środa, 1 maja 2013

Rozdział 43


Następnego dnia Ignaczakowie, Bartman i Kurek pojechali do swoich domów, a my z Radkiem zajęliśmy się sprawami urzędowymi. Z racji tego, że ja mam swoje mieszkanie w Warszawie, dom został przepisany na Radka. Oboje przez kolejny tydzień zajmowaliśmy się uporządkowaniem rzeczy po mamie, zrobieniem porządku na cmentarzu i typowymi dla tej sytuacji sprawami. Ciągle było mi ciężko i czułam się okropnie, ale wiedziałam, że czasu nie cofnę. Radek był wciąż przy mnie i dzielnie mnie wspierał. Wiedziałam, że jemu też nie jest łatwo, ale był silny dla mnie. Od pogrzebu minął równy tydzień, a ja nadal miałam ochotę zaszyć się gdzieś i nie wychodzić z ukrycia, albo zapaść w sen zimowy. Radek jednak mi na to nie pozwalał i ciągle wyciągał mnie gdzieś z domu. Dziękowałam mu za to w duchu, było to dla mnie bardzo ważne. Dziś po południu odwiedził nas prezes Radka. Zdziwiła mnie ta wizyta, gdy wróciłam z zakupów i zastałam panów siedzących w salonie i pijących kawę.
- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie i chciałam zniknąć w swoim pokoju, ale zostałam zatrzymana przez szefa mojego brata.
- Dzień dobry Lilianno, usiądź proszę z nami - powiedział z uśmiechem na ustach, co rzadko mu się zdarzało. Wykonałam jego polecenie z grzeczności i zajęłam miejsce obok mojego brata na sofie - Przyjechałem tutaj z pewną propozycją - zaczął don prezesso - Jak już pewnie miałaś okazję usłyszeć nasza firma podpisała kontrakt z amerykańską agencją. W ramach naszej umowy moi pracownicy odpowiedzialni za projekt powinni odbyć półroczne szkolenie z tego zakresu, na które nasi wspólnicy nas zapraszają. Wśród moich kandydatów znajduję się twój brat - spojrzał na Radka, który wbijał wzrok w podłogę - Ale niestety odmówił mi tego wyjazdu ze względu na ciebie - przeniósł wzrok na mnie, a Radek momentalnie zmierzył go spojrzeniem mordercy i wtrącił się:
- Wcale nie ze względu na Lilkę, po prostu powinni jechać ludzie, który dłużej nad tym pracowali - burknął.
- Jeszcze chwilę temu mówiłeś co innego - odciął się prezes. Patrzyłam raz na jednego, raz na drugiego i zastanawiałam się o co w tym wszystkim chodzi.
- I co w związku z tym? - spojrzałam na naszego gościa, który właśnie upijał kolejny łyk kawy z filiżanki.
- A no już tłumaczę moja droga - zmienił ton na sympatyczniejszy - Radek ma okazję odbyć szkolenie w Nowym Jorku, a co za tym idzie awansować na wyższe stanowisko, otrzymać lepsze zarobki, prestiż i uznanie - wyliczał same superlatywy.
- No dobrze, ale w czym tkwi problem? - przerwałam mu sprowadzając go na ziemię.
- W tym, że ten bałwan - tu spojrzał  na mojego brata - Nie chce nigdzie jechać, bo myśli, że sama sobie nie dasz rady… - warknął.
- Jak to nie dam? - to pytanie skierowałam do Radka - Oszalałeś?
- I tak nie pojadę - warknął Radek wstając z sofy i wychodząc do kuchni.
- To ja się będę zbierał - mruknął prezes wstając z fotela - Dzięki za kawę i mam prośbę, pogadaj z nim jeszcze - uśmiechnął się lekko - Jeżeli ty go nie przekonasz to ja już nie wiem kto jest w stanie to zrobić. Tylko niech się nie zastanawia zbyt długo… Pojutrze muszę znać ostateczną odpowiedź, bo wylot planowany jest na sobotę.
- Na tą sobotę? - zapytałam zdziwiona - Przecież to za pięć dni…
- Mówiłem, że czasu jest mało… - odprowadziłam go do drzwi, pożegnałam się i obiecałam zadzwonić. Schowałam do kieszeni wizytówkę jaką dostałam od naszego gościa i poszłam do kuchni, gdzie nad kubkiem herbaty siedział Radek.
- Posłuchaj… - zaczęłam od progu, ale potraktował to jako atak i przerwał mi nie dając dokończyć.
- Oszczędź sobie! I tak nigdzie nie pojadę zrozumiano?
- Radek! Do cholery nie musisz traktować mnie jak małej dziewczynki! Jestem dorosła i świetnie daję sobie radę. Zapomniałeś już, że podczas pierwszego roku studiów mieszkałam sama w stolicy i jakoś żyję?
- Ale wtedy jeszcze była mama…
