środa, 30 stycznia 2013

Rozdział 2


Rozejrzałam się dookoła i w sumie już chciałam zawrócić kiedy zaczepiła mnie jakaś pani przechodząca korytarzem:
 - Czy mogę w czymś pani pomóc? – zapytała patrząc przyjaźnie
- Yyy właściwie to tak… Szukam… Szukam pana  prezesa Przedpełskiego bo…
- Aaa to pani pewnie na rozmowę kwalifikacyjną tak? – przerwałam mi w połowie zdania
- No można tak powiedzieć- zdobyłam się na wymuszony uśmiech
- Zapraszam za mną w takim razie – poprowadziła mnie korytarzem prosto, a potem skręciła w prawo, gdy zatrzymałyśmy się przy schodach wskazała mi drzwi na wprost- Zapraszamy, pan prezes już na panią czeka- podziękowałam i ruszyłam w kierunki drzwi, a moja przewodniczka wróciła do swoich obowiązków. Zapukałam cicho, a gdy usłyszałam stanowcze „ Proszę” serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Teraz już nie było odwrotu więc nacisnęłam lekko klamkę i weszłam do środka:
- Dzień dobry, ja byłam dzisiaj umówiona z Panem na spotkanie w sprawie…
- Ach tak oczywiście, zapraszam do środka, proszę sobie usiąść – prezes Przedpełski wskazał krzesło naprzeciwko swojego biurka- pani Lilianna Iskierka tak?
- Tak to ja – uśmiechnęłam się lekko co nie zmieniało faktu, że nadal jestem w ciężkim szoku.
- Pani rektor dużo mi opowiadał o pani zdolnościach – prezes spojrzał na mnie
- Jeżeli chodzi o ten konkurs to nie wiem czy można to nazwać jakimiś szczególnymi zdolnościami – znów się uśmiechnęłam bo kompletnie nie wiedziałam jak mam się zachować, byłam strasznie stremowana i chciałam jak najszybciej opuścić ten gabinet.
- Wspominał też, że jest pani niesamowicie skromną osobą. Przeglądałem Pani zdjęcia i przyznam szczerze, że bardzo mi się podobają. Zajmuje się tym pani zawodowo?
- Fotografia jest moją pasją już od liceum, wybrałam ją także jako drugi kierunek studiów i nie żałuję swojej decyzji – starannie dobierałam słowa, aby nie popełni jakiejś głupiej wpadki, której bym później żałowała.
- W to nie wątpię – uśmiechnął się prezes Przedpełski- Widzę, że jest pani bardzo stremowana, a ja naprawdę nie gryzę więc proszę się nie niepokoić – zaśmiał się cicho. Odetchnęłam głęboko i szczerze się uśmiechnęłam, miałam nadzieję, że jakoś dalej poleci ta rozmowa, bo na początku wcale się nie kleiła – Przeczytałem sobie dość dokładnie Pani podanie i jestem pozytywnie zaskoczony, uczelnia wystawiła Pani bardzo dobrą opinię i myślę, że nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy rozpoczęli współpracę – spojrzał na mnie i uśmiechnął się gdy w tym momencie do pokoju wparował jakiś facet, bez pukania oczywiście i przerywając w połowie powiedział stanowczym głosem:
 – Mogę panią na chwilę przeprosić? Mam ważną sprawę do uzgodnienia z panem prezesem i jest to sprawa niecierpiąca zwłoki- spojrzał na mnie wzrokiem, który oznaczał „ wyjdź i poczekaj na zewnątrz”
- Rafał następnym razem pukaj proszę – powiedział dość ostro prezes do mężczyzna, który w tym czasie spacerował niecierpliwie po gabinecie. Po czym spojrzał w moim kierunku i z uśmiechem na ustach poprosił – Przepraszam pani Lilianno, ale jak widać obowiązki wzywają. Może pani chwilkę poczekać na korytarzu? Zaraz dokończymy naszą rozmowę.
