciństwa. Kolejny dowód na to, że ludzie bawią się doskonale do muzyki, która była popularna dekadę lub więcej temu. Bartek znał słowa tej piosenki co mnie bardzo zdziwiło. Śpiewał do mnie wraz z kolejnymi obrotami jakie wykonywał. Później młodzi artyści dorzucili jeszcze jeden szybszy kawałek, który także przetańczyliśmy i prześpiewaliśmy. Następne kilka minut spędziliśmy kołysząc się w rytmach Lady Pank, a potem zespół dał trochę wytchnienia schodząc na spokojniejsze tony. Z głośników popłynęły pierwsze słowa „Gdy emocje już opadną jak po wielkiej bitwie kurz…”, a ja wtuliłam się w tors Bartka. Objął mnie i przytulił mocno do siebie. Kołysaliśmy się w rytmach Perfectu. Po tej piosence zespół zszedł na przerwę, a my wróciliśmy do baru i zamówiliśmy kolejne piwo.
- Drodzy państwo, a teraz czas na gwóźdź wieczoru - karaoke w państwa wykonaniu - zapowiadał ze sceny wokalista - Zasady są proste - podchodzą państwo do nas, wpisują się na listę i czekają na swoją kolej. Podają piosenkę, my włączamy a wy śpiewacie! - wrzasną uradowany do mikrofonu - Zapraszam serdecznie!
- Idziemy ? - Bartek poruszał charakterystycznie swoimi brwiami.
- Chyba śnisz Kurek, chyba śnisz- zaśmiałam się upijając kolejny łyk piwa przez słomkę. Chwilę później Bartek stwierdził, że odczuł nagłą potrzebę oddania moczu i że zaraz wróci. Zostałam więc przy barze pijąc piwo i rozmawiając z barmanem. Później reflektory i światła dyskotekowe pogasły i zrobiło się bardzo nastrojowo. Na scenę skierowano jeden, duży reflektor i włączono małe światełka w końcach sali. Wszędzie panował miły półmrok. Na scenie pojawił się wokalista zespołu zapowiadając pierwszego ochotnika do karaoke. Obróciłam się na krzesełku w stronę sceny, aby lepiej widzieć tego człowieka, który odważył się tam wejść i zaśpiewać przed tyloma ludźmi.
- No to ciekawie się zapowiada - powiedziałam z uśmiechem do barmana. Na krzesełkach obok mnie siedziały jakieś dziewczyny i także z niecierpliwością wpatrywały się w scenę. Po upływie kilku chwil pojawił się na niej…
- Bartek? - wyrwało mi się dość głośno, a barman zaśmiał się cicho. Kurek wyjął mikrofon ze statywu, bo ten sięgał mu gdzieś powyżej pasa. Ogarnął wzrokiem salę i zatrzymał swoje spojrzenie na ludziach przy barze. Jego wzrok spotkał się z moim, a ja tylko pokręciłam głową z uśmiechem.
- Dobry wieczór państwu - zaczął swoją przemowę.
- Czy to nie jest ten siatkarz z reprezentacji? - pisnęły jednocześnie dziewczyny siedzące obok mnie - Boże to chyba on… To Bartosz Kurek!
- Nie, nie - zaprzeczyłam z trudem hamując śmiech - Wydaje się wam - barman z tym momencie nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem, za co został nieprzyjaźnie zmierzony przez te dwie.
- To na pewno on, widziałam go w telewizji więc wiem jak wygląda - piekliła się jedna z nich. Postanowiłam już tego nie komentować. Skupiłam swoją uwagę na Bartku, który nadal nawijał coś do mikrofonu.
 - Nie przyszedłem tutaj sam. Jest ze mną osoba, która na przestrzeni ostatnich kilku miesięcy stała się dla mnie całym światem. Ta kobieta jest wyjątkowa i bardzo, ale to bardzo mi na niej zależy. Lili…Dzięki tobie moje życie nabrało sensu, dlatego tą piosenkę dedykuję tobie - zakończył swoją przemowę, a ja poczułaś ścisk w gardle i łzy w oczach oraz zabójczy wzrok dziewcząt siedzących obok.