- Masz rację, była… Ale we Włoszech, a ty w Kołobrzegu i jakoś sobie dawałam radę, teraz też tak będzie. Wiem ile dla mnie poświęcasz, ile dla mnie robisz i bardzo ci za to dziękuję, ale nie możesz teraz całego swojego życia podporządkowywać pod moje! Musisz zająć się swoim życiem, swoją pracą i samorealizacją. Nie chcę, abyś za kilka lat stracił coś przeze mnie, albo aby cię coś ominęło. Nie chcę, żebyś żałował swoich decyzji! Wiem jak ten projekt i ogólnie twoja praca jest dla ciebie ważna, dlatego zrobię wszystko, abyś pojechał na to pieprzone szkolenie - wrzasnęłam wybiegając z kuchni i kierując się do pokoju. Telefon zakomunikował nadejście wiadomości, więc chwyciłam go z półki i zerknęłam na wyświetlacz: „Iwona”. Otworzyłam wiadomość MMS, w której znajdowało się zdjęcie całej, uśmiechniętej rodzinki Ignaczaków przesyłającej całusy z podpisem: „Buziaczki dla cioci Lili od Domci, Sebka, Iwony i Krzysia ;* P.s. Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz. Pamiętaj, że zawsze jesteśmy z Wami!". Siedziałam i uśmiechałam się do wyświetlacza telefonu, a po moim policzku płynęła mała łza. Oni są kochani, tyle dla mnie robią… Odpisałam bardzo szybko: „że dziękuję, trzymam się i także ich całuję i ściskam”. Było strasznie gorąco więc otworzyłam okno, a z ogrodu dobiegł mnie dźwięk gitary. Radek od śmierci mamy nie miał jej w rękach, co bardzo mnie zdziwiło… Odetchnęłam głęboko i zeszłam na dół do salonu, a potem skierowałam się do ogrodu. Wiedziałam, że prędzej czy później muszę z nim porozmawiać. Radek siedział na huśtawce jak to miał w zwyczaju i grał po cichu piosenkę Perfectu. Jedną z ulubionych piosenek naszej mamy. Usiadłam po cichu obok niego i wsłuchałam się w melodię i cicho śpiewany przez mojego brata tekst. Na refrenie włączyłam się do śpiewu i do końca zaśpiewaliśmy już razem.
- Lila przepraszam - zaczął po chwili Radek odkładając gitarę na bok.
- Nie przepraszaj tylko jedź spełniać swoje marzenia… - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Mama nie chciałaby, abym zostawiał cię teraz samą…
- Mama nie chciałby, abyś zaprzepaścił ogromną szansę na swój rozwój - zauważyłam trafnie wpatrując się w jego oczy.
- Wiesz co? Upierdliwość to odziedziczyłaś po niej w zupełności - powiedział ze śmiechem i zagarnął mnie ramieniem mocno przytulając.
- Oż ty wredoto!- zaśmiałam się - Mimo wszystko cię kocham wariacie - powiedziałam całując jego policzek.
- Ja ciebie też maleńka - cmoknął moje czoło i poczochrał włosy, za co oberwał kuksańca w bok - I jakoś nie wyobrażam sobie rozstania na sześć miesięcy…
- Oj marudzisz, od czega mamy skype'a?
- Ale to nie to samo jak normalna rozmowa - mruknął.
- Prawie jak - wystawiłam mu język - Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
- Tu masz rację. Jednego jestem pewien, zostaniesz tu pod dobrą opieką Krzyśka, Iwony, Zbyszka i Bartka - powiedział z szerokim uśmiechem.
- Błąd! Krzyśka, Iwony i Zbyszka -zachichotałam - Kuraś wyjeżdża sobie do Moskwy, zapomniałeś?
- Po tym jak mi powiedział, że mam wspaniałą siostrę to nie wiem czy tak szybko wyjedzie - zachichotał Radek za co oberwał lekko przez głowę.
- Radosławie! Proszę się opanować, ale to już… Ja i Kurek to dwie sprzeczności, nie widzę tego - pokręciłam głową - Definitywnie…
- Jasne, jasne, jasne, a mi tu jedzie czołg - pokazał na swoją powiekę.
- Czołg to nie, ale jak zaraz nie przestaniesz nawijać o Kurku to fioletowa opuchlizna wyrosnąć ci zawsze może - powiedziałam przez zaciśnięte zęby hamując śmiech.
- No dobra już, ale i tak widzę jak on na ciebie patrzy - zachichotał Radek pakując gitarę do pokrowca.
- Hmmm…. Niby jak? - zmierzyłam go od góry do dołu.
- Jak na boginię - powiedział szczerząc się - Ale bądź spokojna… Bartman powiedział mu wprost, że jeżeli odważy się Cię skrzywdzić to on osobiście mu i tu cytuję : „Jaja przy samej dupie ukręci” - spojrzałam na Radka i wybuchnęłam śmiechem.
- Że co? Serio tak powiedział?
- Sam słyszałem…
- Czyż ten mój Zbysiula nie jest kochany? - zachichotałam.
- Znając jego możliwości jest zdolny do wszystkiego -trafnie zauważył Radek - Także powiedz Kurkowi, żeby uważał.
- Spokojna twoja rozczochrana - zaśmiałam się - Ja tu mam taki pakiet ochronny, że możesz jechać bez zastanawiania się, ja jestem bezpieczna - oboje wróciliśmy do domu i zajęliśmy się przygotowaniami do kolacji. Wieczorem obejrzeliśmy jakiś nudny film w TV i poszliśmy spać.
__________________________________________________________________