- Oczywiście – wstałam czym prędzej i wyszłam na korytarz, zaczęłam przeglądać gablotki, które wisiały na ścianach korytarza. Pech chciał, że nie domknęłam do końca drzwi wychodząc z gabinetu i słyszałam każde słowo rozmowy prowadzonej między prezesem Przedpełskim, a mężczyzną o imieniu Rafał:
- Chyba nie chcesz  jej przyjąć? – krzyknął facet, który śmiał przerwać moją rozmowę z prezesem Przedpełskim
- Właśnie zamierzam to zrobić, a co w tym złego? – spytał zdziwiony prezes.
- Co w tym dziwnego? Człowieku ona ma 20 lat i jest kobietą!
- To raczej sam zdążyłem zauważyć, ale dzięki, że mi mówisz – odciął się prezes
- Wiesz, że nie o to mi chodzi… Olek i doktor Sokal potrzebują kogoś kompetentnego i rozgarniętego, a nie kolejnej zagorzałej fanki, która dostaje orgazmu na widok siatkarza…
- Rafał nie znasz jej i nawet nie przeczytałeś jej podania – skwitował jego wcześniejszą wypowiedź prezes
- Ty też jej nie znasz – odciął się tamten
- To fakt, ale nawet nie stworzyłeś mi możliwości poznania jej choć trochę, bo wpadłeś tu jak poparzony i przerwałeś nam rozmowę – powiedział wyraźnie podniesionym tonem Przedpełski
- Dobra nawet jakby miałam mega dobre preferencje. Mimo to musimy zatrudnić Tobiasza, bo jak nie to pożegnaj się z nowymi strojami
- Wiem, że Baranowski się wkurzy jak nie zatrudnię jego wnuka i wiem też, że może to skończyć się brakiem dofinansowania na uszycie nowych strojów dla Reprezentacji, ale zrozum, że ona ma lepsze kwalifikacje. Z resztą nie powiedziałem, że Tobiasz nie dostanie tej posady. Z tego co wiem on ma współpracować ze statystykami, a ona z fizjoterapeutą i lekarzem więc nie widzę problemu. A z resztą jakiś naburmuszony biznesmen nie będzie mi narzucał kogo przyjmuję do pracy, a kogo nie. W końcu to ja tu jestem prezesem!  
- Tak ty jesteś prezesem, ale on ma kasę… Rób jak chcesz, ale żebyś później nie żałował swojej decyzji, dobrze ci radzę przemyśl to jeszcze – rzucił stając przy drzwiach.
 To co usłyszałam sprawiło, że usiadłam sobie na krzesełku stojącym na korytarzu. Nie wierzyłam własnym uszom… Szłam tu z nastawieniem, że dostanę pracę, a właściwie staż w ośrodku szkoleniowym dla młodzieży, ale nikt nie mówił o Reprezentacji?! Z drugiej strony praca z tymi ludźmi to byłby szczyt moich marzeń. Przecież od piątego roku życia wiernie im kibicowałam, oglądałam każdy ich mecz, nie przepuściłam żadnego meczu ligowego. W miarę możliwości jeździłam na spotkania, sparingi, mecze wyższej i niższej rangi… Mój pokój od zawsze był wyklejony plakatami, zdjęciami i naklejkami związanymi z siatkówką. Od samego początku miałam dwóch guru, którzy zawsze byli dla mnie najlepsi. Starałam się naśladować ich postępowanie, zawsze imponowali mi zachowaniem i charakterem, byli moimi wzorami do naśladowania. Byli… Bo po śmierci Arka został sam Krzysiu, który do teraz jest dla mnie wielkim wzorem. W mojej głowie kłębiły się tysiące myśli, nawet nie zauważyłam kiedy mężczyzna wyszedł z gabinetu. „Na ziemię’’ przywrócił mnie głos prezesa stojącego w drzwiach:
- Pani Lilianno zapraszam, możemy dokończy nasza rozmowę- weszłam niepewnie do gabinetu i ponownie zajęłam wcześniejsze miejsce, a prezes zasiadł za swoim biurkiem