- Musi cię bardzo kochać, że skrzywdził tak swoje fanki - zachichotał barman dolewając mi piwa. Zasłoniłam swój kufel ręką dając mu do zrozumienia, że już wystarczy, ale ten tylko się uśmiechnął i powiedział - Dzisiaj zakochani piją na koszt firmy - odwzajemniłam jego uśmiech i ponownie zatopiłam swoje usta w musującym płynie. Z głośników popłynęła muzyka, a Bartek wydobył z siebie pierwsze słowa piosenki „Chcę ci coś opowiedzieć, ale brakuje słów, żeby wyrazić to co czuję”. Wciąż wpatrywał się we mnie, a sprytny operator światła odszukał mnie rażącym po oczach reflektorem i skierował na mnie strumień światła. „Na zawsze z tobą być, śnić z tobą twoje sny” płynęło z głośników. „Kocham cię już wiem” - śpiewał Bartek, a ja czułam jak po moich policzkach spływają łzy szczęścia. Wszyscy obecni w klubie co chwilę patrzyli to ma mnie to na śpiewającego Kurka. Chwilę później znalazł się obok mnie mężczyzna prowadzący karaoke i wyciągnął mnie za rękę pod samą scenę. Gdy tylko się tam znalazłam Bartek zeskoczył ze sceny i stanął przy mnie nadal śpiewając „Kocham cię już wiem, jedno słowo… Cichy szept…”Nasze ręce splotły się razem, a spojrzenia nie opuszczały siebie ani na chwilę. Kciuk Bartka otarł łzę spływającą po moim policzku, a gdy tylko melodia płynąca z głośników ucichała, oddał pośpiesznie mikrofon i chwycił moją twarz w obie dłonie wpijając się w moje usta. Oddałam się jego pocałunkowi, a na sali słychać było głośne brawa i gwizdy. Chwilę później oderwałam swoje wargi od jego ust.
- Jesteś wariatem - szepnęłam, gdy nasze czoła zetknęły się razem.
- Wiem, ale za to mnie właśnie kochasz prawda? - wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby.
- Kocham cię - wyszeptałam ponownie muskając jego usta. Złapałam go za rękę i wyszliśmy bocznym wyjściem z baru prawie niezauważeni. Skierowaliśmy się do mieszkania. Zegarek wybijał właśnie kilka minut po godzinie pierwszej, ale nam to w zupełności nie przeszkadzało. Oboje wiedzieliśmy co zaraz nastąpi i cholernie nie mogliśmy się doczekać tej chwili. Ledwo zdążyłam zamknąć za sobą drzwi i przekręcić zamek, a usta Bartka znów przywarły do moich. Jego ręce błądziły po moich plecach, a moje wplatały się w jego włosy. Kurkowe wargi muskały lekko moją szyję, a ja czułam, że rozpływam się w jego ramionach. Zdecydowanym ruchem chwycił mnie na ręce i kilka sekund później znaleźliśmy się w sypialni. Pozbywaliśmy się wzajemnie swojej odzieży i bielizny nie poprzestając czułych pieszczot i pocałunków. Delikatność, a zarazem stanowczość ruchów doprowadzała mnie do granic szaleństwa. Przylegliśmy do siebie łącząc się w jeden, idealnie współgrający organizm. Fala rozkoszy rozlewała się po naszych ciałach, a my oboje czuliśmy się spełnieni i cholernie szczęśliwi.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Witam Was! Oddaję w wasze ręce kolejny rozdział z cyklu "żyli długo i szczęśliwie" przynajmniej tymczasowo... ;) W następnym rozdziale pożegnamy się z Kurasiem, a przywitamy z...?




24 komentarze:

  1. z... Ziomkiem? Plisss! Albo z Bartmanem xD

    Rozdział fajny, aczkolwiek przez Ciebie przytyłam 6387437642376 kg od nadmiaru słodkości :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio było mega smutno, teraz jest mega słodko - dążę do równowagi psychicznej głównej bohaterki ;D

      Usuń
  2. Za słodki ten rozdział :/ Ale mi się podoba :)
    z... Bartmanem??? Ma dziewczyna już pojechać do Rzeszowa, do Krzysia :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pojedzie, pojedzie :D Najpierw musimy wytorpedować Kurka do Moskwy ;D Wiem, że ten rozdział jest beznadziejny, ale obiecuję, że później będzie już tylko gorzej hihi :D

      Usuń
  3. Słodki rozdział :)
    Czekam na kolejny . Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. ohohoho to nam się młodzi rozbrykali :D
    Było pięknie, miło, ale ty niedobra szybko to nam skończysz :P
    Mam jakiś tam typ którego bym nie chciała żeby się kręcił wkoło niej i może go jeszcze wybrała (!) ale to Ty piszesz i możesz dawać kogo chcesz :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ok, jest minuta po 22.00 - gorące sceny innym razem :D
      Pojawi się tam taki jeden, pozdrawiam :)

      Usuń
  5. OMG....Bartosz urósł jeszcze bardziej w moich oczach! To było...no no innego mi na napisać jak po prostu romantycznie przepiękne! Uwielbiam czytać takie sceny, gdzie wszystko jest kolorowe:D na pewno znając Ciebie wszystko się pokomplikuje ale ja i tak trzymam mocno za nich kciuki;):D

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym rozdziale Kuraś wylatuje do Moskwy, a Lilka zostaje sama ( no nie do końca sama) :D

      Usuń
  6. Jak słodko i romantycznie <3 Szkoda tylko, że nie na długo.
    Zawsze jak jest dobrze, to pojawia się jakiś dramat, więc zaczynam się bać. :D
    Mam nadzieję, że Lilka nie zapomni o Bartku jak ten będzie na emigracji u ruskich :>
    "W następnym rozdziale pożegnamy się z Kurasiem, a przywitamy z...?" <--- błagam, tylko nie Bartman xD
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona o nim raczej nie zapomni, ale czy on nie zapomni o niej? ;D Pozdrawiam ;*

      Usuń
    2. Czy ty coś sugerujesz? :o No chyba aż takim dupkiem nie będzie. Chociaż w sumie...
      Teraz jeszcze bardziej jestem ciekawa co dalej :)) Dodawaj szybko następny ;D

      Usuń
    3. Nic, zupełni nic nie sugeruję :D Cierpliwości ;)

      Usuń
  7. Ale słodko. Umiesz potrzymać człowieka w niepewności z kim się spotkamy w nowym rozdziale.Pewnie będzie teraz w Rzeszowie pracować,a jak tam to pewnie z Bartmanem, ale mogę się mylić(taką mam cichą nadzieję;D) Czekam na kolejny i zapraszam na III zsiatkowkacalezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo się wszystkiego dowiecie :D Dzięki za zaproszenie z miłą chęcią zajrzę :)

      Usuń
  8. Z Ziomkiem? hyhyhy, czyżby Ala się doczekała swojego?
    Chciało by się napisać "awwwwwwwwwww!", ale mi, 'swatce' Lili z Łukaszem, nie wypada :D

    PS Dżem! Kocham Cię za tą piosenkę! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jeszcze nie teraz ;) Chociaż... Ajj nic nie powiem, zobaszycz niebawem :D
      Dżem wprost uwielbiam <3

      Usuń
    2. To nie będzie Ziomek? :o Mamusiu, chyba nie Bartman? Czy ja naprawdę muszę ich wszystkich psychicznie powybijać, by coś wyszło z tego mojego swatania? hahahha :D (no, albo po prostu taka ze mnie swatka :>)

      Usuń
    3. To nie będzie Ziomek :D Swatka z Ciebie rewelacyjna, nie marudź, bo to ja Ci ciągle plany krzyżyję za co z góry przepraszam :D Nie lubisz Zbysia? :P

      Usuń
    4. Lubię Zbysia, i Bartusia też lubię, no ale Łuuuuuuuuuuuuukasz...

      Usuń
    5. Tak, tak wiem - miłość do Ziomka jest bezgraniczna :D

      Usuń
  9. Nie chcę się z nikim żegnać ! Jest dobrze jak jest ! :(((
    A tak serio to czyżby powrócił Zbyszek? Ale chyba nie zepsujesz nowego, wspaniałego związki?:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na obecną chwilę nie zamierzam nic psuć ;)

      Usuń