Kolejne dni spędziliśmy na przygotowaniach do wyjazdu Radka. Pakowanie, ostatnie zakupy i takie tam pierdoły. Codziennie dzwoniło do mnie któreś z Ignaczaków, Bartman także odzywał się sporadycznie. On też przeżywał teraz straszny okres w swoim życiu. Rodzice nadal się do niego nie odzywali. Raz podobno odwiedziła go matka, ale jej wizyta nie trwała dłużej niż 30 minut. Ojciec nie chciał mieć z nim nic wspólnego, podobnie jak rodzice Joanny. Ona sama nie dawała znaków życia. Po każdej rozmowie telefonicznej ze Zbyszkiem miałam ochotę wsiąść w najbliższy pociąg do Rzeszowa i do niego pojechać, ale on wciąż zapewniał, że daje sobie świetnie radę i że potrzebuje trochę samotności. Nie chciałam na niego naciskać, ale to wszystko bardzo mi się nie podobało. Kurek też od czasu do czasu się odzywał. Oboje nie wracaliśmy do tego co stało się w moim pokoju i jakoś to wszystko rozeszło się po kościach. Zachowywaliśmy jak nadal jak dobrzy przyjaciele, chociaż w głębi duszy oboje się z tym męczyliśmy. Sobotni poranek był istnym kosmosem, a nasz dom wyglądał jakby przeszło przez niego tornado. Radek biegał jak poparzony w poszukiwaniu ostatnich rzeczy, które miał dopakować rano, a ja starałam się sprzątać za nim to co wywalał z półek. Po udanych poszukiwaniach zamknęliśmy dom i oboje pognaliśmy na PKS do Gdańska. Podróż minęła spokojnie, a podczaj jej trwania Radek udzielał mi wskazówek jak mam się odżywiać, co mam robić i jak o siebie dbać. Było to trochę wkurzające, ale jakoś to przemilczałam. Na gdańskim lotnisku spotkaliśmy jego szefa i resztę ekipy, która leciała na szkolenie. Za chwilę miała się rozpocząć odprawa więc pożegnałam się z Radkiem
- Trzymaj się braciszku i daj znać jak będziesz na miejscu - cmoknęłam go w policzek.
- Ty też się trzymaj i pamiętaj, że masz się odzywać jak najczęściej się da zrozumiano?
- Oczywiście - powiedziałam z uśmiechem.
- Dbaj o siebie Lila - ponownie mnie mocno przytulił.
- Ty też Radziu i pokaż tym Amerykanom jak się w Polsce biznes rozkręca - zaśmiałam się cicho i wyrwałam z uścisku brata.
- Radek! Idziemy już! - krzyknął w naszym kierunku jego szef.
- Tak, tak - mruknął w jego kierunku i ponownie chwycił mnie w swoje ramiona, całując w czoło - Już za tobą tęsknię skarbie i nie wiem jak wytrzymam te pół roku bez ciebie - wtulił się we mnie mocno. Do moich oczu napłynęły łzy, nienawidziłam pożegnań, to najgorsze co może być. - I nie płacz, bo ja też zaraz będę - powiedział przez zaciśnięte zęby patrząc w moje oczy.
- Nie płaczę - uśmiechnęłam się lekko, ale głos nadal mi drżał - Damy radę misiek, zobaczysz - poklepałam go po ramieniu.
- Radek do cholery! - wrzeszczał jego szef.
- Idę! - odkrzyknął mój brat całując jeszcze w biegu mój policzek i pomknął za resztą swojej ekipy. Poczekałam aż zniknie mi z oczu i powoli opuściłam lotnisko. Nie miałam ochoty wracać tak szybko do pustego domu więc wykorzystałam sytuację, że jestem w Gdańsku i wybrałam się do rynku. Spacerowałam sobie bocznymi uliczkami, gdy nagle zadzwonił mi telefon. Spojrzałam na wyświetlecz: „Bartek". Zastanawiałam się czego chce, ale odebrałam po dwóch sygnałach.
- Halo?
- …
- Jak to na polecenie Radka? Co to ma w ogóle znaczyć?
-…
- Gdzie ty do cholery jesteś? Bo ja teraz…- nie zdążyłam dokończyć zdania, bo  zakręciłam się o 360 stopni i moje usta zostały zamknięte kurkowym pocałunkiem. Przez chwilę nie wiedziałam co się ze mną dzieje, później jednak oddałam się tej przyjemności. Po chwili oderwał swoje usta od moich, żeby powiedzieć tylko „tęskniłem” i znów przywarł do mnie delikatnie całując moje wargi. Oddałam jego pocałunek po czym odkleiłam się od niego.
- Co ty tu robisz?
- Nie mogłem przecież pozwolić, żebyś siedziała sama w pustym domu - powiedział z niewinnym uśmiechem - Przypadkiem dowiedziałem się, że Radek wyjeżdża i pomyślałem, że…
- To był spisek z moim bratem za moimi plecami tak? - zmierzyłam go od góry do dołu - Ja was uduszę… I jego i ciebie… Powinnam zacząć od niego, ale on teraz już zapewne siedzi w samolocie, a ciebie mam pod ręką - posłałam mu szyderczy uśmieszek.
- Najpierw musisz mnie złapać - krzyknął wesoło uciekając w stronę alejek rynku.
- Bartek! - byłam lekko zdezorientowana, ale taka forma zabawy jak najbardziej mi się spodobała. Pogiebłam za nim, ale moja słaba kondycja spowodowała, że już przy fontannie Neptuna odpuściłam sobie i usiadłam pod nią ciężko dysząc. Bartek gdy tylko zauważył, że odpuściłam podpiegł do mnie i kucnął obok.
- I co już ci przeszło?
- Nie- wysapałam, ale ty masz za długie nogi i to jest niesprawiedliwe - mówiłam z trudem łapiąc oddech.
- To gdzieś ty była jak wzrost rozdawali? - zachichotał zadowolony swoją wygraną.
- Wiesz co? Małych ludzi Pan Bóg stworzył, a duże osły same porosły - zachichotałam wstając na nogi i prostując kręgosłup.
- Ty zamiast języka masz żyletkę kobieto - stwierdził krzywiąc się - I pomyśleć, że ja się przed chwilą z tobą całowałem, bleee - zachichotał za co oberwał kuksańca w bok. - Ałaaaa! Za co to?
- Za całokształt idioto! - warknęłam mijając go i idąc gdańskim rynkiem.
-Możesz mi powiedzieć dokąd się wybierasz?
-Nie twój zakichany interes… - mruknęłam.
- Oj Lila - dogonił mnie i objął w pasie idąc obok - Nie gniewaj się.
- Ja się nie gniewam, ale bądź pewny, że tak łatwo ze mną mieć nie będziesz - pogroziłam mu palcem. Oboje się zaśmialiśmy i Bartek nadstawił swoje ramię, a ja chwyciłam go pod rękę. Poszliśmy do jego samochodu i kilka godzin później wróciliśmy do Kołobrzegu zmęczeni, ale szczęśliwi.
 
 - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Witam w ten piękny, deszczowy, majowy dzień ;) Z racji tego, że mam trochę wolnego to oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział opowiadania. Chciałabym je skończyć w miarę szybko, a trochę rozdziałów jeszcze przed nami. Po ostatnich smutnych i przygnębiających chwilach nadeszła pora na trochę radości. Ciekawe jak Kuraś będzie dogadywał się z Lilką? :D
Transferów ciąg dalszy. Przyznam szczerze, że niektóre nawet bardzo mnie zaskoczyły :) Pozdrawiam Was serdecznie ;* 
 

 

 

 

 

 

20 komentarzy:

  1. nareszcie trochę szczęścia u Lili. :)
    Bartek się stara o jej względy.
    (...) Ja się nie gniewam, ale bądź pewny, że tak łatwo ze mną mieć nie będziesz (...) - czy to oznacza, że Lilka dała szansę Bartkowi? i spróbują teraz być razem?
    czemu chcesz szybko skończyć? Ja nie chcę. :P
    pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiało się wreszcie poukładać :D Nie wiem czy można nazwać to szansą na zbudowanie związku, ale coś w tym stylu ;) Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. I jest weselej :)
    Zbyś nie martw się o Bartka, on nie jest z tych krzywdzących, nie przyjaciół :P
    Ajj czyli Radzio wyjechał na pół roku? Hmm a może by tak Kurek na sezon przeniósł się do Wawy? Na pewno Politechnice przyda się taki przyjmujący :D A z Lilką będą sobie razem żyć :D (poniosło mnie xd)
    "Zachowywaliśmy jak nadal jak dobrzy przyjaciele, chociaż w głębi duszy oboje się z tym męczyliśmy" - czyli Lila coś czuje a nie chce się do tego przyznać? No Lila pokochaj go! :D
    Mam cichą nadzieje, że Bartek zaopiekuje się Lilianną :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawa koncepcja z tą Politechniką, ale raczej tam to by się Kuraś marnował :D A Lilka to chyba sama nie wie czego chce ;) Pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Oo jakoś tak milej się zrobiło :)
    Akurat w to, że Kurek lekko z nią nie będzie miał to ja nie wątpię. Ale na pewno będzie ciekawie. No i może wydarzy się coś więcej...Przecież jego wyjazd do ruskich to nic pewnego i w ogóle....;D
    Czemu ty chcesz to szybko kończyć?! :O Ja się nie zgadzam! :D Mam nadzieję, że jeszcze mnóstwo czytania przed nami ;>
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak! Będzie bardzo ciekawie :D Przynajmniej dopóki będą w Kołobrzegu :)
      Ciągnie się to już tak od stycznia, więc kiedyś skończyć i tak będę musiała :) Ale spokojnie, jeszcze dużo się wydarzy :)
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. w końcu można zauważyć troszeczkę słońca w życiu Lili. Podejrzewam, że Bartosz zrobi wszystko żeby Jej nie skrzywdzić:) i Zbyszek nie będzie musiał spełniać swojej groźby;)

    pozdrawiam
    http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślę,że Zbysio może być spokojny :D Wreszcie musiało się trochę poukładać. Pozdrawiam! :)

      Usuń
  5. Jak się będą dogadywać? Bartosz ją zdenerwuje, Lila zadzwoni do Łukasza, on przyleci jak na skrzydłach i.. BUM! Amore! :D No, ewentualnie Lilka naprawdę go udusi. ;>
    A tak na serio, to bardzo się cieszę szczęściem Lili, choć nie zaznaje go z Ziomkiem (och, ten Łukasz.. wszędzie się wkradnie :P). Oby było już tylko lepiej.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, teraz już może być tylko lepiej :) Trzeba dać jej trochę odpocząć, bo ostatnio zbyt wiele się nacierpiała. Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Eeej! Nie rób mi tego i nie kończ tego bloga! Co ja będę czytać jak nie to?! Nie zgadzam się. Co do rozdziału. Wreszcie coś pozytywnego.Hmmm... Co do Bartka. Nie wiem co powiedzieć. W sumie chciałabym, żeby oni byli razem ale wiem też, że nikogo na siłe nie da się pokochać chłopaka i choćby się chciało to nie da rady i traktujesz tego chłopaka jak brata. Czekam na więcej i zapraszam do mnie, bo właśnie pojawiła się 24 ;D volleyball-lost-dreams.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie skończę tak szybko, spokojnie :) Ale też nie będę tego ciągnęła całą wieczność ;) Wszystko jest na dobrej drodze do tego, aby byli razem :D Pozdrawiam i dziękuję za zaproszenie :)

      Usuń
  7. Ciekawy rozdział;) Zobaczymy co będzie się dziać dalej, czekam z niecierpliwością;) Zapraszam do mnie http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/2013/05/poczatek.html
    Pojawili się bohaterowie, to mój pierwszy blog, czekam na jakieś rady i wskazówki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i witam nową Czytelniczkę :) Dziękuję za zaproszenie.

      Usuń
  8. jeśli masz ochotę zapraszam na trójeczkę na http://lachociacho.blogspot.com/ , a jeśli nie masz lub nie czytasz- zignoruj ;) Buziaki, Embouteillages ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. :)))) wszystko super. Radek spełni swoje marzenia, Lilka jest szczęśliwa z Bartkiem (chociaż wziąć się broni)i oby tak zostało. Może wyjedzie z nim do tej Moskwy? Przecież odległość nie może znowu namieszać jej w zyciu ?

    Serdecznie zapraszam na nowy rozdział na- http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ a także na- http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radzio spełnia marzenia, ale Lilka się do Rosji raczej wywieźć nie da ;)

      Usuń
  10. I jest weselej ;) Radek spełni marzenia, Lilka z Bartkiem jest szczęśliwa i wszyscy są happy ;)

    OdpowiedzUsuń