 – Proszę mi powiedzieć… Lubi pani siatkówkę? Bo większość pani zdjęć jakie widziałem była właśnie z meczów… - spojrzał na mnie . W tym momencie mnie zatkało i nie wiedziałam co powiedzieć. Jeżeli powiem prawdę to rzeczywiście gotów jest pomyśleć, że jestem jakąś napaloną hotką i nawet nie zaproponuje mi tej pracy. Z kolei gdy zaprzeczę to stwierdzi, że nie potrzebuje tutaj kogoś takiego, kogo w ogóle ten sport nie kręci. Biłam się z własnymi myślami, ale od dziecka uczono mnie, że choćby i najgorsza prawda, ale to właśnie ona jest lepsza od najsłodszego kłamstwa. Odetchnęłam i kontynuowałam rozmowę:
- Tak lubię, a nawet bardzo lubię – powiedziałam cicho i czekałam na reakcję prezesa, on jednak zadał mi kolejne pytanie
- A Reprezentację ? Lubi pani? – spojrzał na mnie
- A jak można ich nie lubić? – spytałam trochę zdziwiona po czym rozwinęłam moją wypowiedź, bo sama nienawidzę jak ktoś mi odpowiada pytaniem na pytanie – Siatkówką zaczęłam się interesować jakoś tak ok 5 roku życia i tak zostało mi do teraz. Nasi Reprezentanci są najlepsi i  jeszcze nie poznałam osoby, która by ich nie lubiła. Zarówno siatkarki jak i siatkarze zawsze budzą u mnie wielki podziw i szacunek- Po tych słowach prezes Przedpełski uśmiechnął się i powiedział
- W takim razie witamy na pokładzie! Od poniedziałku zaczyna pani pracę jako stażystka – fizjoterapeutka u doktora Jana Sokala i Aleksandra Bieleckiego. W poniedziałek zaczynamy zgrupowanie w Spale, na którym oczywiście pani będzie już pracować razem z resztą ekipy. Dobrze gdyby zjawiła się tam pani już w niedzielę pod wieczór. Będzie miała pani jeszcze trochę czasu na poznanie ludzi z nowego otoczenia – uśmiechnął się i wręczył mi umowę – Podpisujemy na miejscu czy chce pani to jeszcze przemyśleć? Tylko prosiłbym niezbyt długo, zależy nam na czasie…
- Panie prezesie mogę o coś zapytać? – popatrzyłam na niego
-Naturalnie –uśmiechnął się
- Dlaczego akurat ja? I Dlaczego do męskiej Reprezentacji? – nie kryłam mojego zdziwienia
-Ma pani doskonałe preferencje. Umówiłem się z rektorem pani uczelni, że podpisze umowę ze zwycięzcą konkursu, a że akurat pani go wygrała więc dlatego tu pani jest. Reprezentacja mężczyzn, bo tu nam się ostatnio sztab szkoleniowy wykruszył jeden z fizjoterapeutów ma złamaną nogę, a my potrzebujemy ludzi w pełni sprawnych. Nowe twarze są mile widziane, nowi stażyści także. Statystycy też dostaną pomocnika, nazywa się Tobiasz i myślę, że znajdzie z nim pani wspólny język, są państwo z tego samego rocznika. – uśmiechnął się w moim kierunku – To jak z umową? -  Nie zastanawiałam się dłużej wzięłam długopis i podpisałam wszystkie papiery jakie trzeba było. – No to teraz już w pełni jest pani naszym pracownikiem. Gratuluję! – uścisnął mi dłoń. Uśmiechnęłam się i skierowałam w kierunku wyjścia.
-A i jeszcze jedno… - usłyszałam głos za plecami więc odwróciłam się w stronę prezesa- Widzę, że ma pani silny charakter i umie postawić na swoim wiec poradzi sobie pani z tą bandą łobuzów – zaśmiał się prezes.
- Myślę, że nie będzie najgorzej. Do widzenia panie prezesie! – opuściłam jego gabinet z uśmiechem. Jak na skrzydłach zbiegłam na dół po schodach, żegnając się jeszcze w biegu z panią, która pomogła mi odnaleźć gabinet  Przedpełskiego. Wybiegłam z budynku i skierowałam się w stronę parkingu, gdzie czekał mój brat. Gdy mnie zobaczył wysiadł z samochodu i szedł w moim kierunku. Ja z ogromną radością i łzami  w oczach krzyknęłam : „ Dostałam pracę” i rzuciłam się mu w ramiona.
 
 
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Dzisiaj troszkę dłuższy rozdział, zapraszam więc do czytania i komentowania. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz