Rozejrzałam się dookoła i w sumie już chciałam zawrócić
kiedy zaczepiła mnie jakaś pani przechodząca korytarzem:
- Czy mogę w czymś
pani pomóc? – zapytała patrząc przyjaźnie
- Yyy właściwie to tak… Szukam… Szukam pana prezesa Przedpełskiego bo…
- Aaa to pani pewnie na rozmowę kwalifikacyjną tak? –
przerwałam mi w połowie zdania
- No można tak powiedzieć- zdobyłam się na wymuszony uśmiech
- Zapraszam za mną w takim razie – poprowadziła mnie
korytarzem prosto, a potem skręciła w prawo, gdy zatrzymałyśmy się przy
schodach wskazała mi drzwi na wprost- Zapraszamy, pan prezes już na panią
czeka- podziękowałam i ruszyłam w kierunki drzwi, a moja przewodniczka wróciła
do swoich obowiązków. Zapukałam cicho, a gdy usłyszałam stanowcze „ Proszę”
serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Teraz już nie było odwrotu więc nacisnęłam
lekko klamkę i weszłam do środka:
- Dzień dobry, ja byłam dzisiaj umówiona z Panem na
spotkanie w sprawie…
- Ach tak oczywiście, zapraszam do środka, proszę sobie
usiąść – prezes Przedpełski wskazał krzesło naprzeciwko swojego biurka- pani
Lilianna Iskierka tak?
- Tak to ja – uśmiechnęłam się lekko co nie zmieniało faktu,
że nadal jestem w ciężkim szoku.
- Pani rektor dużo mi opowiadał o pani zdolnościach – prezes
spojrzał na mnie
- Jeżeli chodzi o ten konkurs to nie wiem czy można to
nazwać jakimiś szczególnymi zdolnościami – znów się uśmiechnęłam bo kompletnie
nie wiedziałam jak mam się zachować, byłam strasznie stremowana i chciałam jak
najszybciej opuścić ten gabinet.
- Wspominał też, że jest pani niesamowicie skromną osobą.
Przeglądałem Pani zdjęcia i przyznam szczerze, że bardzo mi się podobają.
Zajmuje się tym pani zawodowo?
- Fotografia jest moją pasją już od liceum, wybrałam ją
także jako drugi kierunek studiów i nie żałuję swojej decyzji – starannie
dobierałam słowa, aby nie popełni jakiejś głupiej wpadki, której bym później
żałowała.
- W to nie wątpię – uśmiechnął się prezes Przedpełski-
Widzę, że jest pani bardzo stremowana, a ja naprawdę nie gryzę więc proszę się
nie niepokoić – zaśmiał się cicho. Odetchnęłam głęboko i szczerze się
uśmiechnęłam, miałam nadzieję, że jakoś dalej poleci ta rozmowa, bo na początku
wcale się nie kleiła – Przeczytałem sobie dość dokładnie Pani podanie i jestem
pozytywnie zaskoczony, uczelnia wystawiła Pani bardzo dobrą opinię i myślę, że
nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy rozpoczęli współpracę – spojrzał na mnie i
uśmiechnął się gdy w tym momencie do pokoju wparował jakiś facet, bez pukania
oczywiście i przerywając w połowie powiedział stanowczym głosem:
– Mogę panią na
chwilę przeprosić? Mam ważną sprawę do uzgodnienia z panem prezesem i jest to
sprawa niecierpiąca zwłoki- spojrzał na mnie wzrokiem, który oznaczał „ wyjdź i
poczekaj na zewnątrz”
- Rafał następnym razem pukaj proszę – powiedział dość ostro
prezes do mężczyzna, który w tym czasie spacerował niecierpliwie po gabinecie.
Po czym spojrzał w moim kierunku i z uśmiechem na ustach poprosił – Przepraszam
pani Lilianno, ale jak widać obowiązki wzywają. Może pani chwilkę poczekać na
korytarzu? Zaraz dokończymy naszą rozmowę.
