Następnego dnia Ignaczakowie, Bartman i Kurek pojechali do
swoich domów, a my z Radkiem zajęliśmy się sprawami urzędowymi. Z racji tego,
że ja mam swoje mieszkanie w Warszawie, dom został przepisany na Radka. Oboje
przez kolejny tydzień zajmowaliśmy się uporządkowaniem rzeczy po mamie,
zrobieniem porządku na cmentarzu i typowymi dla tej sytuacji sprawami. Ciągle
było mi ciężko i czułam się okropnie, ale wiedziałam, że czasu nie cofnę. Radek
był wciąż przy mnie i dzielnie mnie wspierał. Wiedziałam, że jemu też nie jest
łatwo, ale był silny dla mnie. Od pogrzebu minął równy tydzień, a ja nadal
miałam ochotę zaszyć się gdzieś i nie wychodzić z ukrycia, albo zapaść w sen
zimowy. Radek jednak mi na to nie pozwalał i ciągle wyciągał mnie gdzieś z
domu. Dziękowałam mu za to w duchu, było to dla mnie bardzo ważne. Dziś po
południu odwiedził nas prezes Radka. Zdziwiła mnie ta wizyta, gdy wróciłam z
zakupów i zastałam panów siedzących w salonie i pijących kawę.
- Dzień dobry - przywitałam się grzecznie i chciałam zniknąć
w swoim pokoju, ale zostałam zatrzymana przez szefa mojego brata.
- Dzień dobry Lilianno, usiądź proszę z nami - powiedział z
uśmiechem na ustach, co rzadko mu się zdarzało. Wykonałam jego polecenie z
grzeczności i zajęłam miejsce obok mojego brata na sofie - Przyjechałem tutaj z
pewną propozycją - zaczął don prezesso - Jak już pewnie miałaś okazję usłyszeć
nasza firma podpisała kontrakt z amerykańską agencją. W ramach naszej umowy moi
pracownicy odpowiedzialni za projekt powinni odbyć półroczne szkolenie z tego
zakresu, na które nasi wspólnicy nas zapraszają. Wśród moich kandydatów
znajduję się twój brat - spojrzał na Radka, który wbijał wzrok w podłogę - Ale
niestety odmówił mi tego wyjazdu ze względu na ciebie - przeniósł wzrok na
mnie, a Radek momentalnie zmierzył go spojrzeniem mordercy i wtrącił się:
- Wcale nie ze względu na Lilkę, po prostu powinni jechać
ludzie, który dłużej nad tym pracowali - burknął.
- Jeszcze chwilę temu mówiłeś co innego - odciął się prezes.
Patrzyłam raz na jednego, raz na drugiego i zastanawiałam się o co w tym
wszystkim chodzi.
- I co w związku z tym? - spojrzałam na naszego gościa,
który właśnie upijał kolejny łyk kawy z filiżanki.
- A no już tłumaczę moja droga - zmienił ton na
sympatyczniejszy - Radek ma okazję odbyć szkolenie w Nowym Jorku, a co za tym
idzie awansować na wyższe stanowisko, otrzymać lepsze zarobki, prestiż i
uznanie - wyliczał same superlatywy.
- No dobrze, ale w czym tkwi problem? - przerwałam mu
sprowadzając go na ziemię.
- W tym, że ten bałwan - tu spojrzał na mojego brata - Nie chce nigdzie jechać, bo
myśli, że sama sobie nie dasz rady… - warknął.
- Jak to nie dam? - to pytanie skierowałam do Radka -
Oszalałeś?
- I tak nie pojadę - warknął Radek wstając z sofy i
wychodząc do kuchni.
- To ja się będę zbierał - mruknął prezes wstając z fotela -
Dzięki za kawę i mam prośbę, pogadaj z nim jeszcze - uśmiechnął się lekko -
Jeżeli ty go nie przekonasz to ja już nie wiem kto jest w stanie to zrobić.
Tylko niech się nie zastanawia zbyt długo… Pojutrze muszę znać ostateczną
odpowiedź, bo wylot planowany jest na sobotę.
- Na tą sobotę? - zapytałam zdziwiona - Przecież to za pięć
dni…
- Mówiłem, że czasu jest mało… - odprowadziłam go do drzwi,
pożegnałam się i obiecałam zadzwonić. Schowałam do kieszeni wizytówkę jaką
dostałam od naszego gościa i poszłam do kuchni, gdzie nad kubkiem herbaty
siedział Radek.
- Posłuchaj… - zaczęłam od progu, ale potraktował to jako
atak i przerwał mi nie dając dokończyć.
- Oszczędź sobie! I tak nigdzie nie pojadę zrozumiano?
- Radek! Do cholery nie musisz traktować mnie jak małej
dziewczynki! Jestem dorosła i świetnie daję sobie radę. Zapomniałeś już, że
podczas pierwszego roku studiów mieszkałam sama w stolicy i jakoś żyję?
- Ale wtedy jeszcze była mama…
- Masz rację, była… Ale we Włoszech, a ty w Kołobrzegu i
jakoś sobie dawałam radę, teraz też tak będzie. Wiem ile dla mnie poświęcasz,
ile dla mnie robisz i bardzo ci za to dziękuję, ale nie możesz teraz całego
swojego życia podporządkowywać pod moje! Musisz zająć się swoim życiem, swoją
pracą i samorealizacją. Nie chcę, abyś za kilka lat stracił coś przeze mnie,
albo aby cię coś ominęło. Nie chcę, żebyś żałował swoich decyzji! Wiem jak ten
projekt i ogólnie twoja praca jest dla ciebie ważna, dlatego zrobię wszystko,
abyś pojechał na to pieprzone szkolenie - wrzasnęłam wybiegając z kuchni i
kierując się do pokoju. Telefon zakomunikował nadejście wiadomości, więc
chwyciłam go z półki i zerknęłam na wyświetlacz: „Iwona”. Otworzyłam wiadomość
MMS, w której znajdowało się zdjęcie całej, uśmiechniętej rodzinki Ignaczaków
przesyłającej całusy z podpisem: „Buziaczki dla cioci Lili od Domci, Sebka,
Iwony i Krzysia ;* P.s. Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz. Pamiętaj, że
zawsze jesteśmy z Wami!". Siedziałam i uśmiechałam się do wyświetlacza
telefonu, a po moim policzku płynęła mała łza. Oni są kochani, tyle dla mnie
robią… Odpisałam bardzo szybko: „że dziękuję, trzymam się i także ich całuję i
ściskam”. Było strasznie gorąco więc otworzyłam okno, a z ogrodu dobiegł mnie
dźwięk gitary. Radek od śmierci mamy nie miał jej w rękach, co bardzo mnie
zdziwiło… Odetchnęłam głęboko i zeszłam na dół do salonu, a potem skierowałam
się do ogrodu. Wiedziałam, że prędzej czy później muszę z nim porozmawiać.
Radek siedział na huśtawce jak to miał w zwyczaju i grał po cichu piosenkę Perfectu. Jedną z ulubionych piosenek naszej mamy. Usiadłam po
cichu obok niego i wsłuchałam się w melodię i cicho śpiewany przez mojego brata
tekst. Na refrenie włączyłam się do śpiewu i do końca zaśpiewaliśmy już razem.
- Lila przepraszam - zaczął po chwili Radek odkładając
gitarę na bok.
- Nie przepraszaj tylko jedź spełniać swoje marzenia… -
powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Mama nie chciałaby, abym zostawiał cię teraz samą…
- Mama nie chciałby, abyś zaprzepaścił ogromną szansę na
swój rozwój - zauważyłam trafnie wpatrując się w jego oczy.
- Wiesz co? Upierdliwość to odziedziczyłaś po niej w
zupełności - powiedział ze śmiechem i zagarnął mnie ramieniem mocno
przytulając.
- Oż ty wredoto!- zaśmiałam się - Mimo wszystko cię kocham
wariacie - powiedziałam całując jego policzek.
- Ja ciebie też maleńka - cmoknął moje czoło i poczochrał
włosy, za co oberwał kuksańca w bok - I jakoś nie wyobrażam sobie rozstania na
sześć miesięcy…
- Oj marudzisz, od czega mamy skype'a?
- Ale to nie to samo jak normalna rozmowa - mruknął.
- Prawie jak - wystawiłam mu język - Jak się nie ma co się
lubi to się lubi co się ma.
- Tu masz rację. Jednego jestem pewien, zostaniesz tu pod
dobrą opieką Krzyśka, Iwony, Zbyszka i Bartka - powiedział z szerokim
uśmiechem.
- Błąd! Krzyśka, Iwony i Zbyszka -zachichotałam - Kuraś
wyjeżdża sobie do Moskwy, zapomniałeś?
- Po tym jak mi powiedział, że mam wspaniałą siostrę to nie
wiem czy tak szybko wyjedzie - zachichotał Radek za co oberwał lekko przez
głowę.
- Radosławie! Proszę się opanować, ale to już… Ja i Kurek to
dwie sprzeczności, nie widzę tego - pokręciłam głową - Definitywnie…
- Jasne, jasne, jasne, a mi tu jedzie czołg - pokazał na
swoją powiekę.
- Czołg to nie, ale jak zaraz nie przestaniesz nawijać o
Kurku to fioletowa opuchlizna wyrosnąć ci zawsze może - powiedziałam przez
zaciśnięte zęby hamując śmiech.
- No dobra już, ale i tak widzę jak on na ciebie patrzy -
zachichotał Radek pakując gitarę do pokrowca.
- Hmmm…. Niby jak? - zmierzyłam go od góry do dołu.
- Jak na boginię - powiedział szczerząc się - Ale bądź
spokojna… Bartman powiedział mu wprost, że jeżeli odważy się Cię skrzywdzić to
on osobiście mu i tu cytuję : „Jaja przy samej dupie ukręci” - spojrzałam na
Radka i wybuchnęłam śmiechem.
- Że co? Serio tak powiedział?
- Sam słyszałem…
- Czyż ten mój Zbysiula nie jest kochany? - zachichotałam.
- Znając jego możliwości jest zdolny do wszystkiego -trafnie
zauważył Radek - Także powiedz Kurkowi, żeby uważał.
- Spokojna twoja rozczochrana - zaśmiałam się - Ja tu mam
taki pakiet ochronny, że możesz jechać bez zastanawiania się, ja jestem
bezpieczna - oboje wróciliśmy do domu i zajęliśmy się przygotowaniami do
kolacji. Wieczorem obejrzeliśmy jakiś nudny film w TV i poszliśmy spać.
__________________________________________________________________
Kolejne dni spędziliśmy na przygotowaniach do wyjazdu Radka.
Pakowanie, ostatnie zakupy i takie tam pierdoły. Codziennie dzwoniło do mnie
któreś z Ignaczaków, Bartman także odzywał się sporadycznie. On też przeżywał
teraz straszny okres w swoim życiu. Rodzice nadal się do niego nie odzywali.
Raz podobno odwiedziła go matka, ale jej wizyta nie trwała dłużej niż 30 minut.
Ojciec nie chciał mieć z nim nic wspólnego, podobnie jak rodzice Joanny. Ona
sama nie dawała znaków życia. Po każdej rozmowie telefonicznej ze Zbyszkiem
miałam ochotę wsiąść w najbliższy pociąg do Rzeszowa i do niego pojechać, ale
on wciąż zapewniał, że daje sobie świetnie radę i że potrzebuje trochę
samotności. Nie chciałam na niego naciskać, ale to wszystko bardzo mi się nie
podobało. Kurek też od czasu do czasu się odzywał. Oboje nie wracaliśmy do tego
co stało się w moim pokoju i jakoś to wszystko rozeszło się po kościach.
Zachowywaliśmy jak nadal jak dobrzy przyjaciele, chociaż w głębi duszy oboje
się z tym męczyliśmy. Sobotni poranek był istnym kosmosem, a nasz dom wyglądał
jakby przeszło przez niego tornado. Radek biegał jak poparzony w poszukiwaniu
ostatnich rzeczy, które miał dopakować rano, a ja starałam się sprzątać za nim
to co wywalał z półek. Po udanych poszukiwaniach zamknęliśmy dom i oboje
pognaliśmy na PKS do Gdańska. Podróż minęła spokojnie, a podczaj jej trwania
Radek udzielał mi wskazówek jak mam się odżywiać, co mam robić i jak o siebie
dbać. Było to trochę wkurzające, ale jakoś to przemilczałam. Na gdańskim
lotnisku spotkaliśmy jego szefa i resztę ekipy, która leciała na szkolenie. Za
chwilę miała się rozpocząć odprawa więc pożegnałam się z Radkiem
- Trzymaj się braciszku i daj znać jak będziesz na miejscu -
cmoknęłam go w policzek.
- Ty też się trzymaj i pamiętaj, że masz się odzywać jak
najczęściej się da zrozumiano?
- Oczywiście - powiedziałam z uśmiechem.
- Dbaj o siebie Lila - ponownie mnie mocno przytulił.
- Ty też Radziu i pokaż tym Amerykanom jak się w Polsce
biznes rozkręca - zaśmiałam się cicho i wyrwałam z uścisku brata.
- Radek! Idziemy już! - krzyknął w naszym kierunku jego
szef.
- Tak, tak - mruknął w jego kierunku i ponownie chwycił mnie
w swoje ramiona, całując w czoło - Już za tobą tęsknię skarbie i nie wiem jak
wytrzymam te pół roku bez ciebie - wtulił się we mnie mocno. Do moich oczu
napłynęły łzy, nienawidziłam pożegnań, to najgorsze co może być. - I nie płacz,
bo ja też zaraz będę - powiedział przez zaciśnięte zęby patrząc w moje oczy.
- Nie płaczę - uśmiechnęłam się lekko, ale głos nadal mi
drżał - Damy radę misiek, zobaczysz - poklepałam go po ramieniu.
- Radek do cholery! - wrzeszczał jego szef.
- Idę! - odkrzyknął mój brat całując jeszcze w biegu mój
policzek i pomknął za resztą swojej ekipy. Poczekałam aż zniknie mi z oczu i
powoli opuściłam lotnisko. Nie miałam ochoty wracać tak szybko do pustego domu
więc wykorzystałam sytuację, że jestem w Gdańsku i wybrałam się do rynku.
Spacerowałam sobie bocznymi uliczkami, gdy nagle zadzwonił mi telefon. Spojrzałam
na wyświetlecz: „Bartek". Zastanawiałam się czego chce, ale odebrałam po dwóch
sygnałach.
- Halo?
- …
- Jak to na polecenie Radka? Co to ma w ogóle znaczyć?
-…
- Gdzie ty do cholery jesteś? Bo ja teraz…- nie zdążyłam
dokończyć zdania, bo zakręciłam się o
360 stopni i moje usta zostały zamknięte kurkowym pocałunkiem. Przez chwilę nie
wiedziałam co się ze mną dzieje, później jednak oddałam się tej przyjemności.
Po chwili oderwał swoje usta od moich, żeby powiedzieć tylko „tęskniłem” i
znów przywarł do mnie delikatnie całując moje wargi. Oddałam jego pocałunek po
czym odkleiłam się od niego.
- Co ty tu robisz?
- Nie mogłem przecież pozwolić, żebyś siedziała sama w
pustym domu - powiedział z niewinnym uśmiechem - Przypadkiem dowiedziałem się,
że Radek wyjeżdża i pomyślałem, że…
- To był spisek z moim bratem za moimi plecami tak? -
zmierzyłam go od góry do dołu - Ja was uduszę… I jego i ciebie… Powinnam zacząć
od niego, ale on teraz już zapewne siedzi w samolocie, a ciebie mam pod ręką -
posłałam mu szyderczy uśmieszek.
- Najpierw musisz mnie złapać - krzyknął wesoło uciekając w
stronę alejek rynku.
- Bartek! - byłam lekko zdezorientowana, ale taka forma
zabawy jak najbardziej mi się spodobała. Pogiebłam za nim, ale moja słaba
kondycja spowodowała, że już przy fontannie Neptuna odpuściłam sobie i usiadłam
pod nią ciężko dysząc. Bartek gdy tylko zauważył, że odpuściłam podpiegł do
mnie i kucnął obok.
- I co już ci przeszło?
- Nie- wysapałam, ale ty masz za długie nogi i to jest
niesprawiedliwe - mówiłam z trudem łapiąc oddech.
- To gdzieś ty była jak wzrost rozdawali? - zachichotał
zadowolony swoją wygraną.
- Wiesz co? Małych ludzi Pan Bóg stworzył, a duże osły same
porosły - zachichotałam wstając na nogi i prostując kręgosłup.
- Ty zamiast języka masz żyletkę kobieto - stwierdził
krzywiąc się - I pomyśleć, że ja się przed chwilą z tobą całowałem, bleee -
zachichotał za co oberwał kuksańca w bok. - Ałaaaa! Za co to?
- Za całokształt idioto! - warknęłam mijając go i idąc
gdańskim rynkiem.
-Możesz mi powiedzieć dokąd się wybierasz?
-Nie twój zakichany interes… - mruknęłam.
- Oj Lila - dogonił mnie i objął w pasie idąc obok - Nie
gniewaj się.
- Ja się nie gniewam, ale bądź pewny, że tak łatwo ze mną
mieć nie będziesz - pogroziłam mu palcem. Oboje się zaśmialiśmy i Bartek
nadstawił swoje ramię, a ja chwyciłam go pod rękę. Poszliśmy do jego samochodu
i kilka godzin później wróciliśmy do Kołobrzegu zmęczeni, ale szczęśliwi.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Witam w ten piękny, deszczowy, majowy dzień ;) Z racji tego, że mam trochę wolnego to oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział opowiadania. Chciałabym je skończyć w miarę szybko, a trochę rozdziałów jeszcze przed nami. Po ostatnich smutnych i przygnębiających chwilach nadeszła pora na trochę radości. Ciekawe jak Kuraś będzie dogadywał się z Lilką? :D
Transferów ciąg dalszy. Przyznam szczerze, że niektóre nawet bardzo mnie zaskoczyły :) Pozdrawiam Was serdecznie ;*
nareszcie trochę szczęścia u Lili. :)
OdpowiedzUsuńBartek się stara o jej względy.
(...) Ja się nie gniewam, ale bądź pewny, że tak łatwo ze mną mieć nie będziesz (...) - czy to oznacza, że Lilka dała szansę Bartkowi? i spróbują teraz być razem?
czemu chcesz szybko skończyć? Ja nie chcę. :P
pozdrawiam. :)
Musiało się wreszcie poukładać :D Nie wiem czy można nazwać to szansą na zbudowanie związku, ale coś w tym stylu ;) Pozdrawiam :)
UsuńI jest weselej :)
OdpowiedzUsuńZbyś nie martw się o Bartka, on nie jest z tych krzywdzących, nie przyjaciół :P
Ajj czyli Radzio wyjechał na pół roku? Hmm a może by tak Kurek na sezon przeniósł się do Wawy? Na pewno Politechnice przyda się taki przyjmujący :D A z Lilką będą sobie razem żyć :D (poniosło mnie xd)
"Zachowywaliśmy jak nadal jak dobrzy przyjaciele, chociaż w głębi duszy oboje się z tym męczyliśmy" - czyli Lila coś czuje a nie chce się do tego przyznać? No Lila pokochaj go! :D
Mam cichą nadzieje, że Bartek zaopiekuje się Lilianną :)
Pozdrawiam :)
Bardzo ciekawa koncepcja z tą Politechniką, ale raczej tam to by się Kuraś marnował :D A Lilka to chyba sama nie wie czego chce ;) Pozdrawiam! :)
UsuńOo jakoś tak milej się zrobiło :)
OdpowiedzUsuńAkurat w to, że Kurek lekko z nią nie będzie miał to ja nie wątpię. Ale na pewno będzie ciekawie. No i może wydarzy się coś więcej...Przecież jego wyjazd do ruskich to nic pewnego i w ogóle....;D
Czemu ty chcesz to szybko kończyć?! :O Ja się nie zgadzam! :D Mam nadzieję, że jeszcze mnóstwo czytania przed nami ;>
Pozdrawiam :*
Oj tak! Będzie bardzo ciekawie :D Przynajmniej dopóki będą w Kołobrzegu :)
UsuńCiągnie się to już tak od stycznia, więc kiedyś skończyć i tak będę musiała :) Ale spokojnie, jeszcze dużo się wydarzy :)
Pozdrawiam ;*
w końcu można zauważyć troszeczkę słońca w życiu Lili. Podejrzewam, że Bartosz zrobi wszystko żeby Jej nie skrzywdzić:) i Zbyszek nie będzie musiał spełniać swojej groźby;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://www.niedostepni-dla-siebie.blogspot.com
Też myślę,że Zbysio może być spokojny :D Wreszcie musiało się trochę poukładać. Pozdrawiam! :)
UsuńJak się będą dogadywać? Bartosz ją zdenerwuje, Lila zadzwoni do Łukasza, on przyleci jak na skrzydłach i.. BUM! Amore! :D No, ewentualnie Lilka naprawdę go udusi. ;>
OdpowiedzUsuńA tak na serio, to bardzo się cieszę szczęściem Lili, choć nie zaznaje go z Ziomkiem (och, ten Łukasz.. wszędzie się wkradnie :P). Oby było już tylko lepiej.
Pozdrawiam :)
No tak, teraz już może być tylko lepiej :) Trzeba dać jej trochę odpocząć, bo ostatnio zbyt wiele się nacierpiała. Pozdrawiam :)
UsuńEeej! Nie rób mi tego i nie kończ tego bloga! Co ja będę czytać jak nie to?! Nie zgadzam się. Co do rozdziału. Wreszcie coś pozytywnego.Hmmm... Co do Bartka. Nie wiem co powiedzieć. W sumie chciałabym, żeby oni byli razem ale wiem też, że nikogo na siłe nie da się pokochać chłopaka i choćby się chciało to nie da rady i traktujesz tego chłopaka jak brata. Czekam na więcej i zapraszam do mnie, bo właśnie pojawiła się 24 ;D volleyball-lost-dreams.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie skończę tak szybko, spokojnie :) Ale też nie będę tego ciągnęła całą wieczność ;) Wszystko jest na dobrej drodze do tego, aby byli razem :D Pozdrawiam i dziękuję za zaproszenie :)
UsuńCiekawy rozdział;) Zobaczymy co będzie się dziać dalej, czekam z niecierpliwością;) Zapraszam do mnie http://zsiatkowkacalezycie.blogspot.com/2013/05/poczatek.html
OdpowiedzUsuńPojawili się bohaterowie, to mój pierwszy blog, czekam na jakieś rady i wskazówki;)
Dziękuję bardzo i witam nową Czytelniczkę :) Dziękuję za zaproszenie.
Usuńjeśli masz ochotę zapraszam na trójeczkę na http://lachociacho.blogspot.com/ , a jeśli nie masz lub nie czytasz- zignoruj ;) Buziaki, Embouteillages ;*
OdpowiedzUsuńOczywiście, że czytam! Dziękuję;*
Usuń:)))) wszystko super. Radek spełni swoje marzenia, Lilka jest szczęśliwa z Bartkiem (chociaż wziąć się broni)i oby tak zostało. Może wyjedzie z nim do tej Moskwy? Przecież odległość nie może znowu namieszać jej w zyciu ?
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na nowy rozdział na- http://walcz-o-mnie.blogspot.com/ a także na- http://sparkle-in-the-eyes.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Radzio spełnia marzenia, ale Lilka się do Rosji raczej wywieźć nie da ;)
UsuńI jest weselej ;) Radek spełni marzenia, Lilka z Bartkiem jest szczęśliwa i wszyscy są happy ;)
OdpowiedzUsuńNiby tak, ale ciekawe na jak długo? ;)
Usuń