- Oczywiście – wstałam czym prędzej i wyszłam na korytarz,
zaczęłam przeglądać gablotki, które wisiały na ścianach korytarza. Pech chciał,
że nie domknęłam do końca drzwi wychodząc z gabinetu i słyszałam każde słowo
rozmowy prowadzonej między prezesem Przedpełskim, a mężczyzną o imieniu Rafał:
- Chyba nie chcesz
jej przyjąć? – krzyknął facet, który śmiał przerwać moją rozmowę z
prezesem Przedpełskim
- Właśnie zamierzam to zrobić, a co w tym złego? – spytał
zdziwiony prezes.
- Co w tym dziwnego? Człowieku ona ma 20 lat i jest kobietą!
- To raczej sam zdążyłem zauważyć, ale dzięki, że mi mówisz
– odciął się prezes
- Wiesz, że nie o to mi chodzi… Olek i doktor Sokal
potrzebują kogoś kompetentnego i rozgarniętego, a nie kolejnej zagorzałej
fanki, która dostaje orgazmu na widok siatkarza…
- Rafał nie znasz jej i nawet nie przeczytałeś jej podania –
skwitował jego wcześniejszą wypowiedź prezes
- Ty też jej nie znasz – odciął się tamten
- To fakt, ale nawet nie stworzyłeś mi możliwości poznania
jej choć trochę, bo wpadłeś tu jak poparzony i przerwałeś nam rozmowę –
powiedział wyraźnie podniesionym tonem Przedpełski
- Dobra nawet jakby miałam mega dobre preferencje. Mimo to
musimy zatrudnić Tobiasza, bo jak nie to pożegnaj się z nowymi strojami
- Wiem, że Baranowski się wkurzy jak nie zatrudnię jego
wnuka i wiem też, że może to skończyć się brakiem dofinansowania na uszycie
nowych strojów dla Reprezentacji, ale zrozum, że ona ma lepsze kwalifikacje. Z
resztą nie powiedziałem, że Tobiasz nie dostanie tej posady. Z tego co wiem on
ma współpracować ze statystykami, a ona z fizjoterapeutą i lekarzem więc nie
widzę problemu. A z resztą jakiś naburmuszony biznesmen nie będzie mi narzucał
kogo przyjmuję do pracy, a kogo nie. W końcu to ja tu jestem prezesem!
- Tak ty jesteś prezesem, ale on ma kasę… Rób jak chcesz,
ale żebyś później nie żałował swojej decyzji, dobrze ci radzę przemyśl to
jeszcze – rzucił stając przy drzwiach.
To co usłyszałam
sprawiło, że usiadłam sobie na krzesełku stojącym na korytarzu. Nie wierzyłam
własnym uszom… Szłam tu z nastawieniem, że dostanę pracę, a właściwie staż w
ośrodku szkoleniowym dla młodzieży, ale nikt nie mówił o Reprezentacji?! Z
drugiej strony praca z tymi ludźmi to byłby szczyt moich marzeń. Przecież od
piątego roku życia wiernie im kibicowałam, oglądałam każdy ich mecz, nie
przepuściłam żadnego meczu ligowego. W miarę możliwości jeździłam na spotkania,
sparingi, mecze wyższej i niższej rangi… Mój pokój od zawsze był wyklejony
plakatami, zdjęciami i naklejkami związanymi z siatkówką. Od samego początku
miałam dwóch guru, którzy zawsze byli dla mnie najlepsi. Starałam się
naśladować ich postępowanie, zawsze imponowali mi zachowaniem i charakterem,
byli moimi wzorami do naśladowania. Byli… Bo po śmierci Arka został sam
Krzysiu, który do teraz jest dla mnie wielkim wzorem. W mojej głowie kłębiły
się tysiące myśli, nawet nie zauważyłam kiedy mężczyzna wyszedł z gabinetu. „Na
ziemię’’ przywrócił mnie głos prezesa stojącego w drzwiach:
- Pani Lilianno zapraszam, możemy dokończy nasza rozmowę-
weszłam niepewnie do gabinetu i ponownie zajęłam wcześniejsze miejsce, a prezes
zasiadł za swoim biurkiem
– Proszę mi
powiedzieć… Lubi pani siatkówkę? Bo większość pani zdjęć jakie widziałem była
właśnie z meczów… - spojrzał na mnie . W tym momencie mnie zatkało i nie
wiedziałam co powiedzieć. Jeżeli powiem prawdę to rzeczywiście gotów jest
pomyśleć, że jestem jakąś napaloną hotką i nawet nie zaproponuje mi tej pracy.
Z kolei gdy zaprzeczę to stwierdzi, że nie potrzebuje tutaj kogoś takiego, kogo
w ogóle ten sport nie kręci. Biłam się z własnymi myślami, ale od dziecka
uczono mnie, że choćby i najgorsza prawda, ale to właśnie ona jest lepsza od
najsłodszego kłamstwa. Odetchnęłam i kontynuowałam rozmowę:
- Tak lubię, a nawet bardzo lubię – powiedziałam cicho i
czekałam na reakcję prezesa, on jednak zadał mi kolejne pytanie
- A Reprezentację ? Lubi pani? – spojrzał na mnie
- A jak można ich nie lubić? – spytałam trochę zdziwiona po
czym rozwinęłam moją wypowiedź, bo sama nienawidzę jak ktoś mi odpowiada
pytaniem na pytanie – Siatkówką zaczęłam się interesować jakoś tak ok 5 roku
życia i tak zostało mi do teraz. Nasi Reprezentanci są najlepsi i jeszcze nie poznałam osoby, która by ich nie
lubiła. Zarówno siatkarki jak i siatkarze zawsze budzą u mnie wielki podziw i
szacunek- Po tych słowach prezes Przedpełski uśmiechnął się i powiedział
- W takim razie witamy na pokładzie! Od poniedziałku zaczyna
pani pracę jako stażystka – fizjoterapeutka u doktora Jana Sokala i Aleksandra
Bieleckiego. W poniedziałek zaczynamy zgrupowanie w Spale, na którym oczywiście
pani będzie już pracować razem z resztą ekipy. Dobrze gdyby zjawiła się tam
pani już w niedzielę pod wieczór. Będzie miała pani jeszcze trochę czasu na
poznanie ludzi z nowego otoczenia – uśmiechnął się i wręczył mi umowę –
Podpisujemy na miejscu czy chce pani to jeszcze przemyśleć? Tylko prosiłbym
niezbyt długo, zależy nam na czasie…
- Panie prezesie mogę o coś zapytać? – popatrzyłam na niego
-Naturalnie –uśmiechnął się
- Dlaczego akurat ja? I Dlaczego do męskiej Reprezentacji? –
nie kryłam mojego zdziwienia
-Ma pani doskonałe preferencje. Umówiłem się z rektorem pani
uczelni, że podpisze umowę ze zwycięzcą konkursu, a że akurat pani go wygrała
więc dlatego tu pani jest. Reprezentacja mężczyzn, bo tu nam się ostatnio sztab
szkoleniowy wykruszył jeden z fizjoterapeutów ma złamaną nogę, a my
potrzebujemy ludzi w pełni sprawnych. Nowe twarze są mile widziane, nowi
stażyści także. Statystycy też dostaną pomocnika, nazywa się Tobiasz i myślę,
że znajdzie z nim pani wspólny język, są państwo z tego samego rocznika. –
uśmiechnął się w moim kierunku – To jak z umową? - Nie zastanawiałam się dłużej wzięłam długopis
i podpisałam wszystkie papiery jakie trzeba było. – No to teraz już w pełni
jest pani naszym pracownikiem. Gratuluję! – uścisnął mi dłoń. Uśmiechnęłam się
i skierowałam w kierunku wyjścia.
-A i jeszcze jedno… - usłyszałam głos za plecami więc
odwróciłam się w stronę prezesa- Widzę, że ma pani silny charakter i umie
postawić na swoim wiec poradzi sobie pani z tą bandą łobuzów – zaśmiał się
prezes.
- Myślę, że nie będzie najgorzej. Do widzenia panie
prezesie! – opuściłam jego gabinet z uśmiechem. Jak na skrzydłach zbiegłam na
dół po schodach, żegnając się jeszcze w biegu z panią, która pomogła mi
odnaleźć gabinet Przedpełskiego.
Wybiegłam z budynku i skierowałam się w stronę parkingu, gdzie czekał mój brat.
Gdy mnie zobaczył wysiadł z samochodu i szedł w moim kierunku. Ja z ogromną
radością i łzami w oczach krzyknęłam : „
Dostałam pracę” i rzuciłam się mu w ramiona.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Dzisiaj troszkę dłuższy rozdział, zapraszam więc do czytania i komentowania. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz